Rozdział 10 "Harry! Ona mi nie pozwala być dżentelmenem! Zrób coś!"

/ x / poniedziałek, 17 września 2012

Koniecznie zajrzyj do ORGANIZATORA, znajdziesz informacje na temat rozdziałów i bohaterów lub możesz zapisać się do sekcji "informowani", by być powiadamianym o nowych rozdziałach.


-Nareszcie  w domu!- wykrzyczał uradowany Louis, gdy opuszczaliśmy lotnisko w Londynie.
-Kto w domu, ten w domu- napomknęłam, robiąc smutną minę. Od ponad miesiąca nie miałam okazji spotkać się z rodzicami czy przyjaciółmi i muszę przyznać, że bardzo mi ich brakuje. Oni mnie zawsze wspierali i nie pozwalali na żadne troski, poza tym znali mnie od podszewki, więc czułam się w ich towarzystwie zupełnie swobodnie. A teraz? Niby mam chłopaków, ale nie da się zaufać komuś bezgranicznie po dosłownie kilku tygodniach znajomości, prawda? Na dodatek jeszcze nie jestem w stosunku do nich zupełnie fair.
Louis zdawał się nie zrozumieć o co mi chodziło, bo wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się niewinnie, po czym dostał łokciem w ramię od Harry’ego. Loczek posłał mu zniecierpliwione spojrzenie i ten dopiero teraz zrozumiał swoje zachowanie.
-Błagam, wybacz mi!- szatyn rzucił się przede mną na kolana, owijając swoje silne ramiona wokół moich nóg i lamentował tak głośno, że każdy przechodzień musiał się obejrzeć na teatrzyk, jaki wyprawialiśmy. Nie obeszło się również bez fotoreporterów. Chciałabym wiedzieć jak oni to robią, że wszędzie są.
-Louis, już koniec, wstań- zachichotałam, ale ani myślał mnie puścić.
-Najpierw mi wybaczysz- oznajmił z wielkim przekonaniem i nie odrywał wzroku od moich oczu.
-Więc tak się bawimy? Tylko musisz mieć świadomość, że ja zawsze wygrywam „bitwy na nie-mruganie”- powiedziałam groźnie, ale to go nie zniechęciło. Przeszywaliśmy się wzrokiem coraz bardziej na środku lotniska.
-Dajcie już spokój- rzekł nico zirytowany Liam. –W domu będziecie się bawić.
-Właśnie o to chodzi, Daddy. Stella nie ma gdzie mieszkać- szepnął wyjaśniająco blondyn.
-Dobra to robimy tak- Stella wprowadza się do mieszkania mojego i Lou. Nie pozwolę mojej dziewczynie gnieździć się w jakichś podejrzanych hotelach, gdy mamy tyle wolnych pokoi- zarządził Harry, a wszyscy się na niego spojrzeli.
-No co?
-Nic, nic, po prostu zadziwiająco szybko podjąłeś decyzję, a rano nie mogłeś się zdecydować, które trampki założyć, przez co się niemal nie spóźniliśmy na samolot, nie żeby nam zależało czy coś- wyjaśnił Zayn i machnął ręką. Hazza w odpowiedzi przewrócił teatralnie oczami i kazał się nam już zbierać. Nie wyglądał za dobrze, miał podkrążone oczy i raz po raz kichał.
Zrezygnowany Tomlinson rozluźnił ręce, po czym oswobodził mnie z uścisku, wstał i łapiąc za bagaż, skierował się ku wyjściu.
-Idziemy?- krzyknął, zauważywszy, że ciągle stoimy w miejscu. –Idziemy czy będziecie się tak dalej gapić?- krzyknął ponownie. Obudziliśmy się jakby z transu i skierowaliśmy za nim.
Atmosfera w zespole stała się ostatnimi czasu bardzo napięta. Nie miałam pojęcia co się stało. Tak z dnia na dzień chłopcy przestali się dogadywać. Zaczęło dochodzić do konfliktów, których w żaden sposób nie można było załagodzić. Na początku Liam próbował wszystkich uspokajać, ale jego wysiłki szły na marne. Widząc brak jakichkolwiek efektów, zaprzestał prób.
Od tygodnia czuję się jak w domu wariatów, znaczy zawsze uważałam, że są pokręceni, ale przez te kilka dni stali się kompletnie nieznośni. Może to z przemęczenia? Zazwyczaj niewyspani i zapracowani ludzie łatwiej się irytują. Poza tym są narażeni na stres. Ja w sumie też, ale przyzwyczaiłam się do tego. Oni są w show-biznesie dopiero niecałe dwa lata, a ja dziesięć, więc niektóre sprawy po prostu już mnie nie wzruszają, a ich ciągle mogą dobijać. Szczerze byłam już zmęczona całą tą sytuacją. Rozważałam powrót do USA, zamiast przyjazdu do Londynu, ale Evelyn uznała, że ja i Harry nie powinniśmy przerywać naszego związku, tylko jeszcze bardziej go podkręcić- cokolwiek to znaczy, zwłaszcza, jeśli przypomnieć sobie jej poprzednie zwariowane pomysły.



-Tomlinson, ostrzegam cię, puść moją torbę, a nikomu nie stanie się krzywda- powiedziałam w miarę spokojnie, ciągnąc za drugi koniec mojej własności.
-Pomogę ci!- wypowiedział zawzięcie.
-Nie musisz, poradzę sobie sama- odrzekłam coraz mocniej ciągnąc za materiał, ale nie dawał za wygraną.
-Harry! Ona mi nie pozwala być dżentelmenem! Zrób coś!- ponaglił go przyjaciel, jednak chłopak nie odpowiedział. Otwierał już kolejną, chyba trzecią paczkę chusteczek, bo okropny katar nie dawał mu spokoju. Nie miał ochoty na konwersację, wyciągnął klucze, podszedł do drzwi wejściowych i zniknął za progiem.
-Louis…
-Stella, poważnie. Puść. Tą. Cholerną. Torbę. Wniosę ją za ciebie, żebyś nie musiała się przemęczać.
-Słuchaj pasiasty, primo- jeśli chciałeś mi pomóc, dlaczego nie zaproponowałeś tego osiem godzin temu, hmm? I secundo, w tej torebce mieści się tylko telefon i błyszczyk, a w tej drugiej- pokazałam mu właściwy bagaż- reszta rzeczy, więc bądź łaskaw zając się tą rzesztą, a mini torebkę zostaw w spokoju- powiedziałam, a na twarzy Tomlinsona pojawił się lekki grymas, jednak nie protestował i zrobił tak, jak zasugerowałam. Dla mnie absolutnie nie była lekka, więc ją po prostu ciągnęłam po podłożu, ale Louis zdawał się nie znać znaczenia słowa „ciężki” i zarzucił ją zwinnie na ramię, jakby była piórkiem. Westchnęłam tylko i zwróciłam się w stronę wejścia do domu i nagle poczułam, że się unoszę. Szatyn zarzucił mnie na swoje silne ręce, a ja, zdezorientowana tym zdarzeniem, spojrzałam na niego pytająco.
-I tak wiem, że mnie lubisz- oznajmił, a na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech.
-Pff, chyba śnisz- odprychnęłam i starałam się odwrócić swoją twarz od jego, ale było to niemożliwe, gdyż trzymał mnie w taki sposób, który nie pozwalał na jakiekolwiek działanie z mojej strony.
-Kłamiesz- szepnął.
-Skąd ta pewność?- zapytałam.
-Mnie się nie da nie lubić- wyjaśnił z łobuzerskim uśmiechem. W jego oczach dostrzegłam błyszczące iskierki, które jakby wyblakły przez kilka poprzednich dni, a teraz powróciły. Nie było przyjemnie patrzeć na smutnego Tomlinsona. To zazwyczaj dzięki niemu było wesoło, a gdy on nie miał dobrego humoru, wszyscy naokoło chodzili przebici. Można powiedzieć, iż więź chłopaków jest tak mocna, że oddziałuje na każdego z nich.
-Cóż za samokrytyka! Ymm…I będziesz mnie tak trzymał resztę dnia?- zapytałam ze śmiechem, gdy uświadomiłam sobie, że ciągle jesteśmy na zewnątrz. Louis odwzajemnił uśmiech, by ukryć swe zawstydzenie i ruszył ze mną na rękach ku drzwiom. –Lou, myślę, że się nie zmieścimyyyyyyyyyyy…
Wylądowałam na plecach tuż za progiem. Przyznam, że zderzenie z marmurowymi płytkami nie było przyjemnym doświadczeniem, ale wcale o tym nie myślałam w tej chwili. Właściwie nie miało to żadnego znaczenia, gdy twarz Louisa znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej, bo ten niezdara wylądował na mnie. Jego malinowe usta pochylały się tuż nad moimi, ale chłopak nie wykonywał żadnego ruchu. Zupełnie tak, jakby czekał na moje przyzwolenie, aby złączyć się w pocałunku, ale to chyba tylko moja wyobraźnia płatała mi figle, bo szatyn w mgnieniu oka poderwał się speszony i pomógł mi wstać.
-Nie umrzesz, nie?- zapytał, zerkając na mój nadgarstek, po którym ściekały pojedyncze krople szkarłatnego płynu.
-Tylko was zostawić na chwilę i już leje się krew- podsumował Harry, który właśnie wyszedł z salonu. Szybko skierował mnie do łazienki, gdzie starał się opatrzyć niemal niewidoczną rankę, jednak najwidoczniej widział w niej dziurę po armacie albo coś znacznie gorszego, bo więcej było krzyku niż to warte.
-Harry…?
-Hmph?- mruknął, nie przerywając „walki” z bandażem.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam, widząc, że męczy się oddychając z powodu kataru i kaszlu.
-Nic mi nie jest- odrzekł szybko, zawiązując na końcu opatrunku małą kokardkę.
-Taa… Nawet wyglądasz jak okaz zdrowia, nie ma w tym temacie żadnej dyskusji, absolutnie żadnej!- podsumowałam ironicznie, ale jednocześnie spokojnie.
-Po prostu muszę się porządnie wyspać, ostatnio jestem strasznie zmęczony- odrzekł i posłał mi swój firmowy uśmiech.
-Skoro tak uważasz.



-LOUIS!
-Co się stało?- krzyknął szatyn, który wbiegł do pokoju, który miał być „moim”.
-Co się wyprawia?- zapytał również Harry, który pojawił się chwilę później.
-JA SIĘ PYTAM CO TO JEST?!- rzuciłam pod nogi Tomlinsona moją ogromną torbę podróżną.
-Nie mówcie mi, że…- Harry uderzył się otwartą dłonią w czoło, a następnie wzniósł obie ręce w celu wyrażenia bezradności.
-Och nie! Jak mogłem o was zapomnieć?!- zaczął lamentować Louis, zbierając marchewki z podłogi. –Wybaczcie mi moje zapominalstwo!
-Tomlinson, wyjaśnisz mi łaskawie skąd one się tu wzięły?- zapytałam, panując resztkami wolnej woli nad nerwami, które i tak były już mocno nadszarpnięte i tylko sekundy dzieliły mnie od wybuchu.
-No…- zaczął szatyn- …bo nie mieściły się u mnie, a u ciebie był luz, więc pomyślałem…
-Pomyślałeś?! Jesteś pewny, że wtedy myślałeś? A nie przyszło ci do głowy, żeby zapytać MNIE o zdanie?- dopytywałam zdenerwowana.
-Nie chciałem przeszkadzać w konwersacji pań- odpowiedział wesoło. Westchnęłam ciężko i przewróciłam teatralnie oczami. Opadłam na kraniec łóżka, bo moje nogi wręcz pulsowały z bólu.
-To gdzie wsadziłeś moje ciuchy?- zapytałam jeszcze.
-Tylko nie krzycz…- Tomlinson spojrzał badawczo w moją stronę. Harry również trzymał rękę na pulsie, jednak nie przeszkadzał w żaden sposób.
-Louis.
-Tak?- odpowiedział starszy chłopak.
-Pamiętasz, gdy mówiłam ci, że cię kiedyś zatłukę?- przytaknął lekko głową i zaczął uciekać z pomieszczenia. Widząc jego próbę wywinięcia się od konsekwencji, zerwałam się za nim, ale skutecznie powstrzymał mnie mój chłopak.
-Harry, puść mnie, bo nie ręczę za siebie- próbowałam się wyrwać z jego silnego uścisku, ale ani myślał mnie zostawić. Zamiast tego przytulił mnie mocno.
-Spokojnie, jeszcze zdążysz się z nim rozprawić. Takie akcje zdarzają się tu dwadzieścia razy dziennie- odrzekł.
-Hę?- spojrzałam na niego miną zbitego pieska, który miał namalowane przerażenie w oczach.
-No dobra, może przesadziłem, nie dwadzieścia tylko dziewiętnaście- poprawił się i cmoknął mnie w czoło.
-Czyli, że trafiłam do domu wariatów?- podsumowałam zrezygnowana.
-Na to wygląda, ale przynajmniej nie będziesz się nudzić- powiedział ze szczerym uśmiechem na ustach.
-Harry, nie mam ubrań- zmieniłam temat.
-Ja nie widzę problemu, możesz ich tu nie nosić- odrzekł bez ekspresji , a ja go zaraz trzepnęłam w ramię. -No co?- zrobił minę dziecka, któremu właśnie zabrano kolorowego lizaczka.
-So cheeky! Poza tym wstydzę się.
-Własnego CHŁOPAKA się wstydzisz? Nie może być! Musimy to zaraz zmienić!- krzyknął i zarzucił mnie na siebie, jak Shrek Fionę, gdy miał ją bezpiecznie odstawić do zamku.
-Aaaaa… Pogoniłam Supermana, teraz czeka mnie zguba!- zawyłam ze śmiechu. Postawił mnie dopiero w jego sypialni, a właściwie zaraz popchnął tak, że wylądowałam na najprzyjemniejszej pościeli, jaką kiedykolwiek dane mi było dotknąć. Po prostu marzenie. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem i podparłam na łokciach, by mieć lepszy widok na jego ewentualne działanie. Podszedł do drzwi naprzeciwko łóżka i szeroko je otworzył.
-Co moje, to twoje- rzekł i wskazał gestem ręki na garderobę. –Do czasu, gdy pójdziemy na te zakupy, które jestem ci winien- dodał, puszczając mi oczko.
-Obiecywałeś mi zakupy?- spytałam całkowicie zdziwiona. Nie pamiętam tego faktu.
-Nie, ale czuję się winny, że straciłaś niemal wszystko w tym hotelu i teraz jeszcze Louis zawinił- wyjaśnił Harry.
-No więc w takim razie…- zaczęłam mówić, ale urwałam w połowie i weszłam do sporego pomieszczenia. Zaczęłam przeglądać jego ubrania, były posegregowane kolorystycznie, co mi kompletnie nie pasowało do osoby, którą  był Styles. Wydawał się bałaganiarzem, a tu proszę, całkiem miłe zaskoczenie. Moją uwagę zwróciły rzeczy ułożone w jednym z kątów, zupełnie oddzielnie od reszty. –A dlaczego–- zapytałam, jenak wyprzedził mnie z odpowiedzią.
-Louis nie lubi, gdy ktoś nosi paski.
-Och, skoro tak…- uśmiechnęłam się niewinnie i zgarnęłam całą kupkę na swoje ręce. –I wezmę jeszcze tą- pokazałam mu dość duży T-shirt RAMONES.
-Świetny wybór, ale jednak wolę moją pierwszą propozycję- uśmiechnął się zawadiacko.
-Zapomnij!- odpowiedziałam, mijając go w progu.
-Mam nadzieję, że się rozmyślisz.
-Nigdy w życiu- skwitowałam i wróciłam do swojego pokoju.



Obudziło mnie przeraźliwie głośne tupanie za moimi drzwiami. Lekko podniosłam się i dostrzegłam delikatną poświatę, która przedzierała się przez szpary w drzwiach. Pomyślałam, że znowu ta dwójka kretynów coś kombinuje w środku nocy, więc wyszłam na korytarz. Moim oczom ukazał się Harry. Kucał na podłodze i rozglądał się po wszystkich mrocznych zakamarkach.
-Szukasz czegoś?- zapytałam zaspanym głosem, przecierając dłonią twarz.
-Nie- odpowiedział.
-Więc co ty wyprawiasz o pierwszej w nocy?- dopytywałam podejrzliwie, podnosząc jedną z brwi do góry.
-Ymm… Po prostu lubię sobie popatrzeć na listwy, narożniki czy fugi w łazience- odrzekł zmieszany. Po jego słowach stałam jak zamurowana, w końcu wzniosłam oczy ku sufitowy, ręce również.
-No wariatkowo, wariatkowo.- podsumowałam mój marny los i wróciłam do siebie.
-Ładna piżama!- krzyknął, gdy już zamykałam za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie, ponownie zerkając na przydużą na mnie koszulkę RAMONES, która ciągle pachniała perfumami Harry’ego. Musiałam przyznać, miał gust, jeśli chodzi o męskie pachnidła, a jeszcze obiło mi się o uszy, że z wyborem damskich też nie miał problemu. Ba! Nawet potrafił określić jakich perfum używa dziewczyna jedynie po ich krótkim powąchaniu. Muszę się go kiedyś zapytać czy to rzeczywiście prawda, czy może tylko dość intrygująca plotka, ale teraz czas na zasłużony odpoczynek. Rzuciłam się na łóżko i szybkim ruchem przykryłam przyjemną kołdrą.
-Aaaaaaaaaaa…- krzyknęłam przerażona i wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Harry otworzył drzwi, a ja tylko stanęłam za nim i złapałam w pasie, by „pozował” za moją tarczę. –Tam coś jest, w moim łóżku- piszczałam przestraszona. Harry dostał do włącznika światła i nim pstryknął, po chwili w pomieszczeniu zapanowała jasność. Z pościeli wyłoniła się mała puchata kuleczka z błyszczącymi oczkami.
-Nie ruszaj się, nie może wyczuć, że się boisz- szepnął chłopak bardzo poważnym tonem.
-Styles! To nie jest śmieszne! Mogłeś mi powiedzieć, że masz kota. Oszczędziłbyś mi zawału!- powiedziałam obrażona. –Chwila, moment, masz kota? Mówiłeś, że nie masz- dopytywałam z przymrużonymi oczami.
-Bo nie miałem- odrzekł.
-To od kiedy masz?- zapytałam jeszcze, nie dawałam za wygraną.
-Od… wczoraj. No nie mogłem go zostawić w tej Francji, zobacz jak on na mnie patrzy tymi zielonymi ślepkami.
-Yhym… Tak samo patrzy na mnie- odrzekłam.
-Wcale nie, nie znasz się- odprychnął z oburzeniem i skierował się po futrzaka. Miał go już zabrać, ale złapało go kichanie. Nie mógł przestać, ale gdy już ustało, wziął na ręce kota i skierował się do drzwi. Zabawnie to wyglądało, maleńka kulka w silnych ramionach, trącała noskiem i wąsikami jego skórę. Wiedziałam, że ten chłopak uwielbia zwierzęta, ale nigdy nie pomyślałabym, że będzie się tak cieszył. Emanowała od niego widoczna radość. Podeszłam za nim i chwyciłam za klamkę, by zamknąć pokój, jednak Harry nagle upadł na ziemię z przeraźliwym hukiem. Przestraszony kot, uciekł gdzieś do kąta, a ja spanikowałam.



-Doktorze, czy to coś poważnego?- Louis zapytał mężczyznę, który właśnie wyszedł z gabinetu.
-Raczej nie, chociaż istnieją różne przypadki. Mówi się, że podobno tyle, ile jest ludzi- odrzekł.
-Czyli będzie żył?- dopytywałam, by mieć całkowitą pewność.
-Tak, niemniej on sam wydaje się, jakby życie z niego uszło- podsumował lekarz.
-Możemy wejść?- zapytał szatyn.
-Tak, proszę- rzekł mężczyzna i pokazał nam odpowiednie drzwi. Podziękowaliśmy i skierowaliśmy się do środka pomieszczenia. Na środku stało szpitalne łóżko, na którym siedział skulony, okropnie biały jak ściany naokoło, Hazza.
-Harry…?

 _______________________________________________

Koniecznie zajrzyj do ORGANIZATORA, znajdziesz informacje na temat nowych rozdziałów i bohaterów lub możesz zapisać się do sekcji "informowani", by być powiadamianym o nowych rozdziałach.

Cześć kochani, mamy tą upragnioną 10, szczerze myślałam, że wyjdzie trochę krótsza, ale już trudno. Mam nadzieję, że nie zmęczycie się za bardzo, gdy troszkę dłużej sobie poczytacie :) Jak myślicie, co się stało Harry'emu? Chętnie poczytam wasze teorie :3

Nie miejcie mi za złe, że nie przeczytałam u kogoś rozdziału lub nie zostawiłam komentarza, ale ja po prostu nie mam za dużo czasu. Naprawdę staram się odwiedzić wszystkie wasze blogi, jednak to trudne do zrealizowania. Proszę o wyrozumiałość.

42 komentarze:

  1. Czy tą przerażającą chorobą jest alergia?


    Genialny rozdział! Cudowny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hehhehee xDDD moje chusteczki się wyczerpały tak jak i Harrego xD o rejusiu no dopadła go gorączka tropikalna XDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! co mu jeste?! Ale będzie dobrze? Weź powiedz, ze bedzie dobrze!

    A szczerze, uważam iz to jakieś groźne uczulenie na kota. xD Ale w sumie... To może być prawda...

    Czekam baardzo niecirpliwie na następny rozdział i zapraszam ---> onelove-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak groźne jest uczulenie na kocią sierść ? :D Hahaha :D

    Rozdział świeetny ! Nie mogę się doczekać następnego ! < 33

    Ubóstwiam Cię, a zarazem boje.. Bóg jeden wie co się kryje w tej Twojej główce.. I jeszcze ten nagłówek.. mam co do niego mieszane uczucia O.o .. Czy ty chcesz zrobić coś Larry'emu ? :oo

    A no i zapraszam do mnie :))

    http://life-by-susannah.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojęcia co jest Hazzie O.o W każdym razie rozdział cudaczny, czekam na więcej takich.
    Kocham
    Emily <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślę, że ma alergię na koty :) Nie mogę się doczekać next...

    OdpowiedzUsuń
  7. Też na początku obstawiałam alergię, ale jakoś nie pasuje mi do tego ten upadek i to jak siedział w tym szpitalu. Że niby co? Dostał omamów? haha! Ogólnie to kolejny raz świetnie! tyle się działo i nawet nie wiem już co mam myśleć. Harry? Lauis? Kto? Uff. dobrze, że nie Larry... :d

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny, jak zawsze! Świetnie się czyta twoje opowiadanie!
    Co do Harrego to też uważam że to alergia, ale zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyżby Harry miał alergię?
    Normalnie uwielbiam wątki z Lou i Stellą - między nimi tak bardzo iskrzy! :D
    Czekam na nowy z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny ogolnie rozdzial, chociaz musze przyznac, ze w pewnym momencie sie pogubilam ;c
    nie obwiniaj sie.. zapewne to z mojej strony pojawil sie jakis blad, ale dzisiaj nie potrafie sie skupic na niczym konkretnym. przeczyta sobie jeszcze raz pozniej i wtedy dodam jakis porzadny komentarz ;pp

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam pojęcia co mu jest! ;o A może to od kota coś? Hmmm... ŚWIETNY ROZDZIAŁ :D

    OdpowiedzUsuń
  12. o no ej ej ... Harry upadł i co lipa ? Musimy czekać :c to przerażające .. no widziałam gdzieś jedną literówkę, ale już nie wiem gdzie Oo przepraszam, że tylko tak ale słabo się czuję :)xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Czemu przerywasz w tak znaczących momentach ??? o.O
    Ali i tak UWIELBIAM :)
    Czekam na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Alergia?;D hahah, nie mam innego pomysłu.
    Rozdział jak zwykle CU-DO-WNY ! <3

    Czekam z niecierpliwością na kolejnyy ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. ALERGIA NA KOTY JAK NIE GORĄCZKA TROPIKALNA XDDD
    ALBO NA PERFUMY XDDD ALBO NO RANY BOSKIE ZGADNĘ ZOBACZYSZ

    OdpowiedzUsuń
  16. Zajebiście wyszedł ;) Czekam nn i sorry, że rzadko komentuje bo zazwyczaj na tablecie czytam ;p + zapraszam do mnie na nowy rozdział http://take-me-to-wonderland-onedirection.blogspot.com/2012/09/14-kiedy-znajdziemy-sie-na-zakrecie-co.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, myślałam, że będę wyjątkowa :c Niestety chyba większość tutaj wpadła na pomysł o alergii. Cóż, może innym razem spróbuję ;> Człowieki wyżej obstawiają koty lub perfumy. Hmmm... Myślę, że Hazza bardziej by się załamał tą pierwszą opcją.
    Przyznam, że czasami rzeczywiście ciężko ogarnąć, ale ostatecznie się udaje, a to najważniejsze :P
    Ty się nie martw długością, bo im dłużej tym dłużej trwa zaciesz na naszych twarzyczkach! Yeeeeah!
    Hheheh, nie ma to jak wkurzać Louisa nosząc paski. A ja też nie spodziewałabym się po Harry'm takiego porządku w szafie... I jeszcze przygarnął sobie kociaka... Jak on kurde przewiózł go samolotem tak, żeby inni się nie zorientowali? Zagadka...
    Hahahahah, wyobrażam sobie miny pracowników lotniska podczas prześwietlania bagażu Stelli. Chyba nie często mają takie widoki. Ciekawe czy to w ogóle legalne? Ale przynajmniej wiadomo dlaczego koniecznie chciał się zaopiekować tą walizką ;D
    Zgodzę się z Zuzanną - ten nagłówek trochę miesza w głowie. Co on ma kurde oznaczać?! Rysę na przyjaźni Larry'ego, konflikt związany z uczuciem do Stelli czy po prostu twoją wizję artystyczną? Bo muszę przyznać, że jest po prostu przeeepiękny.
    Myślę, że wszyscy byśmy już dopisali bohaterom etykietki i w ogóle byli pewni ich uczuć etc. na 100%, gdyby nie... twoje odpowiedzi na nasze komentarze! Tutaj niczego nie można być pewnym .'.
    Przytoczę tutaj moją wypowiedź spod pierwszego rozdziału: "Masz ogromny talent! Taki wielki, że aż rzuca cień!". Muszę przyznać bez bicia, że moja opinia się ani trochę nie zmieniła. Czy on (talent) zwiększa się z dnia na dzień? Czy ty po prostu tylko uchylasz nam rąbka swojej wielkiej tajemnicy? Tylko teraz jedno (kolejne) pytanie: co będzie kurde na sam koniec? Wyczuwam mega bombę literacką ;]
    Troszeczkę się rozpisałam, ale stać mnie na dużo więcej. Niestety choroba trochę ogranicza moje możliwości. To ja życzę dużo szczęścia dla Stelli, jakiegoś pocieszenia dla Harry'ego, bo chłopak musi się pozbierać bo tej drastycznej informacji, marchewek dla Louisa, dobrych pomysłów dla Nialla, bo słyszałam, że będzie wymyślał coś zaskakującego i przede wszystkim weny oraz czasu dla ciebie. Ponieważ pomysłów masz mnóstwo, w to nie wątpię :3
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny rozdział! xx

    http://whenimlookingatyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. super rozdział :DDD fajnie że założyłaś organizatora. A Hazza pewnie ma alergię, przynajmniej tak sądze. obym się myliła, bo Hazza załamie się że nie będzie mógł trzymać w domu kotka. :[ Wgl bardzo fajnie piszesz. Skip the sky to jeden z moich ulubionych blogów ;DD czekam z niecierpliwością na następny rozdział <333333

    OdpowiedzUsuń
  19. AAaa .... Cudo <333 Brak mi słów :O Czekam na nn i zapraszam do sb na:
    http://4ever-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział jest boski. Dawno nie czytałam tak dobrego bloga.
    czekam na następny rozdział.
    zapraszam do mnie:http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział ... zresztą jak każdy z twojej kolekcji. Czekam z niecierpliwością na następny ♥ :)

    OdpowiedzUsuń
  22. No ja obstawiam że biedaczek ma alergie na kotka xDDD Nie mam co pisać bo jest fajny rozdział jak zawsze + mam źródło (tak ciebie xD) które powiedziało mi mniej wiecej co będzie w całym opo więc jest spoko nie mniej jednak jestem bardzo ciekawa co będzie w 11 xDD Czekam na jakieś full romantik moments xDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  23. Super rozdział zresztą jak każdy :) Czekam na następny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie umiem sobie wybaczyć, że mam aż jeden dzień spóźnienia na TYM blogu :<
    Ale ważne, że przeczytałam :D
    A więc... Kurde, widzę, że teoria z alergią jest wszechobecna u wszystkich xD
    Też tak myślałam na początku, ale albo teraz za bardzo kombinuję, albo zbliżam się do prawdy, bo uważam, że to nie do końca to.
    Nie słyszałam jeszcze, żeby ktokolwiek od alergii na sierść zemdlał, więc uważam, że to trochę bardziej skomplikowane, a kot jest dla zmyłki xD
    Chociaż jak już wspomniałam - mogłam przekombinować ;p Ale z drugiej strony przecież ty nie lubisz nudy, a tu już wszyscy się domyślili, a omdlenie mogło być fikcją literacką.. xD

    Ogólnie cały rozdział świetny ;)
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i Louella moments <33 wiesz, że cie za nie kocham, co nie ? ;D

      Usuń
  25. widzę, że każdy rozprawia się tutaj nad alergią, ale ja wolę skoncentrować się na fragmencie z kotem, w którym wprost się zakochałam. "Zabawnie to wyglądało, maleńka kulka w silnych ramionach, trącała noskiem i wąsikami jego skórę. Wiedziałam, że ten chłopak uwielbia zwierzęta, ale nigdy nie pomyślałabym, że będzie się tak cieszył. Emanowała od niego widoczna radość." jakie to cuuudowne :3
    a co do choroby, to może przemęczenie?

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham , kocham ,kocham ,kocham ! ! ! chce następny ! wrecz nie moge sie doczekc ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  27. Siema ,chciałam zaprosic cię na mojego nowego bloga ,mam nadzieję ,że ci się spodoba .Generalnie to sorry ,że spamuje ci pod jednym z rozdziałów ,ale mam nadzieje ,że mnie zrozumiesz ..Sama wiesz ,że początki są trudne ;d
    Tak czy inaczej ,zapraszam .
    http://together-and-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Długie, Genialne i Fantastyczne!
    Zapraszam do mnie ellandoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. http://pod-powierzchnia.blogspot.com/ -> pojawiła się 007! zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetne;) Uwielbiam twojego bloga... To jest link do mojego drugiego bloga o 1D http://love-story-1d4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Uważam że jest uczulony na sierść kotów. A po za tym to supeer rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  33. Powaliłaś mnie tym rozdziałem i teraz nie wiem co ci napisać. Może to co zawsze świetny, genialny...
    Zastanawia mnie tylko co takiego stało się z Harrym. Czy przypadkiem nie ma uczulenia na tego kota, ale pożyjemy zobaczymy. Czekam już na next i oczywiście zapraszam do siebie właśnie wstawiłam nowy rozdział.

    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Kocham tego bloga!!!!!!!!
    Czemu ja dopiero teraz na niego weszłam?! To niewybaczalne!
    Pomysł jest cudowny! Wszystkie te opisy i zachowania bohaterów.....Jak ty to robisz? Jestem cudowna!
    Nie mogę doczekać się 11...;p
    Czołzen;D

    OdpowiedzUsuń
  35. A, a, a, a jednak ie skomentowałam tego rozdziału. No, cóż, w końcu wzięłam się w garść i oto jestem! (Psst, możesz być ze mnie dumna!) :) A więc, co do rozdziału to nie wiem, czemu, ale cieszę się jak szalona, ze Harry ma kotka! Tak jakoś... ja uwielbiam koty i po prostu tak mi jakoś padło na mózg ;) Co do samej końcówki to aż się przeraziłam, że Hazzie mogło się coś stać, ale coś mi się wydaje, że to może być tylko zwykła alergia. Sherlock ze mnie, nie ma co ^^ Ale tak, czy siak, kocham to opowiadanie i to, jak piszesz, to jest po prostu cudowne! Nic tylko się zachwycać :) Tylko, żeby nie było, nie spocznij na laurach, bo już ja się Tobą zajmę! Nie, żebym Ci groziła, czy coś... Tak tylko, wiesz.
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam xxxx

    http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Zapraszam na kolejny rozdział na:
    http://4ever-onedirection.blogspot.com/
    Mam nadzieje, że wpadniesz, a rozdział przypadnie Ci do gustu ;*
    + Przepraszam za spam :C

    OdpowiedzUsuń
  37. Zarąbiste opowiadanie :) :)
    Czekam na next i zapraszam do siebie
    http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)