Rozdział 6 "Nie zadzwonię do niego, raczej złożę mu niezapowiedzianą wizytę"

/ x / poniedziałek, 30 lipca 2012

Dla pewności: Stella „Candy” Kane ;) Cheers! xx


Spokojnie Stella, wdech, wydech, wydech, wdech… Pewnie tylko ci się wydaje, że krzyknęłaś tak głośno, prawdopodobnie nikt nie słyszał…- próbowałam się uspokoić, jednakże zaraz otoczyła mnie całkiem duża grupa moich fanów. Są dwa rynki muzyczne: deszczowa Anglia i reszta świata. Póki co „zawojowałam” ten drugi. We Francji bowiem byłam bardziej znana niż w Wielkiej Brytanii. Tam mogłam sobie chodzić niemalże anonimowo i nie potrzebowałam armii ochraniarzy, co mi się nawet podobało. To było naprawdę coś- wrócić do normalności po tym całym szaleństwie związanym ze sławą.

Aaaa! Stella, jesteśmy twoimi fankami, możemy zrobić sobie z tobą zdjęcia? Dasz mi autograf? Jak twój związek z Harrym? Stella!

Wiem, że może powinnam się już przyzwyczaić, ale co ten tydzień w ciszy ze mną zrobił? Teraz czuję się tak, jak na początku mojej przygody z show biznesem. Nie obyło się, oczywiście, bez niewygodnych dla mnie pytań na temat chłopaka, z którym jestem w związku. Na samą myśl o nim, traciłam ochotę do dalszej konwersacji. Naprawdę myślałam, że uważa mnie za przyjaciółkę albo chociaż za osobę, która nie jest mu kompletnie obca, bo przecież musimy wytrzymać ze sobą rok. Cały rok, a on już w pierwszych dniach komplikuje sprawy. Może i robił to, co mu Evelyn kazała, ale wydaje się nie mieć własnego zdania. Cóż za ironia, nieposkromiony Harry Styles grzecznie słucha się menedżerki, na dodatek jeszcze nie swojej.
Mimo wszystko przypomniałam sobie słowa Evelyn, które wypowiedziała w pierwszym dniu naszej współpracy. Właściwie uważałam je za pewien rodzaj rady, bowiem były niezwykle przydatne.

„Opuść niebo. Niech twoje oczy nie mówią, że jest źle. Uśmiechaj się do ludzi i bądź miła, a oni też będą, ale przede wszystkim nie wychodź bez makijażu.”

Wiem, że to nie jest żadna poezja, jednakże jej chaotyczne wypowiedzi zwykle się sprawdzały. Każdy człowiek na świecie powie, że moja menedżerka jest absolutnie walnięta, ale muszę przyznać, że na swojej pracy zna się jak mało kto. Czasami wręcz jestem przerażona tym, co ona może jeszcze wymyślić, gdy przypominam sobie ostatnią akcję w hotelu. Myślałam, że to może jakiś seryjny morderca na mnie poluje.  Czy to wszystko było naprawdę konieczne? Umierałam ze strachu i prawdopodobnie trafiłabym do kostnicy, gdyby nie obecność Louisa. Evelyn mnie kiedyś doszczętnie wykończy psychicznie.
Dzięki tej sekwencji byłam postrzegana przez innych i przez media jako ta zadbana, której woda sodowa do głowy nie uderzyła oraz ta, która szanuje swoich wielbicieli. Jednak do tej pory nie wiem jak ukryć swój ból. Oczy są odzwierciedleniem duszy, ale ich nie zasłonię- no chyba że będę nosić okulary z ciemnymi szkłami od świtu do nocy. Aczkolwiek trzeba nadmienić, że uważałam się za speca od odczytywania emocji po spojrzeniu, chociaż sama nie umiałam udawać, że wszystko w porządku. Tak, byłam, do czasu… Styles mi uświadomił, że jednak nie potrafię odgadywać uczuć. Mimo że głęboko patrzę w jego zielone tęczówki, nie widzę nic, a jeśli już coś ustalę- okazuje się błędne, bowiem Harry wysyła sprzeczne sygnały.
- Jak to jest chodzić z takim ciachem?- jedna z dziewczyn wyrwała mnie z zamyślenia. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nie miałam pojęcia co mogę jej odpowiedzieć. Robiło się coraz ciszej, dziewczyny nadsłuchiwały mojej odpowiedzi.

 Mój związek, mój związek… To nawet nie związek, to fake!

-Harry jest świetny- palnęłam. Nie mogłam przecież im powiedzieć, że to nałogowy kłamca, który obdarowuje swoich przyjaciół masą bzdur wyssanych z palca albo- wersja  Evelyn- gra jak zawodowy aktor. Nie miałam na myśli jedynie siebie, Niall, Liam i…Zayn? Zayn, tak miał chyba na imię, również nie znali prawdy. Tak samo fani, nie mieli o niczym pojęcia. Nie byłam lepsza, również ich okłamywałam, z czym nie czułam się za dobrze, ale wobec loczka byłam szczera.

Harry, powiedziałeś, że to zbyt ryzykowne, aby opowiedzieć komukolwiek, więc czemu wtajemniczyłeś w to Louisa?

-Ładna z was para- rzekła inna. Chyba mówiła szczerze, ale inne dziewczyny spojrzały na mnie z zazdrością… W oczach? Nie. Stop. Muszę z tym skończyć, nie będę już oceniać ludzi po pozorach.
-Dzięki- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-A właściwie, gdzie on jest?- zapytała pewna blondynka i zaczęła się rozglądać, by móc go dostrzec, ale to działanie skończyło się fiaskiem.
-Harry…- zawahałam się- obecnie jest w Anglii- powiedziałam pierwszą, najbardziej wiarygodną wersję. –Przyjechałam tu, żeby… Udzielić kilku wywiadów- dodałam.
Nie chciałam dalej odpowiadać na kolejną porcję pytań, więc w ekspresowym tempie rozdałam autografy i ruszyłam w kierunku, z którego przybyłam. Nie chciały mnie puścić, więc wymyśliłam, że za chwilę wylatuje na bardzo ważne spotkanie biznesowe do Wielkiej Brytanii, a następnie stamtąd lecę do Stanów, by odwiedzić rodzinę. Prawdopodobnie dały się przekonać, bo pozwoliły mi odejść bez żadnych rewelacji, jakie się często zdarzały, gdy ktoś „spotkał sławną Stellę Kane”. Poza tym, chyba zauważyły, że nie byłam skora do rozmowy, bo odpowiadałam bardzo lakonicznie.



Postanowiłam sprawdzić jak to się stało, że znalazłam się w Paryżu. Usidłam na ławce, wygodnie oparłam plecy i zamknęłam oczy, by przypomnieć sobie przebieg wydarzeń, a więc było tak:

taksówka, lotnisko, bilet, dwanaście minut, bramka z lewej i bramka z prawej, samolot, lot, Paryż

Chwila moment, do której ja bramki skręciłam? To była lewa czy prawa? Usiłowałam sobie przypomnieć, ale nic to nie dało. Po kilku czy nawet kilkunastu minutach wpadł mi do głowy pomysł. Pospiesznie rozsunęłam suwak mojej torebki i zaczęłam w niej szukać tego małego świstka papieru. Na nim przecież była pieczątka, którą dostałam przy wejściu do samolotu. Mam!- ucieszyłam się, że znalazłam to, czego chciałam.

Bilet? USA.
Pieczątka? Francja.

Świetnie, a więc to wina mojego roztrzepania, ale chcąc się usprawiedliwić chociaż odrobinę, można uznać, że taki obrót spraw nigdy nie miałby miejsca, gdyby nie „genialny” plan Evelyn i kłamstwa Harry’ego.
Jest godzina 17:47. Zdecydowałam zapytać, czy nie ma może wolnych miejsc na lot do Stanów. Podeszłam do jedynego czynnego okienka, ale jeszcze szybciej od niego odeszłam. Kobieta potraktowała mnie bardzo oschle, stwierdziła, że zwariowałam, gdyż należy zrobić rezerwację co najmniej tydzień wcześniej i wytknęła mi fakt, że nie mówię po francusku, a przecież jestem we Francji. Ta to ma tupet.



Spacerowałam po ulicach Paryża. Widziałam wpatrzone w siebie pary, które przechadzały się po malowniczych uliczkach. Fantazyjne latarnie oświetlały ciemne zakamarki, a wszystko było ślicznie udekorowane kwiatami lub innymi ozdobami. Witryny sklepowe przyciągały uwagę, można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz hipnotyzowały. Wszystko było tu takie eleganckie i ze smakiem. Zupełnie różniło się od amerykańskich czy brytyjskich klimatów. No i błyszcząca wieża Eiffla, jak tu nie kochać takiego widoku? Idealne miejsce dla zakochanych, teraz już wiem, dlaczego mówią o Paryżu- „miasto miłości”.

 Nie jestem zakochana, więc co ja tu robię? Dlaczego, losie, mnie tu sprowadziłeś?

Wstąpiłam do jednej z wielu mijanych przeze mnie kawiarni. Zajęłam miejsce w kącie, aby mnie nikt nie rozpoznał. Kochałam moich fanów, ale dzisiaj chciałam mieć po prostu spokój. Wetknęłam nos w kartę menu, by się dodatkowo osłonić. Zaczęłam przeglądać spis tego, co proponują w lokalu, ale niczego, niestety, nie zrozumiałam.
-Candy?- usłyszałam żeński głos z niedalekiej odległości. Wyjrzałam odrobinkę, by było widać mi jedynie oczy. Przede mną stała dziewczyna. Brązowe, długie włosy ułożone w niedbałe fale, które idealnie pasowały do czekoladowych tęczówek. Modne ubrania podkreślały jej godną pozazdroszczenia figurę. Uśmiechnęła się lekko. –No nie, tylko nie mów, że mnie nie pamiętasz- przymrużyła groźnie oczy. Tą minę poznam o każdej godzinie dnia i nocy.
-Jane!- krzyknęłam radośnie. –Siadaj- poklepałam miejsce obok siebie, a dziewczyna wykonała polecenie.
-Mów, opowiadaj, co u ciebie?- zapytała entuzjastycznie.
-Wiesz, właściwie nic nowego- wzruszyłam ramionami. Jane była moją przyjaciółką, poznałyśmy się nim stałam się osobą publiczną. Dodatkowo jej mama była moją stylistką przez jakiś czas, więc spędzałyśmy ze sobą sporo czasu, głównie plotkując i szukając perełek na wyprzedażach.
-No jak to nic nowego?- udała zdziwioną. –A twój przystojny chłopak?- rzekła, poruszając zabawnie brwiami.
-To… Skomplikowane i nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo- oznajmiłam dość smutnie.
-Ym, może zmieńmy temat- powiedziała, widząc, że nie mam ochoty teraz o tym opowiadać. –Co właściwie robisz w Paryżu?- zaczęła z zupełnie innej strony. Odpowiedziałam, że trzeba być tylko i wyłącznie mną, aby się tak pomylić na lotnisku i wylądować w zupełnie obcym kraju z małą torebką na ramię. –Rzeczywiście skromnie- zakomunikowała, gdy spojrzała na moją własność.
Zaczęłyśmy wspominać stare czasy, nasze szalone pomysły i opowiadać o sobie, o tym, co teraz robimy i jakie mamy plany. Jane pragnie być taka, jak jej mama. Nie dziwiłam się, moda to nie tylko jej pasja, ale i życie. Wiedziałam od zawsze, że zajmie się nią zawodowo. Była ambitna, toteż udało jej się dostać stypendium i warsztaty w stolicy mody. Jestem pewna, że wiele osiągnie. Od kiedy wyjechała, nasz kontakt się znacznie zmniejszył, ale nie chciałam stawać na drodze do jej marzeń. Ja swoje spełniłam i Jane mnie mocno wspierała w każdej decyzji, chciałam zrobić dla niej to samo.
-O nie! Już ta godzina?! A ja nawet nie mam, gdzie przenocować!- spanikowałam. Rozmowa tak nas wciągnęła, że straciłyśmy całkowicie poczucie czasu.
-Spokojnie –powiedziała, ale mi tym nie pomogła. Przewróciła teatralnie oczami. –Możesz spać u mnie, współlokatorka wyjechała na kilka dni do rodziny, więc mam wolną chatę- uśmiechnęła się chytrze.
-Dzięki, Jane- rzuciłam się jej na szyję. –Wiesz, że cię uwielbiam, nie?- spytałam.
-Wiem, a teraz mnie puść, bo mnie udusisz- zrobiłam to, co mi kazała z lekką niechęcią, brakowało mi Jane, bardzo się za nią stęskniłam.
-Sis, a właściwie jak mnie znalazłaś?- zapytałam.
-Tak się składa, że to moja ulubiona kawiarnia- uśmiechnęła się. –Chodźmy, mieszkam za rogiem. Rzeczywiście, dojście zajęło nam zaledwie kilka minut. Szatynka otworzyła drzwi i oprowadziła mnie po mieszkaniu. Wskazała na łóżko, które mogłam sobie przywłaszczyć na dzisiejszą noc. Rozgościłam się w dość małym pokoju, a Jane poszła do swojego. Była już bowiem późna godzina i szczerze mówiąc byłam niesamowicie zmęczona, a oczy same mi się zamykały. Położyłam się i miałam nadzieję, że szybko odejdę do krainy snów.
Minęły dwie godziny, a ja nie przespałam ani minuty. To jakaś kpina! Padam na zęby, a gdy się już położę, nie mogę zasnąć. Nagle usłyszałam jakiś hałas z pobliskiego pomieszczenia.
Czy mnie naprawdę muszą spotykać rzeczy wyjęte prosto z horrorów?
Wyskoczyłam zwinnie z łóżka i najciszej jak potrafiłam wyszłam z pokoju, zgarniając po drodze… Kij do golfa? Musiał być współlokatorki, bo Jane ma dwie lewe ręce, jeśli chodzi o takie typu sporty. Cóż, zupełnie jak ja. Byłyśmy bardzo podobne po wieloma względami, dlatego mówiłyśmy na siebie siostry, a co było zabawniejsze poznałyśmy się dzięki jednemu z portali, toteż nie byłyśmy zwykłymi „siostrami”, ale „zaginionymi siostrami odnalezionymi dzięki bezsensownej rozmowie przez twittera”.
Zerknęłam na drzwi do sypialni Jane, dalej były zamknięte, więc hałasy musiały dobiegać z kuchni. Zacisnęłam mocniej dłonie na kiju i podeszłam bezszelestnie do wejścia, skąd usłyszałam podejrzane dźwięki. Nim zdążyłam się zorientować, zamachnęłam się, a broń na czymś wylądowała, jednak nie byłam pewna w co uderzyłam.
-Jeden dla Candy, zero dla szklanki- powiedziała osoba, która siedziała nieco dalej. Nie bałam się już ani trochę, wiedziałam, że to była moja przyjaciółka. – Wiesz, nawet ten kurs karate dla blondynek ci nie pomógł- zaśmiała się przez łzy, mimo że ich nie widziałam, słyszałam, że jej głos łamał się z każdym kolejnym słowem, które wypowiadała, pociągając ciężko przy tym nosem.
-Tak, masz rację- uśmiechnęłam się pod nosem, ale mój humor wcale nie był dobry. Pstryknęłam włącznik światła. Nie zamierałam siedzieć po ciemku. –Co się stało?- zapytałam, jednak Jane nie odpowiadała. Odwróciłam na chwilę wzrok, nie chciałam wywierać na niej żadnej presji, po prostu siedziałyśmy dalej w ciszy. Gdy zauważyłam, że po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez, postanowiłam podać jej chusteczki. Z uwagi na to, że nie wiedziałam, gdzie je trzyma, poszłam po własne, które miałam w torebce. Wzięłam dwie paczki i wróciłam do kuchni. –Hej, nie płacz już, nie chcemy tu przecież powodzi- uśmiechnęłam się pocieszająco i usiadłam na krześle obok Jane. Zaśmiała i wyciągnęła dłoń w stronę mojej, by zabrać mi opakowanie, jednak zgrabnie je odsunęłam.
-Co…?- wyłkała i zrobiła lekko zszokowaną minę, pewnie nie spodziewała się takiej reakcji z mojej strony.
-Muszę ci najpierw zadać pytanie, tylko odpowiedź szczerze, dobra?- zapytałam z poważnym wyrazem twarzy i takim samym tonem głosu. Pokiwała delikatnie głową na znak, że się zgadza.
-Chcesz chusteczki z królikiem Bugsem czy standardowe śnieżnobiałe?- powiedziałam ze spokojem.
-Z królikiem to zawsze jakieś urozmaicenie- odrzekła, a ja podałam jej paczkę.
-Właściwie to one nie są tylko z królikiem, ale z całym Lonney Tunes, pozdrawiają cię- dalej mówiłam sprawiając wrażenie niewzruszonej, ale już tylko sekundy dzieliły mnie od wybuchu śmiechu.
-Też ich pozdrawiam. Dobra, nie mogę!- parsknęła śmiechem, a na tworzy zagościł ten dobrze mi znany, szczery uśmiech. –Próbuje się nie śmieć, ale nie dam rady, a ty ze stoickim spokojem pytasz, którą chusteczkę wolę.
-Tak lepiej i tak ma zostać- miałam na myśli jej poprawę humoru, ale wcale nie musiałam tego nawet mówić , Jane czytała w moich myślach, w końcu byłyśmy „siostrami z jednej krwi”.
-Wiesz…- zaczęła. –Chris… Ze mną zerwał- dokończyła i schowała twarz w kolejną już chusteczkę.
-Ale jak? Kiedy?- dopytywałam. Znałam go, pasowali do siebie, ponadto on zawsze się zarzekał, że nie skrzywdzi Jane, bo to jego „słońce, które oświetla nawet noc”.
-Dostałam niedawno wiadomość. Zerwał ze mną przez sms, rozumiesz?- ponownie zaczęła szlochać. Nie zamierzałam się nim za bardzo przejmować, teraz przyjaciółka mnie potrzebowała, a ten kretyn zrozumie, co stracił. Sam sobie to uświadomi i lepiej, by mnie nie spotkał do tego czasu.



-Dzień dobry, śpiochu!- krzyknęłam z miejsca, gdy Jane przekroczyła próg salonu.
-Ja nie wiem czy taki dobry dla mnie- powiedziała. –I dla ciebie w sumie też- dodała po chwili milczenia. Podeszła do mnie i uderzyła mnie lekko. Jaki był tego cel? Nigdy jej nie zrozumiem.
-A to dlaczego ma być dla mnie zły?- zapytałam nieco zaskoczona. Przyjaciółka położyła mi przed nosem laptopa i kazała czytać artykuł na głos.

„Amerykańska piosenkarka, Stella Kane, zginęła w katastrofie samolotu do USA”

-Ale–
-Cii, dalej- rozkazała.

„Jak relacjonuje jej chłopak- Harry Styles- świadek wypadku maszyny, która zderzyła się z innym samolotem podchodzącym właśnie do lądowania. Więcej nic na ten temat nie mówi. Louis Tomlinson, najlepszy przyjaciel odpowiada, że Styles przechodzi załamanie nerwowe przez stratę tak ważnej dla niego osoby. Odmawia dalszych informacji.”

-Boże…- wymruczałam i zapanowała ciemność.



-Co się stało?- zapytałam i próbowałam otworzyć oczy, jednak tak opornie mi to szło, że zdecydowała się na lekkie uchylenie jednego z nich. Zobaczyłam na rozmazanym obrazie Jane.
-Zemdlałaś, gdy przeczytałaś, że…- zastanawiała się jak brać w słowa swój myśli.
-Umarłam?- dopowiedziałam pospiesznie. Uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi. –Nie wierzę, że moja pomyłka na lotnisku była najlepszą pomyłką w moim życiu. Właśnie uniknęłam śmierci.
-Może zadzwoń do swojego chłopaka, bo jeszcze zrobi jakąś głupotę- rzekła podając mi kubek ciepłego kakao. –I będziesz mogła go spotkać, bo podobno chce wybrać się tego kraju. Przeczytam ci najnowszy wpis ze strony głównej zespołu.

„Chłopaki chcą wyjechać na kilka dni do Francji, by przemyśleć całą sytuację w spokoju i uporać się z bólem”

- Nie zadzwonię do niego, raczej złożę mu niezapowiedzianą wizytę skoro będzie niedaleko.
-Czyżby kolejny niecny plan Candy?
-Zgadza się- poruszyłam zabawnie brwiami.
-Już się zaczynam bać- powiedziała i obie wybuchłyśmy śmiechem.


dwa dni później


-Czekaj, nie ruszaj się jeszcze póki klej nie wyschnie- rzekła zdecydowanie zirytowana już Jane.
-A co jeśli mi się to „coś” nie odklei potem od twarzy?- zapytałam panicznie, ale skarciła mnie wzrokiem typu „z kim ja się zadaję”, a ja przewróciłam oczami.
-Dobra, chyba już, tylko ostrożnie, bo jak ci nos odpadnie, może być niezła afera- pogroziła mi jeszcze na koniec palcem.
Wspominałam, że Jane ma również inne hobby? Nie? Więc teraz mówię. Poza modą uwielbia wszelkie charakteryzacje i make up. Dziś postanowiła użyć swoich umiejętności, bym nie przypominała siebie w żadnym stopniu. Dała mi brązową perukę, która zakryła moje długie blond kosmyki, pożyczyła ubrania i całkowicie odmieniła twarz, a dodatkowo kolor oczu zakryłam szkłami kontaktowymi.
-Wow, to jest… wow…- odebrało mi mowę, gdy ujrzałam się w lusterku, które mi podała.
-No wiem, dobra jestem- dumnie odrzekła.
-I skromna też- dodałam z cynicznym uśmiechem na ustach.
-To akurat mam po tobie- i kolejny raz się dzisiaj zaśmiałyśmy, aż słychać nas było na zewnątrz. –A właściwie to skąd wiesz, gdzie oni są?- zapytała, gdy już była w stanie złapać oddech.
-Istnieje coś takiego jak namierzanie telefonu, wiesz?
-Wiem, ale nigdy nie pomyślałabym, że ty się na tym znasz- odpowiedziała.
-No wiesz? Powinnam się teraz obrazić!- mruknęłam pod nosem.
-Za co? Za szczerą prawdę? Tego jeszcze nie widziałam- Jane zaczęła się ze mnie naigrywać.
-Dobra, już skończ z tym- oznajmiłam groźnym tonem. Dziewczyna odrobinę przestała, jednakże nadal od czasu do czasu chichotała. Wzięłam do ręki jej kuferek z kosmetykami, a ona złapała torbę i wyszłyśmy żwawym krokiem. Dane wskazywały, że Harry powinien być niedaleko, toteż postanowiłyśmy się przejść o własnych siłach. Na szczęście nikt po drodze mnie nie rozpoznał. Znaczy, wierzyłam, że całe przebranie okaże się skuteczne, ale bałam się zdemaskowania. Popadam w paranoję.
-Oby to coś mówiło prawdę- rzekła w którymś momencie i skinęła głową w kierunku mojego telefonu.
-Ja też mam taką nadzieję, taka informacja kosztowała mnie całe 99 ₤- mruknęłam .
-Powiedziała ta, której na to nie stać- Jane przewróciła oczami i wniosła ręce w górę na znak, że nic nie poradzi na moją sytuację… Albo mnie? Współrzędne podawały, że siedzą w zacisznej knajpce, gdzie prawdopodobnie spożywają obiat, na co wskazywała popołudniowa godzina. Stanęłyśmy naprzeciwko drzwi wejściowych.
-Gotowa?- zapytałam.
-Zawsze.
Weszłyśmy do środka małego i niepozornego lokalu. Było dość przytulnie, jeśli można tak powiedzieć. Przy stoliku w kącie siedziało pięciu wspaniałych. Przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę i przeszłyśmy bliżej środka pomieszczenia, wybierając najodpowiedniejsze miejsce do obserwacji. Harry i Louis siedzieli ze spuszczonymi głowami, a reszta też prawdopodobnie nie miała ochoty na jakąkolwiek pogawędkę.
-Pięciu?- zadała pytanie.
-Będąc najlepszą z matmy, powinnaś raczej umieć policzyć do pięciu- napomknęłam cichutko.
-Nie, nie o to mi chodziło- odrzekła. –Po prostu myślałam, że przyjadą we dwóch.
-Aaa, ja też tak myślałam, mówiąc szczerze- powiedziałam.
-To kolejna sekwencja z serii „szybki zapłon zaginionych sióstr”- wymruczała z lekkim uśmieszkiem na twarzy, spojrzała kątem oka na pobliski stolik lub może dokładniej- na tych, którzy przy nim siedzieli. –Słodki ten twój Harry, jednak nie tak bardzo jak ten blondyn- wtrąciła. Stara Jane wróciła, yupee!- cieszyłam się, że zaczęła zwracać uwagę na chłopaków w tak krótkim czasie od rozstania, ostatnio zajęło jej to więcej czasu. Jednakże trzeba przyznać, że Niall ma w sobie coś magnetycznego, co przyciąga uwagę.
-Co oni mówią?- nadstawiłam uszy, ale nim doszły do mnie ich głosy, stawały się bezdźwięczne. Ponownie spojrzałam w ich stronę i nieomal serce mi stanęło.
-Chyba  już nic, bo właśnie wyszli- powiedziała jakby nic się nie stało. Zerwałam się momentalnie.
-Jane! Zbieraj się, idziemy za nimi!- wypowiedziałam błyskawicznie i już byłyśmy na zewnątrz.
-To my ich mamy szpiegować?- zapytała. W odpowiedzi jedynie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-A widziałaś chociaż, w którą stronę poszli?- próbowałam się wywiedzieć. Błagam, powiedź, że wiesz!- modliłam się w myślach.
-Tam, nawet jeszcze ich widać, patrz- odrzekła i wskazała w odpowiednią stronę.
Ruszyłyśmy za nimi utrzymując bezpieczną odległość. Chłopaki po drodze spotykali fanów, a my w tym czasie udawałyśmy, że oglądamy witryny sklepowe, kątem oka dalej ich obserwując. Czasami chowałyśmy się za różnymi autami lub po prostu siadałyśmy na ławce, by nie wzbudzić ich podejrzeń. W końcu doszliśmy do hotelu, który znajdował się poza centrum miasta. Był niezwykle piękny, aż zapierał dech w piersiach i, co mnie cieszyło najbardziej, był parterowy. Udało nam się dostrzec, że chłopaki mieszkają pod 15, 16, 17. Założę się, że Harry wziął 17. Wynajęłyśmy wspólny pokój i się do niego udałyśmy.
Po jakimś czasie poszłyśmy na tyły hotelu, by rozejrzeć się po okolicy. Było już dość ciemno na zewnątrz, więc co chwilę wpadałam na jakieś ozdoby czy krzaki, ale za to świetnie było widać co się dzieje wewnątrz, bo chłopaki nie zasłonili okien. Umiejscowiłyśmy się z Jane za ogromnym żywopłotem i zaczęła mnie doprowadzać do poprzedniego wyglądu. Zrobiła to dość sprawnie, mówiąc bez owijania w bawełnę, myślałam, że dłużej jej to zajmie.
-I jak?- zapytała podając mi małe zwierciadło.
-Ślicznie, znaczy… Potwornie. Oj, jakbyś nie wiedziała, że jesteś genialna- odrzekłam ostatecznie.
-Jeszcze ta suknia i możesz iść- uśmiechnęła się i zatarła dłonie. –Dawno nie uczestniczyłam w czym takim- dodała z radością.
-Zupełnie jak kiedyś, nie?
-Dokładnie- odpowiedziała ciesząc się, a jednocześnie smucąc, bo te czasy już nie wrócą.
-Wyszedł, możesz już iść- spostrzegła i ponagliła mnie, gdyż mój ukochany mógł w każdej chwili wyjść z łazienki i przyjść z powrotem do pokoju. Podeszłam bliżej drzwi balkonowych, które były uchylone, ostrożnie weszłam do środka i po cichutku schowałam się w pustej szafie. Harry nie wypakowywał swoich rzeczy z walizek, bo „nie opłacało mu się”, więc byłam prawie pewna, że wszystko pójdzie jak z płatka. Styles po jakimś czasie wyszedł z łazienki, zgasił światło i rzucił się na łóżko. Dość szybko zasnął, co mnie zdziwiło, ale również i radowało, bo nie musiałam czekać nie wiadomo ile jeszcze czasu w środku mebla. Chłopak chrapał, ale nagle przestał. Przebudził się i podniósł się do pozycji siedzącej. Zaczął cichutko łkać, zrobiło mi się go szkoda, ale nie zamierzałam się wycofać, właściwie nie było już możliwości odwrotu. Umiejscowiłam moje dłonie na drzwiach szafy w taki sposób, by otworzyć je na oścież z dużą efektywnością. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wyskoczyłam z szafy i bardzo powolnym krokiem zbliżyłam się do niego.
Jego mina? Bezcenna. Pobladł na każdym minimetrze skóry. Przeszywałam go morderczym wzrokiem i wypowiedziałam te oto słowa: To przez ciebie zginęłam. To twoja wina. Nie zapominaj o tym. Nie poruszał się, nie mrugał, oby chociaż oddychał. Pewnie był w takim osłupieniu, gdyż zobaczył właśnie swoją umarłą dziewczynę.
-S… St… Stella…- wyjąkał, ale nagle do pokoju ktoś wszedł.
-Harry, śpisz? Masz może… O MATKO ŚWIĘTA, NIE MASZ WACIKÓW, ŻEBY ZMYĆ TEN OKROPNY MAKIJAŻ?!- krzyknął w progu drzwi Louis. Zdezorientowany Harry nie wiedział co się dzieje. Opadł na poduszkę i stracił przytomność.
-Udało się?- zapytał szatyn.
-Udało się- uśmiechnęłam się dumnie i przybiłam z nim piątkę.

_________________________________________________
Dzień dobry! Wiem, że niecierpliwie czekaliście na kolejny rozdział, a ja nie dodawałam, ale nie mogłam się zebrać, żeby go zacząć. Motywacji dodawaliście mi w komentarzach i na twitterze oraz groźbami patelnią :D Dzięki wielkie za każdą opinię, kocham Was ♥

Dialogi wyjęte prosto z wpisów moich i Bausy na twitterze XD

34 komentarze:

  1. Ten rozdział jest swieeeetnyy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no przecież się popłakałam ze smiechu .. xD najlepszy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, zajebisty! Haha Harry pewnie się nieźle przestraszył! Nie mogę się doczekać następnego, po prostu kocham ten blog i Ciebie też! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku. Uwielbiam to opowiadanie. Ten rozdział jest cudny, pokłony dla autorki, która wymyśliła naprawdę fajną historię. Harry w tych paru ostatnich linijkach był prześmieszny i jednocześnie uroczy. Stella i Louis to czyste zło. hehehe, kocham ich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super . ! <3
    Harry się na pewno bardzo przestraszył . :D . hahah .
    Nie moigę siię doczekać następnego rozdziału . xd
    i czekam na nexta . ; * .
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :
    http://onedirectioninmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno, jesteś niesamowita!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co z Harrym i oczywiście ze Stellą i Louisem - ta dwójka ma wspaniałe pomysły :D

    OdpowiedzUsuń
  7. O BOZE ! To Louis o tym wiedzial ? Jakie waciki ? XD
    Hahahahaha rozwalilas mnie ! :D Czekam na nastepny < 33

    OdpowiedzUsuń
  8. HahHa nieźle :-D Zastanawiam się tylko czy Harry czegoś nie czuje do Stelli no bo tak płakał w nocy :-) Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha Boskie koniec . Kiedy będzie nn ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie w następnym tygodniu, ale niczego nie obiecuję ;)

      Usuń
  10. Punk 1 - ależ się rozpisałaś ! :D Ale to bardzo dobrze ;D
    Punkt 2 -
    O jacieżpierdziele XD ahahaha xD jakie emocje :D
    Zastanawiałam się czy już w tym rozdziale mu się ujawni... A jak wyskoczyła z tej szafy i "To przez ciebie zginęłam. To twoja wina. Nie zapominaj o tym."
    Jak sobie wyobraziłam minę Stylesa to dostałam nieopanowanego ataku śmiechu xD
    Jesteś świetna ! :D Rozdział jest the best ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha, no i bardzo dobrze zrobiłaś, należało mu się ;P :D
    Zapraszam na nowy rozdział u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. cudo
    świetnie po wymyśliłaś. Końcówka najlepsza i czyżby Lou o wszystkim wiedział?
    Czekam na next i zapraszam do siebie

    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże, leżę ze śmiechu xd to było genialne xd rozmowy Jane i Stelli - jakbym czytała zapis rozmowy z moją przyjaciółką, naprawdę xd też uważąmy, że jesteśmy zaginionymi siostrami xd
    Harry - matko, w mojej wyobraź jego mina wyglądała tak, jak na tym żarcie z rodzącą kobietą xd

    OdpowiedzUsuń
  14. heej ;) Zauważyłam, że czytałaś moje stare opowiadanie. Chciałam powiadomić, że postanowiłam go wznowić. pojawił się już nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba.

    Tak wgl.. Boski rozdzial! Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. hahahah! nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy! katastrofa lotnicza?! zaskoczylas mnie na maxa. mialam wiele roznych wizji tego rozdzialu, ale nie, az tqk! a do tego jeszcze to zalamanie Hazzy, zaczynam sie zastanawiac czy on przypadkiem nie zaczyna czegos czuc do Stelli? I najwazniejsze Louis wiedzial? ale ze jak? nie doczytalam, czy poprostu zatailas przed nami ta informacje? albo nie?! on je widzial i jakims cudem podsluchal :D (przepraszam za bledy, ale klawiatura telefonu,nie jest za badzo przyjazna)

    rozdzial 1 na : pod-powierzchnia.blogspot.com

    ~Istis.

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG ! GENIALNE.! Biedny Harry.
    Nie moge się doczekc dalszego rozwoju wydarzeń.. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Hahahaa powtarzam się ale normalnie : Leże i kiwcze xDD Jestem z ciebie dumna :DD I po prostu nie moge uwierzyć że z naszych powalonych rozmów na tt wyszło coś takiego i że umieściłaś tak jakby mnie w opowiadaniu :DD Kocham cię moja zaginiona siostro :PP

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś genialna! Najlepsze w tym wszystkim że Louis wiedział! :D Kocham tego bloga! ♥ Dobrze tak Harremu, może się w końcu czegoś nauczy! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. masz talent, potrafisz zaskakiwać w swoim pisaniu! kompletnie się nie spodziewałam tego, co przeczytałam ;o
    siedziałam i jak głupia śmiałam się do monitora, hahahhaha! wprowadzasz dużo humoru i dzięki temu tak fajnie się czyta! ; )
    ale ta końcówka! czy Louis wiedział? no cóż, potrafisz utrzymać ludzi w niepewności, pisz szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  20. .KamCiaaa ! ;***31 lipca 2012 22:59

    Extra! :D
    Wow! ;D Zacieszałam cały czas :D
    Zaskoczyłaś mnie ;))
    I ten Lou ! :D
    No wiesz żeby skończyć w takim momencie :D
    Czekam na NN z niecierpliwością! ;**

    OdpowiedzUsuń
  21. No nigdy nie sądziłam, że jakikolwiek blog zaciekawi mnie AŻ tak bardzo jak twój <333 Uwielbiam go i po każdym rozdziale chce więcej i więcej :) Co do rozdziału genialny ;* Czekam na nn i zapraszam do sb na rozdział 9 na: http://4ever-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. No i co ja Ci mogę napisać? No świetny rozdział :) Powiem Ci, że nieźle mnie zaskoczyłaś tą śmiercią Stelli, nigdy bym nie sądziła, że umrze ^^ Myślę, że może dzięki temu Harry coś zrozumiał i od teraz będzie bardziej uczciwy w stosunku do swojej 'dziewczyny'. Louis jest oczywiście jak zawsze the best i za to go kocham :) Myślę, że może nieźle zawróćić w głowie Stelli.
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam xx

    http://i-wanna-die-in-your-arms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Hahahahahaha, czyli Lou wszystko wiedział? Niemożliwe! Ale należało mu się, a co!! :)))

    [http://dont-wake-me-up-story.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  24. O jejejejejejejejku! Przeczytałam wszystko na jednym wdechu, można by rzec. :D Piszesz tak, tak, tak....

    No realistycznie! Bo w sumie mogłoby się tak zdarzyć, to w sumie wyróżnia twojego bloga od innych. Będę czytała kolejne rozdziały z miłą chęcią. Juz się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.

    Nie ma to jak zginąć w wypadku samolotowym, a później żyć,bo jest się sierotą i myli się samoloty. :D

    Lou o wszystkim wiedział?! Oł jeah!

    Uwielbiam Louisa i jego marchewki. :D

    O nowych rozdziałach na moim blogu będę cię powiadamiała. :>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział! Zapraszam :) http://onelove-direction.blogspot.com/

      Usuń
  25. Nowy rozdział na HST ;) zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej! tutaj Natka z http://bad-life-timer.blogspot.com/ ! Poprosiłaś mnie żebym Cię informowała o nowych notkach, niestety informuję tylko na gadu gadu! Przepraszam za kłopoty, ale niestety zapomniałam o tym napisać. Jednakże dodałam gadżet, więc jeśli z niego korzystasz to możesz "Obserwować" mojego bloga ;)Skoro już komentuję to tylko przypomnę, że pojawił się już trzeci rozdział ;) Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za jakiekolwiek problemy!:*

    OdpowiedzUsuń
  27. hej
    blog zajebiście ciekawy czekam na następny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Nowy rozdział na moim blogu ;>
    Przy chwili czasu, zapraszam do poczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. hej, jak chcesz to wpadnij na mojego 2 bloga ; ) http://spy-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Hah, cały rozdział był świetny, ale końcówka mnie ZABIŁA xD.

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)