1
Ciągle nie mogę uporządkować myśli.
Wydają się być bezsensowną układanką, która w żaden możliwy sposób do siebie
nie pasuje. Ten chaos bardzo mi przeszkadza w funkcjonowaniu, w zaśnięciu,
skupieniu uwagi na czymkolwiek dłużej niż kilka sekund. Dziwne uczucie i na
dodatek niezwykle irytujące. Przez to czuję się niewyspana, bo właściwie od
pewnego czasu cierpię na bezsenność. Ledwo kontaktuję się ze światem realnym,
ale z drugiej strony istnieją te prześladujące mój umysł koszmary, gdy tylko
uda mi się zmrużyć oczy na krótką chwilę. Budzę się cała mokra i z krzykiem, a
chwilę później widzę przerażone oczy Louisa, gdy wbiega do mojego pokoju, by
sprawdzić czy wszystko w porządku. Tak- kłamię. Oczywiście, że nie jest w
porządku. Znalazłam się w środku jakiegoś horroru, który nie ma końca. Nie leje
się krew ani nikt nie wyskakuje z piłą łańcuchową czy inną dziwaczną bronią, by
mnie zabić. To po prostu moja psychika mnie powoli wykańcza. Staram się nie
myśleć, wydaje się, że stan otępienia jest najlepszym rozwiązaniem, ale czy
można udawać roślinę cały czas?
Słowa ranią bardzo mocno. To
najszczersza prawda. Kiedyś myślałam, że to wyobraźnia scenarzystów sprawia, że
kilka połączonych liter może kompletnie zmienić myślenie człowieka, zaburzyć
wszystko, przewrócić życie do góry nogami. Tylko popatrzcie, a jednak może. Nie
wierzyłam, póki sama się nie przekonałam. Może jednak filmy niosą w sobie choć
odrobinę prawdy?
Nie wychodzę z pokoju, nie rozmawiam z
nikim, nie odbieram telefonów, nie czytam książek, gazet, artykułów, nie jem…
Czasami uda mi się zmusić do wypicia szklanki wody mineralnej i nic poza tym.
Całe dnie leżę na łóżku i patrzę w sufit, niezwykle ciekawy sufit. Pomalowany
na biało, przypomina mi pustkę, czyli coś, co teraz czuję ze zdwojoną siłą.
-O. Mój. Boże. Jak ty wyglądasz?!- głos
Evelyn wyrwał mnie z transu, co było nieopisanie nieprzyjemne usłyszeć jej dość
piskliwy głos po ogromnej dawce spokoju i ciszy, która trwała niezmierzona od
ponad tygodnia.
-Ciebie też miło widzieć- mruknęłam
nieprzyjaźnie i spojrzałam na nią spode łba.
-Stella, mówię teraz śmiertelnie
poważnie i nie zamierzam powtarzać tego drugi raz- oznajmia, przeszywając mnie
swoim świdrującym spojrzeniem.
Evelyn i „śmiertelnie poważnie”? No ,
to może być ciekawe.
-Co ci właściwie przeszkadza, że siedzę
w domu? I tak nie ma żadnych ciekawych imprez, więc czym się denerwować?-
pytam, bo szczerze chcę wiedzieć.
-Tym, że mój… nasz, nasz plan- poprawia
się, przeczesując włosy palcami ze zdenerwowania- całkiem się psuje i zupełnie
nie wiem dlaczego. Znaczy wiem, pośrednio- Harry nienależycie wypełnia swoje
zobowiązania od jakiegoś czasu, a ty zamknęłaś się tutaj i nie pokazujesz się
ludziom na oczy- mówi, mierząc wzrokiem pokój w nieładzie.
-Może układ wcale nie był taki idealny,
jakby się mogło wydawać- wtrącam mimochodem.
-Wszystko perfekcyjnie zaplanowałam,
nawet nie zakładałam opcji, że coś nie wyjdzie i oczywiście tak się nie działo
do czasu, gdy dwójka głównych zainteresowanych nie zaczęła mi nawalać- posyła
mi oskarżycielskie spojrzenie, ale nie odwracam wzroku, co w „pojedynku” z
Evelyn jest wielkim wyczynem. –Stella- dodaje dużo łagodniej- proszę, powiedź
mi co się stało.
-Nic- odpowiadam półgębkiem i spoglądam
zawzięcie na swoje dłonie, które raz po raz splatam i rozplatam. Słyszę tylko
głośne westchnięcie zrezygnowania ze strony mojej menedżerki.
-Jak chcesz, poddaję się, nie chcesz to
nie mów, ale wiedz, że taka postawa pogrąża cię w oczach całego świata- rzekła
surowo.
-Moja…? Moja?! To, że nie zrobiono mi
zdjęcia od kilku dni mnie pogrąża? A to dobre!- wybucham, emocje dłużej nie
potrafią się dłużej kłębić w moim wnętrzu.
-Nie reagujesz!- Evelyn mnie
przekrzykuje. – Twój „chłopak” każdą noc spędza w klubie, ale nie z tobą, a
wiesz z kim? Codziennie z inną. Wraca kompletnie pijany albo nawet i nie wraca,
a wieczorem zaczyna kolejną taką samą rundkę. Nie jesteście już parą,
przynajmniej tak spekulują dziennikarze, inne szmatławce zakładają w najlepszym
razie, że to chwilowy kryzys, co jest i tak dość optymistyczną opinią. Przez to
wszystkie umowy, wywiady i sesje zdjęciowe szlak trafił. Jeśli w tej chwili to
się nie zmieni, cała nasza praca była daremna, rozumiesz?
-Ale czego ode mnie oczekujesz? Że
wydam Styles’owi rozkaz siedzenia pod pantoflem, tak? I co to da? Przecież
doskonale wiesz, że mnie nie posłucha. Nie straszne mu konsekwencje zerwania
umowy to tym bardziej nie zrobię wrażenia kilkoma słowami, nie uważasz? Poza
tym nie jestem jego niańką, jest dorosły, sam potrafi o siebie zadbać- wyrażam
jasno swoje myśli z obojętną miną, bo tak naprawdę mało mnie to interesuje.
-Wow- wykrztusza z siebie zszokowana
Evelyn. –Nigdy nie sądziłam, że coś takiego od ciebie usłyszę. Wcale nie
myślałam, że będziecie najlepszymi przyjaciółmi, bo trudno o takie relacje po
miesiącu od pierwszego spotkania, ale skoro się tu wprowadziłaś to miałam
nadzieję, że jakaś tam nić sympatii się utworzyła- powiedziała, wplatając w
swoją wypowiedź kąśliwą uwagę dotyczącą mojego zakwaterowania. Jakże inaczej? W
innym wypadku to nie byłaby prawdziwa Evelyn!
-Mieszkanie jest tymczasowe- rzekłam
naturalnym tonem, cóż, przynajmniej mi się tak wydaje. Oczywiście kłamię- nawet
mi przez myśl nie przeszło, by szukać nowych czterech kątów, ale może jednak
powinnam się nad tym dogłębniej zastanowić? Straciłam z nim kontakt, Louis pojechał
odwiedzić rodzinę i jeszcze nie wrócił. O rany… Co ja tu robię? Ona ma raję,
niech cię, Evelyn. Czy ty musisz mieć zawsze rację?
-Yhym, tymczasowe, tymczasowe…-
powtarza moje ostatnie słowo, wymawiając je za każdym razem z inną intonacją,
jakby miało zamiar zmieniać znaczenie, a ona chciała złapać te
najodpowiedniejsze w tej właśnie chwili. –Rozumiem- dodaje po jakimś czasie i
patrzy wymownie w moją stronę. Nie wiem co mogę odpowiedzieć, jestem
skonfundowana całą tą sytuacją. Perspektywa siedzenia i patrzenia w sufit nie
jest już atrakcyjną rozrywką, która usatysfakcjonuje mnie tak jak w ciągu
poprzednich siedmiu dni. Teraz uświadomiłam sobie tyle rzeczy, że mój umysł na
pewno nie da mi spokoju i zasypie mnie dręczącymi myślami, z którymi nie mam siły
się zmierzyć.
Teraz mam przede wszystkim priorytetową
sprawę- nie jestem już mile widziana w tym mieszkaniu. Jak mogłam tego
wcześniej nie zauważyć? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Czy stan otępienia był
aż tak duży, że nic do mnie nie docierało? Może. Staram się przypomnieć sobie
wszystko z niedalekiej przeszłości i stwierdzam z niemałym przerażeniem, że
kompletnie nie pamiętam tamtych dni. Ostatnim wyraźnym wspomnieniem jest
rozmowa z Harrym…
2
To
za ładne aktorstwo…
-Muszę się zgodzić, to było ładne,
nawet bardzo ładne- zwróciłam się do chłopaka.
-Praktyka czyni mistrza- odrzekł
niepewnie.
-Co masz na myśli?- spytałam
podejrzliwie.
-To nie jest mój pierwszy fake…
-Nie pierwszy?- pytam, niedowierzając w
to, co właśnie usłyszałam i czekam z nadzieją, że powie mi, że się tylko
przesłyszałam i powtórzy coś zupełnie innego, coś, co tylko podobnie brzmi. Co
się rymuje z „fake”? Mejk, pejk, sejk, dejk…? Cokolwiek.
-Nie- odpowiada. „Nie pierwszy” czy
„nie, ale o czym ty w ogóle mówisz?”, myślę. To niedorzeczne przecież i dlatego
karcę moją głupią podświadomość, by siedziała cicho, a nie podsuwa mi jakieś
bzdury, które jeszcze w przypływie emocji wypowiem na głos, robiąc z siebie
kompletną idiotkę. Oczywiście, że mi odpowiada na pytanie. To nie jest pierwszy
zaaranżowany związek Harry’ego.
-Więc który? Drugi, trzeci, ósmy,
piętnasty…?- wyliczam, czekając aż mi przerwie w odpowiedniej chwili, ale nic
takiego się nie dzieje. Moje zdenerwowanie staje się dość widoczne nawet dla
przeciętnego obserwatora, a Harry’ego coraz bardziej rozbawia. Nabija się ze
mnie, okazując szereg białych zębów, ale mi wcale nie jest do śmiechu. Ja chcę
wiedzieć, a ty mógłbyś mi udzielić odpowiedzi. Oczekuję jej tu i teraz.
-Drugi- wyjaśnia z dalej tkwiącym
uśmiechem na ustach.
Tak, Styles, masz się z czego cieszyć.
Okłamywanie ludzkości dla własnych korzyści to powód do dumy. Już mam to
powiedzieć to na głos i przypominam sobie, że przecież ja też się na to
zdecydowałam. Wypowiadając te słowa do niego, posłałabym je również sobie. Wyszłabym
na hipokrytkę.
-A kto to był?- dopytuję. Mam pewne
podejrzenia, ale bez konkretnych kandydatek, bo przeglądając artykuły o Harrym,
nie natknęłam się na żadne dotyczące jego związku, wiec to mnie zbija z tropu.
-Caroline Flack- informuje mnie, a cała
wesołość znika w mgnieniu oka. Czy to znaczy, że czas rozmawiać poważnie?
-Ta z Xtra Factor?- chcę się upewnić
czy to rzeczywiście ta kobieta, o której pomyślałam. Zdaje się, że kiedyś mi
mignęła w telewizji, gdy przeprowadzała wywiad z uczestnikami show, ale to inna
edycja niż spektakularnego One Direction- to po primo, i secundo- wspominałam,
że nie przeczytałam ani słowa na temat jej i Harry’ego razem.
-Ta sama- odpowiada- ale nie był to
taki fake jak nasz, ani trochę go nie przypomina. Nie ogłosiliśmy publiczne, że
jesteśmy parą. Żadnych wspólnych wywiadów czy sesji. Głównie opierało się na
spotkaniach, gdzie „przypadkowo” spotykaliśmy paparazzi, bądź na „prywatnych”
rozmowach, np. w kawiarni, na galach, w tłumie ludzi, kinie, restauracji, no
gdziekolwiek, gdzieś, gdzie ktoś mógł nas usłyszeć, zauważyć i donieść do prasy lub mediów- wyjaśnia, a ja
chłonę tą wiedzę jak roślina spragniona wody.
-To dlatego nic nie znalazłam na ten
temat- mówię jakby do siebie, ale Harry też to słyszy.
-Sprawdzałaś mnie?- pyta ze śmiechem i
ciekawością jednocześnie.
-No a co ty sobie myślałeś?! Że zgodzę
się na pierwszego lepszego Harry’ego Stylesa przez dwanaście miesięcy? Musiałam
zobaczyć, czy aby nie jesteś jakimś psychopatycznym mordercą czy coś.
Loczek znowu się śmieje.
-I jak wypadłem? Chyba nienajgorzej
skoro się zgodziłaś, co?- pyta zarozumiale.
-Też nienajlepiej, ale już trudno-
informuję go, wzruszając ramionami. Wyraźnie zaskoczyłam go taką odpowiedzą,
ale jakoś specjalnie się nie przejął. Przyjął moją uwagę z dystansem, zupełnie
jakbym go właśnie obsypała wyszukanym komplementem.
Rzecz jasna mijam się z prawdą, bo
zgodziłam się na układ zanim dowidziałam się z kim będę tworzyć parę. Evelyn
trzymała wszystko w największej tajemnicy do ostatniej chwili.
-Idziemy do domu?- zaproponował.
Przytaknęłam głową i udaliśmy się garderoby, by zrzucić z siebie wybrane przez
stylistów ubrania i przebrać się w swoje własne, a następnie wyszliśmy z
ogromnego budynku i już mkniemy dość pustymi ulicami, zbyt pustymi jak na tą
godzinę.
-Na ile mieliście umowę?- pytam w
końcu, nie mogę dłużej wytrzymać. To dziwne, ale pragnę znać wszystko, nawet
najdrobniejsze szczegóły.
-Na sześć miesięcy- odpowiada
lakonicznie, ale po chwili dopełnia wypowiedzi: takie było teoretyczne
założenie, ale w praktyce było to tylko niecałe trzydzieści dni, miesiąc.
-Dlaczego? Co się stało?- jestem
wyraźnie zaciekawiona.
-Zerwałem układ, nie mogłem tego dłużej
ciągnąć.
Tylko tyle? Nic więcej mi nie powie?
Nie będę przecież siłą wyciągać od niego informacji, bo pomyśli, że jestem
natrętna, a ja tylko chcę wiedzieć o nim odrobinę więcej niż mogę przeczytać w
gazetach, na dodatek pewnie w siedemdziesięciu pięciu procentach okażą się te
„fakty” zwykłym kłamstwem, które ktoś po prostu wymyślił z premedytacją.
-To krótko w porównaniu z umówionym
czasem, nie sądzisz?- mówię beznamiętnie, mam nadzieję na mocno wyjaśniającą
odpowiedź i nie zawiodłam się.
-Krótko, ale musiałem tak postąpić. To
było prawie dwa lata temu, byłem dzieckiem, nie żebym teraz uważał się za
dorosłego, ale rozumiesz, to nie był czas na trwałe związki, a Caroline była
sporo starsza.
-Myślałam, że lubisz starsze kobiety-
wtrąciłam głośno i zaraz pożałowałam.
-Bo tak jest- zaśmiał się, nie odrywając
wzroku od drogi. –Wracając, nie chciałem się pakować w związek, nie czułem się
gotowy na takie zobowiązania, więc przerwałem to w pierwszej możliwej chwili.
-Ale to był fake, zobowiązania
wygasłyby wraz z zakończeniem umowy, nie musiałbyś się o nie martwić- mówię, bo
coś mi tu nie pasuje. Fake to nie prawdziwy związek, jest tworzony pod publikę.
-Caroline powiedziała, że mnie kocha.
Moje bicie serca przyspieszyło co
najmniej dwukrotnie.
-Powiedziała, że chce spędzić ze mną
resztę życia, mieć dzieci, zestarzeć się. Nie mogłem się na to zgodzić, nie
chciałem, dlatego potraktowałem ją tak, jak potraktowałem. Była załamana,
nienawidzi mnie do tej pory. Patrząc na tamto zdarzenie z perspektywy czasu,
wiem, że mogłem to rozegrać inaczej, bez wrzasków, przekleństw, siły…- głos mu
cichnie z każdym kolejnym słowem, tak samo silnik samochodu, bo właśnie
dojechaliśmy na miejsce i siedzimy w ciszy, patrząc przed siebie tępym
wzrokiem.
-Nie miałeś prawa, nie miałeś prawa
karać jej za to, że powiedziała ci, że się w tobie zakochała. Jesteś potworem.
To samo krzyczą do ciebie fanki, słyszałeś takie wyznania już setki albo może i
tysiące razy, ale nie podniosłeś na nie ręki, tylko Caroline…
-Candy…- zaczyna spokojnie, ale nie
pozwalam mu dokończyć.
-Mam na imię Stella, tego pseudonimu
używają tylko moi przyjaciele- krzyczę zdenerwowana, targają mną skrajne
emocje, nad którymi trudno zapanować, więc cokolwiek się stanie w ciągu
najbliższych minut, ostrzegam- nie mam nad sobą kontroli. –Nie chcę mieć z tobą
nic wspólnego- oznajmiam surowo i groźnie, ale tak właśnie czuję. –Tylko fake,
gdy będzie naprawdę konieczny, nic poza tym, rozczarowałeś mnie- mówię dobitnie
i wysiadam z samochodu, trzaskając mocno drzwiami, że aż sama się wzdrygam jak
głośno to zrobiłam.
Przez następne dwa dni nasze relacje
ograniczają się do „cześć” przy Louisie oraz przy chłopakach z zespołu coś na
kształt wymiany zdań „-Jak się czujesz? –Dobrze, a ty? –Też dobrze, dzięki” i
tyle, a gdy Tomlinson jedzie w odwiedziny do swojej mamy i sióstr, nie odzywamy
się wcale.
3
-Wyprowadzasz się?- zapytał nieco
zmieszany, gdy minęłam go w progu z dwoma walizkami oraz wielką torbą na
ramieniu, które udało mi się szczęśliwie znieść po schodach bez uronienia
żadnej kropli krwi. Głupotą było zabranie wszystkich naraz, ale ciągle motywuje
mnie jak najszybsza chęć opuszczenia tego domu.
-Tak, nie chcę z tobą mieszkać-
odpowiadam z nutką goryczy i wstrętu. Nie można powiedzieć, że Harry jest mi
obojętny, nie. On budzi u mnie w tym momencie odrazę. Przez cały ten czas, gdy
pakowałam swoje rzeczy, ale tylko te naprawdę moje, za które zapłaciłam
osobiście, bo wszystkie inne pozostały nietknięte, gdyż nie chce niczyjej
łaski, zwłaszcza jego, ganiłam moją podświadomość, że podsuwała mi na myśl
jakieś głupoty zamiast od razu nakazać się stąd wynieść. Po co tak zwlekać?
Pobyć tu ten jeden dzień, gdy zrobiło się zamieszanie z kolczykami i w szóstkę
próbowaliśmy je odzyskać, a potem natychmiast krzyknąć „bye”. Taka tam mała
przygoda, która była jednocześnie niesamowita i beznadziejna. Niesamowita, bo
przypomniały mi się komiczne sytuacje wyjęte prosto z filmów, w których zawsze
chciałam uczestniczyć i miałam okazję za sprawą głupoty Louisa, a beznadziejne,
bo musiałam przebywać z Harrym.
-Nie, nie możesz…- zaczął, ale od razu
mu przerwałam. Nie zamierzam słuchać wykładu dlaczego nie mogę, bo przecież nie
ma żadnego powodu, abym tu została, nieprawdaż?
-Nie mogę? Bo co? Zabronisz mi,
podniesiesz na mnie rękę jak na nią? Śmiało, czekam- prowokuję, nadstawiając
policzek. Dopiero po chwili dociera do mnie, że mogłam przesadzić. A co jeśli
naprawdę zrobi tak, jak zasugerowałam? Nie mam przecież pewności, że odejdę
stąd cała i zdrowa. W innym wypadku mogę jeszcze trafić do szpitala albo
chodzić z podbitym okiem i licznymi obrażeniami. Tak czy inaczej- media
oszaleją, gdy to wyjdzie na jaw.
-Nie patrz tak, szybciej, nie mam
całego dnia.
Popełniam kolejną głupotę, ale słowa
wylatują z moich ust niekontrolowanie. Nic nie mogę na to poradzić, jest już za
późno. Moje źrenice rozszerzają się, zasłaniając cały kolor tęczówki oka i
wyraźnie widzę silny zamach. Szybko zamykam powieki i mrużę je bardzo mocno,
przygotowując się na ból, ale nie nadchodzi. Boję się otworzyć oczy, nie chcę
zobaczyć jego twarzy, ale ciekawość mnie doprowadzi do obłędu, jednak nie
uganiam się nad słabością. O rany, co się stało Styles? Poddaję się. Uchylam
jedną powiekę na zaledwie milimetr lub dwa i widzę, a właściwie nie widzę, bo
obraz jest tragicznie zamazany, jedyne co mogę dostrzec to, w jakim kolorze są
rozmyte plamy. Jedna wielka i biała po środku to zwykły T-shirt chłopaka, który
dzisiaj zarzucił, cała reszta to odcienie szarości i czerni, bo właśnie w
takich kolorach utrzymany jest przedpokój w domu chłopaków. I chwila… Co to
jest? To jego dłoń? Tak, chyba tak. Trzyma ją wyciągniętą tak blisko mojego
policzka, że to aż dziwne, że nie czuję emanującego od niej ciepła czy nawet
tego dziwnego uczucia, gdy coś jest blisko naszej skóry. Nic. Wiem, że tam
jest, bo ją widzę wyraźnie, gdy tylko całkowicie otwieram oczy, ale wydaje się
być taka, taka… martwa.
-Nie myślałaś chyba, że to zrobię,
prawda?- pyta po chwili milczenia z mojej strony. Waham się nad odpowiedzią.
Kłamać czy powiedzieć prawdę? Właściwie nie wiem co o tym myśleć. Podświadomie
wiedziałam, że tego nie zrobi, ale z drugiej strony bałam się, wykonałam pewien
krok w stronę obrony i przygotowałam się na cios zamykając oczy. Jestem w
kropce. On zawsze mnie wprawiał w zakłopotanie, a myśli niszczyły swój ustalony
porządek i następował chaos. To pewnie przez nietypowe zachowanie. Harry rzadko
postępował tak, jakby się każdy spodziewał. No cóż, tym razem jest tak samo.
Spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie. Co mam powiedzieć?
-A jednak tak pomyślałaś- podsumował z
rozgoryczeniem w głosie i zabrał rękę z powrotem, przypadkowo muskając moją
wrażliwą skórę wierzchem opuszków palców. –Oceniłaś mnie tak pochopnie, a
przecież prawie wcale mnie nie znasz. Jesteś strasznie płytka, cieszę się, że
nie jesteśmy naprawdę razem. Teraz, wiedząc jaka jesteś, nie zgodziłbym się na
taki układ- mówi dobitnie, a mnie jego słowa ranią jak żadne inne. Nawet
przykre komentarze antyfanów, przez które przepłakałam niejedną noc wydają się
zwykłą błahostką, po prosu niczym.
Wolałabym, żeby jednak uderzyłby mnie w
twarz, mówię poważnie. Przez jakiś czas miałabym czerwony ślad, ale niedługo by
zniknął, a ta wypowiedź będzie trwalsza i to o wiele. Już widzę, że zostanie mi
głęboko w pamięci, a koszmary zaczną ją staranie pielęgnować, przypominając
każdej nocy bez wyjątku.
-I masz rację, nie mam prawa cię tutaj
zatrzymywać, żegnam- dodaje, akcentując dosadnie ostatnie słowo i już zamierza
odejść w głąb mieszkania, lecz zatrzymuje się i patrzy w jakiś punkt za mną.
Podążam za jego wzrokiem i zauważam chłopaków stojących u progu drzwi. Jakie
jest pierwsze wrażenie? Z pewnością są zszokowani. Nie codziennie jest się
światkiem takich zdarzeń. Gdybym miała zamienić się z nimi miejscem to pewnie
też bym tak wyglądała.
-Nie jesteście parą?- wykrztusza
oniemiały blondyn i czeka niecierpliwie na odpowiedź, podobnie jak Zayn i Liam.
Głos uwiązł mi w gardle i czuję, że nie zdołam powiedzieć ani jednego słowa,
więc tylko kiwam przecząco głową.
-Tylko udawaną przed publiką- precyzuje
Styles.
Czuję trzy pary świdrujących oczu na
sobie, robi mi się gorąco, a oddech staje się coraz to płytszy z każdym
kolejnym nabraniem powietrza do płuc. Nawet pojemność zalegająca płuc zdaje się
kończyć i zaczyna mi brakować życiodajnego tlenu. Muszę jak najszybciej wyjść
na zewnątrz, nie wytrzymam w tym mieszkaniu chociażby jeszcze minuty dłużej.
Biorę moje rzeczy i mijam chłopaków, bucząc po drodze „przepraszam” , a po
chwili już mnie tam nie ma.
Słyszę za sobą głos, Niall mnie woła po
imieniu, ale ja się nie odwracam, tylko idę przed siebie. Proszę, przestań krzyczeć. Byłeś taki otwarty i
szczery wobec mnie, a ja cię perfidnie okłamywałam. Dzisiejszy dzień był
wystarczająco upokarzający, nie zniosę już niczego więcej. Żadnych upomnień,
pytań, opinii, że to głupia rzecz aranżować związek. Jedyne czego chcę to się
rozpłakać, lecz w takim miejscu, gdzie nikt mnie nie zobaczy.
Mam w głowie jeszcze większy mętlik niż
rano, nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić, najlepiej schowałabym się gdzieś,
by w spokoju poukładać myśli i przeanalizować całą zaistniałą sytuację jeszcze
raz. Idę ze spuszczoną głową przed siebie, to cud, że jeszcze się nie
przewróciłam z tym całym bagażem, który mnie przeważa raz na jedną, raz na
drugą stronę, gdy stawiam następne kroki. Nie mogę się zawrócić ani nawet
spojrzeć za siebie, bo czuję, że gdy to zrobię, łzy poleją się po policzkach w
bardzo dużych ilościach i nie ustaną tak szybko, jakbym sobie tego życzyła.
4
Któż to się znowu chce tak koniecznie
się ze mną skontaktować? To już ósmy raz- o ile się nie mylę, a ja uparcie
dalej nie odbieram, jednak ktoś po drugiej stronie jest równie uparty jak ja.
To aż czasami imponujące, bo zazwyczaj niemal każdy tracił do mnie cierpliwość.
W końcu zatrzymuję się na chwilę i wyjmuję telefon po dziesięciu odtworzeniach
dzwonka. Evelyn. Biorę głęboki wdech i przykładam urządzenie do ucha.
-Co ty wyprawiasz?!- słyszę krzyk ze
słuchawki. Mogłam się domyślić, że tylko moja menedżerka będzie dzwonić póki
nie odpowiem, ale przyznam- nie spodziewałam się takich słów już na starcie,
zwłaszcza, że nie narozrabiałam chyba aż tak bardzo, co nie?
-O czym teraz właściwie rozmawiamy?-
zapytałam z powagą, chcąc się zapoznać z przyczyną jakichkolwiek oskarżeń.
-Właśnie się dowiedziałam, że idziesz w
stronę lotniska z walizkami- tłumaczy zdenerwowana. Skąd ona wie, że chodzę po
ulicach z walizkami…? Pewnie jakiś sprytny fotograf szedł niedaleko i
wykorzystał okazję, a ona już trzyma to zdjęcie w swoich dłoniach.
-Och, ty pewnie myślałaś, że… To
całkowicie czysty, najczystszy przypadek, że jestem niedaleko lotniska. Nie
zamierzam uciekać z Anglii, po prostu wyprowadziłam się… stamtąd- tłumaczę i
słyszę głośny, uspokajający wydech. –Evelyn, no stress- dodaję i wymuszam lekki
grymas na twarzy, chociaż wiem, że ona mnie nie widzi.
-No
stress to by był, gdybyś nie pojawiła się na kolejnej sesji, zerwanie umowy
puściłoby mnie i ciebie z torbami, i jeszcze by nie starczyło.
-Jaka sesja?- pytam skonfundowana, bo
nie wiem o co jej znowu chodzi. Wprawdzie ma pełne pozwolenie na podejmowanie
samodzielnych decyzji dotyczących mojej osoby w sprawach publicznych, ale
naprawdę- wypadałoby mnie chociaż czasami uprzedzać, a nie mówić w ostatniej
chwili.
-Wszystko masz w załączniku, wysłałam
ci tydzień temu- urwała. –Widzę, że nie przeglądałaś niczego od jakiegoś czasu-
powiedziała, stwierdzając jedynie fakt, ale dla mnie brzmi to raczej na jakieś
przypisanie winy. –Jak przyjął do wiadomości to, że się spakowałaś i wyszłaś?-
zapytała po kilku sekundach niezręcznej ciszy.
-Chyba dobrze, tak mi się wydaje
przynajmniej. Nie przejął się aż tak bardzo, żeby za mną pobiec i mnie
zatrzymać- wyjaśniłam wymijająco, żeby nie mówić, że teraz już nie tylko się
nie odzywamy, ale i również nie chcemy siebie znać. To byłby dla niej wielki
zawód i szok, bo wszystkie te układy były niezwykle trudne do osiągnięcia. Nie
mam zamiaru jeszcze bardziej ją dobijać, zwłaszcza, że i tak już jest bardzo
zdenerwowana, a ja miałam swoje zobowiązania.
-A nie mogliście porozmawiać ze sobą
jak normalni ludzie o tym czymś, o co się pokłóciliście?- pyta, nie bardzo
wiedząc jak się wypowiedzieć, bo absolutnie nic nie wie o sztucznym związku z
Caroline i o tym, jak Harry się zachował wobec niej.
-Jakoś dalej nie mogliśmy się dogadać.
Ymm… wiesz co, muszę kończyć, na razie, pa- mówię pospiesznie i naciskam
„zakończ” na telefonie nim zdąży cokolwiek odpowiedzieć. Musiałam tak zrobić,
bo jestem pewna, że dalej ciągnęłaby temat, zasypując mnie setkami pytań,
zupełnie jak rano. I co ja miałabym jej rzec? No słuchaj, Evelyn, wiem, że się bardzo napracowałaś nad tym naszym
układem, ale właśnie go popsułam. Chyba się nie gniewasz, prawda? I do
kompletu jeszcze szczery uśmiech. Rozerwałaby mnie na strzępy i to przez
rozmowę telefoniczną…
Taki przerywnik od Mięty, chwila na reklamę czy coś :) Hasło na dziś to- no właśnie, co? Może "pieguski"? Leżą tak obok mnie i patrzą tęsknym wzrokiem. Niech będzie, nie zapomnijcie napisać w komentarzu.Całuję x
Dobra, koniec. Nie będę sobie zaprzątać
tym głowy teraz, bo właśnie się zbiera na deszcz i to całkiem spory, sądząc po
czarnych chmurach, które zawisły nad moją głową. Póki co nie mam pomysłu, gdzie
się udać, więc kieruję się do małej kawiarni, która jest tuż naprzeciwko
miejsca, w którym stoję. Kto wie, może tam uda mi się spokojnie pomyśleć?
Stwierdzam jednak po chwili namysłu, że każde miejsce jest lepsze na refleksje
niż głośna ulica.
Lokal jest mały, ale dość przytulny.
Nie należy do tych z „najwyższego poziomu”, ale myślę, że można tego nie
zauważyć rano, gdy biegnąc do pracy, wstępuje się po kawę i pączka. Cóż, zawsze
mogło być gorzej, mogło nie być w pobliżu żadnej kawiarni ani innej takiej
knajpki. Zdążyłam- dosłownie- uciec przed deszczem. Rozpadało się i to
poważnie.
Wybrałam stolik koło ściany i zamówiłam
latte z cynamonem. Czekając na napój, wyciągnęłam notatnik i długopis. Na samej
górze mażę niedbale nagłówek „co jest dla mnie…”, a od niego dwie strzałki- „ważne”
po lewej i „nieważne” po prawej. Wpisuję masę różnych rzeczy, które mają dla
nie znacznie- poczucie bezpieczeństwa, oczywiście kariera, bo śpiewanie jest
dla mnie koniecznie, zupełnie jak oddychanie, rodzina oraz przyjaciele. Tak
samo robię z tymi „nieważnymi”, np. mam w nosie bezpodstawne komentarze pełne
jadu lub zazdrości. I teraz największy dylemat wszechczasów. Pytanie za milion
punktów, tylko czy jest ktoś, ktokolwiek na tym świecie, kto zna prawidłową
odpowiedź? Pewnie nie, ja też nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie, czy Harry
jest dla mnie ważny.
Kolejne minuty mój umysł zajmowała
tylko osoba Stylesa. Ma dla mnie jakieś znaczenie, może nawet większe niż
mogłabym się tego spodziewać. Tak czy inaczej- nie mogę zaprzeczyć, że boli
mnie świadomość, że zerwałam z nim przyjacielski kontakt i być może wyłącznie z
własnej głupoty. Przecież on nie jest potworem, tak jak go nazwałam. Nieprawda,
że nie chcę go znać. Brakuje mi go, tego uśmiechu i bezczelności z jego strony,
która sprawiała, że żadna konwersacja nigdy nie była nudna. Jestem głupia. Co
ja zrobiłam…?
Nawet nie zauważyłam, że moja kawa stoi
na stoliku już jakiś czas. Ugh, jakieś okropne uczucie zaczęło mnie
prześladować, czy to są właśnie wyrzuty sumienia? Nie, niemożliwe. Dlaczego
miałby mnie męczyć? Przecież nie zrobiłam nic złego, to właściwie jego wina, że
się na niego zdenerwowałam. Nawet nie próbował się bronić, gdy go oceniałam pod
wpływem emocji. Nic, zupełnie nic, a mógł przecież powiedzieć, że tego żałuje i
gdyby jeszcze raz znalazł się w tej sytuacji, nie powtórzyłby swojego błędu. No
cóż, nie przekonam się o tym. Nie powiem mu o swojej miłości, ale nie tej „pod
publikę”, tylko prawdziwej, bo jej po prostu nie ma. Interesuje mnie tylko
przyjaźń z Harrym, nic więcej. To nie jest chłopak dla mnie.
Mieszkanie, właśnie, muszę gdzieś spać
i żyć. Wskazówki zegara tykają, a ja jeszcze nic nie znalazłam i jak tak dalej
pójdzie to będę spać na ulicy, bo za nic w świecie nie pójdę zarezerwować
pokoju w hotelu, boję się od czasu tej akcji, którą zaplanowała Evelyn. Ona
była wprost jak z horroru. Dostrzegam przez szybę wielki szyld „wynajmę” i od
razu wyciągam telefon, by zadzwonić. Jak zwykle nie dopisuje mi szczęście i
mieszkanie zostało już zajęte rano i nie zdjęto jeszcze ogłoszenia. Ja mam po
prostu w życiu pecha i tyle. Nagle świecąca żarówka zapala się w mojej głowie i
dzwonię do Marca, który jest agentem nieruchomości głównie w USA, ale niedawno
rozszerzył działalność również na Europę. Marc jest także tancerzem w wolnych
chwilach, mówi, że to hobby pomaga w pozbyciu się stresu z całego dnia. Dobrze
więc, do trzech razy sztuka. Szukanie na własną rękę, ogłoszenia, a teraz
przyjaciel. Proszę, proszę, miej coś w Londynie, błagam…! A jak nie no to świat
się zawali, ale chociaż zamienię kilka słów z moim starym znajomym. Już tak
dawno nie słyszałam jego głosu, a o spotkaniu mogłam jedynie pomarzyć, byliśmy
bowiem bardzo zapracowani albo terminy nie odpowiadały, więc obiecana kawa
stała się przeszłością.
(…)
-Dzwonisz w ostatniej chwili, jeszcze
pięć minut i by go nie było, mieszkania rozchodzą się ostatnio szybciej niż
ciepłe bułeczki, Cands- wyjaśnia zabawnie, na co chce mi się śmiać. Ten
optymista wie, jak poprawić mi humor.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,
ratujesz mi życie i to nie pierwszy raz- komplementuję go, bo jestem
szczęśliwa, że znalazł dla mnie apartament w samym środku Londynu i to niemalże
z pełnym wyposażeniem. –Za chwilę zrobię przelew, umowę wyślij mi mailem,
dobra? Na ten sam adres co zawsze. A! I jeszcze raz mi wyślij adres, bo
normalnie nie mogę się skoncentrować na żadnych informacjach tylko poskakałabym
z radości- niemal krzyczę z entuzjazmem.
-Mogę sobie to wyobrazić- kwituje mnie
i śmieje się cicho, co słyszę przez telefon. –Agatha będzie czekać na miejscu z
kluczami, powie ci wszystko, co musisz wiedzieć, to moja prawa ręka w Europie-
wyjaśnia spokojnie.
-Dobra, rozumiem, coś jeszcze proszę
pana?- droczę się.
-O ile mnie pamięć nie myli to jesteśmy
umówieni od jakiegoś czasu- zaczyna.
-Pamiętam doskonale, ale nie uszło
mojej uwadze, że nie mieliśmy kiedy, a poza tym teraz to nawet warunki geograficzne
nie sprzyjają- powiedziałam i nagle zrobiło mi się smutno. -Z Ameryki do Anglii
nie jest jak przejść przez drogę i gotowe.
-Masz rację, ale za tydzień już będzie,
przyjeżdżam do mojej firmy w Londynie. Sprawy służbowe, sama rozumiesz, ale
myślę, że uda mi się wyrwać na chwilę i się z tobą zobaczyć.
-Naprawdę?- jestem zaskoczona. –Byłoby świetnie!-
dodaję głośno.
-Ale… ymm… twój chłopak nie będzie miał
nic przeciwko?- Marc pyta niepewnie.
Cholera, Harry. Znowu o tym
zapomniałam, ale przecież fakt, że jestem w „związku” nie może mnie ograniczać
do tego stopnia, by zakazać mi niezobowiązującego spotkania z kumplem, który
wystąpił w moim teledysku dawno temu.
-Nie, no coś ty?- mówię żartobliwie, a
atmosfera od razu się rozluźnia.
-Super, to zadzwonię, gdy już będę
wiedział co i kiedy. Do zobaczenia niedługo, Cands.
-Do zobaczenia- mówię i kończę
połączenie.
5
Agatha pokazała mi apartament, nie jest
imponujący wielkością… jakby tu mieszkać w dziesięć osób, ale dla jednej to po
prostu wielka willa na najwyższym piętrze budynku. Przynajmniej będę miała
gdzie ćwiczyć grę w golfa. Zaczynam w kuchni, a dołek osiem pokoi dalej i
jeszcze za salonem. Widok na nocny Londyn jest niesamowity, na dodatek jeszcze
z góry. To po prostu kosmos. Mogłabym już do końca życia wyglądać przez wielkie
szklane szyby, ale asystentka Marca przypomina mi o swojej obecności głośnym
chrząknięciem. Szybko studiuję papiery dotyczące nieruchomości, które wydają
się w porządku i podpisuję tygodniową ugodę. Jak dla mnie umowa jest całkiem atrakcyjna,
ale muszę skontaktować się z moim prawnikiem, żeby to przedyskutować. Cóż, póki
co mogę tu mieszkać przez tydzień bez żadnych zobowiązań.
Wszystko jest tu nowe- meble, urządzenia,
dekoracje. To właśnie działanie Marca, często kupuje mieszkania, po czym robi
remont „od podstaw” kończąc na samiutkim detalu. Tak też musiało być tym razem.
Muszę przyznać, architekt wnętrz się postarał i to bardzo. To dom marzeń.
Nie chcę się na razie wypakowywać, bo
może się okaże, że będę musiała się zaraz wyprowadzić, więc tylko wyciągam
najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę zostawiam spokojnie w walizkach. Padam z
nóg, jedyne czego chcę to ułożyć się na miękkiej poduszce i okryć kołdrą. Przeszła
mi chęć wypłakania się. Chyba męczą mnie zmiany nastrojów.
Ugh, znowu telefon. Biorę do ręki małe
elektroniczne cudo i uświadamiam sobie, że milczy jak zaklęte. Nikt do mnie nie
dzwoni. Dźwięki dochodzą od strony drzwi i są coraz głośniejsze. Podchodzę na
paluszkach do wizjera, by sprawdzić kto to może być o Bóg wie której godzinie.
Zawsze mogę nie otworzyć, co mnie pociesza.
No nie, niemożliwe. Co on tu robi? Wie,
że tu jestem, bo nie tylko naciska na włącznik dzwonka, ale również puka i
krzyczy moje imię.
-Jak mnie znalazłeś?- pytam tuż po
uchyleniu drzwi.
-Nie tylko ty potrafisz namierzać
ludzi. Musimy porozmawiać- odpowiada poważnie.
-Teraz? Nie uważasz, że jest dość późno
na rozmowy?- pytam skonsternowana, ale zapraszam chłopaka do środka.
-No… może trochę- odpowiada, patrząc na
ogromny zegar w korytarzu, który wskazuje pierwszą w nocy.
-To co, rano?- proponuję. –Wiesz,
możesz tu dzisiaj spać, nie mam serca wyganiać cię do domu o tej porze. Jeszcze
coś ci się stanie, niespełna rozumu fanki cię porwą i co zrobi One Direction?-
dodaję z ironią.
-Dzięki o łaskawa, ale nie skorzystam,
przyjechałem samochodem, więc będę u siebie w kilka chwil- wyjaśnia dumnie,
jaki to on jest niezależny.
-Jak uważasz- odpowiadam obojętnie. –Ymm…
Louis, tak sobie myślę, że jednak nie wrócisz samochodem- mówię i pokazuję
chłopakowi przez szybę, że jego własność właśnie jest zabierana przez służby
porządkowe.
-O nie! Moja marcheweczka!- krzyknął i
momentalnie pobiegł na dół.
Marcheweczka? W sensie auto, tak?
I cóż to za ważna sprawa niecierpiąca
zwłoki? Mogę się założyć, że chodziło mu o Harry’ego.
___________________________________________
Wiem, że długo nic się nie pojawiało, pewnie nie przemówi do was argument, że nie mam czasu, ale uwierzcie mi, że tak jest- egzaminy zbliżają się siedmiomilowymi krokami, do których trzeba się przygotować oraz uczyć się na bieżąco, bo oceny też się z czegoś wystawia. Mam przynajmniej nadzieję, że miesięczną przerwę wynagrodzi wam ten dość długi rozdział. Pisałam go "na raty", czyli po zdaniu, po zdaniu i mamy to, co mamy. Nie jestem w stanie ocenić go obiektywnie, więc zostawiam to wam.
Pamiętajcie, kreatywne komentarze, dobra? :)
___________________________________________
Wiem, że długo nic się nie pojawiało, pewnie nie przemówi do was argument, że nie mam czasu, ale uwierzcie mi, że tak jest- egzaminy zbliżają się siedmiomilowymi krokami, do których trzeba się przygotować oraz uczyć się na bieżąco, bo oceny też się z czegoś wystawia. Mam przynajmniej nadzieję, że miesięczną przerwę wynagrodzi wam ten dość długi rozdział. Pisałam go "na raty", czyli po zdaniu, po zdaniu i mamy to, co mamy. Nie jestem w stanie ocenić go obiektywnie, więc zostawiam to wam.
Pamiętajcie, kreatywne komentarze, dobra? :)
jestem zszokowana tym wszystkim, ale to bardzo dobre :) rozdział świetny xoxo moje ulubione ciastka to pieguski, a twoje ? ^^
OdpowiedzUsuńpieguski. :D
OdpowiedzUsuńDZIEWCZYNO CZY TY WIESZ ILE JA CZEKAŁAM NA TEN ROZDZIAŁ?!
OdpowiedzUsuńTrochę mi smutno, że Stella pokłóciła się z Hazzą, bo po cichu miałam nadzieję, że bd też parą na prawdę, a ona mówi, że tylko jest (no teraz już chyba nie) dla niej przyjacielem :C Ale nigdy nie mów nigdy! xd
Ps. nie zauważyłam w rozdziale niczego typu: "na dowód przeczytania napisz np. żelki, a jeśli coś takiego było to Cię ogromnie przepraszam, ale wiedz, że przeczytałam ;d
PISZ MI TU SZYBKO NASTĘPNY! xx
Lottie♥
Cóż, miesiąc tak plus, minus. No niestety, widać nie byli dla siebie. Żadne z niech nie ratowało tej zrujnowanej już relacji i koniec z przyjaźnią, nie wspominając o czymś więcej. Było, było, ale dobrze ukryte :) Szybko to pojęcie względne, najpierw szkoła, a w wolnym czasie może coś naskrobię, chociaż im bliżej do egzaminów, nie mogę tego czasu zauważyć nawet :<
UsuńPozdrawiam i całuję x
pieguski ;)
OdpowiedzUsuńMarcheweczka, serio? Taką nazwę może dać tylko Louis Tomlinson :) Świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba ;p
Mi to się w sumie nie chce wypowiadać. Po co mam się rozwodzić w komentarzu czemu taki bigos się zrobił i tak dalej. Zrobił się, bo się zrobił. Teraz tylko czekać na dalszy ciąg bigosu.
OdpowiedzUsuńTak szczerze to nie lubię teraz tej Stelli. Może mi się odmieni, może nie. Zależy, co wymyśli dalej.
Louis mój ulubieniec ( no bo w końcu prawie ja) jak zawsze musiał wtrącić swoje trzy grosze do rozdziału.
Piegusków nie pisze bo znowu nie czytałam. Po co cię okłamywać.
A jak zakończenie nie będzie takie jak ja chce to przyjadę do albo na tą twoją górę i ci dokopie.
Z wyrazami szacunku
twój Pan
jedyny
niepowtarzalny
Wielki umysł
Nie przejmuj się, ja ostatnio sama czytałam poprzednie rozdziały, żeby przypomnieć sobie ich treść, bo w końcu nie wiedziałam czy mogę pisać to, co planowałam xd Bez Lou nie ma rozdziału, zapamiętaj :D Śmieszne, bo nawet ty nie wiesz, co chcesz w tym zakończeniu xd Wiedziałam, że nawet podpisać się nie umiesz. "Wielki Umysł" z dużej ;p Ciao!
UsuńI jeszcze mnie parobek będzie poprawiał -,- Co za czasy!
UsuńOjejejejeje *O*
OdpowiedzUsuńWreszcie dodałaś <3 jedyny dzień od dawna kiedy cię nie męczyłam i proszę XD i oczywiście znowu mnie nie było na tt, ale to już norma XD mniejsza o to...
Wiesz, że myślałam, że ją uderzy... To była masakra. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby przez te matury coś ci się nie pogorszyło XDD
A tu chciał ją sprawdzić... Ale wredny był z tym, że jest płytka. Przecież uderzył Caroline, to co miała zrobić ? -.-
Ciekawa jestem sesji... :D
Na końcu jak ktoś dzwonił do drzwi, to wiedziałam, że to Loui XD Louella time now bitches! :D <3
Dobra, może i nie, ale jednak wydaje mi się, że tak :3 W końcu będzie u niej spać... Mimo, że jej apartament jest wielkości willi i mogą w nim grać w golfa to może jednak jest jedno łóżko? XD Albo będą gra w rozbieranego golfa? ^.- Oh God... nie wierzę, że to napisałam o.o
To może ja już kończę z rozmyśleniami, w każdym bądź razie chcę teraz więcej Cinny (Marca znaczy się xD) i Louelli :DD Z góry dziękuję XDD xx
PS: PIEGUSKII :D :3
http://hollywoodstyle-babe.blogspot.com/
P - I - E - G - U - S - K -I
OdpowiedzUsuńJak ty możesz dziewczyno ode mnie wymagać kreatywnego komentarza w tak drastycznym dla mnie momencie! Oni mieli być RAZEM. Together, forever in love! A tu co? Że niby się... rozstają? W sumie ciężko to jakoś nazwać, skoro nie byli razem. Ale... Nie, no ty zawsze musisz czymś mnie zaskoczyć. Tego po Harry'm się nie spodziewałam. Chociaż, muszę przyznać, że w ostatnim moim 'wymyślaniu historyjek przed snem' również pojawił się w charakterze brutala. Lecz tak na poważnie?! No nie! Choć Candy też zareagowała nieco gwałtownie na tę wiadomość. Ale... nieee, dlazego mi to zrobiłaś?! Jestem ogromną fanką Harrelli (czy jakoś tak), dlatego też moje serce właśnie pęka na milion maleńkich kawałeczków. Ja chcę miłości!
W dodatku boję się, że ten 'przyjaciel' Stelli może coś namieszać :C Wydaje się być miłym człowiekiem, lecz wolałabym, aby trzymał się z daleka.
W sumie szkoda mi też Zayniama :D. Zwłaszcza Nialla. Być okłamywanym przez przyjaciół i koleżankę - to nie mogło być przyjemne. A dowiedzieli się tego w taki potworny sposób.
Podsumowując tę całą nieposkładaną wypowiedź: ehhhhhhh. Nic więcej nie wymyślę.
Mi też się egzaminy zbliżają i strasznie się boję, bo marzę o dosyć dobrych szkołach. Coś czuję, że zmienię zdanie jak zobaczę progi. Zwłaszcza, że jestem takim leniem i nieukiem... Porażka, po prostu porażka!
Pozdrawiam xx
htttp://whenimlookingatyou.blogspot.com/
Ah Piegusku do czego Ty mnie zmuszasz? Normalnie napisałabym tylko, co myślę, a tu kreatywne komentarze.. ojej xx
OdpowiedzUsuńNo to .. takk.. Znalazłam gdzieś tam na początku/końcu lub też w środku (?) jakiś błąd, ale.. Ponieważ jestem z natury leniwcem to nie chce mi się go już szukać.. Musisz sama się potrudzić :) A no.. mówiąc o treści .. To wow. Rozstanie? Wyprowadzka? Nowe mieszkanie? Louis w nowym mieszkaniu? Co? Jak? Gdzie i po co? Chyba muszę sobie wszystko poukładać w główce, bo jeszcze do mnie nie dotarło. Ahh.. No i powiedz , że w kolejnej części opowiadania będzie wszystko już tak happy, ślicznie i słodko? No musi być...
Rozdział oczywiście cudowny ( swoją drogą czy to nie robi się nudne, że ciągle Cię tak tylko chwalę ? )... Dodawaj szybko kolejne :D
A tam genialne jak zwykle..:) Moja droga boski blog ale ty to wiesz..❤ Pieguski.!! ^^
OdpowiedzUsuń+ Wpadaj do mnie jak chcesz..:) xx
Pieguski ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuńA rozdział suuuuper !!!
Pisz szybko następny !!!!!!!
+ mam nadzieje że sie pogodzą <333
Mrs.Styles <3
Kreatywny komentarz... Kreatywny komentarz... Jak ja mam coś wymyślić, kiedy jestem w takim szoku?! Tego to ja się nie spodziewałam... Żeby aż tak bardzo się pokłócili...
OdpowiedzUsuńAle na początek, trochę z innej beczki, powiem jedno, piękne słówko: pieguski! Przez Ciebie mam na nie ochotę! xD
Zszokowałaś mnie. W zasadzie Ty zawsze szokujesz mnie swoimi rozdziałami. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale po przeczytaniu tej notki wpadłam w stan zdumienia. Serio! ;P
No ale żeby Harry podniósł rękę na Caroline! Nigdy nie spodziewałabym się takiego czegoś... I jeszcze pokłócił się ze Stellą ;( Mam nadzieję, że się jednak pogodzą ^^ Zakochają się w sobie i będą żyli długo i szczęśliwie... Ach tak, jestem zwolenniczką happy end'ów ;P
Hehe, marcheweczka xD Świetna nazwa :D
Czekam na nn <33
pieguski!
OdpowiedzUsuńnawet nie poczułam że miną miesiąc od ostatniego rozdziału wiele sie dzieje teraz w życiu Stelli wiec czekam na kolejny xx
PIEGUSKI! :D
OdpowiedzUsuńa więc wpadłam na to opowiadanie wczoraj dopiero PRZYPADKIEM i przeczytałam wszyściutko i kocham je ! po pierwsze podoba mi się imię głównej bohaterki , bo główna postać w moim opowiadaniu ma również to samo imie, uważam że jest cudowne. Strasznie podoba mi się fabuła, tylko czasami już sama nie wiem co łączy Harry'go i Stellę ? To przyjaźń, ukryta miłość? nie wiem kurcze, chciałabym więcej prawdziwej czułości między nimi bo jak na razie kiedy dochodzi do pocałunków są one tylko na pokaz. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach dowiemy się więcej o ich relacji :) dodaję Twoje opowiadanie do ulubionych i oczywiscie czekam na dalszy ciag akcji! buziaki :*
wishmeyourself.blogspot.com (również zapraszam)
pieguski <3
OdpowiedzUsuńPieguski!
OdpowiedzUsuńTak więc, po pierwsze to czemu kojarzy mi się to z rozmowami Any i Christiana? Teraz to już Harry na bank będzie mi się z nim kojarzył!
Po drugie podoba mi się ten obrót spraw nawet aczkolwiek weź sprecyzuj co ich łączy, bo mnie cholera bierze.
Ani w prawo ani w lewo to nie idzie tylko gdzieś w tył. No, ale skoro bawisz się w taką śmiesznisię niech będzie.
Sprawy potoczyły się tak, że moja dalsza wizja nie wiem czy jest możliwa XD I brawa dla ludzi, że zaczynają rozumieć co znaczy kreatywny komentarz :D
A taka uwaga skąd wzięły sie Stelli walizki w tym mieszkaniu jak wybiegła z jedną? #elfdetektyw przemyśl odpowiedź xD
ELF ♥
Świetny blog zapraszam na moje
OdpowiedzUsuńhttp://ichhassedichzuliebe.blogspot.de/
http://freeandwildlife.blogspot.de/
http://zawszeja.blogspot.de/
Pieguski.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię tego bloga!
Faktycznie te relacje Stelli i Harry 'ego są skomplikowane. Jednak mam nadzieję, że niedługo już się uspokoi wszystko i ich fake będzie wznowiony! ;D
Czekam na kolejny <3
1hllnz.blogspot.com
Pieguski.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger!
Dostałaś nominację..:) http://iloveonedirectio.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńPieguski przeczytałam ten rozdział 2 razy na komentarze nie zostało mi już czasu (jutro mam spr) i mam nadzieję, że elegancko powrocie do szczęśliwie się dziejacej komedii... Weny kochana ;)
OdpowiedzUsuńPieguski lubią ten rozdział! :D Jest naprawdę fantastyczny! Zawsze kiedy czytam, to czuję że mi mało!
OdpowiedzUsuńRelacje Harry'ego i Stelli są trochę skomplikowane ale, mam nadzieję, że wszystko wróci do poprzedniego stanu. No chyba, że w apartamencie zdarzy się coś pomiędzy Stellą i Louis'm. Mam wrażenie że oboje z Harrym się w niej kochają. I Stella kocha Harry'ego ale na razie uważa go tylko za przyjaciela, to znaczy teraz już nie..
Pisz pisz Mięto, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
xxx
[SPAM] jeśli masz alergię, bezpiecznie usuń lub pomiń :)
OdpowiedzUsuńhttp://mpsth.blogspot.com co to za durna nazwa, pytasz?
M- Malik Zayn
P- Payne Liam
S- Styles Harry
T- Tomlinson Louis
H- Horan Niall
Wszystko jasne? Nadal nie?
Piszę opowiadanie, którego bohaterami są wyżej wymienieni dżentelmeni. Śmiejesz się? Bardzo dobrze, śmiech to zdrowie.
W opowiadaniu każdy z panów ma coś do powiedzenia, swoją historię. Każdy tutaj może opisać swoje przeżycia, nie dzieląc się rozdziałem z nikim innym.
Ostatnio wypowiedział się Niall, który przeżywa miłosne rozterki. Chcesz wysłuchać jego historii? Wpadaj! Chcesz go pocieszyć, napisać co o tym sądzisz, skrytykować? Pisz!
Aby ci się nie pomyliło, jeszcze raz podam adres: http://mpsth.blogspot.com Malik, Payne, Styles, Tomlinson i Horan czekają na ciebie! Nie zawiedź ich :*
pieguski
OdpowiedzUsuńpieguski . !
OdpowiedzUsuńSuper . < 33
http://believedreamforever.blogspot.com/
Niestety nie widzę nigdzie zakładki SPAM, więc muszę poinformować tutaj : (
OdpowiedzUsuńOtóż na http://loveispleasure.blogspot.com pojawił się Rozdział 1."I thought I could fly so why did I drown? It's coming down." Serdecznie zapraszam! CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
buzii :*
pieguski : d
OdpowiedzUsuńjezuuuu zajebiste te opowiadanie kiedy dasz następny rozdział ??
'Jej zapach wprawiał go w stan euforii. Taka świeża, piękna i naturalna. Nie potrafił określić jak bardzo działała na Jego wyobraźnie. Potrafił myśleć o niej w każdej chwili, każdego dnia o każdej porze. Pragnął czuć smak jej ust na swoich przez cały czas, pragnął dotykać silnymi dłońmi jej ciała, jak i czuć na sobie jej dotyk. Dla niego była ideałem w każdym calu. Jak to możliwe skoro przecież ideały nie istnieją? A jednak, dla niego była nieskazitelna, zupełnie wyjątkowa. '
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się
Rozdział 9."I shot for the sky I'm stuck on the ground so why do I try I know I'm gonna fall down."
Przepraszam za spam i pozdrawiam!