Rozdział 18 "Nie przejął się aż tak bardzo, żeby za mną pobiec i mnie zatrzymać."

/ x / niedziela, 10 marca 2013

1
Ciągle nie mogę uporządkować myśli. Wydają się być bezsensowną układanką, która w żaden możliwy sposób do siebie nie pasuje. Ten chaos bardzo mi przeszkadza w funkcjonowaniu, w zaśnięciu, skupieniu uwagi na czymkolwiek dłużej niż kilka sekund. Dziwne uczucie i na dodatek niezwykle irytujące. Przez to czuję się niewyspana, bo właściwie od pewnego czasu cierpię na bezsenność. Ledwo kontaktuję się ze światem realnym, ale z drugiej strony istnieją te prześladujące mój umysł koszmary, gdy tylko uda mi się zmrużyć oczy na krótką chwilę. Budzę się cała mokra i z krzykiem, a chwilę później widzę przerażone oczy Louisa, gdy wbiega do mojego pokoju, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Tak- kłamię. Oczywiście, że nie jest w porządku. Znalazłam się w środku jakiegoś horroru, który nie ma końca. Nie leje się krew ani nikt nie wyskakuje z piłą łańcuchową czy inną dziwaczną bronią, by mnie zabić. To po prostu moja psychika mnie powoli wykańcza. Staram się nie myśleć, wydaje się, że stan otępienia jest najlepszym rozwiązaniem, ale czy można udawać roślinę cały czas?
Słowa ranią bardzo mocno. To najszczersza prawda. Kiedyś myślałam, że to wyobraźnia scenarzystów sprawia, że kilka połączonych liter może kompletnie zmienić myślenie człowieka, zaburzyć wszystko, przewrócić życie do góry nogami. Tylko popatrzcie, a jednak może. Nie wierzyłam, póki sama się nie przekonałam. Może jednak filmy niosą w sobie choć odrobinę prawdy?
Nie wychodzę z pokoju, nie rozmawiam z nikim, nie odbieram telefonów, nie czytam książek, gazet, artykułów, nie jem… Czasami uda mi się zmusić do wypicia szklanki wody mineralnej i nic poza tym. Całe dnie leżę na łóżku i patrzę w sufit, niezwykle ciekawy sufit. Pomalowany na biało, przypomina mi pustkę, czyli coś, co teraz czuję ze zdwojoną siłą.
-O. Mój. Boże. Jak ty wyglądasz?!- głos Evelyn wyrwał mnie z transu, co było nieopisanie nieprzyjemne usłyszeć jej dość piskliwy głos po ogromnej dawce spokoju i ciszy, która trwała niezmierzona od ponad tygodnia.
-Ciebie też miło widzieć- mruknęłam nieprzyjaźnie i spojrzałam na nią spode łba.
-Stella, mówię teraz śmiertelnie poważnie i nie zamierzam powtarzać tego drugi raz- oznajmia, przeszywając mnie swoim świdrującym spojrzeniem.
Evelyn i „śmiertelnie poważnie”? No , to może być ciekawe.
-Co ci właściwie przeszkadza, że siedzę w domu? I tak nie ma żadnych ciekawych imprez, więc czym się denerwować?- pytam, bo szczerze chcę wiedzieć.
-Tym, że mój… nasz, nasz plan- poprawia się, przeczesując włosy palcami ze zdenerwowania- całkiem się psuje i zupełnie nie wiem dlaczego. Znaczy wiem, pośrednio- Harry nienależycie wypełnia swoje zobowiązania od jakiegoś czasu, a ty zamknęłaś się tutaj i nie pokazujesz się ludziom na oczy- mówi, mierząc wzrokiem pokój w nieładzie.
-Może układ wcale nie był taki idealny, jakby się mogło wydawać- wtrącam mimochodem.
-Wszystko perfekcyjnie zaplanowałam, nawet nie zakładałam opcji, że coś nie wyjdzie i oczywiście tak się nie działo do czasu, gdy dwójka głównych zainteresowanych nie zaczęła mi nawalać- posyła mi oskarżycielskie spojrzenie, ale nie odwracam wzroku, co w „pojedynku” z Evelyn jest wielkim wyczynem. –Stella- dodaje dużo łagodniej- proszę, powiedź mi co się stało.
-Nic- odpowiadam półgębkiem i spoglądam zawzięcie na swoje dłonie, które raz po raz splatam i rozplatam. Słyszę tylko głośne westchnięcie zrezygnowania ze strony mojej menedżerki.
-Jak chcesz, poddaję się, nie chcesz to nie mów, ale wiedz, że taka postawa pogrąża cię w oczach całego świata- rzekła surowo.
-Moja…? Moja?! To, że nie zrobiono mi zdjęcia od kilku dni mnie pogrąża? A to dobre!- wybucham, emocje dłużej nie potrafią się dłużej kłębić w moim wnętrzu.
-Nie reagujesz!- Evelyn mnie przekrzykuje. – Twój „chłopak” każdą noc spędza w klubie, ale nie z tobą, a wiesz z kim? Codziennie z inną. Wraca kompletnie pijany albo nawet i nie wraca, a wieczorem zaczyna kolejną taką samą rundkę. Nie jesteście już parą, przynajmniej tak spekulują dziennikarze, inne szmatławce zakładają w najlepszym razie, że to chwilowy kryzys, co jest i tak dość optymistyczną opinią. Przez to wszystkie umowy, wywiady i sesje zdjęciowe szlak trafił. Jeśli w tej chwili to się nie zmieni, cała nasza praca była daremna, rozumiesz?
-Ale czego ode mnie oczekujesz? Że wydam Styles’owi rozkaz siedzenia pod pantoflem, tak? I co to da? Przecież doskonale wiesz, że mnie nie posłucha. Nie straszne mu konsekwencje zerwania umowy to tym bardziej nie zrobię wrażenia kilkoma słowami, nie uważasz? Poza tym nie jestem jego niańką, jest dorosły, sam potrafi o siebie zadbać- wyrażam jasno swoje myśli z obojętną miną, bo tak naprawdę mało mnie to interesuje.
-Wow- wykrztusza z siebie zszokowana Evelyn. –Nigdy nie sądziłam, że coś takiego od ciebie usłyszę. Wcale nie myślałam, że będziecie najlepszymi przyjaciółmi, bo trudno o takie relacje po miesiącu od pierwszego spotkania, ale skoro się tu wprowadziłaś to miałam nadzieję, że jakaś tam nić sympatii się utworzyła- powiedziała, wplatając w swoją wypowiedź kąśliwą uwagę dotyczącą mojego zakwaterowania. Jakże inaczej? W innym wypadku to nie byłaby prawdziwa Evelyn!
-Mieszkanie jest tymczasowe- rzekłam naturalnym tonem, cóż, przynajmniej mi się tak wydaje. Oczywiście kłamię- nawet mi przez myśl nie przeszło, by szukać nowych czterech kątów, ale może jednak powinnam się nad tym dogłębniej zastanowić? Straciłam z nim kontakt, Louis pojechał odwiedzić rodzinę i jeszcze nie wrócił. O rany… Co ja tu robię? Ona ma raję, niech cię, Evelyn. Czy ty musisz mieć zawsze rację?
-Yhym, tymczasowe, tymczasowe…- powtarza moje ostatnie słowo, wymawiając je za każdym razem z inną intonacją, jakby miało zamiar zmieniać znaczenie, a ona chciała złapać te najodpowiedniejsze w tej właśnie chwili. –Rozumiem- dodaje po jakimś czasie i patrzy wymownie w moją stronę. Nie wiem co mogę odpowiedzieć, jestem skonfundowana całą tą sytuacją. Perspektywa siedzenia i patrzenia w sufit nie jest już atrakcyjną rozrywką, która usatysfakcjonuje mnie tak jak w ciągu poprzednich siedmiu dni. Teraz uświadomiłam sobie tyle rzeczy, że mój umysł na pewno nie da mi spokoju i zasypie mnie dręczącymi myślami, z którymi nie mam siły się zmierzyć.
Teraz mam przede wszystkim priorytetową sprawę- nie jestem już mile widziana w tym mieszkaniu. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Czy stan otępienia był aż tak duży, że nic do mnie nie docierało? Może. Staram się przypomnieć sobie wszystko z niedalekiej przeszłości i stwierdzam z niemałym przerażeniem, że kompletnie nie pamiętam tamtych dni. Ostatnim wyraźnym wspomnieniem jest rozmowa z Harrym…




2
To za ładne aktorstwo…

-Muszę się zgodzić, to było ładne, nawet bardzo ładne- zwróciłam się do chłopaka.
-Praktyka czyni mistrza- odrzekł niepewnie.
-Co masz na myśli?- spytałam podejrzliwie.
-To nie jest mój pierwszy fake…
-Nie pierwszy?- pytam, niedowierzając w to, co właśnie usłyszałam i czekam z nadzieją, że powie mi, że się tylko przesłyszałam i powtórzy coś zupełnie innego, coś, co tylko podobnie brzmi. Co się rymuje z „fake”? Mejk, pejk, sejk, dejk…? Cokolwiek.
-Nie- odpowiada. „Nie pierwszy” czy „nie, ale o czym ty w ogóle mówisz?”, myślę. To niedorzeczne przecież i dlatego karcę moją głupią podświadomość, by siedziała cicho, a nie podsuwa mi jakieś bzdury, które jeszcze w przypływie emocji wypowiem na głos, robiąc z siebie kompletną idiotkę. Oczywiście, że mi odpowiada na pytanie. To nie jest pierwszy zaaranżowany związek Harry’ego.
-Więc który? Drugi, trzeci, ósmy, piętnasty…?- wyliczam, czekając aż mi przerwie w odpowiedniej chwili, ale nic takiego się nie dzieje. Moje zdenerwowanie staje się dość widoczne nawet dla przeciętnego obserwatora, a Harry’ego coraz bardziej rozbawia. Nabija się ze mnie, okazując szereg białych zębów, ale mi wcale nie jest do śmiechu. Ja chcę wiedzieć, a ty mógłbyś mi udzielić odpowiedzi. Oczekuję jej tu i teraz.
-Drugi- wyjaśnia z dalej tkwiącym uśmiechem na ustach.
Tak, Styles, masz się z czego cieszyć. Okłamywanie ludzkości dla własnych korzyści to powód do dumy. Już mam to powiedzieć to na głos i przypominam sobie, że przecież ja też się na to zdecydowałam. Wypowiadając te słowa do niego, posłałabym je również sobie. Wyszłabym na hipokrytkę.
-A kto to był?- dopytuję. Mam pewne podejrzenia, ale bez konkretnych kandydatek, bo przeglądając artykuły o Harrym, nie natknęłam się na żadne dotyczące jego związku, wiec to mnie zbija z tropu.
-Caroline Flack- informuje mnie, a cała wesołość znika w mgnieniu oka. Czy to znaczy, że czas rozmawiać poważnie?
-Ta z Xtra Factor?- chcę się upewnić czy to rzeczywiście ta kobieta, o której pomyślałam. Zdaje się, że kiedyś mi mignęła w telewizji, gdy przeprowadzała wywiad z uczestnikami show, ale to inna edycja niż spektakularnego One Direction- to po primo, i secundo- wspominałam, że nie przeczytałam ani słowa na temat jej i Harry’ego razem.
-Ta sama- odpowiada- ale nie był to taki fake jak nasz, ani trochę go nie przypomina. Nie ogłosiliśmy publiczne, że jesteśmy parą. Żadnych wspólnych wywiadów czy sesji. Głównie opierało się na spotkaniach, gdzie „przypadkowo” spotykaliśmy paparazzi, bądź na „prywatnych” rozmowach, np. w kawiarni, na galach, w tłumie ludzi, kinie, restauracji, no gdziekolwiek, gdzieś, gdzie ktoś mógł nas usłyszeć, zauważyć  i donieść do prasy lub mediów- wyjaśnia, a ja chłonę tą wiedzę jak roślina spragniona wody.
-To dlatego nic nie znalazłam na ten temat- mówię jakby do siebie, ale Harry też to słyszy.
-Sprawdzałaś mnie?- pyta ze śmiechem i ciekawością jednocześnie.
-No a co ty sobie myślałeś?! Że zgodzę się na pierwszego lepszego Harry’ego Stylesa przez dwanaście miesięcy? Musiałam zobaczyć, czy aby nie jesteś jakimś psychopatycznym mordercą czy coś.
Loczek znowu się śmieje.
-I jak wypadłem? Chyba nienajgorzej skoro się zgodziłaś, co?- pyta zarozumiale.
-Też nienajlepiej, ale już trudno- informuję go, wzruszając ramionami. Wyraźnie zaskoczyłam go taką odpowiedzą, ale jakoś specjalnie się nie przejął. Przyjął moją uwagę z dystansem, zupełnie jakbym go właśnie obsypała wyszukanym komplementem.
Rzecz jasna mijam się z prawdą, bo zgodziłam się na układ zanim dowidziałam się z kim będę tworzyć parę. Evelyn trzymała wszystko w największej tajemnicy do ostatniej chwili.
-Idziemy do domu?- zaproponował. Przytaknęłam głową i udaliśmy się garderoby, by zrzucić z siebie wybrane przez stylistów ubrania i przebrać się w swoje własne, a następnie wyszliśmy z ogromnego budynku i już mkniemy dość pustymi ulicami, zbyt pustymi jak na tą godzinę.
-Na ile mieliście umowę?- pytam w końcu, nie mogę dłużej wytrzymać. To dziwne, ale pragnę znać wszystko, nawet najdrobniejsze szczegóły.
-Na sześć miesięcy- odpowiada lakonicznie, ale po chwili dopełnia wypowiedzi: takie było teoretyczne założenie, ale w praktyce było to tylko niecałe trzydzieści dni, miesiąc.
-Dlaczego? Co się stało?- jestem wyraźnie zaciekawiona.
-Zerwałem układ, nie mogłem tego dłużej ciągnąć.
Tylko tyle? Nic więcej mi nie powie? Nie będę przecież siłą wyciągać od niego informacji, bo pomyśli, że jestem natrętna, a ja tylko chcę wiedzieć o nim odrobinę więcej niż mogę przeczytać w gazetach, na dodatek pewnie w siedemdziesięciu pięciu procentach okażą się te „fakty” zwykłym kłamstwem, które ktoś po prostu wymyślił z premedytacją.
-To krótko w porównaniu z umówionym czasem, nie sądzisz?- mówię beznamiętnie, mam nadzieję na mocno wyjaśniającą odpowiedź i nie zawiodłam się.
-Krótko, ale musiałem tak postąpić. To było prawie dwa lata temu, byłem dzieckiem, nie żebym teraz uważał się za dorosłego, ale rozumiesz, to nie był czas na trwałe związki, a Caroline była sporo starsza.
-Myślałam, że lubisz starsze kobiety- wtrąciłam głośno i zaraz pożałowałam.
-Bo tak jest- zaśmiał się, nie odrywając wzroku od drogi. –Wracając, nie chciałem się pakować w związek, nie czułem się gotowy na takie zobowiązania, więc przerwałem to w pierwszej możliwej chwili.
-Ale to był fake, zobowiązania wygasłyby wraz z zakończeniem umowy, nie musiałbyś się o nie martwić- mówię, bo coś mi tu nie pasuje. Fake to nie prawdziwy związek, jest tworzony pod publikę.
-Caroline powiedziała, że mnie kocha.
Moje bicie serca przyspieszyło co najmniej dwukrotnie.
-Powiedziała, że chce spędzić ze mną resztę życia, mieć dzieci, zestarzeć się. Nie mogłem się na to zgodzić, nie chciałem, dlatego potraktowałem ją tak, jak potraktowałem. Była załamana, nienawidzi mnie do tej pory. Patrząc na tamto zdarzenie z perspektywy czasu, wiem, że mogłem to rozegrać inaczej, bez wrzasków, przekleństw, siły…- głos mu cichnie z każdym kolejnym słowem, tak samo silnik samochodu, bo właśnie dojechaliśmy na miejsce i siedzimy w ciszy, patrząc przed siebie tępym wzrokiem.
-Nie miałeś prawa, nie miałeś prawa karać jej za to, że powiedziała ci, że się w tobie zakochała. Jesteś potworem. To samo krzyczą do ciebie fanki, słyszałeś takie wyznania już setki albo może i tysiące razy, ale nie podniosłeś na nie ręki, tylko Caroline…
-Candy…- zaczyna spokojnie, ale nie pozwalam mu dokończyć.
-Mam na imię Stella, tego pseudonimu używają tylko moi przyjaciele- krzyczę zdenerwowana, targają mną skrajne emocje, nad którymi trudno zapanować, więc cokolwiek się stanie w ciągu najbliższych minut, ostrzegam- nie mam nad sobą kontroli. –Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego- oznajmiam surowo i groźnie, ale tak właśnie czuję. –Tylko fake, gdy będzie naprawdę konieczny, nic poza tym, rozczarowałeś mnie- mówię dobitnie i wysiadam z samochodu, trzaskając mocno drzwiami, że aż sama się wzdrygam jak głośno to zrobiłam.
Przez następne dwa dni nasze relacje ograniczają się do „cześć” przy Louisie oraz przy chłopakach z zespołu coś na kształt wymiany zdań „-Jak się czujesz? –Dobrze, a ty? –Też dobrze, dzięki” i tyle, a gdy Tomlinson jedzie w odwiedziny do swojej mamy i sióstr, nie odzywamy się wcale.





3
-Wyprowadzasz się?- zapytał nieco zmieszany, gdy minęłam go w progu z dwoma walizkami oraz wielką torbą na ramieniu, które udało mi się szczęśliwie znieść po schodach bez uronienia żadnej kropli krwi. Głupotą było zabranie wszystkich naraz, ale ciągle motywuje mnie jak najszybsza chęć opuszczenia tego domu.
-Tak, nie chcę z tobą mieszkać- odpowiadam z nutką goryczy i wstrętu. Nie można powiedzieć, że Harry jest mi obojętny, nie. On budzi u mnie w tym momencie odrazę. Przez cały ten czas, gdy pakowałam swoje rzeczy, ale tylko te naprawdę moje, za które zapłaciłam osobiście, bo wszystkie inne pozostały nietknięte, gdyż nie chce niczyjej łaski, zwłaszcza jego, ganiłam moją podświadomość, że podsuwała mi na myśl jakieś głupoty zamiast od razu nakazać się stąd wynieść. Po co tak zwlekać? Pobyć tu ten jeden dzień, gdy zrobiło się zamieszanie z kolczykami i w szóstkę próbowaliśmy je odzyskać, a potem natychmiast krzyknąć „bye”. Taka tam mała przygoda, która była jednocześnie niesamowita i beznadziejna. Niesamowita, bo przypomniały mi się komiczne sytuacje wyjęte prosto z filmów, w których zawsze chciałam uczestniczyć i miałam okazję za sprawą głupoty Louisa, a beznadziejne, bo musiałam przebywać z Harrym.
-Nie, nie możesz…- zaczął, ale od razu mu przerwałam. Nie zamierzam słuchać wykładu dlaczego nie mogę, bo przecież nie ma żadnego powodu, abym tu została, nieprawdaż?
-Nie mogę? Bo co? Zabronisz mi, podniesiesz na mnie rękę jak na nią? Śmiało, czekam- prowokuję, nadstawiając policzek. Dopiero po chwili dociera do mnie, że mogłam przesadzić. A co jeśli naprawdę zrobi tak, jak zasugerowałam? Nie mam przecież pewności, że odejdę stąd cała i zdrowa. W innym wypadku mogę jeszcze trafić do szpitala albo chodzić z podbitym okiem i licznymi obrażeniami. Tak czy inaczej- media oszaleją, gdy to wyjdzie na jaw.
-Nie patrz tak, szybciej, nie mam całego dnia.
Popełniam kolejną głupotę, ale słowa wylatują z moich ust niekontrolowanie. Nic nie mogę na to poradzić, jest już za późno. Moje źrenice rozszerzają się, zasłaniając cały kolor tęczówki oka i wyraźnie widzę silny zamach. Szybko zamykam powieki i mrużę je bardzo mocno, przygotowując się na ból, ale nie nadchodzi. Boję się otworzyć oczy, nie chcę zobaczyć jego twarzy, ale ciekawość mnie doprowadzi do obłędu, jednak nie uganiam się nad słabością. O rany, co się stało Styles? Poddaję się. Uchylam jedną powiekę na zaledwie milimetr lub dwa i widzę, a właściwie nie widzę, bo obraz jest tragicznie zamazany, jedyne co mogę dostrzec to, w jakim kolorze są rozmyte plamy. Jedna wielka i biała po środku to zwykły T-shirt chłopaka, który dzisiaj zarzucił, cała reszta to odcienie szarości i czerni, bo właśnie w takich kolorach utrzymany jest przedpokój w domu chłopaków. I chwila… Co to jest? To jego dłoń? Tak, chyba tak. Trzyma ją wyciągniętą tak blisko mojego policzka, że to aż dziwne, że nie czuję emanującego od niej ciepła czy nawet tego dziwnego uczucia, gdy coś jest blisko naszej skóry. Nic. Wiem, że tam jest, bo ją widzę wyraźnie, gdy tylko całkowicie otwieram oczy, ale wydaje się być taka, taka… martwa.
-Nie myślałaś chyba, że to zrobię, prawda?- pyta po chwili milczenia z mojej strony. Waham się nad odpowiedzią. Kłamać czy powiedzieć prawdę? Właściwie nie wiem co o tym myśleć. Podświadomie wiedziałam, że tego nie zrobi, ale z drugiej strony bałam się, wykonałam pewien krok w stronę obrony i przygotowałam się na cios zamykając oczy. Jestem w kropce. On zawsze mnie wprawiał w zakłopotanie, a myśli niszczyły swój ustalony porządek i następował chaos. To pewnie przez nietypowe zachowanie. Harry rzadko postępował tak, jakby się każdy spodziewał. No cóż, tym razem jest tak samo. Spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie. Co mam powiedzieć?
-A jednak tak pomyślałaś- podsumował z rozgoryczeniem w głosie i zabrał rękę z powrotem, przypadkowo muskając moją wrażliwą skórę wierzchem opuszków palców. –Oceniłaś mnie tak pochopnie, a przecież prawie wcale mnie nie znasz. Jesteś strasznie płytka, cieszę się, że nie jesteśmy naprawdę razem. Teraz, wiedząc jaka jesteś, nie zgodziłbym się na taki układ- mówi dobitnie, a mnie jego słowa ranią jak żadne inne. Nawet przykre komentarze antyfanów, przez które przepłakałam niejedną noc wydają się zwykłą błahostką, po prosu niczym.
Wolałabym, żeby jednak uderzyłby mnie w twarz, mówię poważnie. Przez jakiś czas miałabym czerwony ślad, ale niedługo by zniknął, a ta wypowiedź będzie trwalsza i to o wiele. Już widzę, że zostanie mi głęboko w pamięci, a koszmary zaczną ją staranie pielęgnować, przypominając każdej nocy bez wyjątku.
-I masz rację, nie mam prawa cię tutaj zatrzymywać, żegnam- dodaje, akcentując dosadnie ostatnie słowo i już zamierza odejść w głąb mieszkania, lecz zatrzymuje się i patrzy w jakiś punkt za mną. Podążam za jego wzrokiem i zauważam chłopaków stojących u progu drzwi. Jakie jest pierwsze wrażenie? Z pewnością są zszokowani. Nie codziennie jest się światkiem takich zdarzeń. Gdybym miała zamienić się z nimi miejscem to pewnie też bym tak wyglądała.
-Nie jesteście parą?- wykrztusza oniemiały blondyn i czeka niecierpliwie na odpowiedź, podobnie jak Zayn i Liam. Głos uwiązł mi w gardle i czuję, że nie zdołam powiedzieć ani jednego słowa, więc tylko kiwam przecząco głową.
-Tylko udawaną przed publiką- precyzuje Styles.
Czuję trzy pary świdrujących oczu na sobie, robi mi się gorąco, a oddech staje się coraz to płytszy z każdym kolejnym nabraniem powietrza do płuc. Nawet pojemność zalegająca płuc zdaje się kończyć i zaczyna mi brakować życiodajnego tlenu. Muszę jak najszybciej wyjść na zewnątrz, nie wytrzymam w tym mieszkaniu chociażby jeszcze minuty dłużej. Biorę moje rzeczy i mijam chłopaków, bucząc po drodze „przepraszam” , a po chwili już mnie tam nie ma.
Słyszę za sobą głos, Niall mnie woła po imieniu, ale ja się nie odwracam, tylko idę przed siebie. Proszę,  przestań krzyczeć. Byłeś taki otwarty i szczery wobec mnie, a ja cię perfidnie okłamywałam. Dzisiejszy dzień był wystarczająco upokarzający, nie zniosę już niczego więcej. Żadnych upomnień, pytań, opinii, że to głupia rzecz aranżować związek. Jedyne czego chcę to się rozpłakać, lecz w takim miejscu, gdzie nikt mnie nie zobaczy.
Mam w głowie jeszcze większy mętlik niż rano, nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić, najlepiej schowałabym się gdzieś, by w spokoju poukładać myśli i przeanalizować całą zaistniałą sytuację jeszcze raz. Idę ze spuszczoną głową przed siebie, to cud, że jeszcze się nie przewróciłam z tym całym bagażem, który mnie przeważa raz na jedną, raz na drugą stronę, gdy stawiam następne kroki. Nie mogę się zawrócić ani nawet spojrzeć za siebie, bo czuję, że gdy to zrobię, łzy poleją się po policzkach w bardzo dużych ilościach i nie ustaną tak szybko, jakbym sobie tego życzyła.




4
Któż to się znowu chce tak koniecznie się ze mną skontaktować? To już ósmy raz- o ile się nie mylę, a ja uparcie dalej nie odbieram, jednak ktoś po drugiej stronie jest równie uparty jak ja. To aż czasami imponujące, bo zazwyczaj niemal każdy tracił do mnie cierpliwość. W końcu zatrzymuję się na chwilę i wyjmuję telefon po dziesięciu odtworzeniach dzwonka. Evelyn. Biorę głęboki wdech i przykładam urządzenie do ucha.
-Co ty wyprawiasz?!- słyszę krzyk ze słuchawki. Mogłam się domyślić, że tylko moja menedżerka będzie dzwonić póki nie odpowiem, ale przyznam- nie spodziewałam się takich słów już na starcie, zwłaszcza, że nie narozrabiałam chyba aż tak bardzo, co nie?
-O czym teraz właściwie rozmawiamy?- zapytałam z powagą, chcąc się zapoznać z przyczyną jakichkolwiek oskarżeń.
-Właśnie się dowiedziałam, że idziesz w stronę lotniska z walizkami- tłumaczy zdenerwowana. Skąd ona wie, że chodzę po ulicach z walizkami…? Pewnie jakiś sprytny fotograf szedł niedaleko i wykorzystał okazję, a ona już trzyma to zdjęcie w swoich dłoniach.
-Och, ty pewnie myślałaś, że… To całkowicie czysty, najczystszy przypadek, że jestem niedaleko lotniska. Nie zamierzam uciekać z Anglii, po prostu wyprowadziłam się… stamtąd- tłumaczę i słyszę głośny, uspokajający wydech. –Evelyn, no stress- dodaję i wymuszam lekki grymas na twarzy, chociaż wiem, że ona mnie nie widzi.
-No stress to by był, gdybyś nie pojawiła się na kolejnej sesji, zerwanie umowy puściłoby mnie i ciebie z torbami, i jeszcze by nie starczyło.
-Jaka sesja?- pytam skonfundowana, bo nie wiem o co jej znowu chodzi. Wprawdzie ma pełne pozwolenie na podejmowanie samodzielnych decyzji dotyczących mojej osoby w sprawach publicznych, ale naprawdę- wypadałoby mnie chociaż czasami uprzedzać, a nie mówić w ostatniej chwili.
-Wszystko masz w załączniku, wysłałam ci tydzień temu- urwała. –Widzę, że nie przeglądałaś niczego od jakiegoś czasu- powiedziała, stwierdzając jedynie fakt, ale dla mnie brzmi to raczej na jakieś przypisanie winy. –Jak przyjął do wiadomości to, że się spakowałaś i wyszłaś?- zapytała po kilku sekundach niezręcznej ciszy.
-Chyba dobrze, tak mi się wydaje przynajmniej. Nie przejął się aż tak bardzo, żeby za mną pobiec i mnie zatrzymać- wyjaśniłam wymijająco, żeby nie mówić, że teraz już nie tylko się nie odzywamy, ale i również nie chcemy siebie znać. To byłby dla niej wielki zawód i szok, bo wszystkie te układy były niezwykle trudne do osiągnięcia. Nie mam zamiaru jeszcze bardziej ją dobijać, zwłaszcza, że i tak już jest bardzo zdenerwowana, a ja miałam swoje zobowiązania.
-A nie mogliście porozmawiać ze sobą jak normalni ludzie o tym czymś, o co się pokłóciliście?- pyta, nie bardzo wiedząc jak się wypowiedzieć, bo absolutnie nic nie wie o sztucznym związku z Caroline i o tym, jak Harry się zachował wobec niej.
-Jakoś dalej nie mogliśmy się dogadać. Ymm… wiesz co, muszę kończyć, na razie, pa- mówię pospiesznie i naciskam „zakończ” na telefonie nim zdąży cokolwiek odpowiedzieć. Musiałam tak zrobić, bo jestem pewna, że dalej ciągnęłaby temat, zasypując mnie setkami pytań, zupełnie jak rano. I co ja miałabym jej rzec? No słuchaj, Evelyn, wiem, że się bardzo napracowałaś nad tym naszym układem, ale właśnie go popsułam. Chyba się nie gniewasz, prawda? I do kompletu jeszcze szczery uśmiech. Rozerwałaby mnie na strzępy i to przez rozmowę telefoniczną…
Taki przerywnik od Mięty, chwila na reklamę czy coś :) Hasło na dziś to- no właśnie, co? Może "pieguski"? Leżą tak obok mnie i patrzą tęsknym wzrokiem. Niech będzie, nie zapomnijcie napisać w komentarzu.Całuję x
Dobra, koniec. Nie będę sobie zaprzątać tym głowy teraz, bo właśnie się zbiera na deszcz i to całkiem spory, sądząc po czarnych chmurach, które zawisły nad moją głową. Póki co nie mam pomysłu, gdzie się udać, więc kieruję się do małej kawiarni, która jest tuż naprzeciwko miejsca, w którym stoję. Kto wie, może tam uda mi się spokojnie pomyśleć? Stwierdzam jednak po chwili namysłu, że każde miejsce jest lepsze na refleksje niż głośna ulica.
Lokal jest mały, ale dość przytulny. Nie należy do tych z „najwyższego poziomu”, ale myślę, że można tego nie zauważyć rano, gdy biegnąc do pracy, wstępuje się po kawę i pączka. Cóż, zawsze mogło być gorzej, mogło nie być w pobliżu żadnej kawiarni ani innej takiej knajpki. Zdążyłam- dosłownie- uciec przed deszczem. Rozpadało się i to poważnie.
Wybrałam stolik koło ściany i zamówiłam latte z cynamonem. Czekając na napój, wyciągnęłam notatnik i długopis. Na samej górze mażę niedbale nagłówek „co jest dla mnie…”, a od niego dwie strzałki- „ważne” po lewej i „nieważne” po prawej. Wpisuję masę różnych rzeczy, które mają dla nie znacznie- poczucie bezpieczeństwa, oczywiście kariera, bo śpiewanie jest dla mnie koniecznie, zupełnie jak oddychanie, rodzina oraz przyjaciele. Tak samo robię z tymi „nieważnymi”, np. mam w nosie bezpodstawne komentarze pełne jadu lub zazdrości. I teraz największy dylemat wszechczasów. Pytanie za milion punktów, tylko czy jest ktoś, ktokolwiek na tym świecie, kto zna prawidłową odpowiedź? Pewnie nie, ja też nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie, czy Harry jest dla mnie ważny.
Kolejne minuty mój umysł zajmowała tylko osoba Stylesa. Ma dla mnie jakieś znaczenie, może nawet większe niż mogłabym się tego spodziewać. Tak czy inaczej- nie mogę zaprzeczyć, że boli mnie świadomość, że zerwałam z nim przyjacielski kontakt i być może wyłącznie z własnej głupoty. Przecież on nie jest potworem, tak jak go nazwałam. Nieprawda, że nie chcę go znać. Brakuje mi go, tego uśmiechu i bezczelności z jego strony, która sprawiała, że żadna konwersacja nigdy nie była nudna. Jestem głupia. Co ja zrobiłam…?
Nawet nie zauważyłam, że moja kawa stoi na stoliku już jakiś czas. Ugh, jakieś okropne uczucie zaczęło mnie prześladować, czy to są właśnie wyrzuty sumienia? Nie, niemożliwe. Dlaczego miałby mnie męczyć? Przecież nie zrobiłam nic złego, to właściwie jego wina, że się na niego zdenerwowałam. Nawet nie próbował się bronić, gdy go oceniałam pod wpływem emocji. Nic, zupełnie nic, a mógł przecież powiedzieć, że tego żałuje i gdyby jeszcze raz znalazł się w tej sytuacji, nie powtórzyłby swojego błędu. No cóż, nie przekonam się o tym. Nie powiem mu o swojej miłości, ale nie tej „pod publikę”, tylko prawdziwej, bo jej po prostu nie ma. Interesuje mnie tylko przyjaźń z Harrym, nic więcej. To nie jest chłopak dla mnie.
Mieszkanie, właśnie, muszę gdzieś spać i żyć. Wskazówki zegara tykają, a ja jeszcze nic nie znalazłam i jak tak dalej pójdzie to będę spać na ulicy, bo za nic w świecie nie pójdę zarezerwować pokoju w hotelu, boję się od czasu tej akcji, którą zaplanowała Evelyn. Ona była wprost jak z horroru. Dostrzegam przez szybę wielki szyld „wynajmę” i od razu wyciągam telefon, by zadzwonić. Jak zwykle nie dopisuje mi szczęście i mieszkanie zostało już zajęte rano i nie zdjęto jeszcze ogłoszenia. Ja mam po prostu w życiu pecha i tyle. Nagle świecąca żarówka zapala się w mojej głowie i dzwonię do Marca, który jest agentem nieruchomości głównie w USA, ale niedawno rozszerzył działalność również na Europę. Marc jest także tancerzem w wolnych chwilach, mówi, że to hobby pomaga w pozbyciu się stresu z całego dnia. Dobrze więc, do trzech razy sztuka. Szukanie na własną rękę, ogłoszenia, a teraz przyjaciel. Proszę, proszę, miej coś w Londynie, błagam…! A jak nie no to świat się zawali, ale chociaż zamienię kilka słów z moim starym znajomym. Już tak dawno nie słyszałam jego głosu, a o spotkaniu mogłam jedynie pomarzyć, byliśmy bowiem bardzo zapracowani albo terminy nie odpowiadały, więc obiecana kawa stała się przeszłością.
(…)
-Dzwonisz w ostatniej chwili, jeszcze pięć minut i by go nie było, mieszkania rozchodzą się ostatnio szybciej niż ciepłe bułeczki, Cands- wyjaśnia zabawnie, na co chce mi się śmiać. Ten optymista wie, jak poprawić mi humor.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, ratujesz mi życie i to nie pierwszy raz- komplementuję go, bo jestem szczęśliwa, że znalazł dla mnie apartament w samym środku Londynu i to niemalże z pełnym wyposażeniem. –Za chwilę zrobię przelew, umowę wyślij mi mailem, dobra? Na ten sam adres co zawsze. A! I jeszcze raz mi wyślij adres, bo normalnie nie mogę się skoncentrować na żadnych informacjach tylko poskakałabym z radości- niemal krzyczę z entuzjazmem.
-Mogę sobie to wyobrazić- kwituje mnie i śmieje się cicho, co słyszę przez telefon. –Agatha będzie czekać na miejscu z kluczami, powie ci wszystko, co musisz wiedzieć, to moja prawa ręka w Europie- wyjaśnia spokojnie.
-Dobra, rozumiem, coś jeszcze proszę pana?- droczę się.
-O ile mnie pamięć nie myli to jesteśmy umówieni od jakiegoś czasu- zaczyna.
-Pamiętam doskonale, ale nie uszło mojej uwadze, że nie mieliśmy kiedy, a poza tym teraz to nawet warunki geograficzne nie sprzyjają- powiedziałam i nagle zrobiło mi się smutno. -Z Ameryki do Anglii nie jest jak przejść przez drogę i gotowe.
-Masz rację, ale za tydzień już będzie, przyjeżdżam do mojej firmy w Londynie. Sprawy służbowe, sama rozumiesz, ale myślę, że uda mi się wyrwać na chwilę i się z tobą zobaczyć.
-Naprawdę?- jestem zaskoczona. –Byłoby świetnie!- dodaję głośno.
-Ale… ymm… twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko?- Marc pyta niepewnie.
Cholera, Harry. Znowu o tym zapomniałam, ale przecież fakt, że jestem w „związku” nie może mnie ograniczać do tego stopnia, by zakazać mi niezobowiązującego spotkania z kumplem, który wystąpił w moim teledysku dawno temu.
-Nie, no coś ty?- mówię żartobliwie, a atmosfera od razu się rozluźnia.
-Super, to zadzwonię, gdy już będę wiedział co i kiedy. Do zobaczenia niedługo, Cands.
-Do zobaczenia- mówię i kończę połączenie.




5
Agatha pokazała mi apartament, nie jest imponujący wielkością… jakby tu mieszkać w dziesięć osób, ale dla jednej to po prostu wielka willa na najwyższym piętrze budynku. Przynajmniej będę miała gdzie ćwiczyć grę w golfa. Zaczynam w kuchni, a dołek osiem pokoi dalej i jeszcze za salonem. Widok na nocny Londyn jest niesamowity, na dodatek jeszcze z góry. To po prostu kosmos. Mogłabym już do końca życia wyglądać przez wielkie szklane szyby, ale asystentka Marca przypomina mi o swojej obecności głośnym chrząknięciem. Szybko studiuję papiery dotyczące nieruchomości, które wydają się w porządku i podpisuję tygodniową ugodę. Jak dla mnie umowa jest całkiem atrakcyjna, ale muszę skontaktować się z moim prawnikiem, żeby to przedyskutować. Cóż, póki co mogę tu mieszkać przez tydzień bez żadnych zobowiązań.
Wszystko jest tu nowe- meble, urządzenia, dekoracje. To właśnie działanie Marca, często kupuje mieszkania, po czym robi remont „od podstaw” kończąc na samiutkim detalu. Tak też musiało być tym razem. Muszę przyznać, architekt wnętrz się postarał i to bardzo. To dom marzeń.
Nie chcę się na razie wypakowywać, bo może się okaże, że będę musiała się zaraz wyprowadzić, więc tylko wyciągam najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę zostawiam spokojnie w walizkach. Padam z nóg, jedyne czego chcę to ułożyć się na miękkiej poduszce i okryć kołdrą. Przeszła mi chęć wypłakania się. Chyba męczą mnie zmiany nastrojów.
Ugh, znowu telefon. Biorę do ręki małe elektroniczne cudo i uświadamiam sobie, że milczy jak zaklęte. Nikt do mnie nie dzwoni. Dźwięki dochodzą od strony drzwi i są coraz głośniejsze. Podchodzę na paluszkach do wizjera, by sprawdzić kto to może być o Bóg wie której godzinie. Zawsze mogę nie otworzyć, co mnie pociesza.
No nie, niemożliwe. Co on tu robi? Wie, że tu jestem, bo nie tylko naciska na włącznik dzwonka, ale również puka i krzyczy moje imię.
-Jak mnie znalazłeś?- pytam tuż po uchyleniu drzwi.
-Nie tylko ty potrafisz namierzać ludzi. Musimy porozmawiać- odpowiada poważnie.
-Teraz? Nie uważasz, że jest dość późno na rozmowy?- pytam skonsternowana, ale zapraszam chłopaka do środka.
-No… może trochę- odpowiada, patrząc na ogromny zegar w korytarzu, który wskazuje pierwszą w nocy.
-To co, rano?- proponuję. –Wiesz, możesz tu dzisiaj spać, nie mam serca wyganiać cię do domu o tej porze. Jeszcze coś ci się stanie, niespełna rozumu fanki cię porwą i co zrobi One Direction?- dodaję z ironią.
-Dzięki o łaskawa, ale nie skorzystam, przyjechałem samochodem, więc będę u siebie w kilka chwil- wyjaśnia dumnie, jaki to on jest niezależny.
-Jak uważasz- odpowiadam obojętnie. –Ymm… Louis, tak sobie myślę, że jednak nie wrócisz samochodem- mówię i pokazuję chłopakowi przez szybę, że jego własność właśnie jest zabierana przez służby porządkowe.
-O nie! Moja marcheweczka!- krzyknął i momentalnie pobiegł na dół.
Marcheweczka? W sensie auto, tak?
I cóż to za ważna sprawa niecierpiąca zwłoki? Mogę się założyć, że chodziło mu o Harry’ego.


___________________________________________
Wiem, że długo nic się nie pojawiało, pewnie nie przemówi do was argument, że nie mam czasu, ale uwierzcie mi, że tak jest- egzaminy zbliżają się siedmiomilowymi krokami, do których trzeba się przygotować oraz uczyć się na bieżąco, bo oceny też się z czegoś wystawia. Mam przynajmniej nadzieję, że miesięczną przerwę wynagrodzi wam ten dość długi rozdział. Pisałam go "na raty", czyli po zdaniu, po zdaniu i mamy to, co mamy. Nie jestem w stanie ocenić go obiektywnie, więc zostawiam to wam.

Pamiętajcie, kreatywne komentarze, dobra? :)



30 komentarzy:

  1. jestem zszokowana tym wszystkim, ale to bardzo dobre :) rozdział świetny xoxo moje ulubione ciastka to pieguski, a twoje ? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. DZIEWCZYNO CZY TY WIESZ ILE JA CZEKAŁAM NA TEN ROZDZIAŁ?!
    Trochę mi smutno, że Stella pokłóciła się z Hazzą, bo po cichu miałam nadzieję, że bd też parą na prawdę, a ona mówi, że tylko jest (no teraz już chyba nie) dla niej przyjacielem :C Ale nigdy nie mów nigdy! xd
    Ps. nie zauważyłam w rozdziale niczego typu: "na dowód przeczytania napisz np. żelki, a jeśli coś takiego było to Cię ogromnie przepraszam, ale wiedz, że przeczytałam ;d
    PISZ MI TU SZYBKO NASTĘPNY! xx
    Lottie♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, miesiąc tak plus, minus. No niestety, widać nie byli dla siebie. Żadne z niech nie ratowało tej zrujnowanej już relacji i koniec z przyjaźnią, nie wspominając o czymś więcej. Było, było, ale dobrze ukryte :) Szybko to pojęcie względne, najpierw szkoła, a w wolnym czasie może coś naskrobię, chociaż im bliżej do egzaminów, nie mogę tego czasu zauważyć nawet :<

      Pozdrawiam i całuję x

      Usuń
  3. pieguski ;)
    Marcheweczka, serio? Taką nazwę może dać tylko Louis Tomlinson :) Świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi to się w sumie nie chce wypowiadać. Po co mam się rozwodzić w komentarzu czemu taki bigos się zrobił i tak dalej. Zrobił się, bo się zrobił. Teraz tylko czekać na dalszy ciąg bigosu.
    Tak szczerze to nie lubię teraz tej Stelli. Może mi się odmieni, może nie. Zależy, co wymyśli dalej.
    Louis mój ulubieniec ( no bo w końcu prawie ja) jak zawsze musiał wtrącić swoje trzy grosze do rozdziału.
    Piegusków nie pisze bo znowu nie czytałam. Po co cię okłamywać.
    A jak zakończenie nie będzie takie jak ja chce to przyjadę do albo na tą twoją górę i ci dokopie.
    Z wyrazami szacunku
    twój Pan
    jedyny
    niepowtarzalny
    Wielki umysł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się, ja ostatnio sama czytałam poprzednie rozdziały, żeby przypomnieć sobie ich treść, bo w końcu nie wiedziałam czy mogę pisać to, co planowałam xd Bez Lou nie ma rozdziału, zapamiętaj :D Śmieszne, bo nawet ty nie wiesz, co chcesz w tym zakończeniu xd Wiedziałam, że nawet podpisać się nie umiesz. "Wielki Umysł" z dużej ;p Ciao!

      Usuń
    2. I jeszcze mnie parobek będzie poprawiał -,- Co za czasy!

      Usuń
  5. Ojejejejeje *O*
    Wreszcie dodałaś <3 jedyny dzień od dawna kiedy cię nie męczyłam i proszę XD i oczywiście znowu mnie nie było na tt, ale to już norma XD mniejsza o to...
    Wiesz, że myślałam, że ją uderzy... To była masakra. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby przez te matury coś ci się nie pogorszyło XDD
    A tu chciał ją sprawdzić... Ale wredny był z tym, że jest płytka. Przecież uderzył Caroline, to co miała zrobić ? -.-
    Ciekawa jestem sesji... :D

    Na końcu jak ktoś dzwonił do drzwi, to wiedziałam, że to Loui XD Louella time now bitches! :D <3
    Dobra, może i nie, ale jednak wydaje mi się, że tak :3 W końcu będzie u niej spać... Mimo, że jej apartament jest wielkości willi i mogą w nim grać w golfa to może jednak jest jedno łóżko? XD Albo będą gra w rozbieranego golfa? ^.- Oh God... nie wierzę, że to napisałam o.o

    To może ja już kończę z rozmyśleniami, w każdym bądź razie chcę teraz więcej Cinny (Marca znaczy się xD) i Louelli :DD Z góry dziękuję XDD xx
    PS: PIEGUSKII :D :3

    http://hollywoodstyle-babe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. P - I - E - G - U - S - K -I
    Jak ty możesz dziewczyno ode mnie wymagać kreatywnego komentarza w tak drastycznym dla mnie momencie! Oni mieli być RAZEM. Together, forever in love! A tu co? Że niby się... rozstają? W sumie ciężko to jakoś nazwać, skoro nie byli razem. Ale... Nie, no ty zawsze musisz czymś mnie zaskoczyć. Tego po Harry'm się nie spodziewałam. Chociaż, muszę przyznać, że w ostatnim moim 'wymyślaniu historyjek przed snem' również pojawił się w charakterze brutala. Lecz tak na poważnie?! No nie! Choć Candy też zareagowała nieco gwałtownie na tę wiadomość. Ale... nieee, dlazego mi to zrobiłaś?! Jestem ogromną fanką Harrelli (czy jakoś tak), dlatego też moje serce właśnie pęka na milion maleńkich kawałeczków. Ja chcę miłości!
    W dodatku boję się, że ten 'przyjaciel' Stelli może coś namieszać :C Wydaje się być miłym człowiekiem, lecz wolałabym, aby trzymał się z daleka.
    W sumie szkoda mi też Zayniama :D. Zwłaszcza Nialla. Być okłamywanym przez przyjaciół i koleżankę - to nie mogło być przyjemne. A dowiedzieli się tego w taki potworny sposób.
    Podsumowując tę całą nieposkładaną wypowiedź: ehhhhhhh. Nic więcej nie wymyślę.
    Mi też się egzaminy zbliżają i strasznie się boję, bo marzę o dosyć dobrych szkołach. Coś czuję, że zmienię zdanie jak zobaczę progi. Zwłaszcza, że jestem takim leniem i nieukiem... Porażka, po prostu porażka!
    Pozdrawiam xx

    htttp://whenimlookingatyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah Piegusku do czego Ty mnie zmuszasz? Normalnie napisałabym tylko, co myślę, a tu kreatywne komentarze.. ojej xx
    No to .. takk.. Znalazłam gdzieś tam na początku/końcu lub też w środku (?) jakiś błąd, ale.. Ponieważ jestem z natury leniwcem to nie chce mi się go już szukać.. Musisz sama się potrudzić :) A no.. mówiąc o treści .. To wow. Rozstanie? Wyprowadzka? Nowe mieszkanie? Louis w nowym mieszkaniu? Co? Jak? Gdzie i po co? Chyba muszę sobie wszystko poukładać w główce, bo jeszcze do mnie nie dotarło. Ahh.. No i powiedz , że w kolejnej części opowiadania będzie wszystko już tak happy, ślicznie i słodko? No musi być...
    Rozdział oczywiście cudowny ( swoją drogą czy to nie robi się nudne, że ciągle Cię tak tylko chwalę ? )... Dodawaj szybko kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A tam genialne jak zwykle..:) Moja droga boski blog ale ty to wiesz..❤ Pieguski.!! ^^
    + Wpadaj do mnie jak chcesz..:) xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Pieguski ❤ ❤ ❤
    A rozdział suuuuper !!!
    Pisz szybko następny !!!!!!!
    + mam nadzieje że sie pogodzą <333
    Mrs.Styles <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kreatywny komentarz... Kreatywny komentarz... Jak ja mam coś wymyślić, kiedy jestem w takim szoku?! Tego to ja się nie spodziewałam... Żeby aż tak bardzo się pokłócili...
    Ale na początek, trochę z innej beczki, powiem jedno, piękne słówko: pieguski! Przez Ciebie mam na nie ochotę! xD
    Zszokowałaś mnie. W zasadzie Ty zawsze szokujesz mnie swoimi rozdziałami. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale po przeczytaniu tej notki wpadłam w stan zdumienia. Serio! ;P
    No ale żeby Harry podniósł rękę na Caroline! Nigdy nie spodziewałabym się takiego czegoś... I jeszcze pokłócił się ze Stellą ;( Mam nadzieję, że się jednak pogodzą ^^ Zakochają się w sobie i będą żyli długo i szczęśliwie... Ach tak, jestem zwolenniczką happy end'ów ;P
    Hehe, marcheweczka xD Świetna nazwa :D
    Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  11. pieguski!
    nawet nie poczułam że miną miesiąc od ostatniego rozdziału wiele sie dzieje teraz w życiu Stelli wiec czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  12. PIEGUSKI! :D
    a więc wpadłam na to opowiadanie wczoraj dopiero PRZYPADKIEM i przeczytałam wszyściutko i kocham je ! po pierwsze podoba mi się imię głównej bohaterki , bo główna postać w moim opowiadaniu ma również to samo imie, uważam że jest cudowne. Strasznie podoba mi się fabuła, tylko czasami już sama nie wiem co łączy Harry'go i Stellę ? To przyjaźń, ukryta miłość? nie wiem kurcze, chciałabym więcej prawdziwej czułości między nimi bo jak na razie kiedy dochodzi do pocałunków są one tylko na pokaz. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach dowiemy się więcej o ich relacji :) dodaję Twoje opowiadanie do ulubionych i oczywiscie czekam na dalszy ciag akcji! buziaki :*
    wishmeyourself.blogspot.com (również zapraszam)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pieguski!
    Tak więc, po pierwsze to czemu kojarzy mi się to z rozmowami Any i Christiana? Teraz to już Harry na bank będzie mi się z nim kojarzył!
    Po drugie podoba mi się ten obrót spraw nawet aczkolwiek weź sprecyzuj co ich łączy, bo mnie cholera bierze.
    Ani w prawo ani w lewo to nie idzie tylko gdzieś w tył. No, ale skoro bawisz się w taką śmiesznisię niech będzie.
    Sprawy potoczyły się tak, że moja dalsza wizja nie wiem czy jest możliwa XD I brawa dla ludzi, że zaczynają rozumieć co znaczy kreatywny komentarz :D
    A taka uwaga skąd wzięły sie Stelli walizki w tym mieszkaniu jak wybiegła z jedną? #elfdetektyw przemyśl odpowiedź xD
    ELF ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny blog zapraszam na moje
    http://ichhassedichzuliebe.blogspot.de/
    http://freeandwildlife.blogspot.de/
    http://zawszeja.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  15. Pieguski.
    Jak ja lubię tego bloga!
    Faktycznie te relacje Stelli i Harry 'ego są skomplikowane. Jednak mam nadzieję, że niedługo już się uspokoi wszystko i ich fake będzie wznowiony! ;D
    Czekam na kolejny <3
    1hllnz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Pieguski.
    Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger!

    OdpowiedzUsuń
  17. Dostałaś nominację..:) http://iloveonedirectio.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Pieguski przeczytałam ten rozdział 2 razy na komentarze nie zostało mi już czasu (jutro mam spr) i mam nadzieję, że elegancko powrocie do szczęśliwie się dziejacej komedii... Weny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pieguski lubią ten rozdział! :D Jest naprawdę fantastyczny! Zawsze kiedy czytam, to czuję że mi mało!
    Relacje Harry'ego i Stelli są trochę skomplikowane ale, mam nadzieję, że wszystko wróci do poprzedniego stanu. No chyba, że w apartamencie zdarzy się coś pomiędzy Stellą i Louis'm. Mam wrażenie że oboje z Harrym się w niej kochają. I Stella kocha Harry'ego ale na razie uważa go tylko za przyjaciela, to znaczy teraz już nie..
    Pisz pisz Mięto, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  20. [SPAM] jeśli masz alergię, bezpiecznie usuń lub pomiń :)
    http://mpsth.blogspot.com co to za durna nazwa, pytasz?
    M- Malik Zayn
    P- Payne Liam
    S- Styles Harry
    T- Tomlinson Louis
    H- Horan Niall
    Wszystko jasne? Nadal nie?
    Piszę opowiadanie, którego bohaterami są wyżej wymienieni dżentelmeni. Śmiejesz się? Bardzo dobrze, śmiech to zdrowie.
    W opowiadaniu każdy z panów ma coś do powiedzenia, swoją historię. Każdy tutaj może opisać swoje przeżycia, nie dzieląc się rozdziałem z nikim innym.
    Ostatnio wypowiedział się Niall, który przeżywa miłosne rozterki. Chcesz wysłuchać jego historii? Wpadaj! Chcesz go pocieszyć, napisać co o tym sądzisz, skrytykować? Pisz!
    Aby ci się nie pomyliło, jeszcze raz podam adres: http://mpsth.blogspot.com Malik, Payne, Styles, Tomlinson i Horan czekają na ciebie! Nie zawiedź ich :*

    OdpowiedzUsuń
  21. pieguski . !
    Super . < 33

    http://believedreamforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety nie widzę nigdzie zakładki SPAM, więc muszę poinformować tutaj : (
    Otóż na http://loveispleasure.blogspot.com pojawił się Rozdział 1."I thought I could fly so why did I drown? It's coming down." Serdecznie zapraszam! CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
    buzii :*

    OdpowiedzUsuń
  23. pieguski : d

    jezuuuu zajebiste te opowiadanie kiedy dasz następny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
  24. 'Jej zapach wprawiał go w stan euforii. Taka świeża, piękna i naturalna. Nie potrafił określić jak bardzo działała na Jego wyobraźnie. Potrafił myśleć o niej w każdej chwili, każdego dnia o każdej porze. Pragnął czuć smak jej ust na swoich przez cały czas, pragnął dotykać silnymi dłońmi jej ciała, jak i czuć na sobie jej dotyk. Dla niego była ideałem w każdym calu. Jak to możliwe skoro przecież ideały nie istnieją? A jednak, dla niego była nieskazitelna, zupełnie wyjątkowa. '
    Zapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się
    Rozdział 9."I shot for the sky I'm stuck on the ground so why do I try I know I'm gonna fall down."
    Przepraszam za spam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)