Nie wiem, rozdział prezentuje się tak, jakby ktoś zupełnie inny go pisał, a nie ja. Opiera się głównie na dialogach, czym jestem sama zaskoczona, bo to nie mój styl, ale musi tak być. Mam nadzieję, że nie jest źle :>
1
Jakoś pusto w tym domu. Była tu Agatha-
asystentka Marca, Louis, który naszedł mnie w środku nocy z „pilną sprawą”, ale gdy wyszedł po
samochód, owa sprawa została uznana za nieważną, bo nie wrócił ani nie
zadzwonił. Był jeszcze jakiś mężczyzna, dość przystojny, ale za stary jak dla
mnie. Pomylił adres i przez pomyłkę zapukał do moich drzwi, na nic się zdały
tłumaczenia, że „tu nie mieszka pani
Johnson”, ale gdy spojrzał ponownie na kartkę z zapisaną ulicą i numerem
domu, to zrobiło się trochę niezręcznie. Chyba było mu wstyd, że zachowywał się
wobec mnie jak kompletny idiota, cóż, przynajmniej ja bym się tak czuła,
gdybyśmy byli na odwrotnych miejscach. Przewinęły się przez moje nowe cztery
kąty dosłownie cztery osoby, a właściwie to trzy, bo ja się nie liczę do
statystyki. Nikt nie krzyczy ani nie biega po pokojach, nawet gwaru ulicy nie
słychać przez dźwiękoszczelne okna. Coś okropnego. Jestem przyzwyczajona, że
zawsze coś się wokół mnie dzieje i nagle muszę zmierzyć się z czymś zupełnie
nowym, nieznanym mi do tej pory- z samotnością. Nigdy nie odstępowano mnie na
krok, co mnie czasami niesamowicie męczyło, bo ileż można się uśmiechać i
udawać, że ma się ochotę rozmawiać każdego dnia i o każdej porze? Niekiedy
potrzeba spędzić te kilka chwil z samym sobą, ale nie należy przesadzać tak,
jak zrobiłam to ja. Dorosła i niezależna spakowałam walizki, zgodziłam się na
propozycję Evelyn i przyjechałam do Londynu bez niczyjej opieki. Najgorsza
decyzja w moim życiu, bo teraz cierpię w tym luksusowym apartamencie i umieram
z nudów.
Z drugiej strony- poznałam tyle
ciekawych osób, które bez wątpienia zraniłam. Jest mi z tego powodu bardzo źle.
Wiedziałam, że moje postępowanie jest głupie, że cały ten fake to najgorsza
sprawa, na którą wyraziłam aprobatę, ale niestety czasu nie cofnę. A szkoda!
Gdybym miała złotą rybkę spełniającą życzeni, to bez wahania poprosiłabym o
cofnięcie wydarzeń. Wymazanie każdego słowa, które wydostało się z moich ust i
było po prostu zwykłym kłamstwem raniącym innych. Nigdy nie zapomnę twarzy
Nialla, kiedy wychodziłam po kłótni z Harrym. Nigdy nie chciałam, żeby
dowiedział się w taki sposób o umowie.
To było okrutne z naszej strony. Troszczył się o nasz „związek”, którego najzwyczajniej w świecie nie było. Zrobiliśmy z
niego głupka. Bawiliśmy się jego ufnością i dobrym sercem, a potem zrozumiał,
że jesteśmy zwykłymi oszustami, którzy nie liczą się ani trochę ze swoimi
przyjaciółmi. Pewnie Liam i Zayn uważają podobnie. Nie zdziwiłabym się, gdybym
miała rację i prawdopodobnie mam, sądząc po ich reakcji na słowa Harry’ego „cieszę się, że nie jesteśmy naprawdę razem”.
Najbliższy był mi z tej trójki Niall, ale do Zayna i Liama też się mocno
przywiązałam, jednak to nic w porównaniu do ich więzi ze Styles’em. Są jak
bracia, bracia nie mają przed sobą tajemnic, a Harry miał. Czy mu to wybaczą?
Postanowiłam się przewietrzyć. Ileż
można siedzieć w domu i to zupełnie samemu? Założyłam dość prosty zestaw, żeby
było mi wygodnie, jednak wciąż z pewną nutką elegancji. Odpowiednie dodatki
potrafią zdziałać cuda. Bransoletka, kolczyki, wisior i gotowe. Ach, no i
koniecznie pasująca torebka do kompletu. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam
lekkim krokiem po schodach. Nie chciałam używać dzisiaj windy. Od ciągłego
siedzenia moje nogi potrzebowały trochę ruchu, nawet tak pospolitego, jak
pokonywanie kolejnych schodków. Co prawda schodzenie w dół to trochę inna bajka
niż wchodzenie na górę, ale trudno.
Moje ramiona oplótł zimny wiatr.
Momentalnie moje ciało przeszedł dreszcz. Nic nie wskazywało na to, że zrobi
się tak zimno zaledwie w kilka dni. Nawet pomimo dość wysokiej temperatury na
termometrze czy prognoz pogody, wiatr jest nie do zniesienia. Patrząc jednak po
ludziach na ulicy, którzy ubrani są podobnie jak ja, może po prostu przesadzam?
Zapewnie po wyjściu z moich cieplutkich czterech ścian źle reaguję na znaczną
zmianę temperatury.
-Cands!- słyszę za sobą czyjś głos.
-Marc!- odwracam się i gdy tylko mój
wzrok napotyka jego osobę, rzucam mu się na szyję, tracąc przy tym równowagę.
Na szczęście chłopak trzyma mnie mocno i nie pozwala upaść.
-Nic się nie zmieniło od naszego
ostatniego spotkania, dalej zwalam cię z nóg- podsumowuje moją złą koordynacje
ruchową z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
-A ty znowu swoje- chcę to powiedzieć z
lekkim niezadowoleniem, ale moja mimika twarzy nie współpracuje w tym momencie.
Nie wyraża nic innego prócz radości i zadowolenia.
-To po prostu mój urok osobisty-
ciągnie dalej, poklepując się po marynarce.
-Jasne- ironizuję delikatnie, przecież
wiem, że sobie tylko żartuje ze mnie. -Co tu robisz?
-Idę do ciebie. Wiem, że miałem
zadzwonić, ale pomyślałem sobie, że zrobię ci niespodziankę. Widzę, że jeszcze
kilka minut i mój plan byłby katastrofą, bo ciebie nie byłoby w środku-
powiedział, spoglądając na imponujący budynek. –Ale chyba i tak nie w porę?-
dopytywał z ciekawością, chociaż zadowolenia nie dało się już dostrzec.
-Nie, skąd! Jestem absolutnie wolna-
odpowiedziałam. –Czasowo w sensie- dodałam, gdy uświadomiłam sobie w jaki inny
sposób można zinterpretować moje słowa. –Chciałam pójść na spacer, zaczerpnąć
trochę powietrza, wiesz jak to jest.
-Właśnie nie- zaśmiał się.
-No tak, rozrywany przez miliony
kobiet, nawet nie masz pięciu minut wolności- przewróciłam teatralnie oczami.
-Teraz mam- uśmiechnął się słodko. -Z
uwagi na to, że mieszkasz tu dużo dłużej niż ja, bo powiedzmy sobie szczerze-
kilka godzin a kilka tygodni to jakaś różnica jest, więc pomyślałem sobie, że
może oprowadzisz mnie po Londynie?- zasugerował.
-Właściwie ja tu nic nie widziałam,
odkąd tutaj przyleciałam- odpowiedziałam nieco zmieszana i zaczęłam nerwowo
poprawiać niesforną grzywkę.
-Nic? Naprawdę?- nie dowierzał w moje
słowa.
Wzruszyłam ramionami, usta zacisnęłam w
wąską linię.
-No to co? Chyba czas to zmienić, nie?
Co powiesz na „w tym momencie”?- zapytał, akcentując ostatnie słowa.
-Brzmi świetnie- odparłam i starałam
się wysilić do uśmiechu, ale pojawił się tylko bezkształtny grymas.
-To chodźmy, pozwoli panienka…-
wyciągnął rękę w moją stronę, którą bez wahania ujęłam.
2
-…i przed nami London Eye- pokazał, gdy
minęliśmy Big Ben’a.
-Śmiać mi się chce- powiedziałam,
szeroko się uśmiechając.
-Dlaczego? Mam coś na twarzy?-
przejechał dłonią po swoim policzku, po czym uważnie się jej przyjrzał, ale nic
na niej nie było.
-Nie, nie, spokojnie- zaśmiałam się na
jego paniczną reakcję. –Po prostu jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, że ja
miałabym cię oprowadzać, skoro tobie tak świetnie to idzie. Jesteś urodzonym
przewodnikiem, wiesz?
-Naprawdę?- droczył się. –Powtórzę się-
to po prostu mój urok osobisty.
-I błysk w oku, i talent do
wszystkiego. Tako sobie myślę, że z twoim przekonującym tonem głosu, mógłbyś
sprzedać każdemu nawet najbardziej nieużyteczną rzecz świata- komplementowałam
go.
-Przeceniasz mnie i tyle- mruknął pod
nosem, patrząc na mnie kpiąco.
-Wcale nie! I jestem pewna, że każda
dziewczyna dałaby się pokroić, żebyś to właśnie ty był sprzedawcą, a jeszcze
jakbyś dorzucił numer telefonu gratis…
-Teraz to jestem pewny, że naśmiewasz
się ze mnie- spojrzał gniewnie w moją stronę.
-Faceci- westchnęłam głośno i ruszyłam
przed siebie, zostawiając go za sobą.
-Czekaj! Cands!- dogonił mnie, łapiąc
delikatnie za rękę. –A co z tobą? Każdy facet o tobie marzy całymi dniami i
nocami- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Nie, raczej nie- na mojej twarzy
pojawił się grymas.
-Jak nie, jak tak, no przecież! Tylko
ty tego nie widzisz, a ja owszem. Każdy chłopak, którego mijaliśmy na ulicy się
za tobą obejrzał i nie, nawet nie zaprzeczaj. Jeszcze mam dobry wzrok-
odpowiedział dobitne pewny swoich słów.
Zmierzyłam go od czubka głowy do stóp i
z powrotem, zakładając przy tym ręce na piersi.
-Hmm… Ciekawe, jak byś wyglądał w
okularach? To aż… zastanawiające- potarłam lekko brodę, myśląc nad ostatnim
słowem.
-Kobiety- podsumował moją wypowiedź głośnym
westchnięciem, podobnie jak ja wcześniej i podniósł bezradnie ręce.
-Ale naprawdę, dam ci na urodziny
zerówki!- ciągnęłam dalej swój temat.
-Dobrze, dobrze. O, widziałaś?- szepnął
w moją stronę. –Jeszcze chwila i by gościowi wykręciło głowę, gdy się za tobą
obejrzał.
-Nie, nieprawda- skwitowałam,
uśmiechając się słodko i założyłam ręce za siebie.
-Prawda i dobrze o tym wiesz- droczył
się. Tamten chłopak może i zerknął na mnie jednym okiem, ale z pewnością nie
pożerał mnie wzrokiem tak, żeby coś mu się stało w szyję. -Nie dotrze to do
ciebie, co nie?
-Ale Marc, co ma niby dotrzeć? Pewnie
myślałeś, że faceci się na mnie gapią, a tak naprawdę to wypatrują swoich
dziewczyn, które akurat idą zawsze za nami- odpowiedziałam przekonująco.
W odpowiedzi spojrzał wymownie z miną
typu „czy ty się słyszysz w ogóle?”.
-No dobra, masz rację, mało
prawdopodobne, zupełnie jak to, że właśnie oglądają się za mną- powiedziałam.
-Ale tak jest. Rany, mówić do ciebie,
to mówić jak do słupa i dalej nic.
-Bo się nie oglądają za mną, jasne?-
uśmiechnęłam się i pokazałam mu język.
-Skoro tak, to może się założymy? Jeśli
jest jak mówisz, to nie masz nic do stracenia, a tylko możesz zyskać. To jak?-
zapytał, stojąc naprzeciwko mnie i spoglądając mi prosto w oczy.
-Niech będzie. Co dostanę, jeśli
wygram?- spytałam podejrzliwie i jednocześnie byłam pełna ciekawości.
-Sama zdecyduj, jeśli to ma być
nagroda. A gdy przegrasz, co pewnie się nie zdarzy, ale powiem dla zasady, to
pójdziemy na tą obiecaną kawę i może jeszcze ciastko.
-Dobra, całkiem przyzwoicie to brzmi-
pochwaliłam pomysł. Jeszcze tylko musiałam wymyślić coś na nagrodę. –Co jest
zadaniem zakładu?
-Podejdziesz do jakiegoś chłopaka i się
o coś zapytasz, jak zapomni na twój widok języka w gębie to wygrywasz, jeśli
nie to ja wygrywam, okej?- podał mi rękę, którą ujęłam i zakład został zawarty.
-To kogo wybieramy na ofiarę?-
zapytałam, rozglądając się po sporej liczbie spacerowiczów.
-Może tego?- wskazał na wysokiego
bruneta.
-Nie.
-Dlaczego nie? Boisz się?
-Nie, po prostu przeraża mnie jego
pies. Zobacz jak się groźnie patrzy na ludzi- wyjaśniłam.
-To malutki York i nic by ci nie
zrobił, ale skoro nie, to znajdźmy kogoś innego- zaproponował.
-Na szczęście, nie cierpię psów-
wypuściłam powietrze z moich płuc.
-To może tamten na ławce?- zapytał Marc
w którejś chwili.
-Nie.
-Co? Dlaczego znowu nie?
-Z takim wyglądem to tylko do
kryminału, nie widzisz? Jakby mnie uderzył, złamał rękę czy coś? Wcale nie
myślisz!- odrzekłam i ruszyłam dalej.
-Dobra, dość tego!- krzyknął, ale nie
na tyle głośno, żeby każdy obrócił się w naszą stronę, by zobaczyć co się
stało. –Nie chcesz sama po dobroci, to ja podejdę z tobą na kogo popadnie, bo
nic nie widzę przez te twoje włosy- powiedział, starając się ułożyć jakoś moje
loki, gdy tylko przerzucił mnie sobie przez ramię i zakręcił dokoła kilka razy.
Czułam się jak na karuzeli. Było śmiesznie. Przypomniało mi się, że na próbach
tanecznych też tak nieraz robił.
-Marcccc... Postawww… Mniee…
Wreszcieeee… -mówiłam, a właściwie starałam się jakoś mówić, bo nie mogłam
złapać oddechu pomiędzy atakami śmiechu.
-Oczywiście- odrzekł i moje stopy
dotknęły gruntu. –Niech będzie ten- powiedział i pchnął mnie w stronę
nieznajomego, który się natychmiast odwrócił, gdy poczuł, że ktoś na niego
wpadł. Po tej „karuzeli” kręciło mi
się trochę w głowie i straciłam równowagę.
Nieznajomy złapał mnie, nim całkowicie
upadłam na ziemię. Podniosłam wzrok na jego twarz i chciałam mu podziękować, ale
język uwiązł mi w gardle. Głębia zielonych oczu przeszyła mnie z każdej
możliwej strony. Miękkie loki spadały na dół, łaskocząc moje czoło, a ciepły
oddech chłopka przyjemnie owiewał szyję i twarz.
Harry.
-Stella, o mój Boże. Nic ci nie jest?-
momentalnie zjawił się przy nas Marc i wyrwał mnie z ramion szatyna. Stałam
naprzeciwko mojego „chłopaka” w
objęciach przyjaciela. Co za niezręczna sytuacja…
-Wszystko jest w porządku, nic mi się
nie stało- odpowiedziałam na pytanie zadane przed chwilą. –Dziękuję, Harry-
dodałam jeszcze, na co ten wygiął usta w grymasie przypominającym niewidoczny
wręcz uśmiech.
-Świetny refleks, pogratulować tylko-
powiedział Marc, który pewnie próbował być miły i jakoś rozluźnić widocznie
napiętą atmosferę. Styles lekko skinął głową. Za jego lewą nogą dostrzegłam
małą osóbkę. Blondynkę z dużymi oczami.
-Wujku Harry, kto to jest?- zapytała
dziewczynka i wyciągnęła do niego swą malutką rączkę, którą stanowczo i
jednocześnie delikatnie chwycił.
-Och- przykucnęłam, by mieć małą na wysokości
swojej twarzy. –Jestem Stella, a ten duży to Marc- powiedziałam i pokazałam na
mojego przyjaciela. –A ty jak masz na imię?
-Daisy- odpowiedziała nieśmiało.
-Śliczne imię dla ślicznej dziewczynki-
podsumowałam i obdarowałam ją uśmiechem, który odwzajemniła.
-Daisy, twój brat będzie się martwił,
wracajmy już- powiedział Harry, a ja stanęłam prosto. –Miło było cię poznać,
Marc- powiedział i podał mu dłoń. –A ciebie znowu zobaczyć, Stella. Chodźmy,
Daisy. Miłego dnia- dodał i poszedł z blondynką w przeciwną stronę.
-Wujku,
Louis nie będzie na mnie zły, jeśli się spóźnię kilka minut- marudziła.
-Na
ciebie nie, na mnie owszem- rzekł z anielskim spokojem, jakby nie przekonywały
go słowa, które wypowiadał, bo szczerze mówiąc kiedy on się przejmował tym, co
mówił czy myślał Lou?
-Jestem
pewna, że mając na głowie trzy siostry nawet nie zauważył, że wyszliśmy na lody-
odpowiedziała zuchwale.
-Harry?- zapytał w końcu Marc.
Przytaknęłam głową, błądząc myślami
gdzieś indziej.
-TEN Harry? Harry „Twój chłopak” Styles?
-Tak, to ten- odpowiedziałam zwięźle.
-Rozumiem- odrzekł zmieszany moją
małomównością. –Chcesz się może przejechać London Eye, czytałem gdzieś, że
widok na miasto jest niesamowity, ale czemu tego nie sprawdzić samemu?- zmienił
temat na neutralny.
-No jasne, potem możemy nie mieć
okazji, bo praca, praca i wiecznie praca…- powiedziałam i poszliśmy w kierunku
ogromnej atrakcji turystycznej.
(…)
-Przygotuj się na całe pół godziny
szaleństwa- oznajmił Marc i pomachał mi przed oczami dwoma biletami na „oko”.
-Świetnie, następne marzenie z listy
będzie do odhaczenia- powiedziałam z uśmiechem.
-Dużo ci ich jeszcze zostało?-
dopytywał z ciekawością.
-Trochę tak, ale przynajmniej mam do
czego dążyć w życiu i sprawia mi radość, gdy któreś pragnienie się spełnia.
-Cieszę się- uśmiechnął i szarpnął mnie
w stronę wejścia. –Ale jak się nie pośpieszymy, to marzenie nam zaraz odjedzie!-
krzyczał, biegnąc w stronę zamykających się drzwi.
Wpadliśmy z impetem na jednego z
pracowników, który o mały włos się nie przewrócił i wykrzykiwał w naszą stronę
nieprzyjazne słowa oraz jak on nienawidzi „głupich
dzieciaków”. Zaśmialiśmy się zgodnie na jego wrzaski, to było aż
przekomiczne. Zamiast przystanąć na moment, przeprosić za swoje szczeniackie
zachowanie, wbiegliśmy w ostatniej chwili do jedynego wolnego „wagonika”, który zamknął się szczelnie
na całe trzydzieści minut. Nawet, jeśli chcielibyśmy teraz zrezygnować, było
już za późno.
Słońce zaczęło zachodzić, niebo
zmieniło kolor, błyszczało głęboką czerwienią, a gdzieniegdzie przebijały się
odcienie pomarańczowego i czasami żółtego. Wszystko to tworzyło oszałamiające
tło dla pięknego miasta, w którym ludzie nie potrafili dostrzec piękna naokoło
siebie. Tempo życia narzucało im ciągłą gonitwę z domu do pracy, a po ośmiu
godzinach z pracy do domu.
Byliśmy już prawie na samym szczycie
koła, czyli zostało nam niecałe dwadzieścia minut, by pochłonąć jak najwięcej
obrazów z tego punktu widokowego. Starałam się zapamiętać wszystko, każdy nawet
najdrobniejszy szczegół. Na początku robiłam zdjęcia, ale ani trochę nie
oddawały całego piękna przed nami. Podziwialiśmy je w ciszy, stojąc przy
barierce przed oknem. Po jakimś czasie, nie wiem nawet w którym momencie, Marc
postanowił usiąść na podłodze, opierając się o białą ścianę naprzeciwko widoku.
-Pokłóciliśmy się…- powiedziałam dalej
wpatrzona w miasto. Mój przyjaciel nic nie mówił, po prostu słyszałam jego równomierny
oddech oraz ogarnęło mnie to dziwne uczucie, gdy ktoś się tobie przygląda. Po
dzisiejszym dniu moje nogi wołały o chwilę przerwy, więc i ja postanowiłam się
usadowić na podłodze obok Marc’a.
W pierwszym momencie siedzieliśmy w
ciszy, chciałam ją przerwać, ale nie wiedziałam jak. Miałam tyle myśli, które
kręciły się po mojej głowie i nie potrafiłam zdecydować od czego mogłabym
zacząć, bo tak bardzo chciałam się podzielić z kimś tym, co mnie trapi i smuci.
Wszystko wydawało się okropnie pokręcone i jeśli pomyśleć o tym jeszcze raz, aż
trudno mnie samej uwierzyć w to, co wydarzyło się naprawdę.
-Mnie możesz powiedzieć o wszystkim,
wiesz o tym, prawda?- zapytał szeptem, odwróciwszy głowę w moją stronę. Nie do
końca przekonana jego słowami, co prawdopodobnie zauważył, sięgnął po moją dłoń
i splótł nasze palce.
Nie mogę powiedzieć mu całkowitej
prawdy, w tym tkwi problem… Mogę jedynie pominąć drażliwe kwestie, które
wymagałyby dłuższej dyskusji.
-Do naszego związku przedostała się
jego przeszłość, która nie pozwalała mi dłużej na niego patrzeć ani nawet
tolerować. Zresztą… jemu raczej też nie zależało na tym wszystkim, bo się do
mnie nie odzywał albo nawet wręcz unikał jak ognia. Nie wiedziałam co o tym
sądzić, więc postanowiłam się wyprowadzić, a w efekcie wykrzyczałam mu, że nie
chcę go znać i nigdy więcej widzieć na oczy. No a dzisiaj… dzisiaj… gdy go
znowu zobaczyłam to… to… ale co ja ci będę zawracać głowę takimi nieistotnymi
sprawami, masz pewnie wiele dużo ważniejszych spraw.
-Nie… To znaczy, ymm… Teraz jestem tu
tylko dla ciebie, żadna inna sprawa nie może być ważniejsza w tym momencie-
powiedział spokojnie, gładząc wierzch mojej dłoni, którą ciągle trzymał.
-Jak chcesz. Chociaż i tak nie powinnam
cię zanudzać, z pewnością już zasypiasz słuchając mnie- oznajmiłam, chowając
twarz w swoich włosach.
-Właściwie to miła odmiana. Całe dnie
tylko opowiadają mi o planach architektonicznych, nowych posiadłościach, komu
co sprzedać i za ile. Całkiem fajnie posłuchać o czymś innym, mówię poważnie-
powiedział wyraźnie się śmiejąc. –Poza tym myślę, że powinniście porozmawiać na
spokojnie i wyjaśnić sobie wszystko. Po tym, jak na niego dzisiaj patrzyłaś,
nie wnioskuję, że nie chcesz go już „nigdy
więcej widzieć”.
-Taki obserwator z ciebie? No pięknie!
I jeszcze jakieś kazania mi będziesz prawić może, co?- zapytałam uszczypliwie.
-Może!- wystawił język w moją stronę.
–Facet byłby mi wdzięczny do końca życia, gdybym cię jakoś do niego przekonał.
-No nie! Też mi się swatka znalazła!
Poza tym skąd wiesz, czy on tego właśnie chce?- zapytałam z ciekawości.
-Bo cię kocha. Proste. Nie widzisz
tego?- zadał pytanie, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
-Nie…?- pisnęłam.
Marc westchnął głośno.
-I to podobno ja potrzebuję okularów…-
podsumował, a ja przewróciłam oczami na jego słowa. Zawsze ma w zanadrzu jakąś
kąśliwą uwagę i nie zawaha się jej użyć nawet w najmniej odpowiednim momencie.
-A ja…- zacząłam.
-… Dalej go kochasz?- przerwał moją
wypowiedź i zapytał po swojemu, ale czy miał podstawy, żeby tak w ogóle
pomyśleć?
3
Marc odprowadził mnie do mojego
apartamentu. Pożegnaliśmy się i weszłam na górę sama. Nie poruszaliśmy już
więcej tematu Harry’ego. Widział, że niechętnie o tym rozmawiam, więc odpuścił.
Opowiadał mi za to o swoich planach, rodzinie, przyjaciołach i wielu innych
rzeczach. Świetny z niego przyjaciel, wie jak poprawić innym humor. Poza tym
sam jest takim optymistą, że nawet za bardzo nie musi się przy tym starać, bo
wręcz zaraża uśmiechem i pozytywną energią. Nie sposób go nie lubić.
Po sympatycznym dniu, ale jednocześnie
bardzo męczącym, postanowiłam wziąć prysznic, a potem zobaczyć czy może coś
ciekawego nie lecie w telewizji. Akurat mam ochotę na film akcji albo jakiś
horror, bo dawno niczego nie oglądałam.
Heloł, tu Mięta. Hasło na dziś to "cukierki", nie zapomnijcie napisać w komentarzu i nie pytajcie, czy jadłam w trakcie pisania, bo odpowiem już teraz, że tak x
W połowie filmu usłyszałam dzwonek do
drzwi. Niechętnie podniosłam się z wygodnej sofy i podeszłam do drzwi. Szybkim
ruchem je otworzyłam i moim oczom ukazał się stos bagaży, wyglądały znajomo,
ale… nie należały do mnie.
-Louis, co ty wyprawiasz?- zapytałam,
gdy tylko zobaczyłam, że wdrapał się z kolejnymi dwoma torbami i trzecią na
ramieniu.
-Wyprowadziłem się z domu- odrzekł
oschle.
-No raczej, chociaż w sumie tyle, to
niektóre dziewczyny zabierają na jednotygodniowe wakacje w ciepłych krajach (bo
przecież „narty na pustyni też mogą się
przydać, np. gdy spadnie śnieg, a nie wiemy kiedy spadnie, więc przezorny
zawsze przygotowany”).
-Harry zwariował, nie dało się już z nim
wytrzymać, więc przyszedłem do mojej ulubionej i najlepszej przyjaciółki-
powiedział szczerząc się szeroko.
-Nie podlizuj się, Tomlinoson, oboje
wiemy, że kłamiesz- powiedziałam niewzruszona i kolejny raz przeleciałam
wzrokiem po dobytku chłopaka.
-Nie podlizuję się- oburzył się.
-Jasne, jasne- machnęłam ręką od
niechcenia i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Trzy,
dwa, jeden.
-Stella- powiedział, ale ja nie
reagowałam. –Stella!- powtórzył nieco głośniej. –Otwórz te drzwi, bo jak nie,
to będę krzyczał w niebogłosy, że mnie gwałcisz, a chyba zdajesz sobie sprawę,
że z klatki schodowej wszystko słychać?!
Chwilę mi zajęło zinterpretowanie jego
słów. No tak, jestem w apartamencie na najwyższym piętrze. Mieszkają tu jeszcze
inne rodziny, które na pewno usłyszą te jego jęki, gdy nagle doszła do mnie
nieznośna dla uszu serenada, w której błagał o litość…?
-Zamknij się już i pakuj się do środka!-
syknęłam, gdy tylko otworzyłam drzwi z powrotem.
-Wiedziałem, że zmienisz zdanie-
ucieszył się i poderwał na równe nogi.
-Nie udawaj takiego bezczelnego, bo ci
nie wychodzi- podsumowałam go gniewnym wzrokiem.
-Wybaczy pani najmocniej- uderzył się w
czoło. –Po prostu przeczytałem gdzieś, że Candy Kane uwielbia bad boy’ów z
charakterkiem- wyjaśnił z udawaną powagą.
-Plotka- wzruszyłam ramionami i udałam
się do kuchni, gdy ten zaczął wnosić swoje bagaże do środka mojego apartamentu.
(…)
-Uff, to już koniec na szczęście-
oznajmił i całkowicie wykończony rzucił się na sofę, na której wcześniej
siedziałam, teraz usadowiłam się na fotelu obok i wcinałam powoli jogurt.
-Dlaczego się wyprowadziłeś?- zapytałam
niby od niechcenia, jednak nie dałam po sobie poznać, że ciekawość rozrywa mnie
od środka. Żeby się nie zdradzić z moimi myślami, patrzyłam w ekran telewizora
z wielką pasją, a puścili właśnie moje znienawidzone reklamy.
-Harry’emu całkowicie się poprzewracało
w głowie dzisiejszego popołudnia. Gdy moja rodzina pojechała już do domu,
oznajmił nagle, że wychodzi i mam się nie martwić, co mnie trochę zaniepokoiło,
bo on nigdy tak nie mówił. To tak, jakby przed ważnym występem powiedzieć „nie stresuj się”, no wiesz, najgorsze
słowa jakie możesz wtedy powiedzieć- wyjaśniał, a ja tylko potakiwałam od czasu
do czasu, słuchając uważanie. –Potem wrócił z czymś wielkim, nie wiedziałem co
to jest, dopóki nie poszedł z tym do… ogródka.
-Kupił grilla?- zapytałam głupio, bo
tylko to mi przyszło na myśl, jeśli chodzi o ogródek.
-Pff, nieee, raczej coś na tego grilla.
Stella, on kupił węża!
-No i dobrze, sam przecież narzekałeś,
że nie mogłeś podlewać swoich grządek z marchewkami, bo się zacinał czy coś-
skwitowałam beznamiętnie.
-Nie węża ogrodowego! Prawdziwego! Był
tak ogromy jak drzewo! – wymachiwał rękami na wszystkie strony, tłumacząc mi,
że Harry wcześniej mówił mu, że nigdy, ale to przenigdy nie dotkanie nawet
takiego stworzenia, nie mówiąc już o trzymaniu go w domu.
-No to może faktycznie coś mu się stało
z głową albo loki nie przepuszczają tlenu do mózgu. Każda opcja jest
prawdopodobna- powiedziałam i wsadziłam sobie do ust kolejną łyżeczkę jogurtu.
-Ja mówię poważnie, a ty się śmiejesz.
On w ogóle chodzi jakiś przygaszony od pewnego czasu. Jest małomówny, nie chce
wychodzić z pokoju, z chłopakami też nie chce się widzieć.
Zrobiło mi się słabo, gdy wymieniał po
kolei nowe „cechy” Harry’ego. Nie
byłam pewna, czy ja jestem ich powodem, ale tej ostatniej zdecydowanie tak. Jestem
odpowiedzialna za to, że ich przyjaźń się teraz rozpada.
-To przeze mnie, Louis- wyłkałam i
schowałam twarz w zimnych dłoniach od opakowania jogurtu. –To moja wina. Nie
powinniśmy nawet zaczynać tego układu i każdy byłby szczęśliwy.
-Chodź do mnie- powiedział spokojnie
chłopak, ale ja nawet nie drgnęłam, czułam się sparaliżowana, więc sam do mnie
podszedł i mocno przytulił, owijając swoje ramiona naokoło mnie. –To nie jest
twoja wina, rozumiesz? Nie pozwalam ci się obwiniać, a wręcz zabraniam,
słyszysz?
-Louis, chłopaki wiedzą, że to był
fake, słyszeli jak się kłóciliśmy, jak Harry powiedział, że cieszy się, że
nigdy nie byliśmy razem. Okłamywałam ich prosto w oczy, oni mi nie wybaczą-
mówiłam przez łzy.
-Wybaczą ci, spokojnie, nie płacz już-
pocieszał mnie i kołysał w celu uspokojenia, co naprawdę nie było łatwe.
Po jakimś czasie, nie wiem jakim, może
to było dziesięć minut, może godzina albo i nawet dwie, gdy przestałam już
płakać, a oczy zaczynały się same zamykać, usłyszałam ciche słowa przy uchu:
Zaniosę
cię do twojego pokoju.
-Nie! Zostań tu, przynajmniej dopóki
nie zasnę- złapałam go w ostatniej chwili za rękę, gdy miał zamiar wyjść z
pomieszczenia.
-W porządku- szepnął i zgasił lampkę na
szafce obok.
_________________________________________________
_________________________________________________
Jak pytania to:
omg *.* świetny rozdział, a to że składa się głównie z dialogów jak dla mnie na plus.
OdpowiedzUsuńoby jak najszybciej sobie wszystko wybaczyli._.
co do słodyczy, to przez nie nie trzymam się diety.. : l
pozdrawiam http://would-you-capture-it.blogspot.com/
Dialogi są oczywiście jak najbardziej wskazane, ale potrzebne są też opisy sytuacji, uczuć, emocji, bo z samych znaków się tego nie odczyta, a to właśnie na tym mi zależy, więc dlatego rozdział z samymi wypowiedziami bohaterów jest dla mnie taki... inny.
UsuńJa sobie darowałam dietę, w sumie to jej nawet nie zaczynałam. Postawiłam na ćwiczenia, a słodyczy staram się nie jeść non stop :> Pozdrawiam ♥
Cukierki :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę :D Bardzo mi się podobał ^^
Mam nadzieję, że Harry i Stella się pogodzą w najbliższym czasie ;3
Czekam na nn <33
cukierki : )
OdpowiedzUsuńSuper rozdział . !!! Czekam na nn . : **
http://believedreamforever.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńcukierki
OdpowiedzUsuńejej no fajnie się porobiło nie ma co :oo Louis przeprowadził się do Stelli no proszee, ciekawe co to się będzie dalej dziać. I spotkanie Harrygo ze Stellą *.* mamusiuu jak ja go uwielbiam! Biedaczeek, to z tym wężem to szczerze powiem dziwna spraawa, nie wiem czy coś mu się serio w głowie poprzewracało czy jak/ Ale to ze wzgledu na brak miłości! Więc niech Stella wraca do Niego proszeee<3 Czekam na następny! buzi :* / zapraszam do sb loveispleasure.blogspot.com
Aaagrrrh!
OdpowiedzUsuńJa tam się zgodzę ze słowami Marca, a raczej jego przypuszczeniem. Stella kocha Harry'ego, a on niewątpliwie kocha ją. Z tym nie da się dyskutować. Wystarczy na nich spojrzeć. I nieważne, że to jest dla mnie nieco niemożliwe; widzę ich miny, kiedy na siebie patrzą oczami wyobraźni. To zabrzmi jakbym była marudnym przedszkolakiem, ale... ja chcę Harrellęę... Proszę cię, serce mnie boli jak czytam, że oni są tacy biedni bez siebie.
Hah, czyżby Lou bał się węży, czy to jednak Hazza jest w stu procentach winny jego wyprowadzce? :D Z jednej strony dobrze, że przyszedł do Candy, z drugiej... Teraz Loczek został całkiem sam, a to niedobrze...
Dobra, ja postaram się cierpliwie czekać na następny rodział, a ty postaraj się pisać szybko :) Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam xx
PS A cukierki są extra!
Cuuukierki!!!(kocham je ;D) rozdział jak zawsze ach nie wiem jak go opisać strasznie mi się podoba
OdpowiedzUsuńCukierki ♥ ♥ ♥ ♥ hahhahah :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super świetny !!!
Pisz szybko nastepny bo nie mogę się doczekać już !!
Mam nadzieje że w nasetępnym rozdziale chlopcy przebacza Stelli !!
I że Harry i Stella będą razem <333 *.*
Mrs . Styles ♥
Ps. prosze pisz następny rozdział szybciej niz ten bo ja jestem od tego bloga uzalezniona ♥ !!! *.*
Cukierki.
OdpowiedzUsuńI co ja mam ci tu napisać? Bardzo mi się podoba ta wersja rozdziału z większą ilością dialogów. Szczerze nie za bardzo lubię czytać opisy.
Co do rozdziału wyszedł ci na prawdę fantastycznie.
Już nie mogę doczekac się kolejnego.
Zapraszam cię do siebie
http://1d-give-love-to-work.blogspot.com
oraz na nowe opowiadanie, które piszę z koleżanką
http://more-than-this-friends.blogspot.com
Ugh. Czy Ty zawsze pisząc rozdział musisz zajadać się jakimiś słodkościami? Przez Ciebie też mam ochotę teraz na cukierki :(
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału. Ojej. Dużo się dzieje. Spotkanie Harry'ego i naszej słodkiej Candy było strasznie romantyczne. Awww.. Słodko <3 Poza tym . Strasznie spodobało mi się zachowanie Marca jako przyjaciela. Bez wątpienia ja też bym chciała dostać taką kochaną duszyczkę do swojego życia. Louis i jego wyprowadzka. Mhm.. Coś nie chce mi się wierzyć, że dziwne zachowanie Harry'ego spowodowałoby tak nagłą zmianę zamieszkania. No i przede wszystkim chyba nie podjąłby tak poważnej decyzji tylko ze względu na jakiegoś węża? A Styles.. Styles. Styles. Styles. Nie spodziewałabym się , że tak dziwnie zacznie się zachowywać po odejściu Stelli.
No nic. Rozdział oczywiście cudowny i jak zwykle nie mogę doczekać się kolejnego :D
Pozdrawiam
http://righttroughthenight.blogspot.com/
cukierki
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;) Bardzo mi się podoba ;p
Cukierki..:D Genialne ale to nie żadna nowość bo świetnie piszesz..:) Uwielbiam się i tego bloga..!! Zapraszam do siebie na blog o 1D & JB..♥ http://bieberanddirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCukierki... Ojejej... Robi się przykro ;( zrób coś szczęśliwego!!! ;( ale.. Daisy? To Lou ma siostrę o imieniu Daisy? Chyba jestem nie na bieżąco...
OdpowiedzUsuńWiem co poprawi Stelli humor - cukierki xoxo
OdpowiedzUsuńCukiereczki<3
OdpowiedzUsuńWiedz, że w każdej wersji twojego pisania jestem zakochana! I z tą większą ilością dialogów i tą z uczuciami.
Marc... chciałoby się miec takiego przyjaciela. Towarzyski, sympatyczny, zabawny, wyrozumiały a co najlepsze... spostrzegawczy! Marc od kiedy wypowiedziałeś słowa "...Bo cię kocha" a potem "...Dalej go kochasz" to ja kocham ciebie! Wiedziałam, wiedziałam że ktoś jej to będzie musiał uświadomic! Marc jestm ci dozgonnie wdzięczna, teraz tylko podtrzymuj te słowa i je powtarzaj do upadłego. :)
Co do Harelli... to było takie urocze i romantyczne <3 Więcej takich scen zamawiam xD A jeszcze scena, w której Harry jest opiekunką... potwierdza, że jest idealnym kandydatem dla Cands. Właściwie nie wiem co mają dzieci do Stelli, ale trzeba szukać argumentów wszędzie gdzie się da!
Wąż? Serio Styles?
Tomo co ty kombinujesz? Wyprowadzić się tylko z powodu dziwnego zachowania przyjaciela i węża? Coś mi tu śmierdzi i to mocno.
Wybacz mi moje kompletnie bezsensowne wypowiedzi i przemyślenia, naprawdę przepraszam :3
xoxo
Hej ^^ Może chcesz poczytać coś o Niallu? gorzka-strona-cukierka.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńCukierki! Rozdział był świetny i najbardziej mnie rozwalil ten wąż ogrodowy xD
OdpowiedzUsuńdziś cukierkowo.
OdpowiedzUsuńsama nie wiem co powiedzieć. Dużo dialogów, jednak tajemniczość nadal zachowana. chyba za to najbardziej lubię twoje opowiadanie. wszystkiego można sie po tobie spodziewać, a już napewno tego, że będziesz coś jeść :D
Harry kupił węża
Stella go kocha
On kocha Stellę
Tomlinson u niej mieszka
Zanosi ją do łóżka
BAAARDZO DZIWNE...
Każdy się kocha w każdym XD na końcu będzie zbiorowa orgia XD
Haha wybacz mi, za dużo emocji, odbija mi już :D
jestem taka zmęczona że nie mam siły na rozbudowany komentarz, a mimo to jest długi O.o
Powodzenia w dalszych rozdziałach życzy Owoc :) xx
Cukieraski :P
OdpowiedzUsuńZajebioza *.* !!!!!!!!
Hah, gdy przeczytałam, że Harry kupił węża od razu zrobiłam takie "lool, węża? Ja rozumiem, że ty kotem się nie umiesz zająć i potrzebujesz czegoś, czego nie trzeba zbyt często karmić, ale węża, serio?". No ale spooko.
OdpowiedzUsuńHm, autorko, jak myślisz - ile zostało jeszcze rozdziałów do nieuniknionego końca?
Jakkolwiek - już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :).
---
Aa, bym zapomniała - jeżeli chodzi o te słodycze (żelki, pieguski, cukierki), to przypominasz mi L'a, jeżeli wiesz o kogo chodzi :).
Nie jestem w stanie oszacować ilości planowanych rozdziałów, bo to jest wręcz niemożliwe do zrobienia. Mam mniej więcej plan całego opowiadania i najważniejsze punkty, jednak nigdy nie wiem, ile mi zajmie ich realizacja- mogę napisać o czymś w jednym rozdziale jak i również ciągnąć to przez 10 albo całkowicie ominąć ten wątek. Poza tym w większej części wymyślam rozdziały "na poczekaniu", więc i swojego planu się czasami nie trzymam XD Nie będę się bawić w jakieś tasiemce, bo to głupie według mnie i przede wszystkim nudne. Powoli będziemy zmierzać do końca historii.
Usuń---------------------------
L? Ten z notatnika śmierci?
Ok, spoko. Wszyscy czytelnicy mają nadzieję, że to opowiadanie będzie trwać wiecznie, ale nie ma tak dobrze xD.
Usuń--
Tak, ten sam :).
"cukierki" - kocham jak piszesz!
OdpowiedzUsuńTen rozdział był... po prostu WOW!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Marc (cukierki ^^) ma racje co do Hazzy i Candy :)
CUKIERASKI.
OdpowiedzUsuńZabieram się za komentarz od kilku dni so...
To dialogowe cos mi się podoba, bo jakoś lepiej mi się ostatnio czyta takie rzeczy więc pewnie jakoś telepatycznie fale wysyłałam i mam co chciałam.
Pewnie losy Stelli i Harry'ego jeszcze się pokrzyżują 5453251546531 razy, ale w sumie wolę nie happy end tak jakoś jak coś!
Dalej nie mogę przegryźć tego, że on serio uderzył Caroline, coś ty tam nawymyślała! Ale liczę, że wybrniesz z tego, bo jak nie...
No i generalnie to mam nadzieję, że nie rozbudujesz postaci pozostałych ludzi z zespołu, bo sie pogubię!
no to tyle milego weekendu! Buzaiczki Elf ♥
P.S. wybacz za krótki komenatrz, ale ostatnio jestem ograniczona wyobraźnią
'- Co ty mówisz?
OdpowiedzUsuń- To co słyszysz! Ona ma wszystko! Przyszła i ot tak oplotła sobie każdego wokół palca. Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz? Zrozum w końcu, że ona już ma chłopaka, a ty nie musisz być jej pieprzonym przyjacielem na zawołanie! Ona was wszystkich skłóci! Wspomnisz moje słowa'
Zapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się 'Rozdział 11.Suffered and cried, strife made me tougher, never mothered or shy to trouble I rise above all.'
Przepraszam za spam!
buzi :*
cukierki
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział :D Już nie mogę doczekać się następnego :*
Witaj,
OdpowiedzUsuńjeśli interesuje Cię pisanie "na poważnie", chcesz doskonalić swój warsztat, być może wydać pierwszą książkę zapraszam serdecznie do dołączenia do Klubu Młodych Pisarzy lub Klubu Kreatywnego Pisania. Więcej informacji tutaj: http://www.literaryartinstitute.com/
Pozdrawiam serdecznie
Cukierki...
OdpowiedzUsuńCzy Stella i Harry nie mogą zrozumieć, że ich do siebie ciągnie??? Przecież widać, że się kochają. Tak w ogóle to jest chyba mój ulubiony blog xoxo
Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;d
OdpowiedzUsuńZadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełana energii dziewczyna i pięciu zgubionych chłopców.
www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!
Cukierki! :D
OdpowiedzUsuńTak, wiem że z opóźnieniem ale chciałam ci dać znać, że przeczytałam :)