Witam parafianów. Ogłoszenia niespecjalnie optymistyczne na początek. Ankieta przygniotła mnie totalnie. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy nie. Wynik po prostu odebrał mi motywację, zniechęcił psychicznie, że z trudem usiadłam przed komputerem i z jeszcze większym trudem dopisałam ostatnią stronę. Dzięki...
-Nie podglądaj- skarcił mnie i jeszcze bardziej zakrył oczy, jeśli to w ogóle było możliwe.
-No nie podglądam przecież, ja się tylko boję o swoje życie, zwłaszcza, że jesteśmy gdzieś bardzo wysoko, nie chcę spaść- wyjaśniłam spokojnie, będąc dalej prowadzona w jakieś nieznane miejsce, zwane „niespodzianką”.
-Jednak podglądasz- fuknął zirytowany. –Skąd niby wiesz, że wysoko?- mruknął, kierując mnie ciągle do przodu, podpowiadając, że podłoga ma liczne nierówności.
-Już sama nie wiem, czy zdradziły cię schody, czy winda- odpowiedziałam beznamiętnie z lekką nutą aluzji.
-Ale to było tylko siedem schodków- tłumaczył z przejęciem. -Co to siedem schodków dla nas?
-Tak, ale było dwanaście pięter po siedem schodków, a to jest kurde milion, bo stwierdziłeś w którymś momencie, że jazda windą to nie taki fun jak wejście o własnych nogach - zaczęłam narzekać, bo ileż można chodzić z zakrytymi oczami? Poza tym trochę krępowało mnie, że Harry przez cały ten czas był aż tak bardzo blisko mnie. Bądź co bądź wszystko się między nami zmieniło, więc to było dość niekomfortowe.
-Ale zobaczysz, że było warto- obiecał, szepcząc mi cicho do ucha.
Moje ręce, wyciągnięte do przodu, by przypadkiem nie uderzyć w ścianę albo coś gorszego, natknęły się na zimną barierkę, którą w jednym momencie chwyciły i nie zamierzały szybko puścić.
-Na trzy- powiedział, dalej stojąc za mną i zakrywając mi oczy. –Raz…- zaczął- …dwa… trzy!- wykrzyknął ostatnią cyfrę i zabrał ciepłe dłonie z mojej twarzy, przez co spotkała się z lodowatym powiewem wiatru. -Ale Stella, możesz już otworzyć oczy, wiesz?- podpowiedział zmieszany, gdy ja dalej trzymałam je mocno zamknięte.
I powiedziałam najgłupszą odpowiedź na calutkim świecie:
-Wiem.
Powoli odchyliłam jedną powiekę, następnie drugą i spojrzałam przed siebie. Zamazany obraz przez zbyt długie zaciskanie oczu nie pozwolił mi niczego dostrzec. Jedynie kolorowe plamy od migoczących świateł nocnego Londynu przebijały się przez głęboką czerń, ale z każdą kolejną sekundą wszystko nabierało ostrych kształtów. Widok był oszałamiający, chyba najpiękniejszy jaki widziałam w całym życiu. Kto by pomyślał, że to smutne na co dzień miasto, może być nocą tak bajeczne? Mogłabym tu stać i podziwiać już zawsze.
-Harry, tu jest…- zaczęłam cichutko i odwróciłam głowę w lewo, by spojrzeć na niego, ale ku mojemu zaskoczeniu go tam nie było. W pośpiechu przeleciałam oczami po całym tarasie aż w końcu odnalazły chłopaka.
Siedział na murku i patrzył gdzieś w dal, zupełnie jak ja robiłam to przed chwilką, przygryzając przy tym dolną wargę.
Ruszyłam w jego stronę wolnym krokiem, przejeżdżając łagodnie palcem wzdłuż błyszczącej barierki aż do samego końca.
-Przychodzę tutaj, gdy mam mętlik w głowie- odezwał się. –Ostatnio- zaśmiał się- codziennie. Potem wracam nad ranem i odsypiam. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ludzie zrobią mi wtedy zdjęcie i napiszą, że wracam z imprezy- podniósł dłoń do góry i przeczesał nią włosy. –A potem pół świata w to wierzy- westchnął ciężko.
Nie wiedziałam co powiedzieć, bo „Harry, wiesz, ja myślałam dokładnie to samo” nie wchodziło w grę, więc po prostu usiadłam obok niego, będąc ciągle w milczeniu. Znowu dałam się podpuścić mojej menedżerce, która dobitnie podkreślała nocne balangi, a nie pomyślałam nawet, że prawda jest całkiem inna. Muszę się nauczyć w końcu myśleć samodzielnie i nie osądzać innych po samych zdjęciach w gazetach.
-Stella, ja…- przerwał i zwrócił swoją twarz w moją stronę. –Ja wcale nie myślę, że jesteś płytka i okropna, jak to wtedy powiedziałem- oznajmił, nerwowo bawiąc się palcami. –Byłem zły, poniosły mnie nerwy i tak jakoś…- urwał.
-W porządku, nie tłumacz się. Poza tym nie powinnam była cię prowokować. Mogłam siedzieć cicho- wyjaśniłam.
Zaśmiał się, kiwając głową z niedowierzaniem.
-To chyba niemożliwe w twoim wypadku.
Skrzywiłam się, mrużąc oczy.
-O, wypraszam sobie, kiedyś lekarz nakazał mi nie mówić przez całe siedemdziesiąt dwie godziny. To była całkiem miła odmiana. A masz w ogóle pojęcie jak trudno mi było potem cokolwiek powiedzieć? Stałam się małomówna- zerknęłam na niego, ale on tylko spojrzał na mnie z politowaniem. –Taa, masz rację, to był koszmar- skwitowałam ten okropny czas w moim życiu.
-Chociaż zgadzamy się w jednym- powiedział szyderczo, a na usta cisnął mu się uśmiech.
-No wiesz?- pisnęłam z irytacją. –Powinieneś zaprzeczyć, przynajmniej z grzeczności.
-Przepraszam- powiedział, chichocząc i unosząc bezradnie ręce. –Zapamiętam na przyszłość.
-A jaka jest…- przerwałam, chcąc przełknąć ślinę ze zdenerwowania, bo nie byłam pewna, czy powinnam poruszać ten temat- …nasza przyszłość?
Harry się chwilę zastanawiał, ale potem odpowiedział bez zająknięcia się.
-Życzyłbym sobie, żeby było jak dawniej, chciałbym przyjaźni.
Spojrzał mi w oczy i czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony, a ja jedynie przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się blado, dając znak, że się zgadzam.
-Mogę o coś zapytać?- zaczęłam inny temat, taki, który mnie przez ostatnie godziny bardzo zastanawiał.
-Jasne- powiedział spokojnie, wzruszając ramionami.
-Dlaczego kot ma na szyi plakietkę z wyrytym napisem „Candy”?
Starał się ukryć rozbawienie, ale mu nie wyszło, bo szeroki uśmiech zabłysnął na jego twarzy chwilę później.
-Dlatego, że spakowałaś wszystkie swoje rzeczy i odeszłaś, a kociak latał po całym domu i cię szukał. Tęsknił, więc chciałem, żeby mu coś po tobie zostało- wyjaśnił i popatrzył w inną stronę.
Było mi niewygodnie na tym murku, więc co jakiś czas byłam zmuszona zmienić pozycję, w jakiej siedziałam. Teraz niechcący dotknęłam ręki Harry’ego opuszkami palców, co wywołało u mnie dreszcz, który rozszedł się po całym ciele.
-Boże, Stella, zamarzniesz zaraz!- krzyknął i zeskoczył, pospiesznie zdejmując z siebie prochowiec.
-Nie przesadzasz aby? Wcale nie jest zimno- sprzeciwiałam się, odpychając rękami jego płaszcz, który próbował mi zarzucić na ramiona.
-Ale kłamać to ty nie umiesz, wiesz?- zadrwił z mojej odpowiedzi i mimo moich protestów siedziałam już opatulona w drugie nakrycie.
-Teraz ty zmarzniesz- mruknęłam, przytrzymując kołnierz przy szyi.
-Nah, nic mi nie będzie- obszedł mnie i oparł się plecami o barierkę, zakładając również łokcie. –Teraz moja kolej na pytanie- nieoczekiwanie przerwał ciszę. Cóż, o ile można było powiedzieć, że w Londynie jest cicho, tutaj na górę tylko najgłośniejsze dźwięki mogą się dostać, a w nocy gwarne życie uspokaja się na kilka godzin, więc wyobraźcie sobie- jak makiem zasiał.
Trochę mnie zaskoczył tym, co powiedział, ale starałam się zachować spokój. Przecież nie mam nic do ukrycia, czyż nie?
-O co chodziło Louisowi z tym „zabranianiem”?
Spuściłam wzrok na dół, by móc się chwilę zastanowić, jakich słów powinnam użyć, żeby odpowiedzieć. Pomimo ogromnej koncentracji, nie potrafiłam skleić dostatecznie zrozumiałego zdania i ostatecznie wpadłam na pewien pomysł. Sięgnęłam ręką do kieszeni moich spodni i wyciągnęłam z niej wizytówkę fotografa.
-O to- rzekłam i wyciągnęłam w jego stronę biały kawałek papieru. Zabrał go ode mnie i ze skupieniem oglądał co na nim było, szukając raz po raz miejsca, gdzie padałoby światło.
-Oliviero Coletti’s Business Card- przeczytał i zacisnął usta w wąską linię.
-Louis- zaczęłam- on uważa, że nie powinnam się zgadzać na sesję zdjęciową i- przerwałam, żeby zaczerpnąć więcej powietrza- że mam się trzymać od niego z daleka, bo to zwykły flirciarz.
-Nawet tak wygląda- skwitował gorzko, widocznie się zastanawiając nad czymś innym.
Zgromiłam go wzrokiem.
-No co? Tylko mówię- odrzekł i odchylił głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy. –Ale ty też masz rację, nikt cię nie może do niczego zmuszać albo czegoś zabraniać- dorzucił, nie poruszając się nawet o centymetr.
-Szkoda, że Louis nie potrafi tego uszanować- mruknęłam i podciągnąwszy nogi do góry, oplotłam je rękami, a brodę oparłam o kolana. Zerknęłam na księżyc. Było wręcz niemożliwe, by go nie dostrzec, bo bezchmurne niebo nie było dzisiaj przeszkodą w porównaniu do poprzednich nocy, gdy nie mogłam zasnąć i siedząc przy moim ogromnym oknie na całą ścianę, próbowałam go odnaleźć- bez większych sukcesów.
-A gdyby tak, oczywiście teoretycznie rzecz biorąc- uciął na moment- gdyby zaprosił cię na ymm… randkę, zgodziłabyś się?- zapytał nieśmiało.
Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie. To jego pytanie było dziwne. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i zerknęłam na niego. Ciągle czekał na odpowiedź, nie spuszczając ze mnie wzroku. Chociaż nie musiałam się tak długo zastanawiać, ponieważ odpowiedź znałam doskonale, przeciągałam chwilę niepewności w nieskończoność.
-Nie.
Jego wyraz twarzy stał się wyraźnie łagodniejszy, a on sam nie kwestionował mojej odpowiedzi.
-Wiesz, teoretycznie rzecz biorąc- użyłam dokładnie tego samego sformułowania co on i dzięki temu spojrzał na mnie z zaciekawieniem- mam chłopaka, więc randki z innymi nie wchodzą w grę- dopowiedziałam z przekonaniem, mając nadzieję, że wie co mam na myśli.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy skończyłam.
-Dalej gramy w fake boyfriend i girlfriend?- chciał się upewnić.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami i przesunęłam usta na jedną stronę. –Jeśli chcesz.
-A ty chcesz?
-Sama się zastanawiam. Nie lubię oszukiwać ludzi. Moi fani są dla mnie ważni, ale najbardziej boli mnie fakt, że nawet moja rodzina jest karmiona tymi kłamstwami, ale wiem kto się ucieszy, jakbyśmy się zdecydowali dalej respektować naszą umowę- spojrzałam na niego wymownie.
-Evelyn i Grace- chytry uśmiech wkradł się na jego usta. –Tak, z pewnością byłyby zadowolone z takiego obrotu sprawy- odrzekł i przejechał ręką przez włosy, a następnie pomasował kark.
-A chłopaki jak do tego podchodzą?- byłam ciekawska, a zabrakło mi odwagi wcześniej w studio, bo już miałam ich pytać osobiście co o tym sądzą. Właściwie fakt, że Niall powiedział mi, iż się nie gniewa był decydujący, nie chciałam swoją paplaniną niczego popsuć, zwłaszcza, że dopiero odzyskałam, tak sądzę, przyjaciół.
-Nie pochwalali na początku, ale dzięki staraniom Grace akceptują i myślę, że mają teraz do tego neutralny stosunek. No i jeszcze, jak stwierdził Zayn, Louis mieszka i u mnie, i u ciebie, więc nie mogą się na nas gniewać- uśmiechnął się.
-Przynajmniej są plusy tych jego przeprowadzek, chociaż strasznie dużo jest przy tym zachodu- odrzekłam, przypominając sobie całe zamieszanie, które spowodował szatyn pod drzwiami mojego apartamentu.
-W sumie to dlaczego on się przeprowadził?
-Nie powiedział ci?- otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, ale Harry zaprzeczył, kiwając głową na boki. –Cały Louis- nie dziwiłam się, że chłopak nie podał nawet powodu swojemu najlepszemu przyjacielowi, a jedynie spakował się i wyszedł.
To Louis Tomlinson, jak to on kiedyś stwierdził, jest wielkim umysłem, który ogarnia wszystko, ale jego nie można ogarnąć wcale.
-Mnie powiedział, że to przez węża- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Coś tam wspominał, że mu się nie podoba, ale nie sądziłem, że użyje go jako pretekstu do odejścia- skwitował po chwili zastanowienia.
Zeskoczyłam z murku, lekko się chwiejąc, gdy nogi dotknęły podłoża, ale nie szczęście nie straciłam równowagi, głównie z uwagi na to, że przytrzymałam się ręką.
Zrobiłam kilka kroków, aż w końcu stanęłam naprzeciw chłopaka ciągle opierającego się plecami o poręcz.
-Po co ci w ogóle ten wąż, Styles? Nie dość ci jednego zwierzaka?- zapytałam. Miałam na myśli kociaka oczywiście.
Jego kąciki ust się podniosły w górę, tworząc bo bokach urocze dołeczki, a oczy błysnęły pewnością siebie. Po chwili zaszczycił mnie swoim wyćwiczonym dla mediów uśmiechem, w którym jednak było coś naturalnego.
-Dość, Stella, ale czego się nie robi dla najbliższych nawet wbrew sobie samemu?- przystanął na chwilę i ponownie kontynuował. –Prawda jest taka, że uwielbiam zwierzęta, ale nie wszystkie. Upodobałem sobie koty, za to nie przepadam za, np. rybkami, bo nie można ich pogłaskać ani przytulić, prawie tak samo gadów czy płazów.
Przytaknęłam, nie przerywając mu żadnym, zbędnym w tym momencie, słowem.
-Moja siostra- Gemma- poprosiła mnie, bym zaopiekował się tym wężem. Nie należy do niej, tylko do jej chłopaka, który wyjechał na miesiąc na stypendium- mówił tak, jakby jego słowa miały nie robić na nikim wrażenia. -Spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a „pupil” został pod jej opieką. Na początku dawała sobie radę, ale… No właśnie „ale”. Ona potwornie boi się takich zwierząt, węże, jakieś żaby, jaszczurki, pająki to nie jest spełnienie jej marzeń, więc postanowiłem ją wyręczyć. Nie chciałem jej widzieć smutnej ani przestraszonej, że trzyma w domu coś, co mogłoby z łatwością zgnieść jej wszystkie kości.
-Lubisz go?- zapytałam zupełnie od czapy, ani trochę nie trzymając się obecnego tematu.
-Nie- powiedział z całkowitym brakiem entuzjazmu. –To idiota. Nie zasługuje na moją siostrę, ale póki jest szczęśliwa, mogę go tolerować- przyznał niechętnie na samo wspomnienie.
-Co za łaska z twojej strony- zaśmiałam się i kontynuowałam- wiesz, podobnie jak Louis- ja też nie lubię tego węża, on jakoś dziwnie na mnie patrzył, gdy byłam u ciebie. Tak… Tak… Groźnie- znalazłam odpowiednie słowo.
-Chcesz znać sekret?- zapytał znacząco.
-Tak- odpowiedziałam wyjątkowo szybko.
-Ja też nie lubię tego węża- przyznał, szepcząc mi do ucha, uprzednio pochyliwszy się nade mną.
Uśmiechnęłam się szeroko, ale unikałam jego przenikliwych oczu, więc spojrzałam gdzieś indziej. Mój wzrok skupił się na jego dłoni, która ciągle trzymała mocno wizytówkę Oliviera. Uniosłam dłoń do barierki i stanęłam obok chłopaka.
-Mogę?- zapytałam i pokazałam na kartę.
Zdziwił się trochę na początku, ale gdy zrozumiał o co mi chodziło, oddał mi to, czego chciałam.
Spojrzałam jeszcze raz na czarne napisy na białym tle, głęboko myśląc nad propozycją fotografa, nad tą całą sesją do magazynu. To ogromny zaszczyt, gdy twoje zdjęcia zostaną tam opublikowane, ale czy ja tego potrzebuję? Jestem pewna, że jedno słowo, a Evelyn załatwiłaby mi sesję w jakimkolwiek piśmie bym chciała.
I jeszcze to- niby niebezpośrednie, ale zawsze- zaproszenie na kolację, czego nie zrozumiał Lou, bo biedak nie znał włoskiego ni w ząb.
„-O co chodziło z tą „ceną”? Nie załapałem jakoś.”
Na samo wspomnienie się lekko uśmiechnęłam. Koniec końców, dobrze, że jednak umknął mu fakt, że włoski fotograf zaproponował mi spotkanie, bo pewnie jeszcze bardziej by mi „zabraniał” zakochania się w nim. Ale podobno jeśli się czegoś komuś zakazuje, to on jeszcze bardziej tego pragnie. Czy ja też tak mam? Chyba nie, chociaż może… Kto wie?
Oliviero jest młodym artystą. Wyglądem mi odpowiada, nawet bardzo. Jest niesamowicie przystojny, zna się komplementach, a jego maniery dżentelmena… Cóż, inni faceci mogliby się od niego uczyć. Kiedy pocałował moją dłoń, moje nogi zrobiły się jak z waty. Miałam wrażenie, że to jedynie scena wyjęta prosto z filmu, ale kiedy tylko się uszczypnęłam, nic się nie zmieniło. Włoski przystojniak dalej stał przede mną i prawił piękne słówka, za które Tomlinson zaczął potem awanturę.
Harry przypatrywał się mi z uwagą. Przypomniało mi się, że stoję tuż obok niego dopiero po jakimś czasie moich rozmyślań, a zdążyłam się już śmiać sama do siebie i szeptać coś pod nosem.
No świetnie, zrobiłam z siebie idiotkę albo gorzej- totalną wariatkę… Moje policzki zaróżowiły się nie z zimna, które owiewało nas z każdej możliwej strony, lecz z zażenowania.
-Przepraszam, zamyśliłam się trochę- chciałam się usprawiedliwić, a to było chyba jedyne sensowne wytłumaczenie.
-Nie wiem o czym myślałaś- zwrócił się do mnie spokojnym głosem- ale było zabawnie cię oglądać.
Moje policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej, oczywiście, jeśli to było w ogóle możliwe. Czułam się bowiem tak zakłopotana tą głupią sytuacją jak jeszcze nigdy dotąd w życiu, a trzeba wspomnieć, że zaliczyłam kilka… naście wpadek w mediach i przed kamerami, więc teraz powinnam obrócić to wszystko w żart, ale nie mogłam… Dlaczego?
-Nie przejmuj się- starał mi się dodać otuchy, kiedy tylko dostrzegł moje skonfundowanie. –Mnie to się zdarza non stop- zaśmiał się- ale Zayn… O, to jest mistrz rozmyślań. Podchodzi do okna, budynek może się zacząć palić i walić mu na głowę, ale jemu to będzie bez różnicy- machnął beztrosko rękami w wyniku gestykulowania.
-Zawsze wiedziałam, że Zayn to myśliciel- przyznałam bez zastanowienia. –Znaczy, tak mi się wydaje, bo nie znam go za dobrze- poprawiłam się szybko.
Spojrzałam ostatni raz na śnieżnobiałą wizytówkę, która kilka sekund później została przerwana na pół, a potem jeszcze i jeszcze raz na mniejsze części.
-Co ty robisz?- chłopak zapytał zachrypniętym głosem i wyrwał mi z ręki podarte strzępki.
-Zostaw je- odrzekłam, patrząc na starania Stylesa, który próbował złożyć kawałki w całość, zupełnie jakby były skomplikowanymi puzzlami.
-Dlaczego?- zdziwił się, podnosząc na mnie wzrok.
-Ponieważ- zaczęłam, nabierając powietrza do płuc- nie potrzebuję tego.
Tym razem ja zabrałam od niego to, co pozostało po wizytówce. Uniosłam dłoń ponad barierkę i upuściłam wszystkie kawałki, które powirowawszy w powietrzu, poleciały ostatecznie na sam dół.
Powiedziałam prawdę, nie potrzebuję teraz sesji, nie mam ochoty na żadne randki, ja potrzebuję przyjaciela od zaraz.
-Poza tym ja w Harper Bazaar? Moja „zabawna twarz” zdecydowanie tam nie pasuje- mruknęłam, a on zmarszczył brwi po usłyszeniu moich słów, które zaraz rozluźnił, gdy zorientował się, o czym mówię.
-Stella- Harry opuścił bezradnie ręce- zapomnij o tym, co powiedziałem, ja… Ja się tylko z tobą droczyłem, nie było moją intencją, żeby cię w żaden sposób zranić, rozumiesz?- chwycił mnie za ramiona i delikatnie nimi potrząsnął.
Przytaknęłam nieznacznie głową, dostrzegając w jego oczach pragnienie, żebym uwierzyła w jego słowa, żebym zrozumiała, że to był zaledwie niemądry żart i jeśli tylko by mógł, cofnąłby go bez wahania.
Kąciki jego ust podniosły się z trudem, ale długo się nie utrzymały, bo w mgnieniu oka pojawił się tam grymas. Moje przytaknięcie było ewidentnie nieprzekonywujące. Od początku to wiedziałam i od początku mówiłam, że nie jestem dobrą aktorką. Nie potrafię zakryć swoich prawdziwych uczuć ani myśli choćbym nie wiem jak bardzo się starała. Nie nadawałam się, żeby udawać z kimś związek i dalej tak jest. Bezustannie zastanawiałam się jaki to wielki cud musiał się stać, bo ludzie uwierzyli w moje kłamstwa. Może to przez Harry’ego? On zawsze wychodził naturalnie, czasami sama się łapałam na tym, że nie jesteśmy naprawdę razem, jednak on przedstawiał nas tak bardzo realnie…
Przysunął mnie bliżej do siebie i objął mocno rękami, którymi gładził uspokajająco moje plecy. Dotarło to do mnie jak grom z jasnego nieba, wcale nie chodziło o głupawe żarty, mi po prostu brakowało JEGO, tylko i wyłącznie.
Do moich nozdrzy doleciał zapach perfum, który zakręcił się gdzieś w mojej głowie. Jestem wielbicielką męskich pachnideł, a te Harry’ego potrafią nieźle człowieka skołować, autentycznie. Pamiętam, że mając tylko jakąkolwiek sposobność, wkradałam się do jego łazienki, by móc podziwiać jego dobry gust.
Przytknęłam twarz do jego klatki piersiowej i błyskawicznie poczułam jak bijące od niego ciepło kontrastuje z moją zimną skórą. Jak to możliwe, że jest aż tak rozgrzany, kiedy ja się czułam jak po długiej podróży na biegunie północnym? To takie niesprawiedliwe. A może to bezpośrednio jego cecha?
Harry jest po prostu ciepły.
W mgnieniu oka wszystko się zmieniło, pojawiło się to ciepło w moim sercu, którego dawno nie wyczuwałam. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że zostało zabrane wraz z jego przyjaźnią i dopiero dzisiaj ponownie się rozpaliło z ledwie tlącego się płomyka, który nie był w stanie niczego zmienić. Moje wnętrze było zimne, całe obkute lodem, który dopiero co się stopił.
Drżącymi rękoma objęłam go w pasie, odwzajemniając tym samym jego wcześniejszy gest.
-Tęskniłam za tobą- szepnęłam niepewnie, przekręcając głowę na bok. Teraz mój policzek i praktycznie jedna część twarzy była oparta o jego tors. Z każdą mijającą sekundą mogłam usłyszeć coraz wyraźniej bicie jego serca. Było nierównomierne i zdecydowanie zbyt szybkie, jeśli miałabym oceniać.
-Ja za tobą też- przyznał cicho po chwili rozważań i schował twarz w moich włosach, wywołując swoim gorącym wydechem raz po raz ciarki przeszywające moje całe, kruche ciało, od góry aż po same palce stóp, zahaczając o każdy istniejący nerw, każdą komórkę.
Jest jeszcze coś. Coś, co wywołuje u mnie wyrzuty sumienia, a jego z pewnością także bolało bardzo mocno. Coś, przez co nie mogłam spać nocami. Rzucałam się na łóżku, przekręcałam z boku na bok, patrzyłam tępo w sufit, chcąc najzwyczajniej w świecie oszukać umysł, ale nic nie pomagało. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej uświadamiałam sobie mój ogromny błąd.
Nigdy nie pozwoliłam dokończyć Harry’emu historii. Za szybko postawiłam osąd. Czas to zmienić właśnie teraz, właśnie w tej chwili. Nie chcę czekać, jak nie tutaj i w tym momencie to już nigdy może nie być okazji, by to zrobić.
-Harry- zwróciłam się do niego, a on od razu rozluźnił uścisk i, odsuwając się nieco, skierował swoją uwagę na mnie. –Opowiesz mi o…- zamilkłam, a usta jakby odmówiły mi posłuszeństwa, ale szybko się za to zganiłam, za to, że znowu mogę stchórzyć, czego bardzo nie chciałam. Powtórzyłam „don’t give up” jako moje motto i kontynuowałam: -O tobie i Caroline?
Spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, nie wiedząc co ma zrobić lub odpowiedzieć w takiej sytuacji. Myślę, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale miałam nadzieję, że się zgodzi. Wiem, że jestem trochę samolubna, ale potrzebuję znać prawdę, czegoś, co mnie kategorycznie wybieli albo pogrąży w jeszcze większej ciemności, ale błagam, niech wreszcie skończy się ta przeklęta niepewność.
-Proszę- szepnęłam, zagryzając dolną wargę z niepewności, którą dostrzegłam także w jego oczach.
Zamrugał szybciej kilka razy i zacisnął usta w wąską linię, sprawiając, że ich widoczna część stała się bardzo blada, zupełnie jakby cała krew z nich odpłynęła i zawsze malinowy na nich kolor znikł bezpowrotnie.
-Ale po co chcesz tego słuchać?- zapytał wątpliwie.
-Bo coś mi tu nie pasuje- wyjaśniłam niedorzecznie i złapałam głęboki oddech. Głupia odpowiedź, ale tylko na taką było mnie stać w tej chwili.
-W porządku- mruknął, dając mi respons. Myślałam, że tak szybko nie ulegnie mojej prośbie, zwłaszcza, że to musiał być dla niego dość przykry okres w życiu, co mogłam zaobserwować po niemalże natychmiastowej zmianie nastroju u chłopaka oraz aurze, która nas otaczała.
Zjechał ręką z mojego ramienia aż do samej dłoni i zaciskając na niej mocno palce, pociągnął mnie do murku, na którym siedzieliśmy jeszcze kilka albo kilkanaście minut temu.
Początek był dla niego wręcz nie do pokonania . Kiedy tylko chciał wypowiedzieć pierwsze słowo, automatycznie nie przechodziło mu przez gardło i ponownie zapadała cisza. Tak w kółko. Nie myliłam się, to trudny temat. Dla niego do opowiedzenia, dla mnie do słuchania, chociaż jeszcze nic nie powiedział, ja to przeczuwałam. Potarłam jego ramię, aby dodać mu otuchy i przekazać bezdźwięcznie, że go wspieram.
-To było ponad dwa lata temu. Poznałem Caroline, kiedy jeszcze byliśmy z chłopakami w The X Factor. Nie była gospodynią głównego programu, przeprowadzała wywiady z uczestnikami po występach, coś jak kulisy- wyjaśnił, ponownie biorąc głęboki wdech. -Nie wygraliśmy rywalizacji i myślałem, że to koniec, że One Direction się rozwiąże, ale los się do nas uśmiechnął.
Na samo wspomnienie twarz chłopaka się rozpromieniła.
-Wydaliśmy pierwszy singiel i jakby cały świat oszalał. Nasze życie zmieniło się całkowicie, obróciło o trzysta sześćdziesiąt stopni i nie przypominało dawnego nawet w najmniejszym stopniu. Niestety nie mieliśmy pełnej kontroli nad tym wszystkim, pieczę nad wywiadami, sesjami, występami trzymali wyznaczeni ludzie. Menadżerowie zgodnie stwierdzili, że aby porządnie wprowadzić nas do tego biznesu, trzeba zrobić trochę sztucznego szumu. Jeśli wiesz o co mi chodzi- powiedział i uśmiechnął się znacząco.
Oczywiście, że wiem o co mu chodzi. O te nieszczęsne układy, które tylko czynią ludzi nieszczęśliwymi.
-Nie brali mnie nawet pod uwagę, stwierdzili, że jestem za młody i mogę sobie nie poradzić z takim zadaniem, jakim jest udawanie związku.
-Czekaj, ale jak? Przecież cię wybrali- przerwałam mu głosem pełnym zdziwienia.
-Stella, daj mi dokończyć- uśmiechnął się, a ja od razu zamilkłam, pozwalając mu kontynuować. –Na początku wywnioskowali, że najlepszym wyjściem będzie zmuszenie Liama. Był…- zastanowił się chwilę i poprawił wypowiedź- ciągle jest odpowiedzialny, najrozważniejszy z całej naszej piątki. Nie był zadowolony, że sprawy tak się potoczyły, bo spodobała mu się pewna dziewczyna, a jeśli zacząłby być widziany z inną kobietą, jego szansa u tamtej prysłaby jak mydlana bańka. Tyle, że nic nie mógł na to poradzić. W kontrakcie mamy wyraźnie zaznaczone, że musimy się stosować do poleceń.
-Więc jak to się stało, że to nie Liam, a ty…?- zapytałam cicho.
-Wiedziałem, że to go dobiło. Nie chciałem patrzeć jak mój przyjaciel traci być może miłość swojego życia. Jemu naprawdę na niej zależało, więc postanowiłem porozmawiać z Grace i przekonać ją, że to jednak ja najlepiej nadaję się do roli udawanego ukochanego i jakimś cudem mi się udało. Stella, nie skazałem się na taki los, bo musiałem, skazałem, bo chciałem pomóc przyjacielowi- wytłumaczył, ukradkiem spoglądając na mnie.
Słuchałam z uwagą, analizując po kilkanaście razy każde słowo, by przypadkiem nic mi nie umknęło.
-Potem było już tylko gorzej, chociaż starałem się robić dobrą minę do złej gry- podsumował, przypominając sobie tamte wydarzenia. –Znałem Caroline, podczas programu całkiem dobrze się dogadywaliśmy i myślałem, że dam radę z nią „być”. Nie byliśmy publicznie parą, mieliśmy się po prostu spotykać tam, gdzie ktoś mógł nas przyłapać, zrobić zdjęcie i donieść do prasy. Czasami miałem ją złapać za rękę czy objąć ramieniem, wszystko „niby przypadkiem”, ale nigdy nie umawialiśmy się prywatnie- zrobił chwilę przerwy.
Czułam, że powoli zbliżamy się do punktu kulminacyjnego opowieści. Mój żołądek zacisnął się z nerwów. Już sama nie wiedziałam, co chciałabym usłyszeć.
-Aż do tamtej środy. Zadzwoniła i powiedziała, że koniecznie musimy się zobaczyć. Nie miałem na to ochoty, odmówiłem bez zastanowienia i nim się spostrzegłem, pukała do moich drzwi. Otworzyłem, sam nie wiem dlaczego, ale przecież nie zasługiwała na złe traktowanie. Nie była niczemu winna. I wtedy mnie jakby…- szukał odpowiedniego słowa- sparaliżowało.
Zrobił chwilę przerwy i odetchnął ciężko, wypuszczając wolno powietrze z płuc.
-Stałem tam i słuchałem co miała do powiedzenia, bez możliwości przerwania jej. Pierwsze dwa słowa spadły na mnie jak głaz z nieba, który mnie przygniótł i nie pozwolił ruszyć się nawet o milimetr.
-Powiedziała „kocham cię”?- zapytałam półszeptem, zaciskając nerwowo ręce.
-Tak- odpowiedział najciszej jak się dało. –Zaczęła snuć wizję naszego wspólnego życia. Miała już wszystko dokładnie zaplanowane. Wiedziała, gdzie będziemy mogli mieszkać, ile będziemy mieć dzieci i jakie imiona dostaną, jak będzie wyglądać nasza starość i każdy szczegół. Stella, ona znała wszystkie możliwe detale- powiedział trochę rozpaczliwie. –Tylko był jeden problem i tym problemem byłem ja. Traktowałem Caroline jako najwyżej przyjaciółkę, co chyba było i tak dość przesadzonym stwierdzeniem. Nie mogłem jej mieć za złe, że muszę udawać jej faceta, dlatego zawsze starałem się być dla niej miły, ale moje serce nigdy nie zabiło dla niej mocnej, szybciej. To nie była ta jedyna, rozumiesz?- zapytał z nadzieją.
No przecież, że tak. Nie można nikogo zmusić, żeby cię pokochał, nawet jeśli wyznasz mu swoje uczucia do niego. To tak nie działa.
-Powiedziałem jej to, po jej policzkach spłynęła najpierw jedna łza, potem druga, trzecia i całe mnóstwo następnych. Zraniłem ją, krzyknęła, że jakby miała na to jakiś wpływ, nie poczułaby do mnie czegoś więcej. Była zła. Życzyła sobie po tym wszystkim jednej rzeczy- żeby to się okazało jedynie koszmarem, a gdy się obudzi, wszystko będzie jak w bajce, ale zamiast namiętności spotkała się z moją obojętnością. Nie potrafiła się z tym pogodzić, nie chciała w to wierzyć. Złapała się ostatniej deski ratunku, wpiła się w moje usta, czekając niecierpliwie na odwzajemnienie pocałunku, ale mocno się rozczarowała, gdy ją od siebie odepchnąłem.
Złożyłam ręce jak do modlitwy i wsparłam łokcie na kolanach, czekając na dalszą część historii, ale im dalej akcja się przesuwała, tym słowa były cięższe od żalu i goryczy, że aż z trudem przechodziły przez gardło. Nic nie mówiłam albo przynajmniej ograniczałam się do minimum, chcąc pozwolić Harry’emu właściwie na monolog.
-I zaczęło się piekło- powiedział, zamykając na chwilę oczy. –Straciła równowagę. Chcąc się jakoś uchronić od upadku, złapała się mnie, ale to nic nie dało. Oboje runęliśmy na ziemię. Szybko się z niej podniosłem i wysunąłem dłoń w jej kierunku, by pomóc jej wstać. Podała mi swoją i wykorzystała ten moment, by znowu mnie pocałować. Popchnęła mnie mocno do ściany, nie spodziewałem się tego, ale w mgnieniu oka złapałem ją za nadgarstki i od tej pory to ona stała przygwożdżona do ściany- przełknął głośno ślinę. –Powtórzyłem jej, że nie ma możliwości bycia razem, że jej nie kocham, ale tym razem zrobiłem to trochę dobitniej- przyznał niemal bezgłośnie. –Ona zaczęła się wyrywać, wymachując rękami na oślep, które zdołała wyrwać z uścisku, robiąc sobie przy tym krzywdę. Zacząłem kląć pod nosem, nie przebierając w słowa wysyłałem wiązanki przekleństw pod adres tego głupiego układu i tej całej chorej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Ona również dostała jakąś ich część. Była zdenerwowana zupełnie jak ja, ale zrozumiała, że nic nie zmieni w moich uczuciach, że nie może nimi sterować jak tylko będzie chciała- zrobił lekką pauzę, biorąc głęboki wdech. –Gdy nastała grobowa cisza oznajmiła nagle, że wychodzi, bo chce to wszystko przemyśleć. Odmówiła opatrzenia rany, stwierdziła, że obejdzie się bez plastra, bo było to raptem niewielkie zadrapanie. Wyszła, a ja… ja…- powtórzył, gubiąc płynność w wypowiedzi-… ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, co się stało. Uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą, natłok myśli sprawił, że nie mogłem normalnie funkcjonować. Upadłem na kolana, cały obraz przed oczami się zamazał. Nie kontrolowałem łez. Oni wszyscy mieli rację, wiedzieli, że udawany związek może być dla mnie za trudny i ich obawy się potwierdziły, a ja na siłę chciałem ich przekonać, że nie popełnili pomyłki. Zauważyłem, że drzwi są ciągle otwarte. Nie chciałem, żeby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie i żebym potem musiał słuchać „a nie mówiłem?”, więc podniosłem się z trudem i walnąłem nimi najmocniej jak tylko potrafiłem, by uwolnić się od wszystkich emocji. I…- zaciął się na moment- ona się wróciła, nie zauważyłem, usłyszałem głośny jęk z bólu. Leżała nieprzytomna na samym krańcu schodów, z których stoczyła się zaraz po uderzeniu drzwiami. Od tamtego czasu mnie nienawidzi, a ja pluję sobie w twarz, bo przecież to nie musiało się wcale mieć miejsca - dokończył półszeptem, całkowicie wykończony psychicznie przez powrót tylu przykrych wspomnień.
Jestem głupia, stwierdzam to śmiało i kategorycznie zdania nie zmienię. Boże, a ja myślałam, że on ją uderzył świadomie, z pełną premedytacją. Źle zrobiłam, że nie dałam mu od razu tego opowiedzieć i teraz skazałam go na kolejne cierpienie. Nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo musiały go zaboleć słowa mojego „pożegnania”, kiedy to prowokowałam go, żeby podniósł na mnie rękę, bo miałam go za zwykłego drania bez skrupułów. Wstyd mi za siebie. Wstyd mi spojrzeć prosto w jego oczy.
-Przepraszam- powiedziałam ze spuszczoną głową. Już otworzyłam usta, by dodać coś jeszcze, ale wyprzedził mnie.
-Nie przepraszaj mnie- uśmiechnął się lekko i odwrócił głowę w moją stronę.
-Nie, cicho bądź teraz- zgromiłam go dobitnie, czym trochę się zdziwił, ale nie zamierzał się sprzeczać. –Podle cię potraktowałam i nawet nie zasługuję, żeby tu teraz z tobą siedzieć. Nawet nie wyobrażasz sobie jak jest mi przykro. Oddałabym wszystko, żeby cofnąć wszystkie słowa, które mogły cię skrzywdzić, ale nie mogę, bo to niemożliwe- pociągnęłam nosem, a w oczach zebrał się słony płyn. Wstałam z miejsca i zrobiłam kilka kroków naprzód, by nie pozwolić mu patrzeć na łzy, które teraz spływały po moich policzkach w coraz większych ilościach. Otarłam je szybko i kontynuowałam: –Na dodatek dalej cię unieszczęśliwiam, trzymając cię w tym układzie. A co jeśli trafisz na swoją jedyną i niepowtarzalną? Przez głupią umowę możesz ją stracić. Nie, nie wybaczyłabym sobie tego. Nie zasługujesz na taki los. To koniec, zrywam ją, powiem Evelyn, żeby przygotowała papiery. Oddaję ci twoją wolność, Harry Stylesie. Żegnaj- mój głos się złamał, pozwoliłam sobie spojrzeć na niego ostatni raz zanim skierowałam się w stronę drzwi do klatki schodowej budynku, by na zawsze opuścić to miejsce i jego życie.
Stawiałam kolejne kroki z coraz większą trudnością. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, podobnie jak całe ciało. Uleciała ze mnie energia, chęć do życia i Bóg wie co jeszcze, bo czułam się okropnie wyczerpana. W umyśle nieustannie mieszały się niezliczone myśli. Kłębiły się tam również wszystkie emocje, ale te najbardziej dudniące w moich uszach były niepochlebne, a odpowiedzialne za ich głos było oczywiście sumienie, od którego nie mogłam się uwolnić.
-Stella!- usłyszałam za sobą jego krzyk oraz dźwięk stąpnięć, które się przybliżały w moją stronę bardzo szybko. –Stella, Stella, Stella…- powtórzył, doganiając mnie i stając tuż przede mną.
-Ach tak, zapomniałam o płaszczu- wymruczałam ledwo zrozumiale i ściągnęłam go jednym ruchem, oddając zaraz właścicielowi.
-Stella, nie- przytrzymał rękami moje ramiona, gdy starałam się go wyminąć i wyjść stąd. –Nie odchodź- poprosił w desperacki sposób. Rozluźnił uścisk dłoni, które sekundę potem ocierały policzki z bezustannie lecących łez. To była jak praca Syzyfa, nieważne jak bardzo by się starał lub ja sama, moje oczy zdawały się mieć swoje źródło w oceanie i gdy tylko płacz ustawał, po krótkim czasie pojawiały się świeże krople słonego płynu. Obawiałam się, że to się tak szybko nie skończy.
-Przestań, to na nic- mruknęłam zrezygnowana, widząc, że nic nie przynosi rezultatów.
-To przestań się zadręczać- skonfrontował mi poważnym tonem głosu. –Stella- zaczął, przyciskając mnie do siebie mocno, kiedy zauważył, że mam zamiar znowu się rozkleić- skrzywdziliśmy się nawzajem, trochę czasu minęło zanim postanowiliśmy to wyjaśnić. Chciałem, żeby wszystko było między nami jasne i gdy już było, ty mówisz, że odchodzisz, bo to mnie rani?
-Bo to cię rani, przeze mnie stoisz w miejscu i masz same problemy- jęknęłam w jego klatkę piersiową.
To dziwne, ale w uścisku Harry’ego czułam się niezwykle bezpiecznie. Znowu poczułam zapach jego perfum, jego bicie serca, jego ciepło. Wiedziałam, że to szaleństwo i zaprzeczam sama sobie, ale chciałam z nim zostać, moja podświadomość powtarzała, że odejście nie wchodziło w grę. Tyle, że to by było najlepsze jak dla niego, chociaż może sam jeszcze tego nie dostrzega.
-Nieprawda, zrani mnie dopiero, jak znikniesz z mojego życia tak szybko jak pstryknięcie palcami. I nie mogę patrzeć na twoje łzy, nie mogę znieść myśli, że to ja jestem ich powodem- szeptał w moje włosy, zataczając rękami okręgi na moich plecach, żeby mnie choć trochę uspokoić. –Poza tym chyba już majaczysz w półśnie, bo ledwie trzymasz się na nogach. Nie mogę brać na poważnie twoich deklaracji- zaśmiał się delikatnie, co czułam na czubku głowy.
To pomogło, nie za bardzo, ale zawsze to lepiej niż nic. Odetchnęłam z ulgą, a Harry dyskretnie na mnie zerknął.
-Jutro pomyślimy co dalej z układem. Dzisiaj był zdecydowanie długi dzień, jest po pierwszej, może już lepiej chodźmy?- zaproponował, spojrzawszy na zegarek.
-Mhym- mruknęłam cicho, ale z drugiej strony- w ramionach Harry’ego było tak miło, że nie chciałam z tego rezygnować.
Musiałam być mocno zmęczona, bo ciężkie powieki dawały o sobie znać co sekundę, zjeżdżając na dół i zakrywając mi cały obraz, przez co potknęłam się kilka razy, a o schodach lepiej nie wspominać. Trzeba jedynie nadmienić, że gdyby nie Harry, który stwierdził, że jednak mnie zaniesie na rękach, na co oczywiście nie chciałam się zgodzić, ale nie zamierzał się w ogóle pytać o pozwolenie, dawno połamałabym sobie kręgosłup, starając się zejść bezpiecznie schodek po schodku w egipskich ciemnościach klatki schodowej.
-Już zostaw- cicho zachichotałam, wyrywając chłopakowi pas z ręki, którym nieudolnie próbował mnie zapiąć i zrobiłam to sama jednym zgrabnym ruchem. Przewrócił na mnie zabawnie oczami, oszczędzając sobie zbędnych komentarzy, bo mogło to być wykorzystane przeciwko niemu, o czym doskonale wiedział. W milczeniu obszedł samochód Lou. Wsiadł do środka w mgnieniu oka i równie szybko zapalił silnik, byśmy mogli wyjechać na ulicę.
-Harry, słuchaj- niepewnie się odezwałam- tam było cudownie, bardzo mi miło, że mnie tam zaprowadziłeś i pokazałeś Londyn z trochę innej strony- dokończyłam cicho i skinęłam głową w stronę oddalającego się od nas budynku.
Uśmiechnął się obdarzając mnie swoim spojrzeniem dosłownie na króciutką sekundkę i z powrotem wbił wzrok na drogę przed nami.
-Wiesz, jesteś jedyną osobą, której pokazałem moje tajemne miejsce- dodał po chwili, zaciskając mocniej ręce na kierownicy.
Ciekawe czy to było oznaką tego, że śledzili nas paparazzi, którzy tylko czekali na zrobienie nam zdjęć wprost idealnych na sensację, czy może podzielił się ze mną swoim osobistym zakątkiem tego miasta, bo mi ufa? Mam nadzieję, że to ta druga opcja, ale są to jedynie moje przypuszczenia. Jaka jest w takim razie prawdziwa wersja?
Spojrzałam kątem oka, które jeszcze nie zdążyło się całkowicie zamknąć, na chłopaka, prowadzącego w skupieniu.
Tylko on zna odpowiedź na to pytanie.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon, by zobaczyć dokładnie, która jest godzina, a gdy tylko mój wyświetlacz rozbłysnął jasno w aucie, złapałam się za głowę.
-O Boże- wyrwało mi się z ust.
-Co się stało?- zapytał mnie Harry, zerkając ciekawsko na małe urządzenie.
-Ponad trzydzieści nieodebranych połączeń- wyjaśniłam trochę zdenerwowana, jakbym była małym dzieckiem, które coś napsociło i teraz czeka na niepochlebne słowa ze strony rodziców, zwłaszcza mamy. –Jak to możliwe, że niczego nie słyszałam? Telefon był ciągle włączony- myślałam na głos, ciągle będąc skonsternowana.
-Na górze nie ma zasięgu, to chyba jedynie takie miejsce w Londynie, gdzie można uwolnić się od telefonów- wspomniał beznamiętnie szatyn, czekając niecierpliwie na zmianę światła z czerwonego na zieleń, pukając nerwowo palcami o włącznik kierunkowskazu.
Teraz wszystko jasne jak słońce.
-Jedenaście od Louisa, trzy od Jane…- mówiłam, patrząc na listę połączeń nieodebranych.
-Jane?- zapytał, marszcząc nieznacznie brwi.
-Poznałeś ją w Paryżu, moja przyjaciółka- wyjaśniłam pobieżnie, nie wdając się w większe szczegóły.
-Ach, już pamiętam- mruknął w odpowiedzi. –Czy ona wie?- zadał zaraz pytanie, zagryzając zębami wargę.
-O czym?- dopytywałam, bo mój mózg nie pracował o tak późnej porze zbyt dobrze, a jeśli Harry chce się czegoś dowiedzieć, musi się do mnie zwracać prostymi słowami, wolno i wyraźnie je wypowiadając.
-O nas, o umowie- powiedział krótko.
-Nie, nic jej nie mówiłam, że to tylko ustawka, więc nie ma co się przejmować- podsumowałam cicho, dalej wpatrując się w telefon. – Siedemnaście nieodebranych połączeń od Evelyn- wykrztusiłam i przełknęłam głośno ślinę.
-Oddzwonisz rano, teraz pewnie śpi- powiedział rozsądnie, ale nie dość rozsądnie jak na moją menedżerkę.
-Harry, rano to będzie gwardia narodowa- odrzekłam śmiertelnie poważnie, nie było mi do śmiechu i jemu również, gdy tylko usłyszał ton mojego głosu. Przecież doskonale znamy możliwości i pomysły Evelyn, a gwardia… Serio, to bardziej niż prawdopodobne.
-To może lepiej zadzwoń teraz- zmienił zdanie niemal natychmiast.
-Mówisz…?- użyłam sarkazmu i szybko wybrałam jej numer, przykładając słuchawkę do ucha.
Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci…
-Candy!- wydarła się już na początku „przyjemnej” konwersacji. –Gdzie ty się podziewasz cały dzień… i noc?!
-Evelyn, uspokój się, proszę- chciałam jakoś załagodzić sytuację.
-Uspokój się?! Czy ty kpisz?!- krzyknęła prosto do słuchawki, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha i to na znaczną odległość. Byłam pewna, że Harry mógł wyraźnie usłyszeć każde jej słowo nawet bez włączonego trybu głośnomówiącego. –Miałam już dzwonić po służby specjalne, żeby cię znaleźli!
Chłopak posłał mi zmartwione spojrzenie, a ja wzruszyłam ramionami z miną „no przecież mówiłam”.
-Nieee, to nie jest konieczne- wtrąciłam szybko. –Byłam z Harrym cały czas i ciągle jestem- dopowiedziałam, nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
-Och, rozumiem, rozumiem, miłość kwitnie- zaśmiała się, a po zdenerwowanym głosie nie było śladu. Przewróciłam oczami na jej uwagę, nie miałam ochoty się kłócić o tej godzinie, a zwłaszcza, że Styles słyszałby każde słowo. –To ja już nie będę przeszkadzać mojej uroczej parce. Zadzwonię jutro, tylko masz odebrać- zagroziła surowo, a ja wiedziałam, że to nie żart.
-Dobra, to do usłyszenia- odpowiedziałam dość neutralnie, maskując moje przerażenie na myśl o jej dziwacznych pomysłach.
-Harry Styles uratował sytuację- powiedział zadowolony chłopak.
Bez komentarza, dobrze?
Oparłam łokieć o drzwi auta i przygryzłam zębami paznokieć kciuka, uśmiechając się delikatnie, że może trochę w tym prawdy. Gdy tylko podałam Evelyn z kim jestem, zrobiła się potulna jak baranek.
(…)
-Stella… Stella…- chłopak złapał moje ramię i delikatnie nim potrząsnął, ale to nie za bardzo pomogło, by mnie obudzić, kiedy zasnęłam, mimo niewygodnego fotela.
-Nie mam siły- mruknęłam niezadowolona z ciągle zamkniętymi oczami, że przerwano mi drzemkę.
-Jesteśmy na miejscu- zaśmiał się cicho. –Na łóżku się podobno lepiej śpi, tak słyszałem- oznajmił przekonująco i zarazem z pewną nutką zadziorności.
-Nawet dźwig mnie stąd nie ruszy- powiedziałam kategorycznie, przekręcając się bardziej na bok i otuliłam chustą pod szyją.
-No już- mruknął leniwie, dalej lekko potrząsając moje ramię.
-Nieee- przeciągnęłam moją odpowiedź.
Do moich uszu nie doszedł żaden respons po dłuższej chwili oczekiwania, co było dość zastanawiające. Z ciekawości odwróciłam się, by spojrzeć na siedzenie kierowcy, ale ku memu zdziwieniu okazało się puste.
Zostawił mnie samą i poszedł?
-Doigrałaś się, skoro nie chcesz po dobroci to cię zmuszę- wykrzyknął, otwierając drzwi z mojej strony i zwinnym ruchem wyciągnął mnie ze środka. Asekuracyjnie owinęłam ręce na jego karku, tak, jak to miało miejsce wcześniej, gdy postanowił mnie ponieść.
-No moment! Miałeś mnie odwieźć do domu- prychnęłam niezadowolona, gdy tylko poznałam okolicę. Byliśmy pod domem Harry’ego, bez wątpienia.
-Ja przecież jestem- uśmiechnął się, a jego ciepły oddech owiał moją twarz od frontu.
-Ale ja nie jestem… Auć…- powiedziałam i niefortunnie poruszyłam głową, co skończyło się tym, że mocno trąciłam jego nos swoim.
-To miał być już zamach na mnie czy dopiero ostrzeżenie?- zapytał, patrząc mi prosto w oczy i śmiejąc się w głos.
Oblałam się rumieńcem, którego na szczęście nie mógł dostrzec, bo było ciemno, a w pobliżu żadnego źródła światła, jakie mogłoby mnie w tym momencie zdradzić.
-N-nie wiem, zobaczymy jeszcze- odpowiedziałam niespokojnym głosem.
-Poza tym uwierz, nie chcesz teraz widzieć Louisa.
-Co? Ale dlaczego?- spytałam zdziwiona.
-No w końcu uprowadziłaś jego ukochany samochód- wyjaśnił z uśmiechem, który nie schodził mu z ust.
-Ja…?- pisnęłam, będąc jeszcze bardziej skonsternowana tą odpowiedzią. –Mówiłeś, że to nic…
Przełknęłam ślinę.
-Kłamałem- szepnął do mojego ucha. –Przecież nie bez powodu tyle razy próbował się do ciebie dodzwonić- zaśmiał się. Tu Mięta, taki moment, żeby nie rozbijać ciągłości rozdziału. Słowo na dziś to herbatniki. Nie zapomnijcie w komentarzu.
*
Uwielbiam ten pokój. Ma w sobie klimat, który sprawia, że czuję się bezpiecznie i nie mam najmniejszej ochoty go opuszczać. Chłopaki udowodnili, że znają mnie wystarczająco dobrze, bo urządzili go tak, jakby wcześniej wyczytali wszystko z mojej głowy.
Siedziałam na łóżku po turecku, spoglądając w świetle małej lampki przy łóżku na ściany pokryte najróżniejszymi malunkami i plakatami.
Nie mogłam zasnąć. Co za ironia, prawda? Jeszcze chwilę wcześniej mogłam podkładać zapałki pod powieki, bo nie dawałam rady utrzymać ich otwartych dłużej niż trzy sekundy, a teraz? Teraz nie chcę spać, mam ochotę na coś szalonego, nie leniwe leżenie w łóżku.
Harry był w łazience i, sądząc po dźwięku lecącej nieustanie wody, brał właśnie prysznic.
Korzystając z okazji, pod nieobecność chłopaka w jego pokoju, mogłam sobie tam pomyszkować spokojnie jeszcze przez co najmniej dziesięć minut. Właściwie miałam w tym tylko jeden interes, którym było załatwienie sobie piżamy, bo wszystkie pozostałe zabrałam do siebie.
Oczywiście kiedy mówimy o piżamie, zgodnie myślimy o którymś z T-shirtów, zapamiętajcie.
Tak więc, przemknęłam cichutko korytarzem w samej bieliźnie i zniknęłam za drzwiami pokoju chłopaka. Bezzwłocznie otworzyłam garderobę, zanurzając się w ubraniach. Losowo wybrałam jedną koszulkę, nie kierowałam się jakimiś specjalnymi kryteriami. Po prostu jako pierwsza wpadła mi w oko, a potem już była na mnie. Za duża- jak zwykle, mogła z powodzeniem udawać sukienkę. Tylko przewiązać paskiem w pasie i lekki strój na spotkanie z przyjaciółmi przy grillu gotowy.
Poczułam łaskoczące wąsiki przy mojej stopnie, przez które odskoczyłam jak poparzona, bo przypomniało mi się, że w domu „grasuje” ogromna bestia, czyli wąż, ale moje oczy napotkały tego drugiego zwierzaka. Na całe szczęście, bo mogło by być naprawdę źle.
-Kociaku, chodź do mnie- powiedziałam i zgarnęłam go na ręce, przez co ten w jednej chwili zaczął mruczeć z zadowolenia. Ostrożnie wyszłam z garderoby, gasząc tam światło oraz zamykając za sobą drzwi i już miałam wychodzić… Tak, miałam…
-Dlaczego zabierasz mojego kota?- zapytał Harry rozłożony na swoim królewskim wyrku, a ja drgnęłam ze strachu na jego słowa. Miał być jeszcze w łazience z moich dokładnych wyliczeń przecież, a tu co? Psikus?
Podeszłam do niego i usiadłam na skraju łóżka, dalej gładząc miękkie futerko kociaka.
-Pożyczyłam sobie koszulkę, chyba się nie gniewasz…- zaczęłam.
-Nie, spokojnie, możesz brać co ci się podoba- uciął mi w połowie zdania i zlustrował mnie od góry do dołu. –Dobrze w niej wyglądasz- skwitował po chwili namysłu i wetknął swoje ręce pod głowę, by mieć lepsze oparcie.
-Dz-ięki- powiedziałam zmieszana.
Czy to był właśnie komplement, to przed chwilą?
Futrzak wyplątał się mojego uścisku i powędrował po nieskazitelnej, białej pościeli w stronę Stylesa, przy którym się ułożył w kulkę i raczej nie miał zamiaru ruszać się aż do rana.
-No, no, gratulacje- powiedziałam, będąc pod wrażeniem. –Ostatnim razem od ciebie uciekał, jeśli dobrze pamiętam- parsknęłam śmiechem.
Chłopak spojrzał na mnie niepocieszony wraz ze skwaszoną miną twarzy. To była tylko prawda, nic więcej.
-Jesteś okrutna- odpowiedział półgębkiem.
-Jestem szczera- skonfrontowałam się z jego uwagą i położyłam na boku z twarzą zwróconą w jego stronę i zamknęłam oczy.
-Szczera i okrutna- podsumował- co za mix- rozmyślał głośno. –Pora spania- widzę- napomknął kpiąco, widząc mnie jedną nogą w krainie marzeń sennych.
-Już… Idę…- mruknęłam z dużymi odstępami między wyrazami.
Jego podsumowanie po pięciu błogich minutach:
-Właśnie widzę jak idziesz.
Zaśmiał się, moje kąciki ust także się podniosły w górę.
Faktycznie, nie dam rady się już nigdzie przenieść, a nawet jeśli, to przy moim szczęściu upadnę na posadzkę metr od łóżka. Być tak blisko celu i zakończyć zmagania ze snem klęską. Nie, dziękuję, może za chwilę, ale taką dłuższą… Zupełnie jakbym błagała rano rodzica, by pozwolił mi jeszcze poleżeć minutkę lub dwie, ewentualnie dziesięć, gdy trzeba wstawać do szkoły, żeby się nie spóźnić. Swoją drogą, zadziwiający jest fakt, że człowiek jest w stanie się wyspać bardziej przez tą przysłowiową chwilę niż przez całą noc. Jak łatwo można oszukać ludzką podświadomość.
Harry zasnął. W pokoju można było już tylko usłyszeć jego miarowy oddech oraz skrzypienie łóżka, kiedy tylko któreś z nas ruszyło się choćby o centymetr.
Mój zmęczony umysł dosięgły obrazy z dzisiejszego dnia.
Jeszcze po południu sprawy wyglądały inaczej. Byliśmy ze Stylesem pokłóceni i unikaliśmy się jak ognia. Przez Lou przypadkiem się spotkaliśmy. Tomlinson trochę na mnie pokrzyczał za ten mały flirt z włoskim fotografem, co teraz mnie kompletnie śmieszy. A potem byliśmy już z Harrym tylko we dwoje, mówiąc co nam leży na sercu. Cieszę się, że wróciliśmy do przyjaźni, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo brakowało mi z nim kontaktu.
A potem wszystko okazało się jeszcze bardziej skomplikowane niż w ogóle mogłam sobie wyobrazić. Jak w ułamku sekundy byłam gotowa odejść na zawsze?
Oszalałam? To zupełnie do mnie niepodobne. Takie nowe…
Ta decyzja była chyba najszybszą w moim życiu, a teraz podjęłam kolejną- równie prędko. Możliwe, że będę żałować swojego czynu. To bardziej niż prawdopodobne.
Może będę wypłakiwać oczy w poduszkę, łapiąc z trudem powietrze, bo wspomnienie będzie mnie nawiedzać w najmniej odpowiednim momencie?
Oczywiście, że tak. Zawsze tak jest. To jedyna prawdziwa rzecz, którą umieszczają w filmach.
Ale chcę mieć to wspomnienie i tego jestem pewna bardziej niż czegokolwiek innego.
Pragnę mieć zapisaną w pamięci chwilę, gdy moje palce delikatnie przejeżdżają po gorących ustach chłopaka, analizując ich nierówną i jakże fascynującą fakturę. By za chwilę zagościły na nich moje spragnione pocałunku wargi i poznały jakąś zakazaną tajemnicę, której nikt znać nie może. By poczuć falę gorąca przebiegającego całe moje ciało, a podświadomość rozwiała wszelkie wątpliwości, skreśliła wszystkie „przeciw” i chociaż raz nie przeszkadzała, szepcząc „to błąd”. By niepewność, strach i ciekawość ogarnęły mój umysł, i pozwoliły doświadczyć się jeszcze raz w retrospekcji, nawet na drugim końcu świata, jeśli to miałby być ostatni i jedyny raz, a obraz widziany nie tak wyraźnie jak teraz. Chcę być pewna swoich uczuć i raz być naprawdę szczęśliwą, nawet za tak wysoką cenę jak cierpienie przez resztę życia. Mówią- kto nie ryzykuje ten traci. Nie bez powodu. Przekonałam się już wcześniej. Podjęłam to ogromne ryzyko.
Pragnę mieć tę chwilę już na zawsze, której nikt nie będzie w stanie odebrać, mimo nadludzkich starań.
I ją mam- szepnęłam, oddalając swoje usta od malinowych warg chłopaka.
______________________________________________
Możecie pobawić się w medium i pokombinować co dalej :) To zawsze jest ciekawe.
Jeśli chcesz mi napisać "fajny rozdział" i zareklamować swojego bloga to wiesz co? Daruj sobie.
Kreatywny spam, owszem- do przyjęcia.
Pytania do mnie, bohaterów? ask.fm/loudmint
______________________________________________
Możecie pobawić się w medium i pokombinować co dalej :) To zawsze jest ciekawe.
Jeśli chcesz mi napisać "fajny rozdział" i zareklamować swojego bloga to wiesz co? Daruj sobie.
Kreatywny spam, owszem- do przyjęcia.
Pytania do mnie, bohaterów? ask.fm/loudmint
Herbatniki :** cudowny rozdział i blog - jak zawsze :> pisz szybko next !! I mam nadzieje ze bedą razem !! Jaka ankieta :o pocalowala go :o super !! Gnchhfnghch *-* oo myśle ze Lou sie pgniewa nie to za mało powiedziane on sie wscieknie !!! Jeszcze raz powtórzę swietny *_*
OdpowiedzUsuń~Stylesowa
Dziękuję <3 Co do szybkiego pisania to niestety nie potrafię, każdy rozdział musi być dopracowany w każdym calu, a na to potrzeba czasu :) Louis ma jakieś zmiany humorów, nie wiadomo co zrobi, nawet wróżka nie przewidzi, bo to... Louis po prostu :3
Usuńnie wiem po co mam pisać herbatniki jak i tak wiesz, że je widziałam, ale moja pani z fizyki za takie durne pytania wydarłaby się "DLA ZASADY!" więc cóż... oficjalnie (po raz drugi) piszę herbatniki.
OdpowiedzUsuńNie pytaj po co to pisałam, uczenie się dat odmóżdża.
I Boże, nie wiem co się ze mną dzieje, ale... chwilowo jestem Harella shipper, bo to było boskie *O* nie wiem czy to była prawda czy sen, ale było fajne *O* zero perwersji jak w 90% opowiadań.
Pierwszy pocałunek miał być Louelli, ale skoro jestem chwilowo Harella shipper to przemilczę ten temat i podsumowując ogólnie akcje w tym rozdziale napiszę kajjffbvkbafbakbf :3 jak rasowa shipperka ^^
Ahh no i musze dodać, że akcja z drzwiami przekomiczna! Dalej nie mogę ze śmiechu XD (kolejny przykład na wpływ przedawkowania historii na mózg człowieka).
To chyba byłoby na tyle, czekam na następny :3 xx
Mogłaś sobie podarować herbatniki po tym jak zrobiłaś mi spam na twitterze, ale zasady to zasady, więc jak uważasz :) Ja wiem, że ty byś shippowała wszystkich prócz Harelli, dosłownie wszystkich, ale teraz to mnie zaskoczylaś, poważnie, haha XD Wyjaśniałam ci już akcję z drzwiami- okno być nie mogło XD
UsuńBoski!!! Od dzisiaj będę komentować każdy rozdział!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńCzy ja widzę "tumblrowy" wygląd? Podoba mi się ... nawet bardzo! Przeczytałam już wcześniej, ale uczyłam się... nie miałam zamiaru wcale dziś wchodzić na laptopa, ale postanowiłam wpaść i napisać specjalnie dla Ciebie komentarz. I oczywiście takie tam herbatniki. Rozdział bajecznie mi się podoba, faktycznie trochę szybko Stella podejmuje decyzję, ale nie mam nic na przeciwko jeśli ona ma tak się kończyć. Jestem tylko ciekawa czy Hazz coś poczuł... naprawdę szaleńczo ciekawa.
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zwykle piękny i wspaniały, mogę Ci prawić komplementy do końca dnia, ale niestety nie mam tyle czasu. Weny! :)x
No tumblrowy, tumblrowy, musiałam coś zmienić, bo tamten był dla mnie za prosty i poza tym lubię zmiany, więc kombinowałam i wyszło takie oto "coś" :) Cieszę się, że ci się podobało :)
UsuńHej, komentuję pierwszy raz, ale czytam wszystko. Najbardziej podobał mi się przerywnik "czekolada". Mniam xD
OdpowiedzUsuńA tak serio to, herbatniki, świetny blog, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Piszesz naprawdę świetnie, a co najważniejsze poprawnie! Co się teraz bardzo rzadko zdarza.
Niechaj wena Cię nie opuszcza, a Gwiazda czuwa nad Tobą :)
Staram się nie robić błędów, ale oczywiście zawsze znajdą się jakieś niedociągnięcia, które, jak tylko wypatrzę, od razu poprawiam :) Dziękuję za opinię, mam nadzieję, że Gwiazda będzie czuwać! x
UsuńHej, czytam wiele blogów i zazwyczaj ich nie komentuję. Może znajdą się raptem 2-3 blogi, które jestem łaskawa skomentować (Mhhhm). Ale na prawdę muszą mi się spodobać i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Z Twoim blogiem spotkałam się parę dni temu, był to może 8-9 czerwca. Przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogłam przestać się zachwycać. Fabuła - nie banalna i szczerze mówiąc nigdy nie przeczytałam bloga z podobną historią(zazwyczaj ludzie wpadają na siebie, wymieniają się numerami telefonów i na drugi dzień lądują w łóżku). Odmienność tego bloga na prawdę zaciekawiła mnie i spowodowała, że zostałam stałą czytelniczką (serio, mam nawet zapisany adres tego bloga w ulubionych). Ale się rozpisałam.. Powracając do rozdziału. Wiele emocji, łez i uczuć. Ehh, jednym słowem po prostu cudownie! Uwierz mi, że na prawdę nie mogę doczekać się następnej części. Jak ujęły by to inne dziewczyny "hygfwqyhfjgduhsgujqioaj", chyba jakoś tak. :)
OdpowiedzUsuńczyżby Stella poczuła coś do Harrego? Z wzajemnością? Jestem tego bardzo ciekawa, heh ;)
Więc już tak na zakończenie..
Życzę duuużo weny, żebyś jak najszybciej napisała ten rozdział, bo na prawdę z moją cierpliwością jest kiepsko. ;D
Kocham i pozdrawiam. :3
W takim razie czuję się zaszczycona, że zostawiłaś u mnie ślad po sobie :) Stella sama nie wie, co czuje, wszystkie emocje mieszają się ze sobą, tworząc zamęt. Nie wie co myśleć, chce odejść i jednocześnie nie chce tracić z nim kontaktu. Jest zagubiona w swoich myślach. Czy ten pocałunek był tylko chwilową słabością albo może czymś głębszym...Kto wie?
UsuńA pod kudłatą głową chyba nikt nie wie co się kryje, kiedyś się może okaże i dostaniemy odpowiedzi na wszystkie wątpliwe pytania.
Mam nadzieję, że się jeszcze trzymasz, bo ja zazwyczaj "testuję" cierpliwość czytelników, gdyż z szybkością pisania rozdziałów to u mnie tak średnio raczej.
Dziękuję i pozdrawiam mocno ♥
Rozdział jak zwykle jest boski!♥ nie wiem jak ty to wszystko wymyślasz, ale masz na prawdę wielki talent ;) Xx już nie mogę się doczekać next'a ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi :))
UsuńA zapomniałabym o herbatnikach, no więc wiesz ...no po prostu : "HERBATNIKI! ;)"
OdpowiedzUsuńHerbatniki <3
OdpowiedzUsuńale ja to kocham!
PS. O co chodzi z tą ankietą? ;)
Kochasz? :)
UsuńSpójrz na nią po prostu.
HERBATNIKI ;)) super rozdział czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńHerbatniki( zrobiłaś mi na nie ochotę ty potworze) jeju jeju się pokombinowało. Czyżby się w nim zakochała? Mam nadzieje że nie pierdyknie ze schodów jak Caroline ;) Ja jakbym miała udawać związek z naszym Haroldem to bym go nie przestawała całować :) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNo troszkę to skomplikowane, masz rację. Kto wie, co do niego czuje skoro w jednej chwili była gotowa zakończyć układ i zakończyć znajomość... Trochę wątpliwe.
UsuńAch, a kto by przestał? ;)
Co prawda nigdy nie komentowałam twojego bloga (choć na asku napisałam Ci ostatnio co o nim sądzę), ale dochodzę do wniosku, że jest na tyle dobry, że na komentarz w tym miejscu po prostu zasługuje, zwłaszcza patrząc na ankietę po lewo.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze odwzorowane relacje na linii Harry - Stella. Wszystko zdaje się być takie realne, dobrze zaplanowane i pełne ładu, no i nie przesłodzone, co najbardziej mi się podoba. Dobre jest też tępo akcji, mamy 22 rozdział i główna bohaterka nie dorobiła się jeszcze piątki dzieci, co w niektórych blogach jest na porządku dziennym. Co więcej dziewczyna dopiero zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć i akcja teraz zacznie przybierać na sile. Widzisz - mimo, że toczysz akcje średnim tempem potrafisz porwać spore grono czytelników. Mało jest internetowych pisarzy, którzy potrafią tego dokonać, większość w tym momencie zamula denną pisaniną na śmierć, ty tego nie robisz, gratulacje ; )
Ugh, miałam co prawda czytać lekturę, ale wolę zagłębić się po raz trzeci już w twoim rozdziale. Dobre twory najlepiej czytać parę razy, żeby odpowiednio wszystko zrozumieć i radować oczy.
btw. herbatniki.
B.
Ach, pamiętam, dziękuję :) Najbardziej chyba zależało mi, żeby relacje między bohaterami nie były jakieś nienaturalnie. To nie jest jakieś fairy tale, żeby zawsze słodzić. Akcja to nie pstryknięcie palcami, nic się nie dzieje- zwłaszcza w związku- w sekundę. Potrzeba czasu, żeby się poznać i zrozumieć swoje uczucia, a nie pchać się do łózka. Tak czy siak dziękuję za komentarz ♥
UsuńNie zniechęcaj się brakiem komentarzy ;) strata tych, ktorzy nie komentuja ;*
OdpowiedzUsuńJa nwm jak mozna nie wypowiedziec się na temat czegos tak cudownego ^^
No dobraa.. A teraz.. Co ta Stella robi?! Mam nadzije, ze to wszystko prowadzi do jednego... Moze to juz nie będzie fake? W sumie chcialabym ;)))
A no i z tych emocji zapomnialabym o HERBATNIKACH :D
Mam nadzieje, ze szybciutko będzie następny ;*
Nie zniechęcam się aż tak, żeby przestać pisać, ale to trochę demotywujące, gdy siedzisz tyle czasu nad rozdziałem, piszesz, piszesz, a potem sprawdzasz po trzy razy, żeby nie przeoczyć żadnego błędu, a nikt potem nie pofatyguje się, żeby chociażby napisać "przeczytałem/łam".
UsuńDziękuję za opinię, pozdrawiam, miłego dnia :)
jako, że wiesz, ze jestem absolutną harella shipper to teraz jestem cała asdfghjkl <3 Nie wiem kogo bardziej kocham ciebie czy ich (chyba jednak ciebie, bo biorąc rzecz na poważnie to ty ich stworzyłaś, nieważne, nawet nie próbujmy zrozumiec mojego rozumowania). Ja po prostu uwielbiam połączenie tej dwójki. Tak bardzo mi brakowało interakcji między nimi, że nie wiem.
OdpowiedzUsuńZa to kocham Stelle (przynajmniej na razie ;p), że jest baardzo mądra i dobrze wybrała rzucając w przestworza wizytówkę tego typa o.O Niezmiernie cieszy mnie też fakt iż zrozumiała, że bez Harry'ego nie funkcjonuje normalnie.
Harry mój bohaterze. Umiesz zając się przyjaciółką.
Candy widzę, że zadowoliłaś sie panem posiadaczem węża chłopaka swojej siostry, który wystraszył nie jedną już osobę.
Fake, nie fake ważne, że razem i niech tak już pozostanie, jako przyjaciele... albo <3
Dibra przestaje, herbatniki.
Nie przejmuj się, pisz, bo są osoby, które doceniają i się odplacają :3
Ściskam xx
Masz rację, czasami bardzo trudno ogarnąć o co ci chodziło, gdy piszesz komentarz, ale załóżmy, że wszystko jest jasne jak słoneczko :) Póki co musisz się zadowolić jedynie układem :)
UsuńJeku tak bardzo uwielbiam twój sposób pisani , twój pomysł i ten blog. Coś nie samowitego. Pomysł na bloga oryginalny , innny. Nie przemuj się brakiem komentarzy ludzie są zbyt leniwi żeby napisać parę słów. W ciągu dzisiejszego dnia cały czas czytałam twojego bloga od początku do końca.
OdpowiedzUsuńJejku kocham cię za ten koniec. Poporstu vgvsfg. Właściwie cały rozdział jest sgxafdgdsfadqu i blog.
herbatniki
Julia xoxo
Mój sposób pisania? No cóż... Ja nie uważam, żeby był jakiś ciekawy, po prostu wylewam moje myśli na kartę worda :) Są leniwi, no niestety, ale to czasami demotywyje mnie już okropnie i zastanawiam się "dla kogo ja to piszę w ogóle?". Nie oszukujmy się, gdyby nie ankieta, to bym pomyślała, że mam co najwyżej 15 stałych czytelników.
UsuńHerrrbatniki :D
OdpowiedzUsuńświetny blog ajvdgnsifsn *-* Najpierw wydawało mi sie że Stella i Lou.. Ale teraz jak to sie wszystko wyjaśniło w zwiąku z Harrym.. Wydaje mi sie że on ją od pewnego czasu kocha i że bd razem , ale tak na serio a nie dla ustawki :)
No zobaczymy. Może Lou nas jeszcze czymś zaskoczy? Wszystko się jeszcze okaże :)
UsuńEj kurde nie rób tych zaprosze, bo ja się na tego bloga nie dostanę. ;(
OdpowiedzUsuńHerbatniki po raz drugi <3
Póki co ich nie ma, ale ciągle się nad nimi zastanawiam, bo mnie ta ankieta coraz bardziej przygnębia.
Usuńherbatniki
OdpowiedzUsuńSuper blog i fajny wpis.. Czekam na następny i myśle, że będzie jeszcze lepszy..
Ojej, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. To już wyzwanie.
UsuńBOŻE !
OdpowiedzUsuńC U D O W N E
T O !
Nie poddawaj się:D Pisz dalej :D Bo to jest świetne :D
+ Zapraszam do mnie ( o 1D )
http://one-direction-two-love.blogspot.com/
herbatniki. Postanowiłam zmienić swój głos w ankiecie i zacząć komentować. Dotarło do mnie, że nigdy nie możesz być bez tego pewna ile osób czyta twoje opowiadanie :)) Z racji, że to mój pierwszy komentarz na Twoim blogu to powinnam napisać o całokształcie, nie? Jednak byłoby tu tyle cukru, z jakiej ilość możnaby uspać górę wysokości wieżowca. Naprawdę, od dłuższego czasu jestem fanką i niemal codziennie sprawdzam czy nie pojawił się nowy rozdział. To jedno z milszych uczuć, kiedy widzisz w numerze rozdziału cyferkę wyższą niż ostatnio. Uważam, że Twoje opowiadanie ma niezwykły plot i w formie naprawdę opowiada nieco o życiu gwiazd.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy rodział był tym na co czekałam od dawna. Podczas rozmowy Stelli i Harry'ego ze znieciepliwieniem czekałam na pocałunek. Ku mej uciesze i zdumieniu akcję rozegrałaś inaczej - wielki plus dla ciebie. Po przeczytaniu twojej krótkiej wstawki na początku rozdziału poczułam się winna i postanowiłam się poprawić. Jeszcze raz pragnę podkreślić jak genialnie zaplanowane, dopracowane pod względem stylu i fabuły jest Twoje opowiadanie. By opisać mój zachwyt musiałabym użyć zbyt wielu słów, które i tak brzmiałyby płytko. Jednak uwierz, są prawdziwe. Mam nadzieję, że będziesz dalej kontynuować to opowiadanie, a ja deklaruję, że od tej pory zamierzam komentować każdy rozdział. Bo to opowiadanie na to zasługuje, Ty na to zasługujesz. Pozdrawiam,
Wiecznie oddana fanka Ola
Cóż, chyba marzeniem każdego bloggera jest dostać opnię na temat tego, co opublikuje. Jeśli tego nie ma, motywacja także znika.
UsuńWszyscy czekają na pocałunek, a tu psikus, bo ja lubię działać niekonwencjonalnie :) Nie jestem fanką oklepanych pomysłów i lubię zaskakiwać czytelników, bo to na tym powinno polegać. Dziękuję, że jednak postanowiłaś zmienić zdanie i zostawiłaś po sobie ślad. Miło z twojej strony ♥
Hmmm... rozdział zaje...fajny :D nie mogę doczekać się nn ;] mam nadzieje że Harry i Stella bd razem tak "naprawde"
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podobało :)
UsuńZostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. Więcej info u mnie
OdpowiedzUsuń--> margaret-imagine.blogspot.com
HERBATNIKI.
OdpowiedzUsuńKażdy powinien napisać tutaj swoją opinię co do rozdziału,bo chociaż byś wiedziała czy się podoba,ale miałabyś także motywację do pisania kolejnych świetnych rozdziałów.
A właśnie,co do rozdziału.. Jest świetny. Tak dobrze mi się czytało ten rodział. W końcu Harry porozmawiał z Candy. Chciałabym żeby w końcu wszystko między nimi się ułożyło. Zeby już nie robili sobie krzywd słowami i nie ranili. Bardzo romantycznie opisałaś tą scenę kiedy rozmawiali patrząc na piękną panoramę Londynu.
Ogólnie to jestem pozytywnie nastawiona na kolejny rozdział. Mam ogromną nadzieję,że w końcu wszystko się ułoży.A tak po cichu to fajnie byłoby gdyby byli razem nie udawając przed fanami i ludźmi.
Pozdrawiam - Czytelniczka.
Ja już nie mówię o tym, żeby mi komentarz rozmiaru epopei pisać, ale te kilka zdań, które nie są czymś straszliwie wymagającym.
UsuńHarry i Candy doszli do porozumienia, to jet już sukces jak na nich, dwóch uparciuchów :)
Cieszę się, że podobał ci się rozdział, pozdrawiam serdecznie :))
HERBATNIK..!
OdpowiedzUsuńTO JEST PIĘKNE..Chciałabym aby byli razem.. Ale świetna była ta precyzja z jaką odpowiedziała Harremu na temat randki z Louisem... No boskie!!
Jakiej randki z Louisem? o.O Boże, czyżbym się sama zgubiła we własnym opowiadaniu...?
Usuńhahahahahaha
Usuńherbatnik . !
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział . !!! Naprawdę super . ! Mam nadzieję, że oni będą razem . : ** Czekam na nn : )
Życzę weny . ♥
http://believedreamforever.blogspot.com/
Nominuję cie do Liebster Award
UsuńWięcej u mnie : http://believedreamforever.blogspot.com/
Dziękuję! :)
UsuńŚwietny blog zapraszam na mój:
OdpowiedzUsuńhttp://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/
iedfhoiefdumnwbefidwf *O*
OdpowiedzUsuńO
MÓJ
BOŻE
Pocałowali się.
POCAŁOWALI
od początku rozdziału liczyłam na pocałunek, nawet znalazłam kilka idealnych sytuacji na to a tu lipa. pojechali do domu i też nic. zrezygnowana czytam końcówkę a tu bum!
gdybyś tylko widziała banana na mojej twarzy po przeczytaniu ostatniego zdania. NIE UWIERZYŁAM za pierwszym razem. przeczytałam drugi i kolejny aż w końcu do mnie dotarło.
najbardziej wyczekiwany przez nas wszystkich moment!
nie wiem jak to robisz ale po każdym przeczytanym rozdziale myślę "no, już lepszego nie może napisać" a tu nagle wchodzę na bloggera, czytam i bum! i takie "a jednak!"
haha trochę epopeja wyszła nie? :D
jednak NAJLEPSZY był ten fragment o herbatniczkach <3
pozdrawiam i życzę szczęścia w dalszym pisaniu.
~@Im_A_Fruit
Cóż, co mogę powiedzieć? Lubię zaskakiwać we wszystkim :) Nie przesadzaj, jedne rozdziały są lepsze, inne gorsze, ale na pewno nie jest tak, że każdy kolejny lepszy od poprzedniego. Lubię epopeje, jeśli ktoś ma tylko ochotę pisać to ja naprawdę nie mam nic przeciwko. Właściwie lubię czytać, co sądzą moi czytelnicy :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfajny wpis czekam juz na nastepny inspirujesz mnie, zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńHERBATNIKI :D
OdpowiedzUsuńA ja to sb myśle że może i Harry i Louis sie w niej zakochali ? xD w sumie nwm co o tym myśleć bo ty na serio zaskakujesz xD Tak jak inni myślałam że sie już nie pocałują a jednak , aleee.. było że przyjacielem jee.. więc może ona bd go traktować jak przyjaciea i nic więcej , ale z drugiej str. lou też jak przyjaciela , ale skoro pocałowała harrego.... nie no na serio nwm co mam o tym wszystkim myśleć xD
Ja też nie wiem, hahah, przybij piątkę :)
UsuńKocham twojego bloga:D. Jest niesamowity. Masz dziewczyno talent:). Proszę dodaj nowy rozdział jak najszybciej bo już nie mogę się doczekać. Życzę weny;D.
OdpowiedzUsuńKAMA