Rozdział 19 "Nie podlizuj się, Tomlinoson, oboje wiemy, że kłamiesz."

/ x / niedziela, 7 kwietnia 2013

Nie wiem, rozdział prezentuje się tak, jakby ktoś zupełnie inny go pisał, a nie ja. Opiera się głównie na dialogach, czym jestem sama zaskoczona, bo to nie mój styl, ale musi tak być. Mam nadzieję, że nie jest źle :>

1
Jakoś pusto w tym domu. Była tu Agatha- asystentka Marca, Louis, który naszedł mnie w środku nocy z „pilną sprawą”, ale gdy wyszedł po samochód, owa sprawa została uznana za nieważną, bo nie wrócił ani nie zadzwonił. Był jeszcze jakiś mężczyzna, dość przystojny, ale za stary jak dla mnie. Pomylił adres i przez pomyłkę zapukał do moich drzwi, na nic się zdały tłumaczenia, że „tu nie mieszka pani Johnson”, ale gdy spojrzał ponownie na kartkę z zapisaną ulicą i numerem domu, to zrobiło się trochę niezręcznie. Chyba było mu wstyd, że zachowywał się wobec mnie jak kompletny idiota, cóż, przynajmniej ja bym się tak czuła, gdybyśmy byli na odwrotnych miejscach. Przewinęły się przez moje nowe cztery kąty dosłownie cztery osoby, a właściwie to trzy, bo ja się nie liczę do statystyki. Nikt nie krzyczy ani nie biega po pokojach, nawet gwaru ulicy nie słychać przez dźwiękoszczelne okna. Coś okropnego. Jestem przyzwyczajona, że zawsze coś się wokół mnie dzieje i nagle muszę zmierzyć się z czymś zupełnie nowym, nieznanym mi do tej pory- z samotnością. Nigdy nie odstępowano mnie na krok, co mnie czasami niesamowicie męczyło, bo ileż można się uśmiechać i udawać, że ma się ochotę rozmawiać każdego dnia i o każdej porze? Niekiedy potrzeba spędzić te kilka chwil z samym sobą, ale nie należy przesadzać tak, jak zrobiłam to ja. Dorosła i niezależna spakowałam walizki, zgodziłam się na propozycję Evelyn i przyjechałam do Londynu bez niczyjej opieki. Najgorsza decyzja w moim życiu, bo teraz cierpię w tym luksusowym apartamencie i umieram z nudów.
Z drugiej strony- poznałam tyle ciekawych osób, które bez wątpienia zraniłam. Jest mi z tego powodu bardzo źle. Wiedziałam, że moje postępowanie jest głupie, że cały ten fake to najgorsza sprawa, na którą wyraziłam aprobatę, ale niestety czasu nie cofnę. A szkoda! Gdybym miała złotą rybkę spełniającą życzeni, to bez wahania poprosiłabym o cofnięcie wydarzeń. Wymazanie każdego słowa, które wydostało się z moich ust i było po prostu zwykłym kłamstwem raniącym innych. Nigdy nie zapomnę twarzy Nialla, kiedy wychodziłam po kłótni z Harrym. Nigdy nie chciałam, żeby dowiedział  się w taki sposób o umowie. To było okrutne z naszej strony. Troszczył się o nasz „związek”, którego najzwyczajniej w świecie nie było. Zrobiliśmy z niego głupka. Bawiliśmy się jego ufnością i dobrym sercem, a potem zrozumiał, że jesteśmy zwykłymi oszustami, którzy nie liczą się ani trochę ze swoimi przyjaciółmi. Pewnie Liam i Zayn uważają podobnie. Nie zdziwiłabym się, gdybym miała rację i prawdopodobnie mam, sądząc po ich reakcji na słowa Harry’ego „cieszę się, że nie jesteśmy naprawdę razem”. Najbliższy był mi z tej trójki Niall, ale do Zayna i Liama też się mocno przywiązałam, jednak to nic w porównaniu do ich więzi ze Styles’em. Są jak bracia, bracia nie mają przed sobą tajemnic, a Harry miał. Czy mu to wybaczą?

Postanowiłam się przewietrzyć. Ileż można siedzieć w domu i to zupełnie samemu? Założyłam dość prosty zestaw, żeby było mi wygodnie, jednak wciąż z pewną nutką elegancji. Odpowiednie dodatki potrafią zdziałać cuda. Bransoletka, kolczyki, wisior i gotowe. Ach, no i koniecznie pasująca torebka do kompletu. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam lekkim krokiem po schodach. Nie chciałam używać dzisiaj windy. Od ciągłego siedzenia moje nogi potrzebowały trochę ruchu, nawet tak pospolitego, jak pokonywanie kolejnych schodków. Co prawda schodzenie w dół to trochę inna bajka niż wchodzenie na górę, ale trudno.
Moje ramiona oplótł zimny wiatr. Momentalnie moje ciało przeszedł dreszcz. Nic nie wskazywało na to, że zrobi się tak zimno zaledwie w kilka dni. Nawet pomimo dość wysokiej temperatury na termometrze czy prognoz pogody, wiatr jest nie do zniesienia. Patrząc jednak po ludziach na ulicy, którzy ubrani są podobnie jak ja, może po prostu przesadzam? Zapewnie po wyjściu z moich cieplutkich czterech ścian źle reaguję na znaczną zmianę temperatury.
-Cands!- słyszę za sobą czyjś głos.
-Marc!- odwracam się i gdy tylko mój wzrok napotyka jego osobę, rzucam mu się na szyję, tracąc przy tym równowagę. Na szczęście chłopak trzyma mnie mocno i nie pozwala upaść.
-Nic się nie zmieniło od naszego ostatniego spotkania, dalej zwalam cię z nóg- podsumowuje moją złą koordynacje ruchową z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
-A ty znowu swoje- chcę to powiedzieć z lekkim niezadowoleniem, ale moja mimika twarzy nie współpracuje w tym momencie. Nie wyraża nic innego prócz radości i zadowolenia.
-To po prostu mój urok osobisty- ciągnie dalej, poklepując się po marynarce.
-Jasne- ironizuję delikatnie, przecież wiem, że sobie tylko żartuje ze mnie. -Co tu robisz?
-Idę do ciebie. Wiem, że miałem zadzwonić, ale pomyślałem sobie, że zrobię ci niespodziankę. Widzę, że jeszcze kilka minut i mój plan byłby katastrofą, bo ciebie nie byłoby w środku- powiedział, spoglądając na imponujący budynek. –Ale chyba i tak nie w porę?- dopytywał z ciekawością, chociaż zadowolenia nie dało się już dostrzec.
-Nie, skąd! Jestem absolutnie wolna- odpowiedziałam. –Czasowo w sensie- dodałam, gdy uświadomiłam sobie w jaki inny sposób można zinterpretować moje słowa. –Chciałam pójść na spacer, zaczerpnąć trochę powietrza, wiesz jak to jest.
-Właśnie nie- zaśmiał się.
-No tak, rozrywany przez miliony kobiet, nawet nie masz pięciu minut wolności- przewróciłam teatralnie oczami.
-Teraz mam- uśmiechnął się słodko. -Z uwagi na to, że mieszkasz tu dużo dłużej niż ja, bo powiedzmy sobie szczerze- kilka godzin a kilka tygodni to jakaś różnica jest, więc pomyślałem sobie, że może oprowadzisz mnie po Londynie?- zasugerował.
-Właściwie ja tu nic nie widziałam, odkąd tutaj przyleciałam- odpowiedziałam nieco zmieszana i zaczęłam nerwowo poprawiać niesforną grzywkę.
-Nic? Naprawdę?- nie dowierzał w moje słowa.
Wzruszyłam ramionami, usta zacisnęłam w wąską linię.
-No to co? Chyba czas to zmienić, nie? Co powiesz na „w tym momencie”?- zapytał, akcentując ostatnie słowa.
-Brzmi świetnie- odparłam i starałam się wysilić do uśmiechu, ale pojawił się tylko bezkształtny grymas.
-To chodźmy, pozwoli panienka…- wyciągnął rękę w moją stronę, którą bez wahania ujęłam.



2
-…i przed nami London Eye- pokazał, gdy minęliśmy Big Ben’a.
-Śmiać mi się chce- powiedziałam, szeroko się uśmiechając.
-Dlaczego? Mam coś na twarzy?- przejechał dłonią po swoim policzku, po czym uważnie się jej przyjrzał, ale nic na niej nie było.
-Nie, nie, spokojnie- zaśmiałam się na jego paniczną reakcję. –Po prostu jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, że ja miałabym cię oprowadzać, skoro tobie tak świetnie to idzie. Jesteś urodzonym przewodnikiem, wiesz?
-Naprawdę?- droczył się. –Powtórzę się- to po prostu mój urok osobisty.
-I błysk w oku, i talent do wszystkiego. Tako sobie myślę, że z twoim przekonującym tonem głosu, mógłbyś sprzedać każdemu nawet najbardziej nieużyteczną rzecz świata- komplementowałam go.
-Przeceniasz mnie i tyle- mruknął pod nosem, patrząc na mnie kpiąco.
-Wcale nie! I jestem pewna, że każda dziewczyna dałaby się pokroić, żebyś to właśnie ty był sprzedawcą, a jeszcze jakbyś dorzucił numer telefonu gratis…
-Teraz to jestem pewny, że naśmiewasz się ze mnie- spojrzał gniewnie w moją stronę.
-Faceci- westchnęłam głośno i ruszyłam przed siebie, zostawiając go za sobą.
-Czekaj! Cands!- dogonił mnie, łapiąc delikatnie za rękę. –A co z tobą? Każdy facet o tobie marzy całymi dniami i nocami- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Nie, raczej nie- na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Jak nie, jak tak, no przecież! Tylko ty tego nie widzisz, a ja owszem. Każdy chłopak, którego mijaliśmy na ulicy się za tobą obejrzał i nie, nawet nie zaprzeczaj. Jeszcze mam dobry wzrok- odpowiedział dobitne pewny swoich słów.
Zmierzyłam go od czubka głowy do stóp i z powrotem, zakładając przy tym ręce na piersi.
-Hmm… Ciekawe, jak byś wyglądał w okularach? To aż… zastanawiające- potarłam lekko brodę, myśląc nad ostatnim słowem.
-Kobiety- podsumował moją wypowiedź głośnym westchnięciem, podobnie jak ja wcześniej i podniósł bezradnie ręce.
-Ale naprawdę, dam ci na urodziny zerówki!- ciągnęłam dalej swój temat.
-Dobrze, dobrze. O, widziałaś?- szepnął w moją stronę. –Jeszcze chwila i by gościowi wykręciło głowę, gdy się za tobą obejrzał.
-Nie, nieprawda- skwitowałam, uśmiechając się słodko i założyłam ręce za siebie.
-Prawda i dobrze o tym wiesz- droczył się. Tamten chłopak może i zerknął na mnie jednym okiem, ale z pewnością nie pożerał mnie wzrokiem tak, żeby coś mu się stało w szyję. -Nie dotrze to do ciebie, co nie?
-Ale Marc, co ma niby dotrzeć? Pewnie myślałeś, że faceci się na mnie gapią, a tak naprawdę to wypatrują swoich dziewczyn, które akurat idą zawsze za nami- odpowiedziałam przekonująco.
W odpowiedzi spojrzał wymownie z miną typu „czy ty się słyszysz w ogóle?”.
-No dobra, masz rację, mało prawdopodobne, zupełnie jak to, że właśnie oglądają się za mną- powiedziałam.
-Ale tak jest. Rany, mówić do ciebie, to mówić jak do słupa i dalej nic.
-Bo się nie oglądają za mną, jasne?- uśmiechnęłam się i pokazałam mu język.
-Skoro tak, to może się założymy? Jeśli jest jak mówisz, to nie masz nic do stracenia, a tylko możesz zyskać. To jak?- zapytał, stojąc naprzeciwko mnie i spoglądając mi prosto w oczy.
-Niech będzie. Co dostanę, jeśli wygram?- spytałam podejrzliwie i jednocześnie byłam pełna ciekawości.
-Sama zdecyduj, jeśli to ma być nagroda. A gdy przegrasz, co pewnie się nie zdarzy, ale powiem dla zasady, to pójdziemy na tą obiecaną kawę i może jeszcze ciastko.
-Dobra, całkiem przyzwoicie to brzmi- pochwaliłam pomysł. Jeszcze tylko musiałam wymyślić coś na nagrodę. –Co jest zadaniem zakładu?
-Podejdziesz do jakiegoś chłopaka i się o coś zapytasz, jak zapomni na twój widok języka w gębie to wygrywasz, jeśli nie to ja wygrywam, okej?- podał mi rękę, którą ujęłam i zakład został zawarty.
-To kogo wybieramy na ofiarę?- zapytałam, rozglądając się po sporej liczbie spacerowiczów.
-Może tego?- wskazał na wysokiego bruneta.
-Nie.
-Dlaczego nie? Boisz się?
-Nie, po prostu przeraża mnie jego pies. Zobacz jak się groźnie patrzy na ludzi- wyjaśniłam.
-To malutki York i nic by ci nie zrobił, ale skoro nie, to znajdźmy kogoś innego- zaproponował.
-Na szczęście, nie cierpię psów- wypuściłam powietrze z moich płuc.
-To może tamten na ławce?- zapytał Marc w którejś chwili.
-Nie.
-Co? Dlaczego znowu nie?
-Z takim wyglądem to tylko do kryminału, nie widzisz? Jakby mnie uderzył, złamał rękę czy coś? Wcale nie myślisz!- odrzekłam i ruszyłam dalej.
-Dobra, dość tego!- krzyknął, ale nie na tyle głośno, żeby każdy obrócił się w naszą stronę, by zobaczyć co się stało. –Nie chcesz sama po dobroci, to ja podejdę z tobą na kogo popadnie, bo nic nie widzę przez te twoje włosy- powiedział, starając się ułożyć jakoś moje loki, gdy tylko przerzucił mnie sobie przez ramię i zakręcił dokoła kilka razy. Czułam się jak na karuzeli. Było śmiesznie. Przypomniało mi się, że na próbach tanecznych też tak nieraz robił.
-Marcccc... Postawww… Mniee… Wreszcieeee… -mówiłam, a właściwie starałam się jakoś mówić, bo nie mogłam złapać oddechu pomiędzy atakami śmiechu.
-Oczywiście- odrzekł i moje stopy dotknęły gruntu. –Niech będzie ten- powiedział i pchnął mnie w stronę nieznajomego, który się natychmiast odwrócił, gdy poczuł, że ktoś na niego wpadł. Po tej „karuzeli” kręciło mi się trochę w głowie i straciłam równowagę.
Nieznajomy złapał mnie, nim całkowicie upadłam na ziemię. Podniosłam wzrok na jego twarz i chciałam mu podziękować, ale język uwiązł mi w gardle. Głębia zielonych oczu przeszyła mnie z każdej możliwej strony. Miękkie loki spadały na dół, łaskocząc moje czoło, a ciepły oddech chłopka przyjemnie owiewał szyję i twarz.


Harry.


-Stella, o mój Boże. Nic ci nie jest?- momentalnie zjawił się przy nas Marc i wyrwał mnie z ramion szatyna. Stałam naprzeciwko mojego „chłopaka” w objęciach przyjaciela. Co za niezręczna sytuacja…
-Wszystko jest w porządku, nic mi się nie stało- odpowiedziałam na pytanie zadane przed chwilą. –Dziękuję, Harry- dodałam jeszcze, na co ten wygiął usta w grymasie przypominającym niewidoczny wręcz uśmiech.
-Świetny refleks, pogratulować tylko- powiedział Marc, który pewnie próbował być miły i jakoś rozluźnić widocznie napiętą atmosferę. Styles lekko skinął głową. Za jego lewą nogą dostrzegłam małą osóbkę. Blondynkę z dużymi oczami.
-Wujku Harry, kto to jest?- zapytała dziewczynka i wyciągnęła do niego swą malutką rączkę, którą stanowczo i jednocześnie delikatnie chwycił.
-Och- przykucnęłam, by mieć małą na wysokości swojej twarzy. –Jestem Stella, a ten duży to Marc- powiedziałam i pokazałam na mojego przyjaciela. –A ty jak masz na imię?
-Daisy- odpowiedziała nieśmiało.
-Śliczne imię dla ślicznej dziewczynki- podsumowałam i obdarowałam ją uśmiechem, który odwzajemniła.
-Daisy, twój brat będzie się martwił, wracajmy już- powiedział Harry, a ja stanęłam prosto. –Miło było cię poznać, Marc- powiedział i podał mu dłoń. –A ciebie znowu zobaczyć, Stella. Chodźmy, Daisy. Miłego dnia- dodał i poszedł z blondynką w przeciwną stronę.


-Wujku, Louis nie będzie na mnie zły, jeśli się spóźnię kilka minut- marudziła.
-Na ciebie nie, na mnie owszem- rzekł z anielskim spokojem, jakby nie przekonywały go słowa, które wypowiadał, bo szczerze mówiąc kiedy on się przejmował tym, co mówił czy myślał Lou?
-Jestem pewna, że mając na głowie trzy siostry nawet nie zauważył, że wyszliśmy na lody- odpowiedziała zuchwale.


-Harry?- zapytał w końcu Marc.
Przytaknęłam głową, błądząc myślami gdzieś indziej.
-TEN Harry? Harry „Twój chłopak” Styles?
-Tak, to ten- odpowiedziałam zwięźle.
-Rozumiem- odrzekł zmieszany moją małomównością. –Chcesz się może przejechać London Eye, czytałem gdzieś, że widok na miasto jest niesamowity, ale czemu tego nie sprawdzić samemu?- zmienił temat na neutralny.
-No jasne, potem możemy nie mieć okazji, bo praca, praca i wiecznie praca…- powiedziałam i poszliśmy w kierunku ogromnej atrakcji turystycznej.
(…)
-Przygotuj się na całe pół godziny szaleństwa- oznajmił Marc i pomachał mi przed oczami dwoma biletami na „oko”.
-Świetnie, następne marzenie z listy będzie do odhaczenia- powiedziałam z uśmiechem.
-Dużo ci ich jeszcze zostało?- dopytywał z ciekawością.
-Trochę tak, ale przynajmniej mam do czego dążyć w życiu i sprawia mi radość, gdy któreś pragnienie się spełnia.
-Cieszę się- uśmiechnął i szarpnął mnie w stronę wejścia. –Ale jak się nie pośpieszymy, to marzenie nam zaraz odjedzie!- krzyczał, biegnąc w stronę zamykających się drzwi.
Wpadliśmy z impetem na jednego z pracowników, który o mały włos się nie przewrócił i wykrzykiwał w naszą stronę nieprzyjazne słowa oraz jak on nienawidzi „głupich dzieciaków”. Zaśmialiśmy się zgodnie na jego wrzaski, to było aż przekomiczne. Zamiast przystanąć na moment, przeprosić za swoje szczeniackie zachowanie, wbiegliśmy w ostatniej chwili do jedynego wolnego „wagonika”, który zamknął się szczelnie na całe trzydzieści minut. Nawet, jeśli chcielibyśmy teraz zrezygnować, było już za późno.
Słońce zaczęło zachodzić, niebo zmieniło kolor, błyszczało głęboką czerwienią, a gdzieniegdzie przebijały się odcienie pomarańczowego i czasami żółtego. Wszystko to tworzyło oszałamiające tło dla pięknego miasta, w którym ludzie nie potrafili dostrzec piękna naokoło siebie. Tempo życia narzucało im ciągłą gonitwę z domu do pracy, a po ośmiu godzinach z pracy do domu.
Byliśmy już prawie na samym szczycie koła, czyli zostało nam niecałe dwadzieścia minut, by pochłonąć jak najwięcej obrazów z tego punktu widokowego. Starałam się zapamiętać wszystko, każdy nawet najdrobniejszy szczegół. Na początku robiłam zdjęcia, ale ani trochę nie oddawały całego piękna przed nami. Podziwialiśmy je w ciszy, stojąc przy barierce przed oknem. Po jakimś czasie, nie wiem nawet w którym momencie, Marc postanowił usiąść na podłodze, opierając się o białą ścianę naprzeciwko widoku.
-Pokłóciliśmy się…- powiedziałam dalej wpatrzona w miasto. Mój przyjaciel nic nie mówił, po prostu słyszałam jego równomierny oddech oraz ogarnęło mnie to dziwne uczucie, gdy ktoś się tobie przygląda. Po dzisiejszym dniu moje nogi wołały o chwilę przerwy, więc i ja postanowiłam się usadowić na podłodze obok Marc’a.
W pierwszym momencie siedzieliśmy w ciszy, chciałam ją przerwać, ale nie wiedziałam jak. Miałam tyle myśli, które kręciły się po mojej głowie i nie potrafiłam zdecydować od czego mogłabym zacząć, bo tak bardzo chciałam się podzielić z kimś tym, co mnie trapi i smuci. Wszystko wydawało się okropnie pokręcone i jeśli pomyśleć o tym jeszcze raz, aż trudno mnie samej uwierzyć w to, co wydarzyło się naprawdę.
-Mnie możesz powiedzieć o wszystkim, wiesz o tym, prawda?- zapytał szeptem, odwróciwszy głowę w moją stronę. Nie do końca przekonana jego słowami, co prawdopodobnie zauważył, sięgnął po moją dłoń i splótł nasze palce.
Nie mogę powiedzieć mu całkowitej prawdy, w tym tkwi problem… Mogę jedynie pominąć drażliwe kwestie, które wymagałyby dłuższej dyskusji.
-Do naszego związku przedostała się jego przeszłość, która nie pozwalała mi dłużej na niego patrzeć ani nawet tolerować. Zresztą… jemu raczej też nie zależało na tym wszystkim, bo się do mnie nie odzywał albo nawet wręcz unikał jak ognia. Nie wiedziałam co o tym sądzić, więc postanowiłam się wyprowadzić, a w efekcie wykrzyczałam mu, że nie chcę go znać i nigdy więcej widzieć na oczy. No a dzisiaj… dzisiaj… gdy go znowu zobaczyłam to… to… ale co ja ci będę zawracać głowę takimi nieistotnymi sprawami, masz pewnie wiele dużo ważniejszych spraw.
-Nie… To znaczy, ymm… Teraz jestem tu tylko dla ciebie, żadna inna sprawa nie może być ważniejsza w tym momencie- powiedział spokojnie, gładząc wierzch mojej dłoni, którą ciągle trzymał.
-Jak chcesz. Chociaż i tak nie powinnam cię zanudzać, z pewnością już zasypiasz słuchając mnie- oznajmiłam, chowając twarz w swoich włosach.
-Właściwie to miła odmiana. Całe dnie tylko opowiadają mi o planach architektonicznych, nowych posiadłościach, komu co sprzedać i za ile. Całkiem fajnie posłuchać o czymś innym, mówię poważnie- powiedział wyraźnie się śmiejąc. –Poza tym myślę, że powinniście porozmawiać na spokojnie i wyjaśnić sobie wszystko. Po tym, jak na niego dzisiaj patrzyłaś, nie wnioskuję, że nie chcesz go już „nigdy więcej widzieć”.
-Taki obserwator z ciebie? No pięknie! I jeszcze jakieś kazania mi będziesz prawić może, co?-  zapytałam uszczypliwie.
-Może!- wystawił język w moją stronę. –Facet byłby mi wdzięczny do końca życia, gdybym cię jakoś do niego przekonał.
-No nie! Też mi się swatka znalazła! Poza tym skąd wiesz, czy on tego właśnie chce?- zapytałam z ciekawości.
-Bo cię kocha. Proste. Nie widzisz tego?- zadał pytanie, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
-Nie…?- pisnęłam.
Marc westchnął głośno.
-I to podobno ja potrzebuję okularów…- podsumował, a ja przewróciłam oczami na jego słowa. Zawsze ma w zanadrzu jakąś kąśliwą uwagę i nie zawaha się jej użyć nawet w najmniej odpowiednim momencie.
-A ja…- zacząłam.
-… Dalej go kochasz?- przerwał moją wypowiedź i zapytał po swojemu, ale czy miał podstawy, żeby tak w ogóle pomyśleć?



3
Marc odprowadził mnie do mojego apartamentu. Pożegnaliśmy się i weszłam na górę sama. Nie poruszaliśmy już więcej tematu Harry’ego. Widział, że niechętnie o tym rozmawiam, więc odpuścił. Opowiadał mi za to o swoich planach, rodzinie, przyjaciołach i wielu innych rzeczach. Świetny z niego przyjaciel, wie jak poprawić innym humor. Poza tym sam jest takim optymistą, że nawet za bardzo nie musi się przy tym starać, bo wręcz zaraża uśmiechem i pozytywną energią. Nie sposób go nie lubić.
Po sympatycznym dniu, ale jednocześnie bardzo męczącym, postanowiłam wziąć prysznic, a potem zobaczyć czy może coś ciekawego nie lecie w telewizji. Akurat mam ochotę na film akcji albo jakiś horror, bo dawno niczego nie oglądałam.
Heloł, tu Mięta. Hasło na dziś to "cukierki", nie zapomnijcie napisać w komentarzu i nie pytajcie, czy jadłam w trakcie pisania, bo odpowiem już teraz, że tak x
W połowie filmu usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam się z wygodnej sofy i podeszłam do drzwi. Szybkim ruchem je otworzyłam i moim oczom ukazał się stos bagaży, wyglądały znajomo, ale… nie należały do mnie.
-Louis, co ty wyprawiasz?- zapytałam, gdy tylko zobaczyłam, że wdrapał się z kolejnymi dwoma torbami i trzecią na ramieniu.
-Wyprowadziłem się z domu- odrzekł oschle.
-No raczej, chociaż w sumie tyle, to niektóre dziewczyny zabierają na jednotygodniowe wakacje w ciepłych krajach (bo przecież „narty na pustyni też mogą się przydać, np. gdy spadnie śnieg, a nie wiemy kiedy spadnie, więc przezorny zawsze przygotowany”).
-Harry zwariował, nie dało się już z nim wytrzymać, więc przyszedłem do mojej ulubionej i najlepszej przyjaciółki- powiedział szczerząc się szeroko.
-Nie podlizuj się, Tomlinoson, oboje wiemy, że kłamiesz- powiedziałam niewzruszona i kolejny raz przeleciałam wzrokiem po dobytku chłopaka.
-Nie podlizuję się- oburzył się.
-Jasne, jasne- machnęłam ręką od niechcenia i zamknęłam mu drzwi przed nosem.


Trzy, dwa, jeden.


-Stella- powiedział, ale ja nie reagowałam. –Stella!- powtórzył nieco głośniej. –Otwórz te drzwi, bo jak nie, to będę krzyczał w niebogłosy, że mnie gwałcisz, a chyba zdajesz sobie sprawę, że z klatki schodowej wszystko słychać?!
Chwilę mi zajęło zinterpretowanie jego słów. No tak, jestem w apartamencie na najwyższym piętrze. Mieszkają tu jeszcze inne rodziny, które na pewno usłyszą te jego jęki, gdy nagle doszła do mnie nieznośna dla uszu serenada, w której błagał o litość…?
-Zamknij się już i pakuj się do środka!- syknęłam, gdy tylko otworzyłam drzwi z powrotem.
-Wiedziałem, że zmienisz zdanie- ucieszył się i poderwał na równe nogi.
-Nie udawaj takiego bezczelnego, bo ci nie wychodzi- podsumowałam go gniewnym wzrokiem.
-Wybaczy pani najmocniej- uderzył się w czoło. –Po prostu przeczytałem gdzieś, że Candy Kane uwielbia bad boy’ów z charakterkiem- wyjaśnił z udawaną powagą.
-Plotka- wzruszyłam ramionami i udałam się do kuchni, gdy ten zaczął wnosić swoje bagaże do środka mojego apartamentu.
(…)
-Uff, to już koniec na szczęście- oznajmił i całkowicie wykończony rzucił się na sofę, na której wcześniej siedziałam, teraz usadowiłam się na fotelu obok i wcinałam powoli jogurt.
-Dlaczego się wyprowadziłeś?- zapytałam niby od niechcenia, jednak nie dałam po sobie poznać, że ciekawość rozrywa mnie od środka. Żeby się nie zdradzić z moimi myślami, patrzyłam w ekran telewizora z wielką pasją, a puścili właśnie moje znienawidzone reklamy.
-Harry’emu całkowicie się poprzewracało w głowie dzisiejszego popołudnia. Gdy moja rodzina pojechała już do domu, oznajmił nagle, że wychodzi i mam się nie martwić, co mnie trochę zaniepokoiło, bo on nigdy tak nie mówił. To tak, jakby przed ważnym występem powiedzieć „nie stresuj się”, no wiesz, najgorsze słowa jakie możesz wtedy powiedzieć- wyjaśniał, a ja tylko potakiwałam od czasu do czasu, słuchając uważanie. –Potem wrócił z czymś wielkim, nie wiedziałem co to jest, dopóki nie poszedł z tym do… ogródka.
-Kupił grilla?- zapytałam głupio, bo tylko to mi przyszło na myśl, jeśli chodzi o ogródek.
-Pff, nieee, raczej coś na tego grilla. Stella, on kupił węża!
-No i dobrze, sam przecież narzekałeś, że nie mogłeś podlewać swoich grządek z marchewkami, bo się zacinał czy coś- skwitowałam beznamiętnie.
-Nie węża ogrodowego! Prawdziwego! Był tak ogromy jak drzewo! – wymachiwał rękami na wszystkie strony, tłumacząc mi, że Harry wcześniej mówił mu, że nigdy, ale to przenigdy nie dotkanie nawet takiego stworzenia, nie mówiąc już o trzymaniu go w domu.
-No to może faktycznie coś mu się stało z głową albo loki nie przepuszczają tlenu do mózgu. Każda opcja jest prawdopodobna- powiedziałam i wsadziłam sobie do ust kolejną łyżeczkę jogurtu.
-Ja mówię poważnie, a ty się śmiejesz. On w ogóle chodzi jakiś przygaszony od pewnego czasu. Jest małomówny, nie chce wychodzić z pokoju, z chłopakami też nie chce się widzieć.
Zrobiło mi się słabo, gdy wymieniał po kolei nowe „cechy” Harry’ego. Nie byłam pewna, czy ja jestem ich powodem, ale tej ostatniej zdecydowanie tak. Jestem odpowiedzialna za to, że ich przyjaźń się teraz rozpada.
-To przeze mnie, Louis- wyłkałam i schowałam twarz w zimnych dłoniach od opakowania jogurtu. –To moja wina. Nie powinniśmy nawet zaczynać tego układu i każdy byłby szczęśliwy.
-Chodź do mnie- powiedział spokojnie chłopak, ale ja nawet nie drgnęłam, czułam się sparaliżowana, więc sam do mnie podszedł i mocno przytulił, owijając swoje ramiona naokoło mnie. –To nie jest twoja wina, rozumiesz? Nie pozwalam ci się obwiniać, a wręcz zabraniam, słyszysz?
-Louis, chłopaki wiedzą, że to był fake, słyszeli jak się kłóciliśmy, jak Harry powiedział, że cieszy się, że nigdy nie byliśmy razem. Okłamywałam ich prosto w oczy, oni mi nie wybaczą- mówiłam przez łzy.
-Wybaczą ci, spokojnie, nie płacz już- pocieszał mnie i kołysał w celu uspokojenia, co naprawdę nie było łatwe.
Po jakimś czasie, nie wiem jakim, może to było dziesięć minut, może godzina albo i nawet dwie, gdy przestałam już płakać, a oczy zaczynały się same zamykać, usłyszałam ciche słowa przy uchu:


Zaniosę cię do twojego pokoju.


-Nie! Zostań tu, przynajmniej dopóki nie zasnę- złapałam go w ostatniej chwili za rękę, gdy miał zamiar wyjść z pomieszczenia.
-W porządku- szepnął i zgasił lampkę na szafce obok.


_________________________________________________

Jak pytania to:

32 komentarze:

  1. omg *.* świetny rozdział, a to że składa się głównie z dialogów jak dla mnie na plus.
    oby jak najszybciej sobie wszystko wybaczyli._.
    co do słodyczy, to przez nie nie trzymam się diety.. : l
    pozdrawiam http://would-you-capture-it.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dialogi są oczywiście jak najbardziej wskazane, ale potrzebne są też opisy sytuacji, uczuć, emocji, bo z samych znaków się tego nie odczyta, a to właśnie na tym mi zależy, więc dlatego rozdział z samymi wypowiedziami bohaterów jest dla mnie taki... inny.
      Ja sobie darowałam dietę, w sumie to jej nawet nie zaczynałam. Postawiłam na ćwiczenia, a słodyczy staram się nie jeść non stop :> Pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. Cukierki :D
    Świetny rozdział, naprawdę :D Bardzo mi się podobał ^^
    Mam nadzieję, że Harry i Stella się pogodzą w najbliższym czasie ;3
    Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  3. cukierki : )
    Super rozdział . !!! Czekam na nn . : **

    http://believedreamforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. cukierki
    ejej no fajnie się porobiło nie ma co :oo Louis przeprowadził się do Stelli no proszee, ciekawe co to się będzie dalej dziać. I spotkanie Harrygo ze Stellą *.* mamusiuu jak ja go uwielbiam! Biedaczeek, to z tym wężem to szczerze powiem dziwna spraawa, nie wiem czy coś mu się serio w głowie poprzewracało czy jak/ Ale to ze wzgledu na brak miłości! Więc niech Stella wraca do Niego proszeee<3 Czekam na następny! buzi :* / zapraszam do sb loveispleasure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaagrrrh!
    Ja tam się zgodzę ze słowami Marca, a raczej jego przypuszczeniem. Stella kocha Harry'ego, a on niewątpliwie kocha ją. Z tym nie da się dyskutować. Wystarczy na nich spojrzeć. I nieważne, że to jest dla mnie nieco niemożliwe; widzę ich miny, kiedy na siebie patrzą oczami wyobraźni. To zabrzmi jakbym była marudnym przedszkolakiem, ale... ja chcę Harrellęę... Proszę cię, serce mnie boli jak czytam, że oni są tacy biedni bez siebie.
    Hah, czyżby Lou bał się węży, czy to jednak Hazza jest w stu procentach winny jego wyprowadzce? :D Z jednej strony dobrze, że przyszedł do Candy, z drugiej... Teraz Loczek został całkiem sam, a to niedobrze...
    Dobra, ja postaram się cierpliwie czekać na następny rodział, a ty postaraj się pisać szybko :) Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam xx

    PS A cukierki są extra!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuukierki!!!(kocham je ;D) rozdział jak zawsze ach nie wiem jak go opisać strasznie mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  8. Cukierki ♥ ♥ ♥ ♥ hahhahah :*
    Rozdział jak zawsze super świetny !!!
    Pisz szybko nastepny bo nie mogę się doczekać już !!
    Mam nadzieje że w nasetępnym rozdziale chlopcy przebacza Stelli !!
    I że Harry i Stella będą razem <333 *.*
    Mrs . Styles ♥
    Ps. prosze pisz następny rozdział szybciej niz ten bo ja jestem od tego bloga uzalezniona ♥ !!! *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cukierki.
    I co ja mam ci tu napisać? Bardzo mi się podoba ta wersja rozdziału z większą ilością dialogów. Szczerze nie za bardzo lubię czytać opisy.
    Co do rozdziału wyszedł ci na prawdę fantastycznie.
    Już nie mogę doczekac się kolejnego.
    Zapraszam cię do siebie

    http://1d-give-love-to-work.blogspot.com

    oraz na nowe opowiadanie, które piszę z koleżanką

    http://more-than-this-friends.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ugh. Czy Ty zawsze pisząc rozdział musisz zajadać się jakimiś słodkościami? Przez Ciebie też mam ochotę teraz na cukierki :(
    A co do rozdziału. Ojej. Dużo się dzieje. Spotkanie Harry'ego i naszej słodkiej Candy było strasznie romantyczne. Awww.. Słodko <3 Poza tym . Strasznie spodobało mi się zachowanie Marca jako przyjaciela. Bez wątpienia ja też bym chciała dostać taką kochaną duszyczkę do swojego życia. Louis i jego wyprowadzka. Mhm.. Coś nie chce mi się wierzyć, że dziwne zachowanie Harry'ego spowodowałoby tak nagłą zmianę zamieszkania. No i przede wszystkim chyba nie podjąłby tak poważnej decyzji tylko ze względu na jakiegoś węża? A Styles.. Styles. Styles. Styles. Nie spodziewałabym się , że tak dziwnie zacznie się zachowywać po odejściu Stelli.
    No nic. Rozdział oczywiście cudowny i jak zwykle nie mogę doczekać się kolejnego :D


    Pozdrawiam

    http://righttroughthenight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. cukierki
    świetny rozdział ;) Bardzo mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Cukierki..:D Genialne ale to nie żadna nowość bo świetnie piszesz..:) Uwielbiam się i tego bloga..!! Zapraszam do siebie na blog o 1D & JB..♥ http://bieberanddirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Cukierki... Ojejej... Robi się przykro ;( zrób coś szczęśliwego!!! ;( ale.. Daisy? To Lou ma siostrę o imieniu Daisy? Chyba jestem nie na bieżąco...

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiem co poprawi Stelli humor - cukierki xoxo

    OdpowiedzUsuń
  15. Cukiereczki<3
    Wiedz, że w każdej wersji twojego pisania jestem zakochana! I z tą większą ilością dialogów i tą z uczuciami.
    Marc... chciałoby się miec takiego przyjaciela. Towarzyski, sympatyczny, zabawny, wyrozumiały a co najlepsze... spostrzegawczy! Marc od kiedy wypowiedziałeś słowa "...Bo cię kocha" a potem "...Dalej go kochasz" to ja kocham ciebie! Wiedziałam, wiedziałam że ktoś jej to będzie musiał uświadomic! Marc jestm ci dozgonnie wdzięczna, teraz tylko podtrzymuj te słowa i je powtarzaj do upadłego. :)
    Co do Harelli... to było takie urocze i romantyczne <3 Więcej takich scen zamawiam xD A jeszcze scena, w której Harry jest opiekunką... potwierdza, że jest idealnym kandydatem dla Cands. Właściwie nie wiem co mają dzieci do Stelli, ale trzeba szukać argumentów wszędzie gdzie się da!
    Wąż? Serio Styles?
    Tomo co ty kombinujesz? Wyprowadzić się tylko z powodu dziwnego zachowania przyjaciela i węża? Coś mi tu śmierdzi i to mocno.
    Wybacz mi moje kompletnie bezsensowne wypowiedzi i przemyślenia, naprawdę przepraszam :3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej ^^ Może chcesz poczytać coś o Niallu? gorzka-strona-cukierka.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cukierki! Rozdział był świetny i najbardziej mnie rozwalil ten wąż ogrodowy xD

    OdpowiedzUsuń
  18. dziś cukierkowo.
    sama nie wiem co powiedzieć. Dużo dialogów, jednak tajemniczość nadal zachowana. chyba za to najbardziej lubię twoje opowiadanie. wszystkiego można sie po tobie spodziewać, a już napewno tego, że będziesz coś jeść :D
    Harry kupił węża
    Stella go kocha
    On kocha Stellę
    Tomlinson u niej mieszka
    Zanosi ją do łóżka
    BAAARDZO DZIWNE...
    Każdy się kocha w każdym XD na końcu będzie zbiorowa orgia XD
    Haha wybacz mi, za dużo emocji, odbija mi już :D
    jestem taka zmęczona że nie mam siły na rozbudowany komentarz, a mimo to jest długi O.o
    Powodzenia w dalszych rozdziałach życzy Owoc :) xx

    OdpowiedzUsuń
  19. Cukieraski :P
    Zajebioza *.* !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Hah, gdy przeczytałam, że Harry kupił węża od razu zrobiłam takie "lool, węża? Ja rozumiem, że ty kotem się nie umiesz zająć i potrzebujesz czegoś, czego nie trzeba zbyt często karmić, ale węża, serio?". No ale spooko.
    Hm, autorko, jak myślisz - ile zostało jeszcze rozdziałów do nieuniknionego końca?
    Jakkolwiek - już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :).
    ---
    Aa, bym zapomniała - jeżeli chodzi o te słodycze (żelki, pieguski, cukierki), to przypominasz mi L'a, jeżeli wiesz o kogo chodzi :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w stanie oszacować ilości planowanych rozdziałów, bo to jest wręcz niemożliwe do zrobienia. Mam mniej więcej plan całego opowiadania i najważniejsze punkty, jednak nigdy nie wiem, ile mi zajmie ich realizacja- mogę napisać o czymś w jednym rozdziale jak i również ciągnąć to przez 10 albo całkowicie ominąć ten wątek. Poza tym w większej części wymyślam rozdziały "na poczekaniu", więc i swojego planu się czasami nie trzymam XD Nie będę się bawić w jakieś tasiemce, bo to głupie według mnie i przede wszystkim nudne. Powoli będziemy zmierzać do końca historii.
      ---------------------------
      L? Ten z notatnika śmierci?

      Usuń
    2. Ok, spoko. Wszyscy czytelnicy mają nadzieję, że to opowiadanie będzie trwać wiecznie, ale nie ma tak dobrze xD.
      --
      Tak, ten sam :).

      Usuń
  21. "cukierki" - kocham jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten rozdział był... po prostu WOW!
    Mam nadzieję że Marc (cukierki ^^) ma racje co do Hazzy i Candy :)

    OdpowiedzUsuń
  23. CUKIERASKI.
    Zabieram się za komentarz od kilku dni so...
    To dialogowe cos mi się podoba, bo jakoś lepiej mi się ostatnio czyta takie rzeczy więc pewnie jakoś telepatycznie fale wysyłałam i mam co chciałam.
    Pewnie losy Stelli i Harry'ego jeszcze się pokrzyżują 5453251546531 razy, ale w sumie wolę nie happy end tak jakoś jak coś!
    Dalej nie mogę przegryźć tego, że on serio uderzył Caroline, coś ty tam nawymyślała! Ale liczę, że wybrniesz z tego, bo jak nie...
    No i generalnie to mam nadzieję, że nie rozbudujesz postaci pozostałych ludzi z zespołu, bo sie pogubię!
    no to tyle milego weekendu! Buzaiczki Elf ♥
    P.S. wybacz za krótki komenatrz, ale ostatnio jestem ograniczona wyobraźnią

    OdpowiedzUsuń
  24. '- Co ty mówisz?
    - To co słyszysz! Ona ma wszystko! Przyszła i ot tak oplotła sobie każdego wokół palca. Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz? Zrozum w końcu, że ona już ma chłopaka, a ty nie musisz być jej pieprzonym przyjacielem na zawołanie! Ona was wszystkich skłóci! Wspomnisz moje słowa'

    Zapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się 'Rozdział 11.Suffered and cried, strife made me tougher, never mothered or shy to trouble I rise above all.'

    Przepraszam za spam!
    buzi :*

    OdpowiedzUsuń
  25. cukierki
    Niesamowity rozdział :D Już nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj,
    jeśli interesuje Cię pisanie "na poważnie", chcesz doskonalić swój warsztat, być może wydać pierwszą książkę zap­raszam ser­decznie do dołącze­nia do Klu­bu Młodych Pi­sarzy lub Klu­bu Kreatyw­ne­go Pi­sa­nia. Więcej in­for­mac­ji tu­taj: http://www.literaryartinstitute.com/

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  27. Cukierki...
    Czy Stella i Harry nie mogą zrozumieć, że ich do siebie ciągnie??? Przecież widać, że się kochają. Tak w ogóle to jest chyba mój ulubiony blog xoxo

    OdpowiedzUsuń
  28. Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;d
    Zadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
    Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
    50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełana energii dziewczyna i pięciu zgubionych chłopców.
    www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  29. Cukierki! :D
    Tak, wiem że z opóźnieniem ale chciałam ci dać znać, że przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)