Rozdział 23 "Kocham go, ale nie wiem, czy jako przyjaciela, czy kogoś więcej."

/ x / sobota, 6 lipca 2013
1
-Dzień dobry, Evelyn- usłyszałam wesoły głos chłopaka, głośno i wyraźnie.
Skrzywiłam się, bo wszystko wypowiedziane powyżej szeptu dudniło w mojej głowie niczym echo, odbijając się od jej ścian tworząc nieznośny pogłos. Na początku okropny budzik, który był ustawiony samoczynnie, żeby codziennie wyciągnąć mnie ze snu, co było dobre, gdyż nie musiałam pamiętać o jego ustawianiu każdego wieczoru, zdenerwował mnie dzisiaj tak bardzo, że miałam ochotę wyrzucić urządzenie przez okno, ale ograniczyłam się tylko do wyłączenia. Głównie z uwagi na to, że okno było zamknięte, a rozbita szyba o świcie to nie jest moje marzenie.
Potem dzwoniła Evelyn. Poznałam po dzwonku, bo ustawiłam jej specjalny, żeby jej telefony łatwo odróżnić od innych dzwoniących. Miałam odebrać, przysięgam. Nawet sięgnęłam ręką do szafki, ale w tak nieudolny sposób, że komórka spadła z impetem na podłogę i wtedy to był już mój koniec. Jedno połączenie nieodebrane, drugie połączenie nie odebrane, trzecie… A ja się przekręciłam na drugą stronę, udając, że panuje idealna cisza.
Otworzyłam leniwie oczy i zamrugałam kilka razy, by mogły się przyzwyczaić do jasności panującej w całym pokoju. Po pomieszczeniu przechadzał się Harry, rozmawiając przez telefon z moją menedżerką.
-Jeszcze śpi- powiedział po chwili, zerkając na mnie ukradkiem. –To był długi dzień... Nie, nie…- zaśmiał się- dałem jej spać w nocy.
Przewróciłam teatralnie oczami na tą uwagę i naciągnęłam kołdrę aż po sam czubek głowy, uciekając od słońca, które bezlitośnie raziło moją twarz, a w szczególności oczy. Już mogłam sobie doskonale wyobrazić jej te bezpośrednie pytanie o seks. Ona mnie po prostu do tego zmusza- będę koniecznie musiała jej zrobić jakiś wykład przypominający, że my nie jesteśmy naprawdę razem. Co prawda sama trochę przekroczyłam granicę przyjaźni tej nocy, ale Evelyn nie musi o tym wiedzieć i lepiej, żeby sam Harry też o tym nie pamiętał. Mam nadzieję, że jego sen był dość mocny i nic nie poczuł, gdy go pocałowałam… Tylko tego by mi brakowało, żeby jeszcze bardziej skomplikować naszą obecną, wystarczająco zagmatwaną sytuację.
-Powiem, że ma oddzwonić- głos szatyna przebił się przez pościel. –Yhym… To przekażę, nie ma sprawy, cześć- pożegnał się, kończąc zapewne połączenie i usiadł na skraju mojego łóżka, a zdradziło go jego skrzypienie.
-Stella, wiem, że nie śpisz- powiedział niepewnie.
-Bo mnie ktoś bezlitośnie obudził- jęknęłam w poduszkę, zakrywając się jeszcze bardziej. –Powinnam móc spędzić tu tyle czasu, ile pragnę w nagrodę za doczołganie się do łóżka z twojego pokoju, to było największe wyzwanie życia, jeśli mam być szczera- mruknęłam.
-Tak, śpiochu, ale tylko spójrz jaki mamy piękny dzień- tłumaczył dziwnie uradowany.
Odwinęłam odrobinę kołdrę, zaledwie do połowy nosa, by odkryć całe oczy i spojrzałam na niego bez słowa, a następnie znowu ją naciągnęłam.
-Stella, nawet mnie nie zmuszaj, żebym cię musiał wyciągać z łóżka- ostrzegł, śmiejąc się głośno.
-Nie ośmielisz się- syknęłam na słowa jego groźby.
-Widać słabo mnie znasz, dziewczyno- podsumował poważnie, co utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że jest zdolny do spełniania swojej przedminutowej deklaracji. –A Enter właśnie przyszedł mi pomóc- dodał po chwili.
-No nie, mówiłam, że nazwanie kota jak klawisz na klawiaturze to głupota- zerwałam z siebie kołdrę i w mgnieniu oka podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Mam cię- uśmiechnął się chytrze, ale nim zdążyłam przeanalizować to, co powiedział, zostałam przerzucona przez jego ramię i wyniesiona z mojego pokoju.
-Mini Candy, ratuj mnie!- krzyknęłam do kota, który usadowił się na środku pomieszczenia, patrząc na mnie swoimi ślepkami. –I kto tu jest okrutny?- mruknęłam niezadowolona i zrezygnowana do Harry’ego, gdy minęliśmy próg drzwi.
Zaśmiał się potrząsając mną delikatnie, za co mogłabym zgromić wzrokiem.
-Ciągle ty- odpowiedział bez zastanowienia, jakby to było najprostsze pytanie na świecie i nie trzeba nad nim myśleć ani sekundy. –Ta daaa- krzyknął, gdy skierowawszy się do kuchni, zatrzymał się w przejściu.
-Nieźle, a mam cię teraz chwalić czy coś, bo nie widzę nic więcej prócz szafy w przedpokoju- mruknęłam sarkastycznie dalej zwisając na jego ramieniu.
-Gdzie ja mam głowę?- zapytał samego siebie, stawiając mnie na podłodze, aż przeszedł mnie dreszcz, gdy moje stopy spotkały się z zimnymi kafelkami.
-Też się zastanawiam czasami. Pewnie tlen nie dochodzi przez te kudły- powiedziałam, łapiąc w rękę jeden z jego loków i zakręcając go sobie na palec.
-Jakaś ty dzisiaj urocza- spuentował szyderczo, mrużąc na mnie oczy.
-Bo wyspana- uśmiechnęłam się słodko, zakładając ręce za siebie i przystępując z nogi na nogę jak mała dziewczynka. Oczywiście to wszystko ku ironii.
Ciągle na niego patrzyłam, aż w końcu mój wzrok uciekł gdzieś w bok i spotkał się z niezwykle pięknie zastawionym stołem. Do moich nozdrzy doleciał nieziemski zapach, że to wręcz niewyobrażalne, że nie poczułam wcześniej zapachu pancakes z serkiem mascarpone i z syropem z agawy, które kiedyś mi przyrządził i których nie sposób kiedykolwiek zapomnieć. Zerknęłam to na niego, to na stół będąc ciągle oniemiała.
-T-to dla mnie?- zapytałam nieco się jąkając.
-Nie, dla mnie, a ciebie przyprowadziłem tylko po to, żebyś mogła podziwiać jak jem- odrzekł w połowie żartem, a w połowie z politowaniem, kręcąc przy tym głową. -Jasne, że dla ciebie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
 -No to na co jeszcze czekamy? Czas napychania sobie buzi pysznościami uważam za rozpoczęty- pisnęłam podekscytowana, skacząc niemalże jak małe dziecko i pociągnęłam chłopaka za rękę do stołu. Usiadł naprzeciwko mnie, obserwując z uwagą każdy mój ruch, ale na cóż... Nie oszukujmy się, ja plus moje ulubione danie to istna komedia albo kabaret, jak kto woli. W każdym razie widowisko, z którego zrezygnować nie można, bo aż szkoda. Tak podsumowała mnie kiedyś moja rodzina. Jacy oni mili, ach. Ale przynajmniej całkowicie szczerzy. 
-Co jest takie zabawne?- zadałam pytanie, na które doskonale znałam odpowiedź, ale byłam ciekawa, co on wymyśli, gdy tylko dostrzegłam jego podniesione kąciki ust.
-Nic, nic- zakrył dłonią pół twarzy, odwracając się delikatnie.
Podniosłam w górę jedną z brwi, jednocześnie wiercąc mu wzrokiem dziurę w głowie, domagając się bezgłośnie odpowiedzi.
-Nie patrz tak, bo zaraz „posprzątam” z talerza za ciebie- zagroził, skinając głową na polane przeze mnie syropem pancakes.
-Wiesz, to się świetnie składa. Nie lubię jeść w osamotnieniu- odrzekłam wesoło, biorąc kolejny kęs w usta.
Po jednym skończonym naleśniku, złapałam ponownie za syrop.
-Ten jest dla ciebie- powiedziałam i przechyliłam butelkę na bok, z której zaczęła kapać słodka ciecz. Podsunęłam półmisek w jego stronę. Pokiwał przecząco głową.
 Podniosłam się i przestawiwszy krzesło bliżej niego, trąciłam go delikatnie ręką.
-Harry, co jest?- spytałam niepewnie, kiedy nie dostałam żadnej, nawet najmniejszej odpowiedzi.
-Nie, to nic- mruknął wymijająco, widocznie ukrywając prawdę.
-Jak nic? Przecież widzę. Tak nagle znikł twój dobry humor- zauważyłam.
-Nah, wydaje ci się- odrzekł już bardziej przekonująco, ale dalej budził moje wątpliwości, jednak nie miałam zamiaru go dalej wypytywać, jeśli nie chciał o tym rozmawiać.
-No dobra. To teraz delektujmy się naleśnikami, których nie zrobił Louis- powiedziałam zachęcająco. –Oddasz węża, on wróci i znowu przejmie rządy w kuchni- cmoknęłam, machając przed sobą widelcem, przewidując przyszłość bazując na tym, co działo się wcześniej w tym domu.
-Faktycznie- mruknął Harry. Zabrał mój widelec i zaczął konsumować zawartość talerza, zatrzymał się rękę przed ustami w którymś momencie i powiedział:
-Stella, zacznij się już może szykować do wyjścia.
-Wyjścia? Jakiego wyjścia?- zapytałam, mrugając szybciej oczami, obróciwszy się w jego stronę, gdy złapał za półmisek i resztę naczyń, które wylądowały na kratkach zmywarki.
-Evelyn po to dzwoniła. Kazała ci przekazać, że załatwiła nam wejście na rozdania nagród aktorskich, mamy się ładnie „poprzechadzać” po czerwonym dywanie- poinformował mnie, robiąc odpowiednio cudzysłów w powietrzu.
-Prawdopodobnie dlatego, że dowiedziała się, że się pogodziliśmy, my jako my- pokazałam na niego ręką i potem na siebie- a teraz chce podreperować opinię publiczną na nasz temat- mruknęłam, zawijając niezdarnie kosmyk moich włosów na palec, przyglądając im się raz po raz.
-Taaak- przeciągnął leniwie odpowiedź- pewnie masz rację- dodał, jednocześnie podpierając się łokciami na blacie i wyciągając głowę maksymalnie do tyłu, jednocześnie zamykając oczy.
-Hmm- mruknęłam, właśnie coś mi się przypomniało. –Mówiłeś, że na którą to jest?
-Na osiemnastą- odpowiedział nie ruszając się ani trochę.
-To nie wiem czy zdążę…- szepnęłam pod nosem nieświadomie. Jak zwykle coś mi się musiało wyrwać z ust. No po prostu jak zwykle. Dlaczego ja nie umiem tego kontrolować?
-Z czym?- zapytał ciekawy,  unosząc głowę i skupiając swój wzrok na mnie.
-Muszę skoczyć do centrum handlowego po jakąś sukienkę i skontaktować się z moją makijażystką, a to jest trudniejsze niż dodzwonić się do prezydenta Stanów Zjednoczonych- wyjaśniłam pobieżnie- że tak to ujmę.
-Dramatyzujesz- odrzekł z wymalowanym uśmieszkiem na ustach.
-Nie, wcale nie- zaczęłam bezgłośnie mruczeć. Ja wcale nie przesadzam ani nie dramatyzuję przecież, to jest po prostu przejmowanie się w wersji Stelli Candy Kane.
-I po co ci nowa sukienka?- zapytał nagle dosyć głośno, więc wszystkie moje zmysły nakazały mi zwrócić uwagę na niego.
-No jak to po co?- zadałam pytanie retoryczne i kontynuowałam dalej ironicznie: -Mam pójść może nago?
Oczy chłopaka rozbłysły jasnymi, żarzącymi się iskierkami, a na ustach wymalował się łobuzerski uśmiech. Mogłam to przewidzieć, głodnemu na myśli i te sprawy…
-Nie odpowiadaj lepiej- machnęłam bezradnie ręką, która teraz oparta o stół, podtrzymywała moją brodę. Zachichotał na moją reakcję.
Głupia. Znowu zapomniałam o tym, że pierwszy krok to myślenie, a dopiero następne to mówienie. U mnie jest dość często odwrotnie, niestety, a tyczy się to nie tylko wypowiadania słów, ale również podejmowania decyzji, jak już chyba każdy zdążył zauważyć.
-Stella- próbował mnie udobruchać, ale się nie dałam. Zmrużyłam na niego groźnie oczy i ściągnięte usta przesunęłam na jedną stronę twarzy. –Candy- zaczął inaczej, gdy pierwsza próba zakończyła się fiaskiem- nago czy nie nago, w worku na ziemniaki, dżinsach czy sukience od Channel, ty zawsze wyglądasz świetnie, nie ma co się przejmować- podsumował dość pochlebnie, co mi przypomniało, że jakoś nigdy za specjalnie nie dbałam o olśniewające kreacje na czerwony dywan. Najlepiej było, gdy nie zostałam ubrana w swojego rodzaju ordynarną kieckę i do tego czułam się w niej swobodnie. Tak, to było moje myślenie, więc co się stało teraz, że aż tak bardzo się przejmuję? To wręcz niedorzeczne…
-Właściwie to wiem, w co się możesz ubrać- snuł na głos, pocierając palcami jednej ręki o swój podbródek.
-Poważnie?- zapytałam z nutą niedowierzania, przy okazji ściągnęłam brwi zastanawiając się, czy aby dobrze usłyszałam to, co powiedział ochrypłym głosem, czy może znowu mi się zdawało i mój mózg przeprogramował jego słowa na takie, które były jedynie podobne lub które chciałam, żeby zostały wypowiedziane.
-No tak- dostałam odpowiedź od tak sobie bez cienia wątpliwości, jakby to była najbardziej powszechna wiadomość i każdy na świecie znał ją na wylot.
-No więc?- zachęciłam go do mówienia, kiedy skończył na swoim potwierdzeniu. Jeśli już zaczynać jakiś temat to trzeba go zakończyć, prawda? A może wcale jego pomysł nie będzie taki zły? Nie należy skreślać czegoś, gdy się nawet nie pofatygowało, żeby się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. W skrócie „nie oceniaj książki po okładce”.
-Chodź ze mną- odrzekł krótko i wyszedł z kuchni szybkim krokiem, a ja z szokiem wymalowanym w oczach i najprawdopodobniej jakąś głupią miną oraz przekrzywioną na bok głową, wpatrywałam się w puste miejsce przed sobą, gdzie jeszcze przed chwilą był obecny chłopak. –Idziesz czy jednak dziś stawiasz na au naturel?- wychylił głowę zza progu i poruszył przy mówieniu brwiami.
-No idę, już idę- odpowiedziałam i wystrzeliłam z krzesła ku górze, kierując się za nim. –Znasz francuski?- rozpoczęłam inny temat z ciekawości.
Chłopak pomachał chaotycznie rękami, robiąc głębokie wdechy. Zastanawiał się co odpowiedzieć, ale w końcu, po wielu próbach, kiedy głos grzązł mu w gardle, odpowiedział przeciągając, jak prawdziwy profesjonalista:
-Siiii.
-Jestem pod wrażeniem, mówisz prawie tak biegle, jakby to był twój język ojczysty- oznajmiłam z niewypowiedzianą aluzją, którą dostrzegł i zrobił niezadowoloną minę.
-Wiedziałem, że nie docenisz mojego talentu- odburknął, nieustępliwe ciągnąc mnie teraz w stronę schodów.
-Och, nie, ja talent doceniam, jestem tylko zwalona z nóg twoim rozbudowanym słownictwem- uśmiechnęłam się, kręcąc wesoło głową.
Znowu się nadąsał. Lubię się z nim drażnić i przy okazji wygrywać swoją ironią. To jest uzależniające i niedługo stanie się sensem wstawania z łóżka.
-Gdzie ty mnie znowu prowadzisz?- zapytałam w którymś momencie, kiedy nastała niekomfortowa cisza.
-Do twojego pokoju- odrzekł, gdy złapał za klamkę do drzwi i jednym ruchem je otworzył, przepuszczając mnie w nich.
Przeleciałam oczami po wnętrzu pomieszczenia i odwróciłam się do Harry’ego. Stojąc do niego przodem, założyłam ręce na biodra, czekając na jakieś dalsze instrukcje czy wyjaśnienia.
-Jeszcze mi podziękujesz, ja to wiem- wyjaśnił cwaniacko, domyślając się, że cierpliwa to specjalnie nie jestem.
-No zobaczymy- podsumowałam dość zrezygnowana, ale podążyłam za nim swoim wzrokiem. Dał mi znak, że mam tu poczekać, a sam znikł za wejściem do garderoby, gdzie zostawiłam kilka rzeczy, które zostały kupione za pieniądze chłopaków. Nie prosiłam o to, więc kiedy się pakowałam, po prostu ich nie wzięłam. Jednak to były same spodnie i T-shirty, więc czego można się spodziewać?
Usiadłam na skraju łóżka i odliczałam w myślach sekundy, bawiąc się przy tym palcami i oglądając paznokcie, przy okazji stwierdzając, że przydałoby się je trochę zmienić, bo zdrapany z nerwów lakier nie jest pięknym ozdobnikiem dłoni żadnej kobiety.
-Gotowa?- krzyknął z zapytaniem ciągle będąc w pokoiku obok.
-No powiedźmy, że tak- odpowiedziałam, a entuzjazm bił ode mnie niczym światło od ogromnej neonowej tablicy na środku pustkowia, oczywiście, jeśli tylko łapiecie ironię, bo łapiecie, prawda?
-Nie ma to jak odrobina zaufania, to pokrzepiające- zaczął marudzić. Wyszedł i widocznie trzymając coś za plecami, stanął naprzeciwko mnie. Powoli wyprostował rękę, która trzymała wieszak, ukazując mi to, co na nim powieszono.
-O mój Boże- pisnęłam- całkowicie o niej zapomniałam.
Momentalnie zerwałam się na równe nogi i wyciągnęłam ręce po to prześliczne cudeńko, ale niestety, im bliżej sukienki byłam, tym bardziej oddalała się od moich dłoni. Za sprawą chłopaka, rzecz jasna i oczywista.
Spojrzałam na niego całkowicie zbita z tropu, ściągając brwi i przygryzając zębami dolną wargę.
Przewrócił teatralnie oczami na moje zakłopotanie i podniósł palec do swojego policzka, lekko go poklepując.
-Chyba już do reszty zwariowałeś, Styles, padło ci na mózg- podsumowałam, krzyżując ręce na piersi.
-To w takim razie zapomnij o tym ciuszku- spojrzał na kreację, którą trzymał w prawej ręce, i którą zaraz zarzucił na plecy, a następnie zrobił kilka kroków do drzwi. –Jednak dzisiaj będzie pełna natura- zaśmiał się.
-No moment!- podbiegłam, żeby zagrodzić mu drogę. –Jesteśmy parą dla zdecydowanej większości ludzi na świecie, tak?- zapytałam go wymownie.
-Tak- przytaknął, rozmyślając nad tym, do czego dążę swoją wypowiedzią.
-Jako mój chłopak powinieneś nie chcieć, żeby co najmniej pół świata zobaczyło o wiele za dużo. Coś, co teoretycznie przeznaczone być powinno tylko dla twoich oczu. Jeśli odsłoniłabym co nieco, źle by to również o tobie świadczyło, bo przecież będziesz tam ze mną- pyknęłam na końcu ustami, wbijając w niego przenikliwe spojrzenie.
Pokiwał delikatnie głową po chwili zastanowienia, jako sygnał, że się ze mną zgadza.
-No właśnie, sam widzisz, więc teraz ładnie mi to oddaj- przysunęłam się bliżej niego i wyciągnęłam rękę wzdłuż jego, która trzymała wieszak. Nie tracąc kontaktu wzrokowego, delikatnie zsunęłam ubranie i ścisnęłam mocniej dłonią, by nie spadło na podłogę.
-Dziękuję- szepnęłam cicho, uśmiechnęłam się szczerze i zrobiłam krok w tył, a potem następny i kolejny.
-No a mój buziak?- chłopak wyciągnął bezradnie ręce na boki, patrząc na moje poczynania z zawiedzeniem.
-Za namawianie mnie do publicznego pokazania się jak Bóg mnie stworzył? Zapomnij kolego- powiedziałam sceptycznie, zaczynając zbierać swoje rzeczy. W końcu trzeba się przygotować do wyjścia, a wszystkie malowidła zostały u mnie. Mam nadzieję, że Louis nie puścił apartamentu z dymem albo coś gorszego.
-Ale mówię ci, to bardzo wyzwalające- wtrącił, oparłszy się o zimną ścianę.
-Yhym- mruknęłam, przeglądając zawartość mojej torebki.
-No tak. Możesz kiedyś spróbować- ciągnął dalej temat. –Poważnie. Ja się potem czuję jak inny człowiek, jak nowonarodzony- wyjaśniał dość entuzjastycznie.
-Może kiedyś, w dalekiej przyszłości, bardzo dalekiej- zgasiłam jego euforię. –Ale ty sobie możesz robić co ci się tylko podoba- poklepałam go po ramieniu i skierowałam się do drzwi.
-Nie mogę. Muszę się ograniczać przy tobie- odepchnął się od ściany i podążył schodami w dół za mną.
-Czy to miała być aluzja, że cię ograniczam?- zmierzyłam go wzrokiem, a następnie rozejrzałam się za kluczami do samochodu Lou.
-Ymmm…- zastanawiał się nad odpowiedzią, masując ręką kark z zakłopotania.
Długie oczekiwanie na jakiekolwiek wykrztuszenie chociażby słowa- zakończone klęską zupełną.
-No, to wszystko jasne jak słońce. Teraz wychodzę, będziesz mógł sobie pohasać bez żadnych świadków do woli- powiedziałam na koniec i stuknęłam palcem jego nos, a następnie wyszłam.
-Stella, przyjadę po ciebie pół godziny przed rozpoczęciem gali- odezwał się, gdy postanowił mnie odprowadzić do samochodu na podjeździe.
-Dobrze, chociaż liczyłam po cichu na jakieś wielkie wejście spóźnionych- uśmiechnęłam się łobuzersko.
-To zawsze jest w planach, Cands. Raczej nie liczyłbym przy mojej osobie- pokazał dumnie na swoją pierś- na punktualność.
Zachichotałam i wsiadłam do środka. Chłopak zamknął za mną drzwi i zapukał w szybę, gdy coś mu się przypomniało. Odsunęłam ją, a ten wetknął swoją głowę do środka.  Jemu usta nie zamierzały się zamknąć:
-Jedź ostrożnie, okej? Pamiętaj, że hamulec jest na środku, a gaz po prawej stronie…
-Harry- powiedziałam.
-Nie szarżuj, bo wpadniesz w poślizg…
-Harry…
-Patrz w lusterka, gdy zmieniasz pas i nie zapomnij włączać kierunkowskazu. No i światła…- mówił dalej. –Jak zapali się żółte to lepiej się zatrzymać niż przejeżdżać na szybko, bo wtedy najwięcej wypadków…
-Harry!
-Co?- zdziwił się, kiedy musiałam użyć mojego głosu trochę głośniej niż zazwyczaj.
-To- odpowiedziałam i musnęłam jego policzek wargami. –Harry, ja naprawdę dam sobie radę- zapewniłam go.
Popatrzył dość sceptycznie, zaciskając usta w wąską linię, ale w końcu przytaknął głową.
-Zastanawiam się tylko, czy jakbym poprosił o buziaka w usta…
Przewróciłam oczami na to zdanie.
-Zabieraj głowę, bo ci ją utnę szybą- zagroziłam, chcąc ją już zamknąć i odjechać.
-Stalla…
-Nie Stelluj mi teraz tylko zabieraj te loki, w tej chwili- powiedziałam i „pomogłam” mu wyjąć głowę z wnętrza samochodu lekkim ruchem dłoni.
-To… do potem- pożegnał się i, z cisnącym się uśmiechem na usta, machnął ręką, a ja kiwnęłam głową jako respons dla niego. Moi, kochani, tu Mięta. Dzisiaj zamiast standardowego hasła będzie pytanie, a więc: jaki smak lodów najbardziej lubicie? Koniecznie nie zapomnijcie napisać w komentarzu, dobrze?




2
-J-Jane? C-czy to naprawdę ty?- zdołałam wyjąkać, gdy ochłonęłam z szoku, który ogarnął całe moje ciało. Oczy, duże niczym żetony w kasynie, wpatrywały się w sylwetkę dziewczyny stojącej przede mną, którą dostrzegłam nim przekroczyłam próg drzwi do mojego apartamentu.
-Aż tak się zmieniłam, że mnie nie poznajesz?- zaśmiała się głośno.
-Nie, nie, tylko jestem zdziwiona tą niespodziewaną wizytą- odrzekłam- chociaż, jakby się przypatrzeć to wyładniałaś- dopowiedziałam z uznaniem i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
-No jasne, rzucenie diety było moją najlepszą decyzją w życiu- odrzekła z dużym dystansem do siebie. –Poza tym, ta wizyta nie byłaby niespodziewana, gdybyś wczoraj odebrała, kiedy do ciebie dzwoniłam.
-Przepraszam- powiedziałam i przytuliłam ją mocno. –Trafiłaś bez problemu? W końcu nazwa ulicy i numer to nie za dużo informacji, jeśli się nigdy wcześniej tu nie było.
-No widzisz, jakoś się jednak udało. Obeszło się bez GPS.
-No to brawo, ja tu się dalej czasami gubię- przyznałam.
-Nie to, żebym wsiadła do taksówki na lotnisku i wysiadła tuż przed tym budynkiem, nieeee, skąd- uśmiechnęła się niewinnie.
Parsknęłam śmiechem. No tak, mogłam się tego spodziewać, ale wiedziałam doskonale, że zrobiłabym tak samo. „Panie, proszę mnie zawieść tutaj” i pokazałabym kartkę z ulicą.
-Jest Louis?- w końcu mi się przypomniało, po raz kolejny, że on tu też, co prawda tymczasowo, ale mieszka.
-No raczej. Dostałam od ciebie adres, ale kluczy do drzwi to już nie- odpowiedziała z humorem.
-Daj mi, daj mi, daj mi!- krzyknął Tomlinoson, który w mgnieniu oka lub czasie jeszcze krótszym niż mrugnięcie, pojawił się przede mną.
-Co mam ci dać?- zapytałam, patrząc na niego jak na kompletnego wariata.
-Klucze do samochodu mi daj, kobieto- wykrztusił mocno zniecierpliwiony, zauważając, że nie mam ich w rękach, a w mojej torebce bez dna.
Cudem udało mi się je znaleźć, czego w ogóle nie docenił, a wyrwał je szybko i już go nie było w domu, co można było stwierdzić po szaleńczym biegu na klatce schodowej.
-A ja myślałam, że przez przypadek zjadł cukierniczkę czy coś, bo taki nadpobudliwy się zrobił- podsumowała Jane, a ja posłałam jej spojrzenie, które mówiło jedynie „chłopcy i ich zabawki”. –A ty byłaś u Harry’ego, tak?- zapytała bezpośrednio.
Oops, zaczyna się przesłuchanie…
-Tak- rzuciłam zwięźle, ale byłam pewna, że nie będzie w stanie na tym poprzestać i za chwilę zasypie mnie kolejnymi, być może, albo raczej na pewno, bardziej osobistymi pytaniami.
-I?- przeciągała tą jedną literkę w nieskończoność.
-I co?- zapytałam, udając, że nie mam najmniejszego pojęcia, o co może jej chodzić, a dokładniej o sprawozdanie z najdrobniejszymi szczególikami.
-I jak było?- zapytała dość niewinnie, ale jej zadziorny uśmiech i wyraz twarzy mówił wszystko, zupełnie jakby to wypisać niezmywalnym markerem na czole i obu policzkach.
-Dobrze- znowu odpowiedziałam najkrócej jak się dało. Zdjęłam balerinki raz, dwa i wyminęłam przyjaciółkę, wchodząc do salonu.
Dziewczyna podążyła za mną zawiedziona moją małomównością, ale znając życie- nie odpuści tak szybko.
-Tylko tyle? Nic więcej mi nie zdradzisz?- marudziła jak mała rozkapryszona dziewczynka.
-Nie- odrzekłam i rzuciłam torebkę, a następnie płaszcz na skórzaną sofę. –A wiesz dlaczego?- zapytała dalej, a ona ściągnęła brwi w zamyśleniu. –To ci powiem dlaczego. Dzisiaj jest gala i wypadałoby mnie zrobić na bóstwo, więc nie ma czasu na gadanie, trzeba się brać do roboty. Zostało mało czasu, Harry przyjedzie za trzy godziny, musimy się streszczać- zabrałam głos na bardzo długi czas, zwłaszcza, jeśli porównać tą wypowiedź do tych wcześniejszych z jednym słowem.
Zagwizdała z uznaniem.
-Od kiedy ty się tak przejmujesz swoim wyglądem, hmm?- zadała podejrzliwie pytanie. –Czy to aby przez pana Stylesa? Jeśli tak, to muszę mu pogratulować takiego wpływu na ciebie i przy okazji wyciągnąć cenne informacje na ten temat, bo to aż niewiarygodne- zaklaskała w dłonie.
Przewróciłam na nią oczami. Czy teraz każda jej wypowiedź będzie sugerować jedno?
-Hej, a właściwie przyjechałaś mnie odwiedzić czy to tylko przy okazji?- zapytałam, gdy zauważyłam, że nie znam powodu wizyty mojej przyjaciółki.
-Przenieśli mnie teraz do Londynu, bo mój paryski wydział połączył się z londyńskim i oto jestem! Pomyślałam, że na dobry początek zobaczę moją ukochaną piosenkarkę.  Przenocujesz mnie, proszę! I może znowu spotka nas jakaś szalona przygoda? Kto wie?- rozmarzyła się.
-Jasne, możesz zostać u mnie, ile zapragniesz. Co do przygód to może, może- przytaknęłam i wyciągnęłam granatową sukienkę, która była właśnie od Jane.
-Chciałam ją dzisiaj założyć, co sądzisz?- poprosiłam o opinię prezentując kieckę przed oczami dziewczyny.
-Będziesz wyglądać idealnie, już wiem jak cię umalować!- pisnęła entuzjastycznie i złapawszy mnie za nadgarstek, zaciągnęła mnie przed ogromne lustro w przedpokoju. Wyrwała mi sukienkę z rąk i przyłożyła ją do mojego ciała. –Jeszcze kreska na oku, z włosami też coś zrobimy i Harry nie będzie mógł przestać na ciebie patrzeć.
Spojrzałam na nią z politowaniem. Znowu to samo.
-No co tak stoisz? Do pokoju marsz!- nakazała władczo, a jej ton głosu wcale nie wskazywał, że była skłonna przyjąć ze spokojem odmowę. Właściwie to nawet nie było mowy o jakiejkolwiek odmowie. Dla niej w takich chwilach, kiedy szaleństwo w oczach było widoczne kilometrami, słowa „nie” i „niemożliwe” nie istniały.
Skinęła na krzesło przed toaletką, na którym posłusznie usiadłam bez żadnego marudzenia. Dziewczyna, będąc w totalnym amoku swojej ukochanej pracy, kładła co raz na stoliku przede mną kolejne podkłady, pudry i cienie do oczu. Po prawej stronie położyła jeszcze lokówkę, prostownicę i suszarkę.
Spojrzałam na nią z miną „dlaczego aż tyle tego?”, a w odpowiedzi dostałam uśmiech i krótkie:
-Wszystko się może przydać.
W ogóle tego nie rozumiałam. Mnie w zupełności wystarczała mascara do oczu i błyszczyk albo pomadka nawilżająca. Wyznawałam zasadę mniej znaczy więcej, jeśli chodzi o makijaż, ale Jane… Myślę, że to nie jest hasło przewodnie, gdy szykuje się przed lustrem albo gdy pracuje nad wyglądem kogoś.
(…)
-Więc… Jak tam sprawy z chłopakiem?- zapytała w połowie drogi do całkowitego „upiększenia” mnie.
-Z Harrym? Dobrze. Czemu pytasz?- chciałam się dowiedzieć, czy aby nie chce jakichś konkretnych informacji.
-A tak mnie to po prostu zastanawiało, bo drzwi otworzył mi jego najlepszy przyjaciel i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to nie było twoje mieszkanie, ale jest i ciebie tu nie było, a on tak i na dodatek tu mieszka…- odrzekła swobodnie z ewidentną aluzją.
-To bardziej skomplikowane niż możesz sobie wyobrazić, ale nie ma nic wspólnego z tym…no… To nie jest tak ja myślisz! Louis jest tylko moim przyjacielem- broniłam się dobitnie. –Nic więcej!
-A co tam z Harrym? Po ostatniej aferze z waszym rozstaniem, bo wszystkie media od tego huczały, coś się między wami zmieniło? Kiedy byliście wtedy w Paryżu, wyglądaliście na bardzo zakochanych.
Och, Boże. Jane też łyknęła bajkę o naszym związku. Skoro moja najbliższa przyjaciółka nie zdołała przejrzeć moich prawdziwych uczuć, to nic dziwnego, że inni też się nabrali.
-Doszliśmy do kompromisu i znów jest miedzy nami w porządku- odrzekłam.
Kłamię, wyraźnie kłamię. Czy między nami jest tak jak powiedziałam? Czy nasza relacja jest naprawdę w porządku? A właściwie czym ona jest? Przyjaźnimy się. To wersja oficjalna- między nami oczywiście, dla świata jesteśmy zakochanymi do granic możliwości młodymi ludźmi. Tylko, czy kiedy go pocałowałam, był dla mnie tylko przyjacielem, czy może kimś więcej, że tak to się skończyło?
Nigdy nie byłam zakochana. Nie mam porównania. Zauroczenia kończyły się szybciej niż zaczynały i nie miały żadnego pokrycia w moich uczuciach. To już miłość do butów trwałaby dłużej.
Może to dlatego, że nigdy nie spotkałam nikogo odpowiedniego, dla kogo oszalałabym całkowicie z miłości i mogła przepłynąć przez środek oceanu, jeśli byłaby taka potrzeba, a przecież nie umiem pływać.
-Jane, mogę cię o coś zapytać?- zwróciłam się do niej niepewnie, bo widziałam w odbiciu lustra, że jest niezwykle zaabsorbowana układaniem moich loków w jakieś wymyślne upięcie.
Mruknęła, kiwając lekko głową w górę i w dół.
-Jak to jest być zakochanym?
Zadałam to pytanie od razu, bo wiedziałam, że jeśli minęłaby chociażby jedna minuta więcej, stchórzyłabym.
Dziewczyna podniosła wzrok na lustro i odnalazła moje spojrzenie na tafli. To pytanie musiało ją zdekoncentrować, widziałam to na jej twarzy, natomiast moja twarz była nadzwyczaj poważna. Hardości dodawały zaciśnięte mocno zęby, co sprawiało ból mojej szczęce.
Ona zna odpowiedź na to pytanie. Kiedyś zakochała się na zabój, ale niestety- rozczarowanie, co odchorowała przed długie miesiące. Była tak zaślepiona, że nie potrafiła odpuścić. Nie dochodziły do niej żadne informacje, że to już koniec, przynajmniej z jego strony.
Opowiadała mi o tym kiedyś, jak się czuję i w ogóle, ale jak zwykle nie słuchałam i teraz nie musiałabym robić z siebie skończonej kretynki przez to „dziwne” pytanie, tym bardziej, że przecież „jestem” zakochana…
-Candy…?- powiedziała i odłożyła grzebień na stolik, nie spuszczając ze mnie przenikliwego wzroku. –Co się dzieje?
-Nic, o mój Boże, nic. Tak się po prostu pytam…
-Stella, c-czy chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś… z-zakochana w Harrym?- wykrztusiła z trudem, dalej nie wierząc, że zadałam to pytanie.
-Kocham go! Oczywiście, że go kocham, ale…- urwałam, bo potrafiłam ubrać moich dalszych myśli, co prawda fałszywych, w słowa.
-Ale?- mruknęła jeszcze bardziej zaniepokojona.
-No okej. Kocham go, ale nie wiem, czy jako przyjaciela, czy kogoś więcej- odpowiedziałam ze spuszczoną głową.
Jane założyła jedną rękę na biodro, a drugą zakryła usta.
-Ja ci tego nie powiem, ty sama powinnaś to doskonale wiedzieć- odrzekła po chwili zastanowienia.
-A jak ty się czułaś, gdy byłaś zakochana?
Zaśmiała się i podeszła wolnym krokiem do okna, wyglądając na zewnątrz.
-Ja… Ja czułam się jak na szczycie świata i spoglądałam niżej przez różowe okulary. Żadne niepowodzenia nie miały znaczenia, liczyły się jedynie sekundy spędzone z nim. To on sprawiał, że w brzuchu pojawiało się stado motyli, a uśmiech sam cisnął się na usta, mimo że to mógł być najgorszy dzień w życiu. Wszystkie problemy znikały i czujesz się najbezpieczniej na świecie, spędzając wieczność na patrzeniu sobie w oczy- zrobiła lekką pauzę, by nabrać powietrza. –Tylko on dawał mi takie ogromne szczęście, nawet nie zakupy, a przecież wiesz jak kocham maratony po sklepach- odwróciła się, opierając o parapet plecami i zachichotała ze swojego porównania. –Stella, musisz się wsłuchać w to, co szepcze ci serce. Nie ma ustalonej regułki do określenia, czy się kogoś kocha, czy nie. U jednych będzie to widoczne gołym okiem, u drugich schowane gdzieś głęboko- dopowiedziała i podeszła do mnie. –O, dokładnie ukryte w tym miejscu- wyciągnęła przed siebie rękę  i wskazała palcem na moją lewą część klatki piersiowej. –Jeśli to nie jest to, tylko unieszczęśliwiasz samą siebie i przy okazji i jego w związku bez przyszłości.
-Dzięki- wyskoczyłam z fotela niczym strzała i mocno przytuliłam dziewczynę. –Jesteś najlepszą przyjaciółką- dodałam cicho, ale byłam pewna, że mnie usłyszy.
-Ja wiem, ja wiem- odpowiedziała żartobliwie, chcąc się podroczyć. –Cands, już, koniec- próbowała być poważna, ale zaraz się zaśmiała, gdy przytuliłam ją mocniej. –Już, już, już, bo nie zdążymy cię przygotować na czas i…- spojrzała w lewo na zegarek- …SIADAJ!- rozkazała pospiesznie, co uczyniłam bez dyskusji.
-Zmieniam zdanie, włosy tylko podepnę odrobinę z tyłu, a nie od razu wszystkie…- myślała na głos.
-Oddaję się totalnie w twoje ręce, więc rób jak uważasz- potwierdziłam k0lejny raz swoje zaufanie do niej i jej pomysłów.
-Świetnie… Prawie… Gotowe- mówiła, robiąc przy tym pauzy. Była naprawdę skupiona na wpinaniu spinek z cyrkoniami. Zupełnie pochłonęło jej to zajęcie. Prawdopodobnie mogłam sobie teraz mówić, ile buzia zapragnie, a ona nie usłyszy z tego monologu ani słowa. Bańka profesjonalizmu była nie do przebicia.
-Już! Skończone!- zreasumowała z ekscytacją w głosie. –Obróć się do lustra, żeby się przejrzeć.
Już chciałam zrobić tak, jak zaproponowała, ale zaraz mnie powstrzymała:
-Albo kiedy założysz już sukienkę.
Popchnęła mnie do mojej garderoby, gdzie sprawnie zarzuciłam na siebie granatowy materiał, uważając odpowiednio na to, żeby przypadkiem nie rozmazać ani nie zepsuć mojego makijażu i fryzury, która zapewne jest arcydziełem samym w sobie. Zasunęłam bez problemów suwak i omiotłam wzrokiem po podłodze.
Buty!
Zapomniałam o butach! Jak mogłam…?
Na szczęście miałam niezawodną parę czarnych szpilek, które przypasują do sukienki, która ma dodatkowo czarne akcenty. Tylko… Tylko gdzie one są…?
Upadłam na kolana, przeglądając każdy kąt w pomieszczeniu, ale nie dostrzegłam tych charakterystycznych obcasów. Czy ja popadam w paranoję? Jeszcze ostatnio tu były, doskonale pamiętam! Buty przecież same się nie przemieszczają na litość boską!
-Tego szukasz?- usłyszałam za sobą znajomy głos. Brązowowłosa dziewczyna stała oparta o próg, a na założonej na jej ramieniu ręce zwisały moje zguby.
-Tak!- odpowiedziałam zdeterminowana i szybko się podniosłam.
Zrzuciłam puchate kapcie z nóg i zamiast nich pojawiły się elegancie szpilki, które w mgnieniu oka dodały mi kilka centymetrów wzrostu, o ile nie kilkanaście…
-Pięknie- westchnęła Cantwell i przepuściła mnie w drzwiach.
Podeszłam do lustra i wow. Blondynka naprzeciwko wpatrywała się we mnie z mocno otwartymi oczami i ustami ułożonymi w kółko. Sukienka bardzo opinała jej ciało, uwydatniając wszelkie atuty jej figury, a niedoskonałości… Nie, dzisiaj ich nie było. Wyglądała jak bogini. Perfekcyjny makijaż, perfekcyjna fryzura, perfekcyjny look.
To było aż nieprawdopodobnie, bym mogła wyglądać tak bez użycia photoshopa. Nikt nie ma prawa ta wyglądać, nie w prawdziwym życiu.
-Idealnie- posumowała przyjaciółka, pojawiając się przy moim boku.
Od podziwiania odciągnął nas dźwięk dzwonka do drzwi. Od razu było wiadome, kto przybył.

-Idź, idź i go zaszokuj- Jane powiedziała pokrzepiająco i podała mi torebkę. –Zaniemówi i nie oderwie od ciebie oczu- dodała bardzo pewnie.

______________________________________________________

47 komentarzy:

  1. A więc może zacznę od odpowiedzi na pytanie...
    Moja ulubione to grejpfrutowe i mandarynkowe :3 jabłkowe i bananowe też są niczego sobie... ale nie lubię cytrynowych. I bakaliowych. fuuuj - bakaliom mówimy stanowcze NIE, obojętnie w jakim są wydaniu. W cieście są najgorsze, to wieczne wygrzebywanie rodzynek z babki kiedy wszyscy inni jedli... ehh.. Z wiekiem nauczyłam się, że po prostu lepiej nie jeść niż przez pół godziny się męczyć.
    Czyżbym odbiegła od tematu? Taak, chyba tak, wybacz.
    Jeśli chodzi o twój rozdział... No nic nowego, jak zwykle uważam, że jest genialny *O*
    Dialogi Stelli i Harry'ego.. Boże, prawie cały czas się śmiałam XD normalnie ledwo powstrzymałam się przed cytowaniem na tt!
    Ale teraz sobie pocytuję :3 no bo skoro wreszcie się doczekałam tego rozdziału to czemu nie?
    ...
    ...
    albo jednak nie, wymyślnikuję ci moje ulubione sceny, bo pewnie bym się pogubiła w tym kopiowaniu - norma xdd
    - Harry i jego magnifique francuski <3
    - teksty milutkiej wyspanej Stelli
    - "daj mi! daj mi! daj mi" ahahah czyli pan Louis Tomlinson <3
    - Stella ograniczająca Harry'ego
    i duużo, duuużo innych :3
    Miałam napisać iż ubolewam nad brakiem dłuższej Louelli, jakiejkolwiek Marelli, albo tego jeszcze jednego związku z włoskim fotografem, ale ostatecznie Harrella całkiem mi się podobała :>
    (tak, dziś mam nastrój gdzie Harrella jest do przyjęcia :3)
    Jeszcze dodam, że Mini Candy/Enter to jeden z moich ulubionych bohaterów XD

    Tak, a więc to chyba tyle chciałam napisać... aaa jeszcze jedno... STELLA MASZ ZAKOCHAĆ SIĘ W LOUISIE!
    Teraz ten komentarz jest pełny :)
    Jeszcze sobie tylko zastrzegę iż zabraniam wyśmiewania tego komentarza, posłużyłam się twoją metodą i nie mam zamiaru go czytać xd
    Pozdrawiam i z utęsknieniem wypatruję kolejnego rozdziału! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boziuniu, Patka, zmieniasz zdanie w ciągu kilku sekund, jesteś jak mój Harry z opowiadania hahaha xd Mini Candy to zdecydowanie najlepszy bohater tutaj, żaden inny nie może konkurować, nie ma takiej możliwości po prostu :3 Ach, nie będziesz mówić Stelli, co ma biedaczka robić i w kim lokować uczucia, litości ;d Wypatruj c:

      Usuń
  2. Ja wręcz ubóstwiam lody miętowe! Są niewątpliwie najlepsze na świecie!
    Ano i tak samo jak twojego bloga!
    I teraz muszę przyznać, że rozdział napisany genialnie! Bardzo mi się podoba!
    Ano i robisz szablony na zamówienie?
    A tak w ogóle to jestem sad, bo ona chyba w końcu będzie z Harrym a ja nie lubię Harre'go tylko Louisa!
    Ale cóż resztę zostawiam twojej twórczości!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochhh nareszcie ktoś kto też woli Louelle!
      WIDZISZ MIĘTUS? WIEM, ŻE TO CZYTASZ :3

      Usuń
    2. Miło, że ci się podoba, cieszę się niezmiernie! :D Nie, niestety nie robię szablonów, era szabloniarnii już za mną, niestety albo stety :) Dlaczego nie lubisz Harry'ego? Świetny jest, tak samo Louis. Ja ich obu uwielbiam :D Pozdrawiam i dziękuję za komentarz ♥

      Patka, brak słów.

      Usuń
  3. Najlepsze lody to jabłkowe i ciasteczkowe! Ale i tak nic na świecie nie jest lepszego od twojego bloga! I cytując koleżankę 2 komentarze nade mną : "STELLA MASZ SIĘ ZAKOCHAĆ W LOUISIE". Do następnego rozdziału xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och God, no nie mogę, a ty Miętusie pozwalałaś mi żyć w nieświadomości, że tylko ja szpiuję Louellę!
      No nie mogę...

      Usuń
    2. Patka, na ciebie już naprawdę już nie ma słów no ;d

      Dziękuję za komentarz nancy_thewizard, zobaczymy jak to się tam dalej potoczy, nie będę nic obiecywać, bo nawet ja nie wiem jeszcze co dalej xd

      Usuń
  4. Mój ulubiony smak lodów to ciasteczkowy :) kocham Harelle, rozdział genialny jak zawsze. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie więcej czułości między Harryn a Stellą nie tylko "pod publikę". W poprzednim rozdziale bardzo podobały mi się zwierzenia Harrego, może w którymś z następnych rozdziałów to powtorzysz, między Harryn a Stellą? ale to tylko moja propozycja :) Nie moge doczekać się następnego rozdziału i życzę weny, zebys mogła szybciej napisać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! Co do zwierzeń to pewnie kiedyś się jeszcze pojawią, a czułości? Hmm? Ale oni są przyjaciółmi przecież :O To nieodpowiedzialne by było z ich strony :) Dzięki raz jeszcze, ściskam mocno! x

      Usuń
  5. Hejo, tu nowa czytelniczka.Smak lodów ? obojętne, byle by były zimne, a tak normalnie to chya kakaowe, ale nie czekoladowe .. ja czuję różnice :P Muszę Ci powiedzieć .. ee .. napisać, że ta historia, nie ma co, jest bardzo oryginalna. Tak coś czuje że za niedługo oni będą ze sobą ale już bez umowy :D
    Dodatkowym atutem jest Twój talent! (kurde brzmi jak zdanie z rozprawki ;p) Przy niektórych fragmentach wręcz płakałam ze śmiechu (np. akcja z duchem). Rozdziały mimo długości bardzo szybko i przyjemnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czuję różnicę między kakaowymi a czekoladowymi i to nawet w ciastach czy innych wafelkach! Może twoje przeczucia się sprawdzą, może nie, to jest takie pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, bo ze mną nic nigdy nie wiadomo do końca, huh ^^ Niektóre fragmenty są tak podkolorowane, zwłaszcza te początkowe, że sama płaczę, gdy coś przeczytam, ze śmiechu oczywiście :3 Pozdrawiam x

      Usuń
  6. Zacznę od tych lodów (goood, tylko bez skojarzeń). Nie lubię miętowych lodów, są takie... ble? XD Chyba moim ulubionym smakiem jest czekolada, klasycznie i prosto.
    A teraz rozdział.. najpierw muszę Cię opieprzyć. Dlaczego tak długo kazałaś mi na niego czekać, ja już tutaj ze skóry wychodziłam i codziennie obserwowałam czy przypadkiem nie pojawił się nowy, uwierz mi moja cierpliwość została wystawiona na ogromną próbę, ale teraz już do samego rozdziału. Cóż.. kocham, kocham, kocham nie wiem czy jestem w stanie wyrazić wszystkie moje odczucia co do tego bloga w kilku słowach, ale niech to symboliczne "kocham" będzie synonimem tych moich wszystkich uczuć do co tego opowiadania :). Tak bardzo się cieszę i jestem z Ciebie dumna, że to już 23 rozdział, a ona nie wylądowała jeszcze z nikim w łóżku! Pomimo tylu akcji nadal nie jestem zdecydowana komu kibicuję, dziewczyny wyżej upodobały już sobie Louis'a lub Harry'ego, a ja kocham ich tak samo i jak tu wybrać? Tak czy inaczej będę czekać na dalsze akcje, może wtedy dokonam wyboru? Choć czytając dialog z Harrym (tak jak dziewczyna kilka komentarzy wyżej) sikłam ze śmiechu, są na prawdę zabawni :). No więc już tak na zakończenie.. trzymaj się ciepło i zdrowo, miej wenę i chęć do pisania i czekam z nadzieją, że najbliższy rozdział pojawi się szybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Nie mogłam się jakoś zebrać do pisania i w ogóle :( Ale skoro kochasz tak to opowiadanie jak mówisz, to wybaczysz mi, prawda? :> Wiesz, ja też jestem dumna, że nie było tu jeszcze żadnych łóżkowych scen, unikam tego jak ognia! Dzięki za poświęcenie kilku minut, żeby napisać tu coś od siebie, doceniam to! :) x

      Usuń
  7. Nie żeby coś, ale ja też jestem bardziej za Louisem, mimo całej sympatii do Harry'ego po prostu za cholerę nie pasuje mi do Stelli. I już, nic na to nie poradzę. Ulubione lody? Stanowczo śmietankowe, albo sorbety Ohh *.* Poranne teksty Stelli są po prostu bajeczne, przydałaby mi się taka dziewczyna siedząca na ramieniu i podpowiadająca :D Cóż kurcze Harry no... akcja przy samochodzie, jest naprawdę wspaniała taki tam plusik. Ona Cię już pocałowała w usta, Ty pacanie. Może byś pamiętał o tym gdybyś nie spał. Hahah, LOUIS hahhaha myślałam, że padnę xd
    Jestem ogromnie zadowolona, że dodajesz rozdziały zawsze wtedy kiedy o nich pomyślę hahha Życzę weny i wspaniałych wakacji! :)x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, każdemu pasuje coś innego, eh :) Taką dziewczynę na ramię kiedyś wynajdę i wklepię do jej systemu te teksty Stelli, opatentuję i zbiję fortunę! Yeah! No może by pamiętał, ale jak to facet, nic nie kojarzy XD A Louis wymiata, raptem dwie linijki tekstu, a pamiętasz go do końca haha :D Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam :) x

      Usuń
  8. Awwww!! O jeny jak ja kocham Stellę i Harry'ego razem!! Ja nie zgadzam się w pierwszymi trzema komentarzami. STELLA ZABRANIAM CI ZAKOCHIWAĆ SIĘ W LOUISIE! Przecież ona już się zakochała w Harrym noooooo! Ten pocałunek i to wszystko... ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM! I nie mam tu na myśli tego ich fake'u ;) Dużo im nie brakuje do prawdziwego i normalnego związku, jest już tak bliziutko...!
    Dosyć długo nie komentowałam, wiem, PRZEPRASZAM, ale jakoś tak wyszło... Nie chciało się i takie tam inne XD Ale teraz wracam z moim cudownym komentarzem, nowym nickiem i nową ikonką, więc mnie nie poznasz muhahahaha :D
    Anyway. Ja po prostu KOCHAM, UBÓSTWIAM, UWIELBIAM i wszystko inne CIEBIE I TEGO BLOGA! Ta historia jest tak cudownie a,ndhjbasksbchjbeuiwygbvufbckjlsbCIHAOISHDCNKIJBVHJDBLS8I, że nie ma słów, które mogłyby wyrazić jej wspaniałość. I nie, wcale nie przesadzam. Ostatnio trochę się chyba zagapiłam i nie zauważyłam, jak dodałaś rozdział 22, więc dzisiaj miałam do przeczytania CAŁE 2 ROZDZIAŁY (YES! I LOVE MYSELF) i to były chyba najlepsze dwa rozdziały do przeczytania EVER, serio.
    Kocham jak Stella całuje Harry'ego kiedy on śpi, kocham jak Stella całuje Harry'ego w policzek w najmniej spodziewanym momencie, kocham jak Harry poucza Stellę jak ma prowadzić samochód, kocham jak Harry przytula Stellę, kocham jak Harry próbuje przekonać Stellę, żeby poszła na galę nago, kocham jak Stella droczy się z Harrym, kocham jak Harry zabiera Stellę w miejsca, w które nigdy wcześniej nikogo nie zabrał, kocham jak Harry zwierza się Stelli... KOCHAM HARELLĘ!! Prooooooooszęęęęęęęęęęę, powiedz, że oni będą razem!

    Tak a propo moich ulubionych lodów to CIASTECZKOWE <3 :D

    PEACE LOVE HARELLA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliziutko? Serio? O matko, muszę się koniecznie rozejrzeć i ogarnąć, bo przegapię najlepszy moment!
      Omg, dwa rozdziały? Wow, to chyba są dwa najdłuższe, jeśli dobrze pamiętam, huh ^^ Jesteś geniuszem XD
      Nie wiem czy będą razem, poważnie, nie wymyśliłam jeszcze XD Dziękuję za wszystkie miłe słowa, jest mi bardzo miło, że ci się podoba moja pisanina :) x

      Usuń
  9. moje ulubione smaki to cynamonowy, piernikowy i biała czekolada. co do rozdziału to jest mega mega mega i chce żeby w końcu Hazz i Stella byli razem czekam na kolejny xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Aww. Harrella <3 fantastyczny rozdział, ale jakoś go mało.. ;)
    lody oczywiście pomarańczowe ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało? Nie, wydaje ci się, dużo go :) Przy pisaniu to okropnie dużo i długo mnie to wyszło, eh.
      Dziękuję za komentarz! x

      Usuń
  11. Najlepszy smak lodów to ciasteczkowy :3
    i tak jak pare osób przedemną .. Stella ma sie zakochać w Louisie xD Rozdział mega :D Czekam na na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Smak lodow cytynowy truskawkowy mango i malinowt ... Ja jestem za Harrela jak zawsze . Harry jest dla niej stworzony Lou to przyjaciel i nic wiecej ona kocha Hazza....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleś ty pewna :) Lubię konkrety, ale niczego nie potwierdzam, wszystko się może zdarzyć :>

      Usuń
  13. Moim ulubionym smakiem lodów to czekoladowy i oczywiście miętowy. Te połączenie jest boskie.
    Co do rozdziału to brak mi słów. Jest mega genialne. Cieszę się, że między Stellą a Harry'm znów jest dobrze. Pasują do siebie. Zrób coś, aby na prawdę byli razem.
    Czekam na next i zapraszam do siebie

    http://1d-give-love-to-work.blogspot.com

    Pisz szybko :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Ja też się cieszę, że między nimi jest dobrze, bo serio, zaczynał mnie już przygnębiać ten ich "konflikt" i musiałam coś z tym zrobić :)

      Usuń
  14. Hi! Zostałaś nominowana do Libster Award ! Więcej info na : http://1d-my-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczywko - lody ciasteczkowe rządzą! A rozdział - aż brak mi słów! Akcje Louelli - mało, ale cudnie. Akcje Harelli - dużo i słodko!!! Nie "szipuję" żadnej pary. Liczę tylko na szczęśliwe zakończenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, zakończenie... Wymyślone w 0%. Upsss... Ale sama też wolę szczęśliwe zakończenia, chociaż od czasu do czasu dramat się przyda :)

      Usuń
  16. Świetny rozdział, jak zawsze! Ile można cię chwalić, co?! Tak ci podniesiemy samoocenę że wybuchniesz ;) Ja osobiście nie piszę żeby Stella była z tym lub tamtym, bo myślę, że i tak zrobisz wszystko po swojemu. Ja tylko niecierpliwie czekam na dalszy rozwój wydarzeń ^^
    Ulubione lody... lubie kiwi, malinowe, ciasteczkowe, truskawkowe, porzeczkowe, straciatella, cytrynowe i mogłabym wymieniać w nieskończoność, zadałaś za trudne pytanie!
    Życzę dużo weny i prosze dodaj rozdział szybciutko bo wybuchnę szybciej niż ty przez to czekanie.
    Dużo weny i przyjemności w pisaniu! No i mile spędzonych wakacji! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, może nie wybuchnę, chociaż... Kto wie?! Masz rację, zrobię po swojemu, zawsze robię po swojemu, mogę mieć jedynie opinie czytelników na uwadze, także no... :) Dzięki, że poświęciłaś kilka chwil na przeczytanie i skomentowanie, to wiele dla mnie znaczy ♥

      Usuń
  17. Jezu kocham twój blog ! :D
    No i przeczytałam wszystkie twoje rozdziały ♥ (lizak,żeleki,herbatniki i tak dalej .. ) btw. Ulub. smak to egzotyczne, cookies ♥,czarna wanilia i snikers ;3

    Harella ♥


    Fanka twojego bloga i kilku innych, nie 1d ;*
    Charls ;*



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To gratulację, ja bym chyba nie dała rady przebrnąć przez moje opowiadanie jako czytelnik, jestem za słaba haha xd

      Usuń
  18. okej, wczoraj wieczorem dostałam link do Twojego bloga od koleżanki i pochłonęłam go w jedną noc. dziewczyno, masz ogrooooooomny talent, naprawdę. cieszę się, że nie zaśmiecasz sobie kartek, tylko wstawiasz to, co napiszesz do Internetu, bo pewnie niedługo wyłapie Cię jakiś łowca pisarzy (nie wiem, czy takie coś istnieje, ale przyznasz, że byłoby fajnie! :) nie widziałam jeszcze opowiadania, w którym, w dwudziestu trzech rozdziałach znalazłabym tylko jedną literówkę. pomysł też jest cudny, nie spotkałam się z takim nigdzie indziej, a to się ceni. znaczy przynajmniej ja... ale myślę, że ciężko jest teraz znaleźć coś dobrego z oryginalnym pomysłem. jak pomysł jest okej, to napisane z tyloma błędami, że aż czytać się nie chce, a jak jest fajnie napisane, to pomysł do dupy. a u Ciebie jest wszystko cacy, naprawdę. dużo moich ukochanych opisów, za co kocham Cię jeszcze bardziej. możesz mieć pewność, że jeszcze na pewno tu zajrzę. ;)
    a co do lodów, to ubóstwiam wszystkie z Grycana, mmmm. <3

    http://whispers-and-love.blogspot.com/

    Evil. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Od kogo? Któż to jest? Znam ją? Jak nie to chce poznać! A przede wszystkim podziękować za polecenie :)To wyróżnienie! ♥
      Łowca pisarzy? Hahaha, fajnie by było, ale myślę, że pozostanę tutaj i będę pisać dla mojej garstki wiernych czytelników :) Coś wiem o tej oryginalności, miałam tego dość, więc sama się zabrałam za pisanie i sądząc po tylu pozytywnych opiniach nie jest najgorzej, z czego się bardzo cieszę :> Ja też kocham opisy!

      Usuń
  19. Mój ulubiony smak lodów to cytrynowe i truskawkowe :3
    A rozdział jest świetny! Uwielbiam czytać twoje opowiadanie :)

    Przy okazji zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z moją przyjaciółką: http://ill-look-after-you.blogspot.com/
    Na razie publikujemy tam imaginy, ale wkrótce pojawi się pełne opowiadanie ;)
    Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  20. czekałam 23 rozdziały
    23 ROZDZIAŁY!
    mam nadzieję że w 24 Harry powie że ją kocha, a jeśli nie to wypruje sobie flaki i cię nimi udusze!
    jestem w mega szoku i nadal nie wiem co napisać. o wiem! lubie śmietankowe lody z kawałkami czekolady :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Z przyjemnością oznajmiam, że blog został nominowany do Liebster Award i The Versitale Blogger Award. Szczegóły na blogu story-of-nialler-horan.blogspot.com w zakładkach o owych nazwach (:
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  22. Swietny ;D już nie mogę doczekac się kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  23. Hi! Zostałaś nominowana do Libster Awards i The Versatile Blogger Awards. Więcej na ---> http://1d-my-dream.blogspot.com/2013/07/hi-juz-po-raz-kolejny-dostaam-nominacje.html

    ______
    Serio, chciałabym mieć tyle komentarzy co ty<3 Jesteś świetna! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. yyy... nie wiem wszystkie :)
    czekam na następny i nie moge sie doczekac !!

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)