Dla pewności: Stella „Candy” Kane ;) Cheers!
xx
Spokojnie Stella, wdech, wydech, wydech,
wdech… Pewnie tylko ci się wydaje, że krzyknęłaś tak głośno, prawdopodobnie
nikt nie słyszał…- próbowałam się uspokoić, jednakże zaraz otoczyła mnie
całkiem duża grupa moich fanów. Są dwa rynki muzyczne: deszczowa Anglia i
reszta świata. Póki co „zawojowałam”
ten drugi. We Francji bowiem byłam bardziej znana niż w Wielkiej Brytanii. Tam
mogłam sobie chodzić niemalże anonimowo i nie potrzebowałam armii ochraniarzy,
co mi się nawet podobało. To było naprawdę coś- wrócić do normalności po tym
całym szaleństwie związanym ze sławą.
Aaaa! Stella, jesteśmy twoimi fankami,
możemy zrobić sobie z tobą zdjęcia? Dasz mi autograf? Jak twój związek z
Harrym? Stella!
Wiem, że może
powinnam się już przyzwyczaić, ale co ten tydzień w ciszy ze mną zrobił? Teraz
czuję się tak, jak na początku mojej przygody z show biznesem. Nie obyło się,
oczywiście, bez niewygodnych dla mnie pytań na temat chłopaka, z którym jestem
w związku. Na samą myśl o nim,
traciłam ochotę do dalszej konwersacji. Naprawdę myślałam, że uważa mnie za
przyjaciółkę albo chociaż za osobę, która nie jest mu kompletnie obca, bo
przecież musimy wytrzymać ze sobą rok. Cały rok, a on już w pierwszych dniach
komplikuje sprawy. Może i robił to, co mu Evelyn kazała, ale wydaje się nie
mieć własnego zdania. Cóż za ironia, nieposkromiony Harry Styles grzecznie
słucha się menedżerki, na dodatek jeszcze nie swojej.
Mimo wszystko
przypomniałam sobie słowa Evelyn, które wypowiedziała w pierwszym dniu naszej
współpracy. Właściwie uważałam je za pewien rodzaj rady, bowiem były niezwykle
przydatne.
„Opuść niebo. Niech twoje oczy nie mówią, że
jest źle. Uśmiechaj się do ludzi i bądź miła, a oni też będą, ale przede
wszystkim nie wychodź bez makijażu.”
Wiem, że to
nie jest żadna poezja, jednakże jej chaotyczne wypowiedzi zwykle się
sprawdzały. Każdy człowiek na świecie powie, że moja menedżerka jest absolutnie
walnięta, ale muszę przyznać, że na swojej pracy zna się jak mało kto. Czasami
wręcz jestem przerażona tym, co ona może jeszcze wymyślić, gdy przypominam
sobie ostatnią akcję w hotelu. Myślałam, że to może jakiś seryjny morderca na
mnie poluje. Czy to wszystko było
naprawdę konieczne? Umierałam ze strachu i prawdopodobnie trafiłabym do
kostnicy, gdyby nie obecność Louisa. Evelyn mnie kiedyś doszczętnie wykończy
psychicznie.
Dzięki tej
sekwencji byłam postrzegana przez innych i przez media jako ta zadbana, której
woda sodowa do głowy nie uderzyła oraz ta, która szanuje swoich wielbicieli.
Jednak do tej pory nie wiem jak ukryć swój ból. Oczy są odzwierciedleniem
duszy, ale ich nie zasłonię- no chyba że będę nosić okulary z ciemnymi szkłami
od świtu do nocy. Aczkolwiek trzeba nadmienić, że uważałam się za speca od
odczytywania emocji po spojrzeniu, chociaż sama nie umiałam udawać, że wszystko
w porządku. Tak, byłam, do czasu… Styles mi uświadomił, że jednak nie potrafię
odgadywać uczuć. Mimo że głęboko patrzę w jego zielone tęczówki, nie widzę nic,
a jeśli już coś ustalę- okazuje się błędne, bowiem Harry wysyła sprzeczne
sygnały.
- Jak to jest
chodzić z takim ciachem?- jedna z dziewczyn wyrwała mnie z zamyślenia. Nigdy
się nad tym nie zastanawiałam i nie miałam pojęcia co mogę jej odpowiedzieć.
Robiło się coraz ciszej, dziewczyny nadsłuchiwały mojej odpowiedzi.
Mój
związek, mój związek… To nawet nie związek, to fake!
-Harry jest
świetny- palnęłam. Nie mogłam przecież im powiedzieć, że to nałogowy kłamca,
który obdarowuje swoich przyjaciół masą bzdur wyssanych z palca albo- wersja Evelyn- gra jak zawodowy aktor. Nie miałam na
myśli jedynie siebie, Niall, Liam i…Zayn? Zayn, tak miał chyba na imię, również
nie znali prawdy. Tak samo fani, nie mieli o niczym pojęcia. Nie byłam lepsza,
również ich okłamywałam, z czym nie czułam się za dobrze, ale wobec loczka
byłam szczera.
Harry, powiedziałeś, że to zbyt ryzykowne, aby
opowiedzieć komukolwiek, więc czemu wtajemniczyłeś w to Louisa?
-Ładna z was
para- rzekła inna. Chyba mówiła szczerze, ale inne dziewczyny spojrzały na mnie
z zazdrością… W oczach? Nie. Stop. Muszę z tym skończyć, nie będę już oceniać
ludzi po pozorach.
-Dzięki-
odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-A właściwie,
gdzie on jest?- zapytała pewna blondynka i zaczęła się rozglądać, by móc go
dostrzec, ale to działanie skończyło się fiaskiem.
-Harry…-
zawahałam się- obecnie jest w Anglii- powiedziałam pierwszą, najbardziej
wiarygodną wersję. –Przyjechałam tu, żeby… Udzielić kilku wywiadów- dodałam.
Nie chciałam
dalej odpowiadać na kolejną porcję pytań, więc w ekspresowym tempie rozdałam
autografy i ruszyłam w kierunku, z którego przybyłam. Nie chciały mnie puścić,
więc wymyśliłam, że za chwilę wylatuje na bardzo ważne spotkanie biznesowe do
Wielkiej Brytanii, a następnie stamtąd lecę do Stanów, by odwiedzić rodzinę. Prawdopodobnie
dały się przekonać, bo pozwoliły mi odejść bez żadnych rewelacji, jakie się
często zdarzały, gdy ktoś „spotkał sławną
Stellę Kane”. Poza tym, chyba zauważyły, że nie byłam skora do rozmowy, bo
odpowiadałam bardzo lakonicznie.
Postanowiłam
sprawdzić jak to się stało, że znalazłam się w Paryżu. Usidłam na ławce,
wygodnie oparłam plecy i zamknęłam oczy, by przypomnieć sobie przebieg
wydarzeń, a więc było tak:
taksówka, lotnisko,
bilet, dwanaście minut, bramka z lewej i bramka z prawej, samolot, lot, Paryż
Chwila
moment, do której ja bramki skręciłam? To była lewa czy prawa? Usiłowałam sobie
przypomnieć, ale nic to nie dało. Po kilku czy nawet kilkunastu minutach wpadł
mi do głowy pomysł. Pospiesznie rozsunęłam suwak mojej torebki i zaczęłam w
niej szukać tego małego świstka papieru. Na nim przecież była pieczątka, którą
dostałam przy wejściu do samolotu. Mam!-
ucieszyłam się, że znalazłam to, czego chciałam.
Bilet? USA.
Pieczątka? Francja.
Świetnie, a
więc to wina mojego roztrzepania, ale chcąc się usprawiedliwić chociaż
odrobinę, można uznać, że taki obrót spraw nigdy nie miałby miejsca, gdyby nie
„genialny” plan Evelyn i kłamstwa
Harry’ego.
Jest godzina
17:47. Zdecydowałam zapytać, czy nie ma może wolnych miejsc na lot do Stanów.
Podeszłam do jedynego czynnego okienka, ale jeszcze szybciej od niego odeszłam.
Kobieta potraktowała mnie bardzo oschle, stwierdziła, że zwariowałam, gdyż
należy zrobić rezerwację co najmniej tydzień wcześniej i wytknęła mi fakt, że
nie mówię po francusku, a przecież jestem we Francji. Ta to ma tupet.
Spacerowałam
po ulicach Paryża. Widziałam wpatrzone w siebie pary, które przechadzały się po
malowniczych uliczkach. Fantazyjne latarnie oświetlały ciemne zakamarki, a
wszystko było ślicznie udekorowane kwiatami lub innymi ozdobami. Witryny
sklepowe przyciągały uwagę, można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz
hipnotyzowały. Wszystko było tu takie eleganckie i ze smakiem. Zupełnie różniło
się od amerykańskich czy brytyjskich klimatów. No i błyszcząca wieża Eiffla,
jak tu nie kochać takiego widoku? Idealne miejsce dla zakochanych, teraz już
wiem, dlaczego mówią o Paryżu- „miasto
miłości”.
Nie
jestem zakochana, więc co ja tu robię? Dlaczego, losie, mnie tu sprowadziłeś?
Wstąpiłam do
jednej z wielu mijanych przeze mnie kawiarni. Zajęłam miejsce w kącie, aby mnie
nikt nie rozpoznał. Kochałam moich fanów, ale dzisiaj chciałam mieć po prostu
spokój. Wetknęłam nos w kartę menu, by się dodatkowo osłonić. Zaczęłam
przeglądać spis tego, co proponują w lokalu, ale niczego, niestety, nie
zrozumiałam.
-Candy?-
usłyszałam żeński głos z niedalekiej odległości. Wyjrzałam odrobinkę, by było
widać mi jedynie oczy. Przede mną stała dziewczyna. Brązowe, długie włosy
ułożone w niedbałe fale, które idealnie pasowały do czekoladowych tęczówek.
Modne ubrania podkreślały jej godną pozazdroszczenia figurę. Uśmiechnęła się
lekko. –No nie, tylko nie mów, że mnie nie pamiętasz- przymrużyła groźnie oczy.
Tą minę poznam o każdej godzinie dnia i nocy.
-Jane!-
krzyknęłam radośnie. –Siadaj- poklepałam miejsce obok siebie, a dziewczyna
wykonała polecenie.
-Mów,
opowiadaj, co u ciebie?- zapytała entuzjastycznie.
-Wiesz,
właściwie nic nowego- wzruszyłam ramionami. Jane była moją przyjaciółką,
poznałyśmy się nim stałam się osobą publiczną. Dodatkowo jej mama była moją stylistką
przez jakiś czas, więc spędzałyśmy ze sobą sporo czasu, głównie plotkując i
szukając perełek na wyprzedażach.
-No jak to
nic nowego?- udała zdziwioną. –A twój przystojny chłopak?- rzekła, poruszając
zabawnie brwiami.
-To…
Skomplikowane i nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo- oznajmiłam dość
smutnie.
-Ym, może
zmieńmy temat- powiedziała, widząc, że nie mam ochoty teraz o tym opowiadać. –Co
właściwie robisz w Paryżu?- zaczęła z zupełnie innej strony. Odpowiedziałam, że
trzeba być tylko i wyłącznie mną, aby się tak pomylić na lotnisku i wylądować w
zupełnie obcym kraju z małą torebką na ramię. –Rzeczywiście skromnie-
zakomunikowała, gdy spojrzała na moją własność.
Zaczęłyśmy
wspominać stare czasy, nasze szalone pomysły i opowiadać o sobie, o tym, co
teraz robimy i jakie mamy plany. Jane pragnie być taka, jak jej mama. Nie
dziwiłam się, moda to nie tylko jej pasja, ale i życie. Wiedziałam od zawsze,
że zajmie się nią zawodowo. Była ambitna, toteż udało jej się dostać stypendium
i warsztaty w stolicy mody. Jestem pewna, że wiele osiągnie. Od kiedy
wyjechała, nasz kontakt się znacznie zmniejszył, ale nie chciałam stawać na
drodze do jej marzeń. Ja swoje spełniłam i Jane mnie mocno wspierała w każdej
decyzji, chciałam zrobić dla niej to samo.
-O nie! Już
ta godzina?! A ja nawet nie mam, gdzie przenocować!- spanikowałam. Rozmowa tak
nas wciągnęła, że straciłyśmy całkowicie poczucie czasu.
-Spokojnie
–powiedziała, ale mi tym nie pomogła. Przewróciła teatralnie oczami. –Możesz
spać u mnie, współlokatorka wyjechała na kilka dni do rodziny, więc mam wolną
chatę- uśmiechnęła się chytrze.
-Dzięki, Jane-
rzuciłam się jej na szyję. –Wiesz, że cię uwielbiam, nie?- spytałam.
-Wiem, a
teraz mnie puść, bo mnie udusisz- zrobiłam to, co mi kazała z lekką niechęcią,
brakowało mi Jane, bardzo się za nią stęskniłam.
-Sis, a
właściwie jak mnie znalazłaś?- zapytałam.
-Tak się
składa, że to moja ulubiona kawiarnia- uśmiechnęła się. –Chodźmy, mieszkam za
rogiem. Rzeczywiście, dojście zajęło nam zaledwie kilka minut. Szatynka
otworzyła drzwi i oprowadziła mnie po mieszkaniu. Wskazała na łóżko, które
mogłam sobie przywłaszczyć na dzisiejszą noc. Rozgościłam się w dość małym pokoju,
a Jane poszła do swojego. Była już bowiem późna godzina i szczerze mówiąc byłam
niesamowicie zmęczona, a oczy same mi się zamykały. Położyłam się i miałam
nadzieję, że szybko odejdę do krainy snów.
Minęły dwie
godziny, a ja nie przespałam ani minuty. To jakaś kpina! Padam na zęby, a gdy
się już położę, nie mogę zasnąć. Nagle usłyszałam jakiś hałas z pobliskiego
pomieszczenia.
Czy mnie naprawdę muszą spotykać rzeczy
wyjęte prosto z horrorów?
Wyskoczyłam
zwinnie z łóżka i najciszej jak potrafiłam wyszłam z pokoju, zgarniając po
drodze… Kij do golfa? Musiał być współlokatorki, bo Jane ma dwie lewe ręce,
jeśli chodzi o takie typu sporty. Cóż, zupełnie jak ja. Byłyśmy bardzo podobne
po wieloma względami, dlatego mówiłyśmy na siebie siostry, a co było
zabawniejsze poznałyśmy się dzięki jednemu z portali, toteż nie byłyśmy zwykłymi „siostrami”, ale „zaginionymi siostrami odnalezionymi dzięki
bezsensownej rozmowie przez twittera”.
Zerknęłam na
drzwi do sypialni Jane, dalej były zamknięte, więc hałasy musiały dobiegać z
kuchni. Zacisnęłam mocniej dłonie na kiju i podeszłam bezszelestnie do wejścia,
skąd usłyszałam podejrzane dźwięki. Nim zdążyłam się zorientować, zamachnęłam
się, a broń na czymś wylądowała, jednak nie byłam pewna w co uderzyłam.
-Jeden dla
Candy, zero dla szklanki- powiedziała osoba, która siedziała nieco dalej. Nie
bałam się już ani trochę, wiedziałam, że to była moja przyjaciółka. – Wiesz,
nawet ten kurs karate dla blondynek ci nie pomógł- zaśmiała się przez łzy, mimo
że ich nie widziałam, słyszałam, że jej głos łamał się z każdym kolejnym słowem,
które wypowiadała, pociągając ciężko przy tym nosem.
-Tak, masz
rację- uśmiechnęłam się pod nosem, ale mój humor wcale nie był dobry. Pstryknęłam
włącznik światła. Nie zamierałam siedzieć po ciemku. –Co się stało?- zapytałam,
jednak Jane nie odpowiadała. Odwróciłam na chwilę wzrok, nie chciałam wywierać
na niej żadnej presji, po prostu siedziałyśmy dalej w ciszy. Gdy zauważyłam, że
po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez, postanowiłam podać jej
chusteczki. Z uwagi na to, że nie wiedziałam, gdzie je trzyma, poszłam po
własne, które miałam w torebce. Wzięłam dwie paczki i wróciłam do kuchni. –Hej,
nie płacz już, nie chcemy tu przecież powodzi- uśmiechnęłam się pocieszająco i
usiadłam na krześle obok Jane. Zaśmiała i wyciągnęła dłoń w stronę mojej, by
zabrać mi opakowanie, jednak zgrabnie je odsunęłam.
-Co…?-
wyłkała i zrobiła lekko zszokowaną minę, pewnie nie spodziewała się takiej reakcji
z mojej strony.
-Muszę ci
najpierw zadać pytanie, tylko odpowiedź szczerze, dobra?- zapytałam z poważnym
wyrazem twarzy i takim samym tonem głosu. Pokiwała delikatnie głową na znak, że
się zgadza.
-Chcesz
chusteczki z królikiem Bugsem czy standardowe śnieżnobiałe?- powiedziałam ze spokojem.
-Z królikiem
to zawsze jakieś urozmaicenie- odrzekła, a ja podałam jej paczkę.
-Właściwie to
one nie są tylko z królikiem, ale z całym Lonney Tunes, pozdrawiają cię- dalej
mówiłam sprawiając wrażenie niewzruszonej, ale już tylko sekundy dzieliły mnie
od wybuchu śmiechu.
-Też ich
pozdrawiam. Dobra, nie mogę!- parsknęła śmiechem, a na tworzy zagościł ten
dobrze mi znany, szczery uśmiech. –Próbuje się nie śmieć, ale nie dam rady, a
ty ze stoickim spokojem pytasz, którą chusteczkę wolę.
-Tak lepiej i
tak ma zostać- miałam na myśli jej poprawę humoru, ale wcale nie musiałam tego
nawet mówić , Jane czytała w moich myślach, w końcu byłyśmy „siostrami z jednej krwi”.
-Wiesz…-
zaczęła. –Chris… Ze mną zerwał- dokończyła i schowała twarz w kolejną już
chusteczkę.
-Ale jak?
Kiedy?- dopytywałam. Znałam go, pasowali do siebie, ponadto on zawsze się
zarzekał, że nie skrzywdzi Jane, bo to jego „słońce, które oświetla nawet noc”.
-Dostałam
niedawno wiadomość. Zerwał ze mną przez sms, rozumiesz?- ponownie zaczęła szlochać.
Nie zamierzałam się nim za bardzo przejmować, teraz przyjaciółka mnie
potrzebowała, a ten kretyn zrozumie, co stracił. Sam sobie to uświadomi i
lepiej, by mnie nie spotkał do tego czasu.
-Dzień dobry,
śpiochu!- krzyknęłam z miejsca, gdy Jane przekroczyła próg salonu.
-Ja nie wiem
czy taki dobry dla mnie- powiedziała. –I dla ciebie w sumie też- dodała po
chwili milczenia. Podeszła do mnie i uderzyła mnie lekko. Jaki był tego cel?
Nigdy jej nie zrozumiem.
-A to
dlaczego ma być dla mnie zły?- zapytałam nieco zaskoczona. Przyjaciółka
położyła mi przed nosem laptopa i kazała czytać artykuł na głos.
„Amerykańska piosenkarka, Stella Kane,
zginęła w katastrofie samolotu do USA”
-Ale–
-Cii, dalej-
rozkazała.
„Jak relacjonuje jej chłopak- Harry Styles- świadek
wypadku maszyny, która zderzyła się z innym samolotem podchodzącym właśnie do
lądowania. Więcej nic na ten temat nie mówi. Louis Tomlinson, najlepszy
przyjaciel odpowiada, że Styles przechodzi załamanie nerwowe przez stratę tak
ważnej dla niego osoby. Odmawia dalszych informacji.”
-Boże…-
wymruczałam i zapanowała ciemność.
-Co się
stało?- zapytałam i próbowałam otworzyć oczy, jednak tak opornie mi to szło, że
zdecydowała się na lekkie uchylenie jednego z nich. Zobaczyłam na rozmazanym
obrazie Jane.
-Zemdlałaś,
gdy przeczytałaś, że…- zastanawiała się jak brać w słowa swój myśli.
-Umarłam?-
dopowiedziałam pospiesznie. Uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi. –Nie wierzę,
że moja pomyłka na lotnisku była najlepszą pomyłką w moim życiu. Właśnie
uniknęłam śmierci.
-Może zadzwoń
do swojego chłopaka, bo jeszcze zrobi jakąś głupotę- rzekła podając mi kubek
ciepłego kakao. –I będziesz mogła go spotkać, bo podobno chce wybrać się tego
kraju. Przeczytam ci najnowszy wpis ze strony głównej zespołu.
„Chłopaki chcą wyjechać na kilka dni do
Francji, by przemyśleć całą sytuację w spokoju i uporać się z bólem”
- Nie
zadzwonię do niego, raczej złożę mu niezapowiedzianą wizytę skoro będzie
niedaleko.
-Czyżby
kolejny niecny plan Candy?
-Zgadza się-
poruszyłam zabawnie brwiami.
-Już się
zaczynam bać- powiedziała i obie wybuchłyśmy śmiechem.
dwa dni później
-Czekaj, nie
ruszaj się jeszcze póki klej nie wyschnie- rzekła zdecydowanie zirytowana już
Jane.
-A co jeśli
mi się to „coś” nie odklei potem od twarzy?- zapytałam panicznie, ale skarciła
mnie wzrokiem typu „z kim ja się zadaję”, a ja przewróciłam oczami.
-Dobra, chyba
już, tylko ostrożnie, bo jak ci nos odpadnie, może być niezła afera- pogroziła
mi jeszcze na koniec palcem.
Wspominałam,
że Jane ma również inne hobby? Nie? Więc teraz mówię. Poza modą uwielbia
wszelkie charakteryzacje i make up. Dziś postanowiła użyć swoich umiejętności, bym
nie przypominała siebie w żadnym stopniu. Dała mi brązową perukę, która zakryła
moje długie blond kosmyki, pożyczyła ubrania i całkowicie odmieniła twarz, a
dodatkowo kolor oczu zakryłam szkłami kontaktowymi.
-Wow, to jest…
wow…- odebrało mi mowę, gdy ujrzałam się w lusterku, które mi podała.
-No wiem,
dobra jestem- dumnie odrzekła.
-I skromna
też- dodałam z cynicznym uśmiechem na ustach.
-To akurat
mam po tobie- i kolejny raz się dzisiaj zaśmiałyśmy, aż słychać nas było na
zewnątrz. –A właściwie to skąd wiesz, gdzie oni są?- zapytała, gdy już była w
stanie złapać oddech.
-Istnieje coś
takiego jak namierzanie telefonu, wiesz?
-Wiem, ale
nigdy nie pomyślałabym, że ty się na tym znasz- odpowiedziała.
-No wiesz?
Powinnam się teraz obrazić!- mruknęłam pod nosem.
-Za co? Za
szczerą prawdę? Tego jeszcze nie widziałam- Jane zaczęła się ze mnie naigrywać.
-Dobra, już
skończ z tym- oznajmiłam groźnym tonem. Dziewczyna odrobinę przestała, jednakże
nadal od czasu do czasu chichotała. Wzięłam do ręki jej kuferek z kosmetykami,
a ona złapała torbę i wyszłyśmy żwawym krokiem. Dane wskazywały, że Harry
powinien być niedaleko, toteż postanowiłyśmy się przejść o własnych siłach. Na
szczęście nikt po drodze mnie nie rozpoznał. Znaczy, wierzyłam, że całe
przebranie okaże się skuteczne, ale bałam się zdemaskowania. Popadam w paranoję.
-Oby to coś
mówiło prawdę- rzekła w którymś momencie i skinęła głową w kierunku mojego
telefonu.
-Ja też mam
taką nadzieję, taka informacja kosztowała mnie całe 99 ₤- mruknęłam
.
-Powiedziała ta, której na to nie stać- Jane
przewróciła oczami i wniosła ręce w górę na znak, że nic nie poradzi na moją
sytuację… Albo mnie? Współrzędne podawały, że siedzą w zacisznej knajpce, gdzie
prawdopodobnie spożywają obiat, na co wskazywała popołudniowa godzina.
Stanęłyśmy naprzeciwko drzwi wejściowych.
-Gotowa?- zapytałam.
-Zawsze.
Weszłyśmy do środka małego i niepozornego
lokalu. Było dość przytulnie, jeśli można tak powiedzieć. Przy stoliku w kącie
siedziało pięciu wspaniałych. Przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę i
przeszłyśmy bliżej środka pomieszczenia, wybierając najodpowiedniejsze miejsce do
obserwacji. Harry i Louis siedzieli ze spuszczonymi głowami, a reszta też
prawdopodobnie nie miała ochoty na jakąkolwiek pogawędkę.
-Pięciu?- zadała pytanie.
-Będąc najlepszą z matmy, powinnaś raczej
umieć policzyć do pięciu- napomknęłam cichutko.
-Nie, nie o to mi chodziło- odrzekła. –Po prostu
myślałam, że przyjadą we dwóch.
-Aaa, ja też tak myślałam, mówiąc szczerze- powiedziałam.
-To kolejna sekwencja z serii „szybki zapłon zaginionych sióstr”- wymruczała
z lekkim uśmieszkiem na twarzy, spojrzała kątem oka na pobliski stolik lub może
dokładniej- na tych, którzy przy nim siedzieli. –Słodki ten twój Harry, jednak nie
tak bardzo jak ten blondyn- wtrąciła. Stara
Jane wróciła, yupee!- cieszyłam się, że zaczęła zwracać uwagę na chłopaków
w tak krótkim czasie od rozstania, ostatnio zajęło jej to więcej czasu.
Jednakże trzeba przyznać, że Niall ma w sobie coś magnetycznego, co przyciąga
uwagę.
-Co oni mówią?- nadstawiłam uszy, ale nim
doszły do mnie ich głosy, stawały się bezdźwięczne. Ponownie spojrzałam w ich
stronę i nieomal serce mi stanęło.
-Chyba już nic, bo właśnie wyszli- powiedziała jakby
nic się nie stało. Zerwałam się momentalnie.
-Jane! Zbieraj się, idziemy za nimi!-
wypowiedziałam błyskawicznie i już byłyśmy na zewnątrz.
-To my ich mamy szpiegować?- zapytała. W odpowiedzi
jedynie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-A widziałaś chociaż, w którą stronę poszli?-
próbowałam się wywiedzieć. Błagam,
powiedź, że wiesz!- modliłam się w myślach.
-Tam, nawet jeszcze ich widać, patrz-
odrzekła i wskazała w odpowiednią stronę.
Ruszyłyśmy za nimi utrzymując bezpieczną
odległość. Chłopaki po drodze spotykali fanów, a my w tym czasie udawałyśmy, że
oglądamy witryny sklepowe, kątem oka dalej ich obserwując. Czasami chowałyśmy
się za różnymi autami lub po prostu siadałyśmy na ławce, by nie wzbudzić ich
podejrzeń. W końcu doszliśmy do hotelu, który znajdował się poza centrum
miasta. Był niezwykle piękny, aż zapierał dech w piersiach i, co mnie cieszyło
najbardziej, był parterowy. Udało nam się dostrzec, że chłopaki mieszkają pod
15, 16, 17. Założę się, że Harry wziął 17. Wynajęłyśmy wspólny pokój i się do
niego udałyśmy.
Po jakimś czasie poszłyśmy na tyły hotelu,
by rozejrzeć się po okolicy. Było już dość ciemno na zewnątrz, więc co chwilę
wpadałam na jakieś ozdoby czy krzaki, ale za to świetnie było widać co się
dzieje wewnątrz, bo chłopaki nie zasłonili okien. Umiejscowiłyśmy się z Jane za
ogromnym żywopłotem i zaczęła mnie doprowadzać do poprzedniego wyglądu. Zrobiła
to dość sprawnie, mówiąc bez owijania w bawełnę, myślałam, że dłużej jej to
zajmie.
-I jak?- zapytała podając mi małe
zwierciadło.
-Ślicznie, znaczy… Potwornie. Oj, jakbyś nie
wiedziała, że jesteś genialna- odrzekłam ostatecznie.
-Jeszcze ta suknia i możesz iść- uśmiechnęła
się i zatarła dłonie. –Dawno nie uczestniczyłam w czym takim- dodała z
radością.
-Zupełnie jak kiedyś, nie?
-Dokładnie- odpowiedziała ciesząc się, a
jednocześnie smucąc, bo te czasy już nie wrócą.
-Wyszedł, możesz już iść- spostrzegła i
ponagliła mnie, gdyż mój ukochany
mógł w każdej chwili wyjść z łazienki i przyjść z powrotem do pokoju. Podeszłam
bliżej drzwi balkonowych, które były uchylone, ostrożnie weszłam do środka i po
cichutku schowałam się w pustej szafie. Harry nie wypakowywał swoich rzeczy z
walizek, bo „nie opłacało mu się”,
więc byłam prawie pewna, że wszystko pójdzie jak z płatka. Styles po jakimś
czasie wyszedł z łazienki, zgasił światło i rzucił się na łóżko. Dość szybko
zasnął, co mnie zdziwiło, ale również i radowało, bo nie musiałam czekać nie
wiadomo ile jeszcze czasu w środku mebla. Chłopak chrapał, ale nagle przestał.
Przebudził się i podniósł się do pozycji siedzącej. Zaczął cichutko łkać,
zrobiło mi się go szkoda, ale nie zamierzałam się wycofać, właściwie nie było
już możliwości odwrotu. Umiejscowiłam moje dłonie na drzwiach szafy w taki
sposób, by otworzyć je na oścież z dużą efektywnością. Jak pomyślałam, tak
zrobiłam. Wyskoczyłam z szafy i bardzo powolnym krokiem zbliżyłam się
do niego.
Jego mina? Bezcenna. Pobladł na każdym
minimetrze skóry. Przeszywałam go morderczym wzrokiem i wypowiedziałam te
oto słowa: To przez ciebie zginęłam. To
twoja wina. Nie zapominaj o tym. Nie poruszał się, nie mrugał, oby chociaż
oddychał. Pewnie był w takim osłupieniu, gdyż zobaczył właśnie swoją umarłą dziewczynę.
-S… St… Stella…- wyjąkał, ale nagle do pokoju ktoś wszedł.
-Harry, śpisz? Masz może… O MATKO ŚWIĘTA,
NIE MASZ WACIKÓW, ŻEBY ZMYĆ TEN OKROPNY MAKIJAŻ?!- krzyknął w progu drzwi Louis.
Zdezorientowany Harry nie wiedział co się dzieje. Opadł na poduszkę i stracił
przytomność.
-Udało się?- zapytał szatyn.
-Udało się- uśmiechnęłam się dumnie i
przybiłam z nim piątkę.
_________________________________________________
Dzień dobry! Wiem, że niecierpliwie czekaliście na kolejny rozdział, a ja nie dodawałam, ale nie mogłam się zebrać, żeby go zacząć. Motywacji dodawaliście mi w komentarzach i na twitterze oraz groźbami patelnią :D Dzięki wielkie za każdą opinię, kocham Was ♥
Dialogi wyjęte prosto z wpisów moich i Bausy na twitterze XD
_________________________________________________
Dzień dobry! Wiem, że niecierpliwie czekaliście na kolejny rozdział, a ja nie dodawałam, ale nie mogłam się zebrać, żeby go zacząć. Motywacji dodawaliście mi w komentarzach i na twitterze oraz groźbami patelnią :D Dzięki wielkie za każdą opinię, kocham Was ♥
Dialogi wyjęte prosto z wpisów moich i Bausy na twitterze XD
Ten rozdział jest swieeeetnyy;)
OdpowiedzUsuńno przecież się popłakałam ze smiechu .. xD najlepszy rozdział :D
OdpowiedzUsuńBoże, zajebisty! Haha Harry pewnie się nieźle przestraszył! Nie mogę się doczekać następnego, po prostu kocham ten blog i Ciebie też! ♥
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział, zapraszam ! :D x
UsuńO jejku. Uwielbiam to opowiadanie. Ten rozdział jest cudny, pokłony dla autorki, która wymyśliła naprawdę fajną historię. Harry w tych paru ostatnich linijkach był prześmieszny i jednocześnie uroczy. Stella i Louis to czyste zło. hehehe, kocham ich.
OdpowiedzUsuńSuper . ! <3
OdpowiedzUsuńHarry się na pewno bardzo przestraszył . :D . hahah .
Nie moigę siię doczekać następnego rozdziału . xd
i czekam na nexta . ; * .
pozdrawiam i zapraszam do mnie :
http://onedirectioninmyheart.blogspot.com
Dziewczyno, jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co z Harrym i oczywiście ze Stellą i Louisem - ta dwójka ma wspaniałe pomysły :D
O BOZE ! To Louis o tym wiedzial ? Jakie waciki ? XD
OdpowiedzUsuńHahahahaha rozwalilas mnie ! :D Czekam na nastepny < 33
HahHa nieźle :-D Zastanawiam się tylko czy Harry czegoś nie czuje do Stelli no bo tak płakał w nocy :-) Czekam na nn
OdpowiedzUsuńHahaha Boskie koniec . Kiedy będzie nn ?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w następnym tygodniu, ale niczego nie obiecuję ;)
UsuńPunk 1 - ależ się rozpisałaś ! :D Ale to bardzo dobrze ;D
OdpowiedzUsuńPunkt 2 -
O jacieżpierdziele XD ahahaha xD jakie emocje :D
Zastanawiałam się czy już w tym rozdziale mu się ujawni... A jak wyskoczyła z tej szafy i "To przez ciebie zginęłam. To twoja wina. Nie zapominaj o tym."
Jak sobie wyobraziłam minę Stylesa to dostałam nieopanowanego ataku śmiechu xD
Jesteś świetna ! :D Rozdział jest the best ;D
Haha, no i bardzo dobrze zrobiłaś, należało mu się ;P :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział u mnie ;)
cudo
OdpowiedzUsuńświetnie po wymyśliłaś. Końcówka najlepsza i czyżby Lou o wszystkim wiedział?
Czekam na next i zapraszam do siebie
http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com
Boże, leżę ze śmiechu xd to było genialne xd rozmowy Jane i Stelli - jakbym czytała zapis rozmowy z moją przyjaciółką, naprawdę xd też uważąmy, że jesteśmy zaginionymi siostrami xd
OdpowiedzUsuńHarry - matko, w mojej wyobraź jego mina wyglądała tak, jak na tym żarcie z rodzącą kobietą xd
u mnie na blogu mała informacja.
Usuńheej ;) Zauważyłam, że czytałaś moje stare opowiadanie. Chciałam powiadomić, że postanowiłam go wznowić. pojawił się już nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba.
OdpowiedzUsuńTak wgl.. Boski rozdzial! Oby tak dalej ;)
hahahah! nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy! katastrofa lotnicza?! zaskoczylas mnie na maxa. mialam wiele roznych wizji tego rozdzialu, ale nie, az tqk! a do tego jeszcze to zalamanie Hazzy, zaczynam sie zastanawiac czy on przypadkiem nie zaczyna czegos czuc do Stelli? I najwazniejsze Louis wiedzial? ale ze jak? nie doczytalam, czy poprostu zatailas przed nami ta informacje? albo nie?! on je widzial i jakims cudem podsluchal :D (przepraszam za bledy, ale klawiatura telefonu,nie jest za badzo przyjazna)
OdpowiedzUsuńrozdzial 1 na : pod-powierzchnia.blogspot.com
~Istis.
OMG ! GENIALNE.! Biedny Harry.
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekc dalszego rozwoju wydarzeń.. :D
Hahahaa powtarzam się ale normalnie : Leże i kiwcze xDD Jestem z ciebie dumna :DD I po prostu nie moge uwierzyć że z naszych powalonych rozmów na tt wyszło coś takiego i że umieściłaś tak jakby mnie w opowiadaniu :DD Kocham cię moja zaginiona siostro :PP
OdpowiedzUsuńJesteś genialna! Najlepsze w tym wszystkim że Louis wiedział! :D Kocham tego bloga! ♥ Dobrze tak Harremu, może się w końcu czegoś nauczy! :D
OdpowiedzUsuńmasz talent, potrafisz zaskakiwać w swoim pisaniu! kompletnie się nie spodziewałam tego, co przeczytałam ;o
OdpowiedzUsuńsiedziałam i jak głupia śmiałam się do monitora, hahahhaha! wprowadzasz dużo humoru i dzięki temu tak fajnie się czyta! ; )
ale ta końcówka! czy Louis wiedział? no cóż, potrafisz utrzymać ludzi w niepewności, pisz szybko <3
Extra! :D
OdpowiedzUsuńWow! ;D Zacieszałam cały czas :D
Zaskoczyłaś mnie ;))
I ten Lou ! :D
No wiesz żeby skończyć w takim momencie :D
Czekam na NN z niecierpliwością! ;**
No nigdy nie sądziłam, że jakikolwiek blog zaciekawi mnie AŻ tak bardzo jak twój <333 Uwielbiam go i po każdym rozdziale chce więcej i więcej :) Co do rozdziału genialny ;* Czekam na nn i zapraszam do sb na rozdział 9 na: http://4ever-onedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo i co ja Ci mogę napisać? No świetny rozdział :) Powiem Ci, że nieźle mnie zaskoczyłaś tą śmiercią Stelli, nigdy bym nie sądziła, że umrze ^^ Myślę, że może dzięki temu Harry coś zrozumiał i od teraz będzie bardziej uczciwy w stosunku do swojej 'dziewczyny'. Louis jest oczywiście jak zawsze the best i za to go kocham :) Myślę, że może nieźle zawróćić w głowie Stelli.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Pozdrawiam xx
http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/
Hahahahahaha, czyli Lou wszystko wiedział? Niemożliwe! Ale należało mu się, a co!! :)))
OdpowiedzUsuń[http://dont-wake-me-up-story.blogspot.com/]
O jejejejejejejejku! Przeczytałam wszystko na jednym wdechu, można by rzec. :D Piszesz tak, tak, tak....
OdpowiedzUsuńNo realistycznie! Bo w sumie mogłoby się tak zdarzyć, to w sumie wyróżnia twojego bloga od innych. Będę czytała kolejne rozdziały z miłą chęcią. Juz się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
Nie ma to jak zginąć w wypadku samolotowym, a później żyć,bo jest się sierotą i myli się samoloty. :D
Lou o wszystkim wiedział?! Oł jeah!
Uwielbiam Louisa i jego marchewki. :D
O nowych rozdziałach na moim blogu będę cię powiadamiała. :>
Pozdrawiam!
U mnie nowy rozdział! Zapraszam :) http://onelove-direction.blogspot.com/
UsuńNowy rozdział na HST ;) zapraszam !
OdpowiedzUsuńHej! tutaj Natka z http://bad-life-timer.blogspot.com/ ! Poprosiłaś mnie żebym Cię informowała o nowych notkach, niestety informuję tylko na gadu gadu! Przepraszam za kłopoty, ale niestety zapomniałam o tym napisać. Jednakże dodałam gadżet, więc jeśli z niego korzystasz to możesz "Obserwować" mojego bloga ;)Skoro już komentuję to tylko przypomnę, że pojawił się już trzeci rozdział ;) Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za jakiekolwiek problemy!:*
OdpowiedzUsuńhej
OdpowiedzUsuńblog zajebiście ciekawy czekam na następny rozdział!!
Nowy rozdział na moim blogu ;>
OdpowiedzUsuńPrzy chwili czasu, zapraszam do poczytania ;)
hej, jak chcesz to wpadnij na mojego 2 bloga ; ) http://spy-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHah, cały rozdział był świetny, ale końcówka mnie ZABIŁA xD.
OdpowiedzUsuń