You are my ex boyfriend...

/ x / wtorek, 22 kwietnia 2014

Grzałam do czerwoności dłonie, które zaciskały się na kubku z kawą w środku. Nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, mimo że inni mogliby głośno syknąć i odłożyć naczynie na stół jak najszybciej się da. Nie odczuwałam już nic. Zostałam wyprana z uczuć i powoli traciłam kolejne aspekty zwykłego, ludzkiego życia.
-Stella?- usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w stronę, z której dobiegł dźwięk. -Słuchasz mnie?- pytał dalej, a ja tylko skinęłam nieznacznie głową, chociaż tak naprawdę myślami byłam w kompletnie innej części świata.
Kobieta przechadzała się po całym pomieszczeniu z notatnikiem oraz długopisem, którego górną część nerwowo przygryzała, intensywnie nad czymś myśląc, co można było rozpoznać po uformowanej zmarszczce między brwiami.
-Myślę, że między koncertem w Amsterdamie a Denmarku będziesz mogła polecieć do Nowego Jorku, bo potem zostanie tylko cztery występy do końca trasy i nie będzie czasu na żadne poboczne wyjazdy- Evelyn spojrzała na mnie zamyślona, jakby sprawdzając swoje wyliczenia jeszcze raz po cichu w swojej głowie.
Opuściła wzrok na kalendarzyk w granatowej okładce i za chwilę zamknęła go z hukiem.
-Tak, to jedyna opcja. Wiem, że to dopiero za dwa tygodnie, ale naprawdę nie wcisnę tak długich podróży w żaden inny dzień, bo najzwyczajniej się nie da. No i muszę mieć cię przytomną na scenie, a nie ledwo żywą.
Wszystko się niby zgadzało, prócz jednej rzeczy. Mogłam się tylko zastanawiać, jaki był w tym cel?
-Po co mam lecieć do Nowego Jorku?
-Jak to po co?- Moją menedżerkę widocznie zaskoczyło to pytanie. –Do Harry’ego…?- Odpowiedziała z lekką niepewnością w głosie.
Tak, oczywiście, że do Harry’ego. Przecież mówiłam praktycznie całe dnie jak bardzo za nim tęsknię i chcę go zobaczyć, a przy naszym tempie pracy, które narzuciła wytwórnia praktycznie się nie widujemy. Ale czy teraz… Jest sens jechać?
-Nigdzie się nie wybieram- oznajmiłam, upijając kolejny łyk gorącego napoju.
-No tak!- zaczęła entuzjastycznie, jakby jej się nagle zapaliła mała żaróweczka nad głową, zupełnie jak w kreskówkach, oznaczając jakąś znaczącą w tej chwili informację. –Już pamiętam, że mówiłaś, że to Harry teraz przyjeżdża do ciebie- oznajmiła ucieszona. Dla Evelyn oznaczało to- ni mniej, nie więcej jak: zero fatygi, żadnego pilnowania terminów, martwienia się, czy zdążę się dostać do każdego miejsca o ustalonej porze, brak bólu głowy przez odwołania i opóźnienia samolotów. W skrócie- ze dwa albo nawet i trzy dni wytchnienia, bo trasa dawała się całej ekipie we znaki, nie tylko mnie jednej.
Kiedy tylko w pokoju zapanowała cisza, bo menedżerka go opuściła pod wymówką załatwieniu kilku spraw, w drzwiach pojawiła się równie gadatliwa Jane.
-Która lepsza?- wskazała na kreacje na wieszakach, które z trudem podnosiła do góry. –Mike mówi, że ta niebieska, bo w sumie jest ładna, ale moim zdaniem nie pasuje do najspokojniejszej piosenki z całego albumu. Za to ta też jest ładna- przeskoczyła wzrokiem na drugą sukienkę- i to zdecydowanie moja faworytka. Alice od dodatków mówiła, że według niej to strzał w dziesiątkę… No w sensie wybór tej kiecki, ale ja cię tam nie namawiam, bo przecież jestem bezstronna. Tak tylko mówię, że pudrowy róż lepiej pasuje do twojej cery- uśmiechnęła się zadziornie, kiedy posłałam jej godne politowania spojrzenie. Jane i bycie bezstronnym? Oj, nie, zdecydowanie coś się nie zgadza w tym stwierdzeniu.
-No to jak? Która?- pospieszała mnie, przekładając rękami kreacje.
-Niebieska.
-Al…
-Niebieska.
-Cands, rozważ jeszcz…
-Niebieska, koniec, kropka- powiedziałam z udawaną powagą, lecz wybuchłam śmiechem, gdy Jane strzeliła swojego popisowego „focha”, gdy jej bezstronny stosunek do sprawy nie został uwzględniony przy podejmowaniu decyzji. A trzeba przyznać, że robiła to dość często, jako członek zespołu od kostiumów.
Tak, zabrałam ze sobą w trasę przyjaciółkę. Skończyła te swoje studia projektowania, miała odpowiednie kwalifikacje do tej roboty i co najważniejsze potrafiła powiedzieć, kiedy źle w czymś wyglądam. Ceniłam ją za szczerość, bo trudno o takich ludzi, gdy jest się kimś znanym, a inni współpracownicy pewnie baliby mi się powiedzieć, że wyglądam w czymś paskudnie, bo nie chcieliby stracić pracy.
-Dobra, niech będzie- poddała się, widząc, że nie wywalczy zmiany mojego zdania. –To tą różową założysz na rand… Rozdanie nagród jakichś.- Zakasłała dość nienaturalnie przed zakończeniem zdania, co zwróciło moją uwagę. –Muszą coś niedługo rozdawać, co nie?
-Co ty wiesz?- wstałam z miejsca, kierując się w jej stronę. Moje ręce automatycznie się ze sobą skrzyżowały i były teraz założone na piersi. Zmrużyłam na brunetkę oczy. Brak odpowiedzi, która kryła w sobie jakąś tajemnicę , spinało atmosferę.
-Jane, gadaj- zażądałam stojąc praktycznie naprzeciwko niej i przytupując niecierpliwie nogą.
-Nie mogę, Cands. Serio, nawet jakbym chciała to nie mogę. To niespodzianka. Weź mnie zrozum.- Broniła się przed ujawnieniem prawdy, ale to jedynie podsycało moją ciekawość.
-Jak zaczęłaś to teraz skończ, no, no, raz, dwa, słucham- zacytowałam jej własne słowa, których użyła przeciwko mnie tak wiele razy, a ja miałam okazję teraz jej za to odpłacić.
-Ej, kradniesz moje teksty!
-Nie zmieniaj tematu, mów, co ukrywasz przede mną.
-Nie mogę, niespodzianka, mówiłam już. Nie słuchałaś?
Przewróciłam oczami.
-Mówiłaś, ale dodaj jakieś konkrety, Jane. Potrzebuję. Konkretów. Mam dość gry w półsłówka, już mnie to męczy- powiedziałam, wyrzucając bezradnie ręce przed siebie.
-A z kim tak masz?
-Z Harrym! Ciągle tylko mam się domyślać, co myśli, zamiast wyłożyć mi to, jak kawę na ławę. Nie jestem jasnowidzem i nie umiem czytać w myślach. Ugh, a on chyba tego najwyraźniej oczekuje. No niedoczekanie z jego strony!- Podniosłam głos niewiadomo w którym momencie wylewania swoich żali i prawie krzyczałam na całe pomieszczenie.
-To facet, oni myślą prostoliniowo, więc o jedno musi chodzić- nakierowała mnie przyjaciółka, zgarniając paczkę krakersów ze stolika na środku i rozłożyła się wygodnie na sofie.
-Jak ty coś palniesz to naprawę… Czasami brak słów…
-No ale serio, Cands, o co może chodzić jak nie o seks?- spojrzała na mnie jak na kompletną idiotkę.
-O wszystko inne?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Serio?- pokiwała na mnie z politowaniem. –Jesteś z nim jakoś prawie dwa lata i…
-Osiem miesięcy, wcześniej nie byliśmy na poważnie razem- wtrąciłam ten drobny szczegół.
-Kilka miesięcy w jedną czy drugą stronę to praktycznie żadna różnica- przewróciła oczami, nie przejmując się moją uwagą. –Czyli prawie rok i dalej nie zauważyłaś, że ten twój facet zaczyna rozbierać cię wzrokiem, kiedy tylko na ciebie spojrzy? No i- zrobiła pauzę- to potwierdza moją teorię, że u facetów wszystko sprowadza się do jednego.
-Teraz to wymyślasz- prychnęłam zabierając kilka krakersów, które przywłaszczyła sobie Cantwell.
-Tak? Zobaczymy za kilka godzin jak będziesz śpiewać, kiedy przyjedzie tutaj- odrzekła i nagle zdała sobie sprawę z tego, co wyleciało z jej ust. Klepnęła otwartą dłonią w czoło, mamrocząc po nosem „proszę, powiedź, że się nie wygadałam albo że nie usłyszałaś”.
-Harry przyjeżdża? A po cholerę?
-Dobra- powiedziała zrezygnowana. -Powiem ci już, ale masz udawać, że nic nie wiesz. Normalnie masz tak grać zaskoczoną, że sam Leonardo DiCaprio byłby pod wrażeniem twojej naturalności w kłamaniu, okej? - zapytała, a ja pokiwałam głową. –Ma tu być jakoś o drugiej po południu, zabiera cię gdzieś, nie wiem co tam planuje, ale się dowiem, spokojna głowa- zapewniła- a wieczorem idziecie na fashion week, co było akurat uzgodnione dawno temu, że się tam pojawisz.
-O, nie, nie- zaprzeczyłam wersji wydarzeń, którą przedstawiła brunetka. –Mam wszystko zapisane co i kiedy.
Wstałam z fotela i podeszłam do kalendarza, który był pomazany przeze mnie przy każdej możliwej dacie.
-Dzisiaj mamy piąty marca- powiedziałam i wyszukałam ten dzień wśród wszystkich liczb. –Wywiad dla czołowej włoskiej stacji muzycznej- czytałam moje bazgroły z ledwością- no to zrobione, skończyłam jakoś po ósmej rano. Teraz- spojrzałam na dalsze zapiski- przymiarka kostiumów na występ we włoskim x-factor, który jest szóstego i…- zerknęłam na ostatnią adnotację. -…obecność obowiązkowa na fashion week, taaa, wspaniale- mój entuzjazm doszczętnie mnie opuścił, co uświadomiłam sobie spoglądając na triumfującą Jane.
-Mówiłam- musiała potwierdzić swoją rację, dobijając mnie jeszcze bardziej.
-Ja nie wiem czy jest w tym wszystkim sens. Myślałam, że… No wiesz… Ja i Harry jesteśmy dla siebie, ale praktycznie się już nie odzywamy od dłuższego czasu, bo każda próba rozmowy kończy się awanturą. Już naprawdę nie widzę dla nas przyszłości- zwierzyłam się.
Pokierowałam się w stronę fotela, który przed kilkoma minutami zajmowałam i usiadłam. Zgarniętym po drodze kocem okryłam swoje ciało. Kiedy tylko zaczynałam myśleć o Harrym i o tym jakie relacje są między nami obecnie, a jakie były na początku naszego związku, to cały świat staje się szary, zimny i bez znaczenia. Jakby Bóg zgasił słońce i kazał żyć w ciemności do końca świata…
-Ale czekaj- Cantwell zamyśliła się na chwilę- nie zamierzasz z nim chyba zerwać, prawda? Tyle zachodu o ten związek i tak po prostu „pa”?
-Nie wiem, Jane. Naprawdę nie wiem. Wydaję mi się, że pomyliliśmy się co do siebie i jeśli mamy dalej się ranić, to lepiej, żebyśmy odpuścili.
-Odpuścili? Żartujesz sobie ze mnie? On cię kocha nad życie, o mało się nie zabił z tej miłości- dziewczyna aż musiała zmienić pozycję na sofie, by móc energicznie gestykulować. –No i jeszcze ten list. No jeśli to nie są dowody prawdziwej miłości to ja jestem Johnny Deep, a miłość nie istnieje.
-A kiedy ty czytałaś ten list?- zapytałam z całkiem z innej beczki.
Jane przewróciła na mnie oczami, jakby to było najmniej ważne w tym momencie.
-Jemu zależy, więc pewnie dlatego pokona dla ciebie pół świata. Chce wszystko wyjaśnić twarzą w twarz, a nie przez telefon, jak inni by to zrobili… Lub nawet i na to nie mieliby odwagi. W każdym razie, bardzo romantycznieeeeee, Styles. Ma za to ode mnie już dwa punkty.


~*~

Moje serce podskoczyło, gdy wyglądając ukradkiem przez okno, zauważyłam, że pod budynkiem zaparkował nieznany samochód. Gdy tylnie drzwi się odchyliły, a ja spostrzegłam lekko pokręcone brązowe włosy postawione żelem, wiedziałam już kto przybył.
Starałam się nie denerwować, ale chyba się nie dało. Bałam się, jak to spotkanie może się skończyć. Jeśli zerwiemy, nie będzie to takie łatwe dla mnie do przyjęcia, bo zaangażowałam się w ten związek, a życie bez Harry’ego będzie takie puste. Przecież już posmakowałam jak wyglądają nasze ciche dni. Coś okropnego, a to jedynie mogła być namiastka tego.
-Cześć- przywitał się, wyrywając mnie z zamyślenia. Postawił bagaż tak, aby nie przeszkadzał w poruszaniu się po pomieszczeniu.
Odwróciłam się w jego stronę, nie odważając się od razu spojrzeć prosto w oczy.
-Hej- odpowiedziałam z lekkim opóźnieniem.
-Stella, ja…- mocne otwarcie drzwi za chłopakiem nie pozwoliło mu dokończyć tego…. Cóż, tego, cokolwiek chciał powiedzieć. Do pokoju wpadła Evelyn niczym błyskawica.
-Harold, jak ja cię dawno nie widziałam!- zwróciła się do niego, po czym uścisnęła go mocno i wycałowała jak ciotka swojego najulubieńszego bratanka, zostawiając mu na policzkach ślady po szmince.
-Ciebie też miło widzieć- wydukał, starając się pozbyć kolorowego paskudztwa ze swojej twarzy.
-Słuchajcie, mam genialny pomysł! Zarówno One Direction jak i ty, Stella- spojrzała na mnie- bierzecie udział w akcjach charytatywnych, no i żeby je trochę bardziej wypromować, potrzebujemy kolejnej afery.
-Ale…- chciałam jej powiedzieć, że nie zgadzam się na jej nieprzemyślane pomysły i zaraz ją zwolnię, ale mnie uciszyła, przykładając rękę do twarzy.
-Ciii, Stella, ta akcja będzie całkowicie nieszkodliwa- wyjaśniła, jakby wiedziała, co mi chodzi po głowie w związku z „aferą”. –Wywołacie medialną burzę do jutra rana, kiedy aukcje charytatywne celebrytów się kończą, a po południu wszystko wróci do normy. No więc- zerknęła w swój magiczny notes, a potem znowu podniosła na mnie wzrok- wymyśliłam mega wielkie zerwanie, koniec miłości, najgorętsza super para w show biznesie zrywa na fashion week’u! Co wy na to? Świetny pomysł, nieprawdaż?
-Właściwie…
-Och, byłam pewna, że się ze mną zgodzicie. -Tym razem Milder uciszyła Harry’ego, żeby nie mógł jej przedstawić swojego zdania na ten temat. –Dobra, robimy to!- zarządziła, siląc się na reżyserskie podejście do nagłej zmiany w scenariuszu. –Możecie na przykład zażądać zmiany miejsc, kiedy uświadomicie sobie, że wasze plakietki z imionami są obok siebie albo… Nie, to z siedzeniami jest bardzo dobre. Nie będziemy niepotrzebnie dalej kombinować.
-Ale…- kolejny raz chciałam coś wtrącić i kolejny raz mnie uciszono.
-Bez paniki, kochanie, wszystko pójdzie jak z płatka. Macie wprawę w udawaniu- poklepała mnie po ramieniu i posłała mi pewny siebie uśmiech. Ja już nie byłam niczego pewna, zwłaszcza tego głupiego pomysłu.
Potrzebuję wyjaśnić wszystko z Harrym na spokojnie, a nie pakować się w kolejny epizod o udawanym związku albo raczej epizod o nie byciu w związku, chociaż może wcale nie będziemy musieli udawać…?


~*~

-No chyba teraz kpisz, Styles!- prychnęłam niezadowolona. Jak on śmie coś takiego mówić?
-Uśmiech do szofera, przypadkowe otarcie ręki tamtego gościa- wskazał w kierunku blondyna, którego przez chwilą minęliśmy i którego ani trochę nie kojarzę- a tamtego- wskazał na jakiegoś innego faceta- żywcem pożerasz wzrokiem.
-To nieprawda!- fuknęłam. –Teraz to zmyślasz!- broniłam się. Te jego chore oskarżenia były całkowicie bezpodstawne. Harry jest po prostu cholernie zazdrosny i wszystko wyolbrzymia.
-Jasne- mruknął od niechcenia.
-Słuchaj- pociągnęłam go za ramię, obracając w swoim kierunku. Znaleźliśmy się za kulisami czerwonego dywanu, gdzie prawdopodobnie nikt nie miał wstępu, prócz ekipy, która organizowała cały event, ale nawet tu nikt nie przechodził. Harry patrzył na mnie z góry, czekając na to, co chcę mu powiedzieć. –Jeśli tak bardzo męczysz się będąc ze mną w związku, to zakończmy to w tej chwili. Zaoszczędzi ci to wiele nerwów- zaproponowałam bez mrugnięcia okiem.
-Naprawdę tego chcesz?- Zapytał bardzo poważnie. Wiedział, że wcale nie żartuję, że mam dość tych kłótni.
-Jeśli ty tego chcesz- wzruszyłam ramionami, nie precyzując dostatecznie odpowiedzi, bo już naprawdę nie wiedziałam, czego tak naprawdę pragnę.
-Dobrze.
-To fajnie.
-Tak, świetnie.
-Wyśmienicie.
-Kapitalnie.
-Rewelacyjnie.
-Cudownie.
-Doskonale.
-Fantastycznie.
-Bajecznie.
-Klawo.
-Klawo?- powtórzyłam po nim. -Czy ludzie serio wymyślili takie słowo?
-Jak widać- uśmiechnął się w ten swój sposób, że dziewczyny mdlały. – tak samo jak: git, ekstra, niewymownie, w dechę…- wyliczał dalej, tym samym mnie rozśmieszając.
-Na „w dechę” bym raczej nie wpadła- przyznałam z dalej malującym się uśmiechem na ustach.
-Tak- potwierdził, zgadzając się ze mną. Zarobił za to lekkie uderzenie pięścią w ramię, powinien zaprzeczyć, eh. –Co my robimy, Stella? Naprawdę rozstanie?- zapytał, przeszywając mnie swoim zielonym spojrzeniem.
-Nie- dotknęłam dłonią jego policzka. -Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci odejść- odpowiedziałam z pewnością, bo tego, że nie chcę się rozstawać z Harrym, wiedziałam bardziej niż cokolwiek innego.
-Też cię kocham- wyszeptał w moje usta, nim połączył je ze swoimi. Pocałunek był delikatny, napełniał mnie na nowo miłością. Czułam, że to jest właśnie to, czego potrzebuję w życiu. Potrzebuję, Harry’ego. –Myślisz, że te zdjęcia, które nam pstryknęli na początku wystarczą i mogę cię bezkarnie porwać?- wyszeptał, odrywając się ode mnie. Nasze oddechy było przyspieszone, bo nie liczyło się oddychanie, liczyliśmy się my.
-Widziałam tylnie drzwi ewakuacyjne zaraz po lewo- skinęłam głową w odpowiednią stronę, na co chłopak posłał mi szeroki uśmiech.
-A więc pozwoli pani?- wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą ujęłam bez marudzenia.
Wyszliśmy ponownie do tłumu ludzi.
-Ach, bella ragazza!- usłyszeliśmy za sobą znajomy głos.
-Nie wierzę- mruknął chłopak obok mnie, wznosząc wzrok ku górze, jakby chciał się właśnie modlić o ocalenie od…
-Oliviero? Co ty tutaj robisz?
-Moi kochani amici, przegapić tydzień mody w Mediolanie? Nie mógłbym się potem pokazać w ojczyźnie- westchnął teatralnie, na co Harry przekręcił oczami.
-Bardzo interesujące, ale nie będziemy marnować dłużej twojego cennego czasu- wtrącił niegrzecznie mój chłopak i pociągnął mnie za rękę w stronę upragnionego wyjścia.
-Mogłeś się wysilić na więcej taktu, wiesz?- powiedziałam z wyrzutem. Wiem, że Harry nie lubi Oliviero odkąd zauważył, że fotograf „za bardzo się do mnie przymila”, jak to sam określił, ale można udawać miłego, tak?

-Jeśli chodzi o Coletti’ego i każdego innego faceta, który zatrzyma swój wzrok na tobie dłużej niż sekundę, to muszę powiedzieć Arrivederci, takcie.

_____________________________________________
Dzień dobry! Jak tam u Was? Wytrzymujecie jakoś?
Tak sobie pomyślałam, że skoro jakimś dziwnym trafem w ciągu jednego dnia napisało do mnie tyleeee osób z pytaniami o to, czy coś jeszcze będę pisać, postanowiłam zrobić niespodziankę i naskrobać jakiegoś one shot'a. Nie należy do najlepszych, eh, ale co ja zrobię :<
Nie będę raczej informować, kto zagląda jeszcze, ten pewnie będzie zaskoczony, mam tylko nadzieję, że w pozytywny sposób :3 Paaaa <3



12 komentarzy:

  1. oo :D
    Fajny one shot :D
    Pozdrawiam
    G xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam z tej strony współautorka dialogów xD
    Nie sądziłam, że zostało jeszcze coś smiSsznego z naszych rozmów xD
    One shot taki cudowny, piękny, wspaniały i w dechę!!
    Arrivederci Bella xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi! Zostało, zostało i to całkiem sporo jeszcze, aż można się zdziwić haha XD

      Usuń
  3. OMG!! Błagam powiedz zmi ze reaktywujesz i bedziesz dalej pisac to opowiadanie!!!!!!!!!!! BŁAGAM CIE!!! Jaki on jest zazdrosny jak nie Hazza! Ale bie chce zeby zrywali :(( niekiedy ona ma straszne pomysły -.- podawałam tego bloga koleżance i wchodzę tu a tutaj takie BUM I WIDZE NOWY ROZDZILA *o* genialnieeeeeeeee ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Błagam napisz nn!! #BigLove KISSES xx :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie będzie reaktywacji :c Nie planuję sequel'u, przykro mi :<

      Usuń
  4. Zawsze kochałam sposób Twojego pisania i nadal się nic nie zmieniło w tej kwestii <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki no...Mam jedną, jedyną zasadę- pisać jak najkrótsze zdania, bo inaczej zginę między przecinkami ;) x

      Usuń
  5. Nawet nie wiesz, jak miło jest przeczytać coś nowego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ;D Znam to, też czytam opowiadania i wręcz nie mogę czasami wytrzymać aż się pojawi coś nowego :3

      Usuń
  6. YAY, wystarczy się umówić, napisać do Mięty, a w zamian za to dostajemy one shota :)
    Lekkiego, przyjemnego, zabawnego. O to chodzi, za to lubiłam tą historię i za to lubię Twój styl. Oby więcej takich miły niespodzianek! :)xx

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)