1
Nie dane jest każdemu się wyspać. Ja
również nie miałam tego szczęścia, już o samym świcie zbudziły mnie jakieś
podejrzane i nienaturalnie głośne krzyki. Dalej leżąc wygodnie na miękkim
łóżku, uniosłam leniwie jedną z powiek, pozostawiając drugą szczelnie
zamkniętą, by ochronić się od rażącego światła zza okna. Zerknęłam na urządzenie,
które miało w zwyczaju wyrywać mnie swoim irytującym pikaniem z krainy snów.
Szósta czternaście. Co on robią o tak wczesnej godzinie? Zawsze to ja wstawałam
pierwsza, a trzeba wspomnieć, że wcale nie byłam rannym ptaszkiem. Louis
codziennie krzyczał, że ma ciężkie życie, bo musi wstawać o świcie, tylko… Dla
niego świtem była zarówno piąta rano, jak i pierwsza po południu… Podobnie
zdanie miał Harry.
Nic nie mogło mnie zmusić, żeby wstać
na równe nogi. Dodatkowo paskudna pogoda skutecznie przekonywała, by zostać,
najlepiej cały dzień, pod ciepłą kołderką. Pada. Kolejny dzień pada. Nic
dziwnego, że każdy człowiek, który żył w cieplejszym klimacie, według naukowych
statystyk, popada w depresję. Potwierdzam to na własnym przykładzie. Ta pogoda
mnie wykończy.
Uznałam, że skoro żaden jeszcze nie
przybiegł do mojego pokoju to nie było rozlewu krwi i mogę ponownie, i ze
spokojem pospać jeszcze te trzy godziny.
2
Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Czy oni są
zawsze na „nie”? „Nie” to, „nie” tamto.
Jeden normalny dzień, czy to tak wiele? „Tak”.
Niech to, w złym momencie.
-Wyglądasz jak dwieście nieszczęść-
Louis podsumował moją marnie wyglądającą osobę.
-No co ty nie powiesz- wywróciłam
oczami i mruknęłam w jego stronę ochrypniętym głosem. Właśnie, przed dosłownie dwoma minutami, wyczołgałam się z
łóżka, by zejść po schodach do salonu i legnąć bezwładnie na skórzaną sofę. Nie
przebrałam się nawet, jedynie narzuciłam mięciutki szlafrok na koszulę nocną, a
na stopach, jakimś cudem, znalazły się moje białe, puchate kapcie na czubku z
pyszczkiem królika.
-Wszystko gra?- zapytał z nutką trwogi
w głosie.
-Odejdź człowieku- odrzekłam i
przerzuciłam się na brzuch, chowając twarz w poduszce. W głowie dudniło mi
milion dzwoneczków, takich, jak są czasami w hotelu. Tylko dzwoniły sto razy
szybciej i tysiąc razy głośniej. Ok-rop-ność.
Gdzie ten gość z recepcji?! Pośpiesz się panie
i zabierz te cholerne dzwonki!
-Ktoś tu ma okres- szepnął loczek do
pasiastego, ale było to na tyle głośno, że chyba w sumie nie można tego nazwać
szeptem. Nieważne. Uniosłam głowę lekko w górę i spojrzałam piorunująco na
chłopaków, dalej leżąc w niezmienionej pozycji. W pierwszej sekundzie nie
spostrzegli się, że spoczywa na nich mój wzrok, ale gdy tylko nasze oczy się
spotkały, Louis pisnął: Wycofujemy się,
wycofujemy się, szybciej Harry… i zamknęli za sobą drzwi, zostawiając mnie
tym samym w spokoju. Tak mi się przynajmniej wydawało… Typowe w tym domu.
Ledwo odpływając do krainy snów,
zaniepokoił mnie bieg Harry’ego z kąta do kąta. Starałam się zignorować to
jakże dziwaczne zachowanie, do którego powinnam się była już przyzwyczaić,
jednak to było trudne. Poza tym, w takim hałasie nie można odpocząć. Nie żebym
chciała robić im wyrzuty za tą poranną pobudkę, po której nie mogłam już zasnąć
nawet na minutę. Absolutnie nie. Ale…
-Pomóc ci może?- zaproponowałam bez
przekonania, co prawdopodobnie zauważył.
-Nie przeszkadzaj sobie, ja się wszystkim
zajmę- odrzekł zaabsorbowany.
-Jak chcesz- powiedziałam beznamiętnie
i przykryłam się szczelnie kocem. Pochodził, posprawdzał w szafkach, pod
stolikiem, w różnych zakamarkach i poszedł do kuchni.
To nie tak, że mam dziś gorszy dzień,
nie chodzi nawet o niewyspanie się czy beznadziejną pogodę. To o wiele
poważniejsza sprawa i powinnam była przyznać już sama przed sobą, na samym
początku, że nie jest tak, jak próbowałam sobie wmówić. Mój fatalny humor był
spowodowany jedną osobą i obawami z nią związanymi. Austin Mills. No właśnie.
Jaką tajemnicę miał na myśli ten głupek? Chodzi mu o coś błahego czy to sprawa
o stopniu „krytycznym”, czyli mój
związek, który na dobrą, czy tam raczej złą, sprawę ostatnio nie przypomina ani
trochę dwójki zakochanych w sobie bezgranicznie nastolatków. Koga ja próbuję
oszukać? My nawet na przyjaciół nie wyglądamy, a co dopiero na kochanków. I co
Evelyn? To chyba pierwszy plan, który nie idzie po twojej myśli, nie? Już to
słyszę, będzie próbować mnie uspokoić.
„Candys,
ja coś zaraz wymyślę, żeby wszystko wróciło na odpowiednie tory”
Ta, jasne. Już to widzę, chociaż…
Przecież to Evelyn Milder! Jej wszystko wychodzi, a nawet jeśli nie to odnosisz
wrażenie, że jednak tak. Czyli w skrócie- zawsze sukces.
Postanowiłam, że do niej zadzwonię i
opowiem jej o mojej sytuacji patowej. Może coś doradzi? Wyskoczyłam na równe
nogi i żwawo pobiegłam do swojego pokoju po telefon. Równie szybko wróciłam z
powrotem i usiadłam po turecku, przykrywając jedynie kawałek moich nóg.
Wybrałam odpowiedni numer do menedżerki, jednak po kilku sygnałach usłyszałam
jej automatyczną sekretarkę „Nie mogę
teraz odebrać, nagraj…”. W sumie po co każe sobie zostawiać wiadomości,
jeśli nigdy ich nie odsłuchuje? Nie rozumiem.
Zniechęcona po jednej i jedynej próbie
skontaktowania się z Evelyn, położyłam na stoliku telefon i starałam się
znaleźć jakiekolwiek logiczne rozwiązanie tej sprawy, jednak żaden pomysł nie
był wystarczająco sensowny, by móc go zrealizować, a efekt byłby taki, jaki bym
chciała. W trzech słowach- jestem w „kropce”.
3
Dochodziła piętnasta, a ja dalej nie
mam planu. Czas nagli, osiemnasta już za trzy godziny. Zegarek nieopodal
niemiłosiernie głośno tykał, przypominając, że z każdą sekundą jestem coraz
bliżej spotkania z Austinem. To chyba pierwszy taki przypadek, że kompletnie
nie wiem co zrobić. Na moje nieszczęście to nie jest szkoła, a prawdziwe życie.
Nie mogę tu zgłosić nieprzygotowania. Cóż… Nie mam chyba wyjścia- muszę się z
nim spotkać. Nie mam przecież pewności czy tajemnica, o której wspomniał
dotyczy mojego związku z Harrym. Co prawda- udawanego, ale ja nikomu o tym nie
mówiłam. Wiedzą o tym tylko „zainteresowani”,
a ich grono nie powiększyło się od początku tej dziwnej akcji. Tylko Louis…
Chociaż nie, cieszę się, że przynajmniej przy nim nie muszę jeszcze udawać. W
innym wypadku sto dziesięć procent mojego życia byłoby kłamstwem, teraz mogę
się pokusić o „jedynie” osiemdziesiąt
lub coś takiego.
Wracając- być może wcale nie chodzi o
to, że mój związek to fake? Nie mam
pojęcia. Mills, co ty, do cholery, wiesz? Nienawidzę tego poczucia niewiedzy i
bezradności. Jestem osobą, która chce mieć wszystko wyjaśnione od ogółu do
najdrobniejszego i najmniej istotnego szczegółu. Ja po prostu muszę, bo
zaczynam czuć się niekomfortowo i dochodzi jeszcze stres. Jak tak teraz o tym
myślę, jest to wręcz śmieszne. Denerwuję się bardziej jakąś głupią wiadomością,
która mogła być równie dobrze po prostu zwykłym pretekstem do spotkania, niż
występami przed tysiącami ludzi. Chyba mógłby być zdolny do takiej manipulacji,
będąc jednocześnie nieświadomym faktu, że mam tajemnicę- i to całkiem sporą.
Trudno, koniec użalania się nad swoim
losem- ciężkim i okrutnym. Czas się trochę przygotować do wyjścia, żeby nie
wyglądać jak kompletny upiór i nie straszyć ludzi naokoło. Złożyłam równo koc,
co było nie lada wyzwaniem, bo nie układał się tak, jakbym tego chciała. Tu się
ciągnie, tu brakuje. Prace w domu to zdecydowanie nie moja broszka, ale czasami
po prostu lubię się oderwać od męczących myśli i zająć je sprzątaniem. Łapię za
ścierki, wyciągam odkurzacz lub przestawiam meble. Może komicznie brzmi, ale to
działa.
Pobiegłam na górę do swojego pokoju, by
znaleźć jakieś przyzwoite ubranie. Wszystkie wczorajsze zakupy zostały w
bagażniku auta Louisa. Zlitowałam się nad biedakiem i nie kazałam mu już tego
wszystkiego wypakowywać o pierwszej w nocy. Postanowiłam najpierw sprawdzić, co
mam u siebie w pokoju i ewentualnie potem- jeśli nic odpowiedniego nie znajdę-
pójść po te zakupy. Jane odesłała mi moją jakże „ogromną” kolekcję, która uratowała się po demolce w hotelu, ale
moment… Co to jest? Dlaczego ja nie zauważyłam tego pakunku do tej pory? Jest
kartka:
„Weź ją, wyglądasz w niej lepiej niż ja.
Przez ciebie mam kompleksy :) Dbaj o nią
i nigdy nie łącz z zielonym. Jane x
PS. Może przynieść miłość.”
Odłożyłam liścik od przyjaciółki,
śmiejąc się sama do siebie. Ach, ta Jane. Potrafi zaskoczyć człowieka, nie ma
co! Tylko co ona mi tam zapakowała? Miałam oczywiście pewne domysły, ale
wolałam nie gdybać, więc niezwłocznie pociągnęłam za idealnie zawiązaną
kokardkę. Ozdobny papier ustąpił i moim oczom ukazał się granatowy materiał.
Wyciągnęłam go powoli, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Ta sukienka bardzo mi
się podobała, była wręcz bajeczna. Przymierzyłam ją, gdy byłam u niej. Pamiętam
jak szukaliśmy czegoś odpowiedniego, by śledzić chłopców. Od razu ją
zauważyłam, jednak nie wybrałam jej, bo nie chciałam zwracać na siebie uwagi, a
ta sukienka zdecydowanie tak działa. To chyba jedyna kiecka, która spodobała mi
się od razu! Muszę koniecznie zadzwonić do Jane i jej podziękować, i jeszcze dopytać
co miała na myśli, mówiąc, a właściwe pisząc „może przynieść miłość”.
Nałożyłam ją na wieszak, który zawisł
na uchwycie górnej szafki. Była idealna, ale postanowiłam zostawić ją na
ważniejsze okazje niż spotkanie z Austinem „pożal
się Boże” Millsem. Wybrałam zwykłe jeansowe rurki i najbanalniejszy t-shirt
z jakimiś napisami. Następnie udałam się do łazienki, szybko nałożyłam pastę na
szczoteczkę i wyczyściłam zęby. Pomalowałam lekko rzęsy chabrowym tuszem,
rezygnując z wszelkich podkładów, pudrów i innych takich. Nigdy nie lubiłam
tony mazideł na mojej twarzy, ale zawsze byłam zmuszona to nosić. No cóż, takie
życie gwiazdy. Kierują niemal całym twoim życiem. Teraz mam trochę, tak jakby,
„wolnego”. W sumie nikt mnie nie
kontroluje, bo wszystkich doradców zostawiłam w Ameryce, czasami tylko Evelyn
mnie instruuje, jednakże podoba mi się opcja życia bez ludzi stojących nad
tobą, którzy powtarzają do znudzenia te same sekwencje.
Ostatnia poprawka maskarą, zerknięcie
na zegarek i mogę iść. Wróciłam jeszcze
do pokoju po torebkę i zbiegłam schodami na dół w dość ostrożny sposób,
bo Louis to bałaganiarz… Jego rzeczy walają się dosłownie wszędzie, ale ja już
nie mam siły go upominać, bo ile można?
Doszłam do przedpokoju, gdzie były
wszystkie buty. Zdjęłam z drugiej półki białe trampki i nałożyłam je na nogi.
Zabawne, zawiązując sznurówki, spostrzegłam, że Harry ma takie same. Jeszcze
trochę, a będą pisać, że połączyły nas buty czy tam miłość do firmy converse.
Wyszłam, ale po chwili się wróciłam.
Uświadomiłam sobie, że zapomniałam najważniejszej rzeczy- telefonu. Bez niego
jak bez ręki. Cofnęłam się do drzwi i otworzyłam je. Urządzenie zostało w
salonie na stoliku, także skierowałam się prosto do tego pomieszczenia, jednak
zagrodzono mi drogę.
-Harry, spieszę się- powiedziałam,
zerknąwszy na zegarek na jego nadgarstku. Odciągnęłam jego ramię, które
skutecznie nie pozwalało mi przejść i zrobiłam krok do przodu, ale ten złapał
mnie w pasie.
-Gdzie ci tak spieszno?- zapytał. –Już
ci nie wystarczam? Masz kochanka?- udawał zmartwionego i obrażonego, ale mówił
to w żartach. Przecież nie byliśmy razem i nie mógł mi zabronić spotkania z…
kolegą. Nie, to chyba za mocne słowo. Austin to zwykły dupek, który myśli, że
może mieć każdą dziewczynę na jedną noc, podrywając ją tymi tandetnymi
tekścikami.
-Harry- zwróciłam się do niego, ale nie
zdołałam powiedzieć nic więcej, bo bezczelny zaczął mnie łaskotać. Po chwili
nie mogłam aż złapać oddechu. –Harry, już, koniec!- krzyknęłam, łapiąc ciężko
powietrze i starając się uwolnić od niego.
-Nie! Nie możesz tam wejść!- ponownie
stanął mi na drodze, gdy chciałam się sprytnie przedrzeć dalej.
-Dlaczego nie?- zapytałam zmieszana.
-Bo… Louis tam paraduje- dopowiedział
po chwili zastanowienia.
-No i? Mówisz tak, jakbym go nie
widziała dwadzieścia cztery godziny na dobę- mruknęłam nieco zirytowana.
-Nago- uzupełnił, gdy minęłam go i
poszłam trzy kroki dalej, ale na to słowo momentalnie stanęłam.
-Pff… Uważasz, że nie nigdy widziałam
faceta bez spodni?- prychnęłam, lekko odwracając się w jego stronę.
-Nie.
Bezczelny.
-No co tak patrzysz?- powiedział, a na
jego ustach malował się cwaniacki uśmieszek. –Myślę, że nie miałaś okazji się
przyjrzeć dokładnie- wyjaśnił.
-Ty–- zaczęłam, jednak przez ramię
dostrzegłam Tomlinsona, który właśnie wszedł do przedpokoju, przekraczając próg
i dając mi do ręki telefon. –Jesteś ubrany?- tym razem zwróciłam się do
starszego chłopaka. Spojrzał na siebie, potem na mnie, następnie na Harry’ego i
ponownie na siebie. Widocznie był nieco zdezorientowany moim pytaniem.
-A miałem nie być?- zapytał w końcu, gdyż ciekawość zżerała go od środka.
-No… Wy coś kombinujecie- zmieniłam
temat- i ja się dowiem co! Nie myślcie sobie- zagroziłam i skierowałam się ku
drzwi wyjściowych.
-Baw się dobrze ze swoim kochankiem-
pomachał mi na pożegnanie Styles. Usłyszałam jeszcze donośny głos Louisa, mimo
że zamknęłam już za sobą drzwi.
-ZDRADZA MNIE?
-Przykro mi, stary. Jesteś tylko popowym
piosenkarzem- pocieszał go loczek.
4
-Przyszłaś jednak- usłyszałam głos
prezentera radiowego.
-Czego ode mnie chcesz? Streszczaj się,
nie mam czasu- syknęłam zimno i posłałam mu równie lodowate spojrzenie, które
nie zrobiło na nim większego wrażenia albo po prostu skrzętnie to ukrywał.
-Oj, Stella, Stella, taka ładna, a tyle
w sobie złości- zaśmiał się. Traktował rozmowę ze mną jak całkiem przyjemną
pogawędkę. Co za idiota. Tylko mnie denerwuje swoją postawą.
-Chyba śnisz- mruknęłam. –Przyszłam ci
tylko powiedzieć, że nie uda ci się żaden szantaż, bo, skarbeńku, nie mam
żadnej tajemnicy, którą mógłbyś wykorzystać- uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Och, doprawdy, a ja myślę, że jednak
masz- odrzekł, a ja dopiero teraz zauważyłam, że otacza nas bardzo duża grupa
ludzi, a przecież staliśmy na środku lobby hotelowego, nie w kolejce po bilety
na koncert Beyonce. Dziwne.
-No dalej, zaskocz mnie- prowokowałam.
Chciałam się w końcu dowiedzieć o co mu tak naprawdę chodzi. Czy może jakimś
cudem, nie wiem tylko jakim, wie o moim „związku”
z Harrym? Albo po prostu chciał mnie zmusić w jakiś sposób do przyjścia tutaj,
by kolejny raz mnie nieudolnie podrywać?
-Nie kochasz Harry’ego. Kochasz Louisa.
Nie powiem, byłam przygotowana na każdą
możliwą odpowiedź, ale akurat nie na tą.
-Śmieszny jesteś, że tak myślisz i
mylisz się kompletnie. To już wszystko co miałeś mi do powiedzenia?
Patrzył na mnie uważnym wzrokiem,
lustrując każdy nawet najmniejszy możliwy ruch.
-Świetnie, miło się rozmawiało, ale
muszę cię opuścić. Mam randkę. Dzisiaj. Z Harry’m. Moim ukochanym chłopakiem.
Wypowiadałam słowa z triumfalnym
uśmiechem i pewnym tonem głosu. Mills nie potrafił nawet wykrztusić słowa.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę wyjścia, nie zważając
dłużej na niego. Już byłam niemalże na zewnątrz, ale poczułam ból w ramieniu,
za które mnie pociągnięto. Plecami uderzyłam o kolumnę, na moje ciało napierało
ciało Austina, nie wspominając o ustach…
__________________________________________________
Cześć drodzy parafianie. Pracowałam bardzo długo nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że wam się spodoba, a jeśli nie to mnie skrytykujcie, postaram się poprawić następnym razem :3 Chciałam jeszcze zaprosić was na dwa blogi: pierwszy i drugi.
Jakieś pytania dotyczące bloga czy rozdziałów? Zadaj je na ASKU
Super rozdział :>
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać NN ♥
xoxo,
@galaxysheep ;*******
Hehs, wreszcie! <3
OdpowiedzUsuńoo ale debil z niego niech harry da mu w gębe jestem ciekawa co dalej xx
OdpowiedzUsuńa co to za płytkie komentarze? halo halo proszę doceniać ciężką pracę!!!!
OdpowiedzUsuńja napiszę, że ten rozdział jest kluczowy, niesamowity, trzymający w napięciu, nawet czytając przedpremierowo obgryzałam paznokcie ze stresu co to się wydarzy, a wy co mi tu wypisujecie? taki spam? a ssijcie się za przeproszeniem, Miętus tego nie napisze więc ja robię to za nią.
TAK WIĘC USZANUJMY JEJ TALENT I CZAS I SZANOWNIE NIE SPAJMUJMY TYLKO TYLKO WYRAŻAJMY TAKĄ OPINIE JAKĄ CHCIAŁYBYŚMY CZYTAĆ U SIEBIE.
Tak więc kochanie rozdział mi się podoba jak zawsze, ale to wiesz, wiesz również, ze zjem swoje paznokcie do momentu następnego, jak również, że ma teraz swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości z Harrym tylko inna osoba hahha ♥ zdrówka życzę ♥ @mea_L.
Szczerze mówiąc, nie pogrdziłabym tzw. kreatywnym komentarzem, który dotyczy treści rozdziału, bo to, że jest "świetny" to trochę skąpa opinia, ale cóż. Ja zawsze staram się komentować na więcej niż trzy słowa.
UsuńOMG, co za świetny rozdział, aaa !
OdpowiedzUsuńtak długo na niego czekałam, i się doczekałam ! < 33
Rozdział cu-dow-ny ! *-*
Strasznie mnie ciekawi, co będzie dalej!
PISZ, PISZ, PISZ PROSZĘ CIĘ! <3
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że się nie doczekam nowego rozdział.
Nie wiem co jeszcze mam ci napisać, więc proszę pisz szybko.
Czekam na next <3
Zapraszam cię do siebie. Właśnie wstawiłam nowy.
http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com
Cudowny rozdział :D Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że w końcu go dodałaś !! <3
OdpowiedzUsuńzapraszam:
http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/
Nawet nie wiesz jak się ucieszyła, gdy zobaczyłam, że u Ciebie nowy rozdział ;) Po prostu zaciesz na twarzy ;p Skakałabym z radości, ale niestety nie ma to jak młodsze rodzeństwo ;( Troszeczkę musiałam czekać, trzeba przyznać, ale było warto ;) Rozdział jest po prostu świetny, cudowny, same pozytywy ;) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, po prostu go kocham jak i Ciebie i oczywiście Twojego bloga! ;)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham- rozdział mi się bardzo podobał, jest świetny ;)
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
Jestem w szoku :O W Louise? Hmm... nie wiem po co Austin to robi i jeszcze potem ta ostatnia scena! Jestem ciekawa co kombinuje Harry i Louis. Uwielbiam Twoje opowiadanie, ten rozdział był świetny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejnyy xx
Zapraszam do siebie na prolog http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ :) x
Austin to dość skomplikowany gość, którego zamiary nie są do końca jasne. Harry i Louis nie przeżyją dnia bez kombinowania :3
UsuńAhh. No w końcu jest. :D . Rozdział genialny.! Nareszcie się go doczekałam. ^^ . Piszesz świetnie, błędów nie popełniasz, masz wyobraźnie i co najważniejsze talent. :) . Dobrze, że na tym świecie są jeszcze tacy ludzie jak Ty. ^^ . Bez urazy dla innych, oczywiście. xd .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.!
Pozdraawiam. :)
Staram się, żeby było bezbłędnie, bo wszelkie błędy mnie rażą, toteż czasami trudno mi czytać inne opowiadania, gdzie nie jest zachowana odpowiednia gramatyka, interpunkcja czy styl.
UsuńTak coś mi sie zdaje, że cie zabije ;) Jak mogłaś skończyć w takim momencie ! Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńhttp://love-story-1d-opowiadanie.blogspot.com/
Miałam nawet uciąć trochę wcześniej, ale plany się zmieniły :3
Usuńjesteś genialna , czekam na następny < 3
OdpowiedzUsuńŚWIETNY!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <33
http://faith-hope-love-opowiadania.blogspot.com/
Wpadłam na twój blok nie chcący i bardzo się cieszę że go znalazłam.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ma tak ciekawą fabułę że nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się jak najszybciej.
Zapraszam do mnie http://niewszystkostracone.blogspot.com/
»Spam«
OdpowiedzUsuńZałożyłam nowego bloga, serdecznie zapraszam :*
http://celebritylovelife.blogspot.com/?m=1
Ajajaj! Się porobiło! Mam nadzieje że Styles są mu w twarz ^^
OdpowiedzUsuń~Shibushi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM. Przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i jestem pod wrażeniem. To opowiadanie jest zajebiste. Mam nadzieję, że Harry i Stella będą przez na prawdę. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńopowiadnieoonedirection.blogspot.com