1
-Co to miało, cholera,
być, Louis?!- powtórzyłam dobitniej, zwracając się imieniem, taka
psychologiczna sztuczka.
Dalej cisza, spuścił
wzrok, nie raczył na mnie spojrzeć.
Odwróciłam się… Tylko
nie to…
Nie, nie, nie…! NIE!
Jak wielkie musi nade mną wisieć fatum, żeby
stało się coś naprawdę nieprawdopodobnego? Mam na myśli, to znaczy, emm… Takie
rzeczy dzieją się tylko i wyłącznie w kryminałach, a czy moje życie to jakaś
tandetna książka, znana jako dodatek z gazety, bo się nie sprzedaje na pulkach
księgarni, więc trzeba się pozbyć całego nakładu za wszelką cenę? Jeśli tak, to
nawet nie zasługuję, żeby znaleźć się w tym niszowym magazynie…? „Teraz moje życie ma sens!”
-Jeszcze jedno, uśmiech proszę- usłyszałam, a
moja samokontrola traciła na sile z każdym tyknięciem sekundowej wskazówki
zegara.
Pstryk.
Oślepiło mnie światło z migawki i momentalnie
obraz stał się biały z rozmazanymi przebłyskami otoczenia. Nie miałam pojęcia,
kiedy Louis znalazł się tuż koło mnie, nie zauważyłam, ale poczułam ciepło
drugiej osoby po lewej stronie. Nie było to komfortowe, zwłaszcza po
pocałunku…? Czy mogę to tak nazwać?
-Mówiłam, że jesteście żałośni, o ile mnie
pamięć nie myli, ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Skłamałbym,
jeśli powiedziałbym, że mi to nie pasuje… Właściwie odwaliliście całą robotę za
mnie!- Debbie, widocznie ucieszona takim obrotem sprawy, klasnęła w dłonie, jak
dziecko, które za chwile miało dostać wielką watę cukrową na patyku po długim
staniu w kolejce.
O czym ona bredzi?
-Postradałaś rozum czy spalił się w solarium?-
zapytałam, zastanawiając się… Nie, właściwie nie. Już nie można myśleć, czy to
był nieszczęśliwy wypadek z samoopalaczem w roli głównej czy głupota w czystej
postaci, bo pomarańczowa skóra ani nie jest atrakcyjna, ani nie wygląda modnie.
-Jaki rozum?- zanucił ironicznie chłopak, ale
musiałam przyznać mu rację. Debby wydawała się go pozbawiona, tak samo jak
człowieczeństwa, dobroci i współczucia.
Brunetka puściła zaczepne uwagi mimo uszu,
zupełnie jakby płynęły po niej niczym woda.
-Mam dowód, że dziewczyna Harry’ego i jego
najlepszy przyjaciel mają ze sobą romans, jak myślicie, będzie skłonny słuchać
wyjaśnień, hmm?- zapytała szyderczo, przeskakując wzrokiem między naszą dwójką.
To mógł być faktycznie nóż w plecy dla niego,
ale po pierwsze primo „dziewczyna
Harry’ego i jego przyjaciel” nie mają romansu, na litość boską, co wszyscy
się tak na to uwzięli? Jestem pewna, że widziała jak go odpycham i krzyczę,
skoro zrobiła nam zdjęcie, gdy Tomlinson się na mnie rzucił z ustami. To jest
wbrew logice, chyba że będzie wmawiać swoją zmyśloną wersję wydarzeń chłopakowi
z lokami, którego miała na oku od jakiegoś czasu. Po drugie primo nie
przypominam sobie, żebym była ze Styles’em na poważnie, a nie jedynie na
papierze, więc… Z drugiej jednak strony chciałam z nim być, a to wszystko, co
dzieje się od dziesięciu minut, może jedynie zmniejszyć moje szanse na
prawdziwy związek. Ugh, to okropne.
-Znowu szukasz pretekstu, żeby uwieść Harry’ego
kolejny raz? Przykro mi, ale musze cię zmartwić, bo to zdjęcie oklejone twoją
kolejną bajeczką tym razem nie wystarczy- brutalnie zmieszał jej plan z błotem,
a mnie odbijało się w uszach jedno słowo niczym echo.
Znowu?
To miało już miejsce? Co?
-Jeszcze zobaczymy, skarbie- odrzekła z
wyższością, ale kpiący uśmieszek znikł z jej ust, jakby słowa Louisa mogły ją
trochę wystraszyć.
-Nie nazywaj mnie tak- syknął Tomlinson. –Nie
jestem twoim skarbem i nigdy nie byłem- dopowiedział z taką ilością jadu,
której nigdy u niego nie słyszałam i mam nadzieję nie doświadczyć na własnej skórze.
Okej, teraz to mam mętlik w głowie. Najpierw
było coś o uwiedzeniu Harry’ego, a teraz jakby szatyn stojący obok miał wspólną
przeszłość z brunetką naprzeciwko mnie. Czy tylko mi się to wydaje
niedorzeczne, że aż nierealne, a jednak tak cholernie prawdziwe? Czułam się w
tej chwili jak widz, gdy tych dwoje mierzyło się groźnie wzrokiem i jak ja mam
ocenić ich racjonalnie? Mogą kłamać, zmyślać, dopowiadać, przekręcać albo być
całkiem szczerzy…
-Możecie mi powiedzieć o co chodzi, bo myślę, że
to jakaś grubsza sprawa?- zauważyłam, ściągając mocno brwi i wbijając
wyczekujące spojrzenie to w jedną osobę, to w drugą.
-Może ty już lepiej nie myśl, bo coś ci się
przegrzeje tam w środku, hmm?- skinęła na mnie arogancko kobieta.
-Ale ty mogłabyś zacząć i chyba się dzisiaj
zacięłaś przy goleniu- zmrużyłam oczy, by się przyjrzeć jej twarzy, a potem
poklepałam się po policzku, pokazując mniej więcej ślad, którego rzecz jasna
nie było, ale czemu by jej nie zdenerwować?
Obsesyjnie zaczęła przeszukiwać swoją torebkę, a
ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na moją twarz od początku.
Wyjęła małe lusterko w kształcie koła i przejrzała się w nim bardzo dokładnie.
–Jędza- mruknęła cicho pod nosem, kiedy mijaliśmy ją z Tomlinsonem. Właściwie,
kiedy ja ją mijałam, on tylko szedł za mną i nie odezwał się nawet słowem.
Nie mam zamiaru toczyć z nią głupiej rozmowy, z
której i tak nic nie wyniknie, także postanowiłam znaleźć resztę chłopaków i
Jane, mając nadzieję, że są ciągle tam, gdzie byli, nim wybiegłam z najstarszym
członkiem zespołu.
-Hej, już wrócili- powiedział radośnie blondyn,
ale na tym kończył się cały optymizm sytuacji. Nasze grobowe miny nie
zwiastowały niczego dobrego.
-Musimy porozmawiać- krzyknęła Debbie, która
dotarła do pomieszczenia dopiero teraz. -Ja, ty- wskazała na Stylesa- Louis i
ta blond wywłoka- wskazała na mnie ręką, a mnie prawie szlag trafił.
-Chyba pójdę po popcorn, też chcecie?- Niall
spytał Zayna oraz Jane gdzieś w tle, którzy uważnie nas obserwowali.
-Tak, tak- brunet machnął niedbale ręką, ale
Horan się tym nie przejął.
Nie odpowiedziałam, musiałam wbić paznokcie w
wewnętrzną część dłoni, by nie rzucić się na jej farbowane kudły i ich po
prostu nie wyrwać.
-O czym?- zapytał chłopak z kręconymi włosami
całkiem zniesmaczony takim obrotem spraw.
-O nas, ale to raczej na osobności-
odpowiedziała tak po prostu, wzruszając ramionami i poprawiając aparat wiszący
na jej szyi. Zerknęła jeszcze na Liama, ale ten czekał na rozwój wydarzeń.
Harry posłał mi pytające spojrzenie, a mój
grymas na twarzy tylko się powiększał.
-To nie jest dobry pomysł, jesteśmy dopiero co
po koncercie…
-To ważne- weszła mu w słowo, wbijając w niego
palące spojrzenie.
Tomlinson, powiedź coś,
no powiedź! Ja za siebie akurat nie ręczę.
Harry spojrzał na mnie jeszcze raz, godząc się
na jej prośbę skinieniem głowy, co mu przyszło z trudem.
-Ale uważaj na słowa, to moja dziewczyna i nie
życzę sobie, żebyś mówiła o niej w taki sposób- powiedział surowo, naprawdę
surowo, nie miałam pojęcia, że ten chłopak może być aż taki stanowczy.
Objął mnie ramieniem na pocieszenie oraz
poparcie swoich słów. Jej oczy się zwęziły.
-To gdzie możemy porozmawiać?- zapytała, zapominając
o jego uwadze co do mojej osoby.
-Tam- Louis wskazał na drzwi do przyległego
pokoju. W końcu się odezwał, bo myślałam, że całkiem stracił głos.
Tylko nasza czwórka. Co z tego wyniknie? Nic
dobrego. Jestem o tym święcie przekonana.
*
Szklany kwadratowy stolik, na którym stał dzbanek
z wodą oraz kilka szklanek. Z każdej strony krawędzi mebla fioletowe fotele, a
w nich my, siedzący w ciszy.
Harry trzymał w dłoniach aparat, kilka minut
temu wiszący na szyi brunetki naprzeciwko mnie, dzięki przymocowanemu do niego paska.
„Masz przy sobie dwójkę
ludzi, którzy knują za twoimi plecami, robiąc z ciebie idiotę”.
Właściwie rozmowa okazała się jednym zdaniem,
póki co.
-Teraz mi wierzysz?- cisza została przerwana
przez intrygantkę, która zwróciła się do chłopaka z kręconymi włosami, gdy ten
wydawał się być zahipnotyzowany małym świecącym ekranem sprzętu. Oderwał od
niego wzrok, a następnie zaszczycił nim kobietę. -Wiem, że to dla ciebie może
być szok, ale nie powiesz mi, że cię nie ostrzegałam wcześniej- powiedziała
stanowczo, zakładając ręce na piersi.
-Że co?- wtrąciłam się w jej głupie tłumaczenia.
-Przestań, bezczelnie kłamiesz, byłaś z nim
tylko dla kasy! Niech wie, jaką manipulatorką jesteś, nigdy nie zależało ci na
nim, tylko na korzyściach, które z niego czerpiesz- prychnęła, kręcąc głową.
Cholernie dobra aktorka, ale coś w tym jest…
-Znalazła się obrończyni uciśnionych dusz-
mruknęłam gniewnie, poprawiając się niespokojnie na siedzeniu.
-Jaki masz w tym interes?- odezwał się
Tomlinson, patrząc wyczekująco na Debbie, ale ta zignorowała jego pytanie. –Nie
odpowiesz?- zapytał kpiąco, na co jej oczy się zwęziły. Przerwała ten kontakt
wzrokowy i przeniosła całe skupienie na drugiego chłopaka.
-Ja po prostu chcę, żeby Harry nie był otoczony
kłamcami. On zasługuje na szczęście, nie na was- odrzekła arogancko,
odgarniając swoje włosy na bok.
Trzymajcie mnie, bo po prostu…
-Nie znałem cię od tej strony, takiej
opiekuńczej i bezinteresownej- Louis wyraźnie z niej szydził, nawet się z tym
nie krył. To nie było tak, gdy my się kłóciliśmy. Nasze przekomarzanie nigdy nie
było tak emocjonalne. Poza tym widać było, że chłopak żywi jakąś urazę wobec
brunetki i nie mogłam tego tak zwyczajnie bagatelizować.
Zaczęłam miętosić w dłoni skrawek różowej
sukienki. Miałam wrażenie, że za chwilę usłyszę coś, co ma związek z
przeszłością, która ciągnie się za nimi do teraz i na nieszczęście- zostałam
wciągnięta do tej pogmatwanej historii bez pytania.
To, że oficjalnie jestem z Harry’m jest tylko
dziełem przypadku. Nikt mi nie wmówi, że jeśli nie zawarłabym z nim umowy,
Debbie by się tu nie pojawiła. Oczywiście, że by tu była, tylko że z inną
bajeczką i inną ofiarą zamiast mnie.
-Oh, przestań być dzieckiem i nie rozpamiętuj
starych dziejów, ludzie się zmieniają- machnęła ręką, ponownie poprawiając
opadające na ramiona włosy.
-Doprawdy? I udowadniasz to teraz?- pokręcił
głową z niezadowoleniem w oczach. –Chyba że mówisz, że na gorsze, wtedy
absolutnie się z tobą zgadzam.
-Ale chyba nie zaprzeczysz temu, prawda?-
impulsywnie podstawiła mu pod nos aparat z wyświetlonym zdjęciem, wyrwawszy go
Styles’owi z rąk.
-Nie wypieram się, nawet nie miałem zamiaru-
odpowiedział bez cienia emocji, wzruszając ramionami.
-I ty mi śmiesz wspominać o zmienianiu się na
gorsze, kiedy sam przystawiasz się do dziewczyny najlepszego kumpla?- syknęła z
odrazą, a jej twarz zmarszczyła się niemal z obrzydzeniem.
Przygryzłam wargę, nie wiedząc, co się dokładnie
dzieje. Czy tylko ja odniosłam dziwne wrażenie, że razem z Harrym zostaliśmy
odsunięci od rozmowy lub tego, czymkolwiek była interakcja Debbie-Lou? Posłałam „mojemu” chłopakowi pytające spojrzenie, ale
on również wydawał się być zmieszany i najchętniej by stąd uciekł. Tak,
uciekłby jak najdalej od tej dwójki świrów, których za chwilę będzie trzeba
rozdzielać siłą.
-A ty śmiesz mówić o nas takie rzeczy? Dobrze
wiesz jak wygląda prawda, a próbujesz tak zamieszać sytuacją, żeby wyszło na
twoje. Nazywasz Stellę manipulatorką, ale spójrz na siebie!- zmierzył ją
wzrokiem, wyciągając kolejny argument na wierzch.
-Ja?- zdziwiła się kompletnie zbita z tropu. –Ja
po prostu chcę pomóc mojemu przyjacielowi- wskazała ręką na młodszego chłopaka-
on zasługuje na prawdę, więc zachowaj sobie te kłamstwa, którymi go karmisz-
rzekła odważnie, bezpiecznie dobierając słowa do swojej wypowiedzi.
-Jesteś podła- odpowiedział natychmiast. –Czego
chcesz tym razem? Sławy, pieniędzy, rozrywki?- wymieniał, nie zważając na ton
swojego głosu, który już dawno przekroczył dopuszczalną granicę. Teraz to można
zakwalifikować jedynie jako krzyk.
-Niczego z tych rzeczy- odpowiedziała
natychmiast.
Louis zmarszczył czoło.
-Czego więc?
-Harry’ego- odpowiedziała nader poważnie. To nie
był żart, kłamstwo też nie. Ona faktycznie chciała Harry’ego, dała mi to do
zrozumienia kilka razy. I zrobiła to dobitnie.
Wpatrywałam się w nią tępo, Tomlinson też i nim
zdążył ponownie zabrać głos, w pomieszczeniu rozległo się trzaśnięcie drzwiami.
-Kochanie!- brunetka krzyknęła tęsknie i
wybiegła przez drzwi, a kiedy koło mnie przeszła, poczułam duszący zapach
perfum, który powaliły nawet konia. A jeśli chodzi o przejażdżkę windą z
Debbie, problemy z oddychaniem gwarantowane, jeśli nie od razu wygrana biletu w
jedną stronę… do szpitala.
-Zostaw mnie!- przez niedomknięte drzwi słychać
było głos chłopaka, który przed momentem opuścił ten pokój. –Nie mam teraz
ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, chcę być sam- zakończył dobitnie, bo
dziewczyna nie protestowała, przynajmniej nie słownie.
-Hazza, w porządku?- odezwał się Liam, ale
dostał w odpowiedzi tylko kolejne trzaśnięcie drzwiami.
-Ja tylko chciałam go pocieszyć- broniła się
żałośnie kobieta, spuszczając głowę z zawstydzenia. –Cześć- pożegnała się z
obecnymi w tamtym pokoju, nie zaszczycając ich spojrzeniem, to było jej
ostatnie słowo i także wyszła.
Widziałam część tej sceny przez szparę. Nie
chciałam podsłuchiwać ani podglądać, ale chęć ogarnięcia tej sytuacji i
poukładania jej sobie od początku do końca była za silna.
Od momentu przekroczenia progu, pałeczkę rozmowy
przejęli Debbie i Louis. Harry nie odzywał się wcale. To tak, jakby był
mediatorem w tej waśni między jego najlepszym przyjacielem a… okej, okej, nie
będę przeklinać. Nią. Między nim a nią. A ja jestem po co, hmm? Piąte koło u
wozu czy coś. Wice-sędzia niepotrzebny, raczej jakiś ochroniarz by się przydał,
który nie dopuści do bójki, ale szkoda na… nią marnować nowego manikiuru.
Wstałam z fotela i również zamierzałam opuścić
to miejsce, które od dzisiaj nie będzie mi się kojarzyć za ciekawie. Niedobrze,
bo jestem piosenkarką, garderoby będą wszędzie- przy wywiadach, nagraniach,
sesjach, koncertach i tak dalej. No dziękuję, One Direction.
-Gdzie są wszyscy?- zapytałam Marcus’a, o ile
dobrze pamiętam wywody Nialla „przedstawię
ci naszych ochroniarzy oraz całą resztę”. Przeskanowałam jeszcze raz te
cztery ściany, ale wszystkie rzeczy chłopaków były pozabierane, co mogło
oznaczać tylko jedno…
-Już pojechali, Liam wyszedł jako ostatni
dosłownie przed chwilą- odpowiedział grzecznie, nie odrywając wzroku od
kolorowej kostki w swoich rękach, którą zacięcie próbował ułożyć.
-Pojechali, yhym. A taka szatynka z falowanymi
włosami, która tu była, wiesz może gdzie poszła?- pytałam dalej. Muszę mieć
jakiś punkt zaczepienia, a wydaje mi się, że nie wzięła telefonu, więc nie
zadzwonię.
-Zayn chyba miał ją odwieźć, obiło mi się o uszy
coś takiego.
-Umm… Dzięki- wydukałam nieśmiało i wyszłam na
opustoszały korytarz. Otworzyłam torebkę, żeby znaleźć komórkę. Muszę od razu
do niego zadzwonić i skontrolować jego… ją… ich… Cokolwiek, byleby nie myśleć o
Harrym i Louisie. No i może przy okazji odegrać się za tak wiele dwuznacznych
tekstów z jej i chłopaka strony odnośnie mojego życia miłosnego, ale jak
mówiłam- to tylko przy okazji…
-Hej, Candy, odpowiem zanim zapytasz. Zayn
zaproponował, że mnie odstawi bezpiecznie do domu, bo nie zanosiło się, że
zdołasz się wyrwać z… rozmowy- odezwała się moja przyjaciółka, będąca po
drugiej stronie połączenia, nie bardzo wiedząc jak ubrać w słowa nasze prywatne
spotkanie z Debbie. Nie można zaprzeczyć, że to dość niecodziennego.
-I to, że ty odbierasz jego telefon ma mnie
skutecznie przekonać, że wrócisz bez żadnych atrakcji po drodze, hmm?
-Ja mam nadzieję, że nie- szepnęła, chichocząc
delikatnie.
-Tylko pamiętaj, żeby się tam grzecznie zachow…
-Dobrze, mamuś, pa!- weszła mi w słowo i
zakończyła połączenie, żeby przypadkiem nie dostać kolejnej „cennej” rady.
To teraz, gdy trochę ochłonęłam po całej
niemiłej sytuacji, czas się skontaktować ze Styles’em i guzik mnie obchodzi, że
nie ma ochoty z kimkolwiek gadać. Jeśli będę musiała, zmuszę go, żeby mnie
wysłuchał.
Przepraszamy, abonent
jest czasowo niedostępny… Bla, bla, bla… Please, try your call again later…
Zakończ.
Wyłączył komórkę? Nie wierzę przecież. On nigdy
by tego nie zrobił, nie Harry Styles, którego znam. Nie rozstaje się ze swoim
telefonem i wiele razy prawił mi kazania na ten temat, że bez tego urządzenia
czuje się jak bez ręki. Ciekawe.
Wsadziłam telefon na swoje miejsce we wnętrzu
torebki i zaczęłam zapinać guzki płaszcza, bo pewnie zdążyło się zrobić
chłodno. Nie, żeby wcześniej nie było już zimno, ale londyńskie noce nigdy nie
rozpieszczały swoją temperaturą, dla mnie również nie zrobią wyjątku.
-Stella- podskoczyłam na dźwięk uformowany w
moje imię.
-Louis, nie teraz- spojrzałam na niego
przelotnie z niezbyt uradowanym wyrazem twarzy i zrobiłam kilka kroków w stronę
wyjścia.
-Daj mi wytłumaczyć- poprosił bezradnie, ale ja
nie chciałam się zgodzić. Nie zwolniłam.
Chłopak podbiegł, łapiąc za moje ramię, a
następnie obrócił twarzą do siebie.
-Proszę- powiedział prawie bezgłośnie, a ja nie
potrafiłam wyczytać z jego oczu żadnej intencji.
-A możesz w ogóle to zrobić? Masz
usprawiedliwienie?- prychnęłam niezadowolona.
-Tylko się nie denerwuj- poinstruował mnie,
mierząc mnie wzrokiem bez mrugnięcia oczami.
-Nie będziesz mi mówił, co mam robić, a czego
nie. Jeśli mam ochotę być na ciebie wściekła, to będę i wiesz co? Zapracowałaś
na to jak nikt inny.
Szatyn spuścił głowę i zagryzł nerwowo wargę.
-Masz rację, masz pełne prawo, żeby się na mnie
złościć- przyznał drżącym głosem.
-Świetnie, że się rozumiemy- podsumowałam
arogancko i odeszłam od niego.
-Nawaliłem, okej? Wiem to, jestem idiotą- ruszył
od razu za mną.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę- wtrąciłam w
jego wywód, ale… musiałam. Okazja była idealna, żeby nie powiedzieć tego na
głos, a jedynie zatrzymywać w umyśle.
-Przepraszam- powiedział, po czym pociągnął mnie
za nadgarstek, który zamknął w szczelnym uścisku dłoni- naprawdę przepraszam-
powtórzył ponownie.
Moje oczy spotkały się z oczami Louisa, który
odwrócił wzrok.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie
pocałowałeś?- wydusiłam z siebie, a mój głos zabrzmiał nie inaczej niż bezradnie.
To mnie przerosło. Kariera w show-biznesie to prawdziwe wyzwanie. Jeden
nieostrożny krok i uznają, że woda sodowa uderzyła ci do głowy, że niemożliwie
gwiazdorzysz, dbając wyłącznie o swoje wygórowane zachcianki i uważasz, że
skoro ktoś cię kojarzy, możesz spocząć na laurach. Nieprawda. To nieustająca
walka i ciężka praca, ale nie zrozumie ten, który nie zazna tego na własnej
skórze. Doszedł układ „fake” i musisz być jeszcze bardziej ostrożny. Tak,
właśnie- żeby się nie zdemaskować, inaczej opinia kłamcy jest jak w banku. Czy
to nie jest za dużo? Ach, widać nie. Ironia lubi się domowić w życiu ludzi,
musiała też w moim i zesłała Lou oraz kłopoty. Dlaczego to się przytrafiło
akurat mnie?
-To dłuższa historia, nie krótka opowiastka przy
okazji stania w holu- odpowiedział stanowczo, lustrując otoczenie. Przewróciłam
oczami i pokręciłam głową, nim Louis dodał –chodź, opowiem ci.
Byłam jak uparte dziecko. Ostatnio nie skończyło
się dobrze nasze sam na sam…
Widział moje wahanie, sięgnął delikatnie po moją
dłoń i pociągnął za sobą. Natychmiast ją wyrwałam, gdy poczułam nieprzyjemny
dreszcz na mojej skórze.
-Mogę iść sama- mruknęłam po nosem, uważając, by
nie potknąć się o własne nogi.
Szatyn ciężko westchnął, nim z powrotem na mnie
spojrzał. Nie starał się nawet kwestionować mojego zachowania. Zwyczajnie
odpuścił, pamiętając, że ledwo udaje mi się zachować spokój.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które-
powiedziałabym- jest przeznaczone dla tancerzy, ale mając w domyśle One
Direction- oni nie są im potrzebni, bo chłopaki sami z siebie tak świetnie
tańczą i robią show, czyż nie?
Usiadłam na sporej wielkości sofie o pastelowym
kolorze i czekałam. Nie minęła sekunda, gdy Louis usiadł na tej samej kanapie,
ale na drugim jej końcu, lecz po chwili zerwał się na nogi i zaczął chodzić
wokół okrągłego stolika na środku pokoju. Chłopak przesunął ręką po włosach, po
czym stanął w miejscu. Jego klatka piersiowa mocno zadrżała, pewnie przez
głęboki wdech, zasilający płuca w powietrze.
Czy Louis jest zestresowany, czy to tylko ja to
tak odbieram?
-Nie umiem tego wytłumaczyć- wyszeptał po nosem,
nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
-Wiedziałam, szkoda mojego czasu- prychnęłam,
sięgając po swoją chustkę. Wstałam i chwyciłam za klamkę, ale drzwi ani myślały
drgnąć. Zamknięte? Zmierzyłam groźnie chłopaka wzrokiem, gdy spojrzałam przez
ramię.
-Na wszelki wypadek- wzruszył ramionami.
-Teraz będziesz mnie przetrzymywał, tak?-
pokręciłam głową z niedowierzaniem. -Poważnie, Louis?
-Chcę jedynie mieć pewność, czym jest to coś
między nami.
-O czym ty znowu bredzisz?- wyrzuciłam szybko
ręce przez siebie. –Uważałam cię za przyjaciela. Czy dałam ci kiedyś do
zrozumienia, że jest inaczej, poza tym, że mnie denerwujesz czasami… często-
poprawiłam się po zastanowieniu się chwilę- więc do czego chcesz mieć pewność?
Co tu jest jeszcze do sprawdzania?
-Nie udawaj- wymamrotał pośpiesznie.
-Nie no trzymajcie mnie- rzekłam, opadając na
swoje miejsce na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.
-Właściwie wiem, jak to wytłumaczyć- usłyszałam
z mojej prawej strony, gdy zajął miejsce obok.
-Louis- westchnęłam- jesteś tak konkretny, jak
kobieta podczas PMS’u- powiedziałam kpiąco.
-Przepraszam.
-Przestań mnie przepraszać, po prostu powiedź,
co masz do powiedzenia i po temacie. Czy to takie trudne?
-Tak, to bardzo skomplikowane, temat w sensie-
wyjaśnił sporną kwestię.
-To może zacznij od początku, hmm?-
zaproponowałam. Zsunęłam z nóg czarne buty i podciągnęłam kolana do brody.
Usadowiona i mająca na chłopaka dobry widok, oczekiwałam na choćby słowo z jego
strony.
-Wiesz kim jest Debbie?- zapytał powoli, lekko
prostując plecy.
-Znajomą Harry’ego i twoją?- wzruszyłam ramionami. –Co to ma do rzeczy?
-Masz złe informacje- uciął szybko.
Zmarszczyłam brwi. Oczywiście zdaję sobie z tego
sprawę, że coś tam się mogło stać między nimi w przeszłości, ale jaki to ma
związek z naszym pocałunkiem?
-Debbie była kiedyś moją dziewczyną- wymamrotał
cichutko, składając swoje palce dłoni w jeżyka i zaczął się mu przyglądać.
-P-proszę?
-Zakochałem się w niej i byłem szczęśliwy, że
ona odwzajemnia moje uczucie. Od początku nasz związek był tajemnicą, nawet
chłopaki nie wiedzieli, a jak już musiałem ją przedstawić- zawsze mówiłem o
niej „przyjaciółka”- zamknął na chwilę powieki i złapał głęboki oddech, by
kontynuować. –A potem zrozumiałem, że owinęła mnie sobie wokół palca. Byłem jej
potrzebny, żeby zdobyć kolejny cel. Jest płytka, zależało jej na pieniądzach i
sławie, nie miała oporów, żeby mnie wykorzystać, a potem to samo zrobić z…
Harrym.
Moje brwi podniosły się w górę możliwie jak
najwięcej. Słowa Louisa, z jakiegoś dziwnego powodu, uderzyły mnie w sposób
dość szczególny.
-Teraz wróciła i chce go z powrotem- podsumował
z zniesmaczoną miną.
-Ale dlaczego? Harry przecież dał jej jasno do
zrozumienia, że nie jest zainteresowany- powiedziałam. Nic mi tu nie pasowało.
-On ją kochał i dalej kocha- Louis przeczesał
ręką włosy. -Nie może się uwolnić z tej pułapki.
Dalej?
Harry mi mówił, że… Nie, moment… To było o
Caroline… To ją miał na myśli, gdy wyznał, że nigdy nie poczuł czegoś więcej…
Czyli, że mógł ukryć swoje uczucie do… Tak?
-Powiedział ci to?- spytałam z niepokojem w
głosie.
-Nie, nie musi, jest jak mój brat, nie
potrzebuje tego mówić, żebym ja wiedział.
-Yhym- mruknęłam pod nosem. –A czy…- na chwilę
się zatrzymałam, nie byłam pewna, czy to dobry moment na wyciąganie takiej
informacji- tobie nie przeszkadzało, kiedy odeszła od ciebie i zaczęła się
spotykać z nim?
-Przeszkadzało, nawet bardzo- roześmiał się- ale
to dlatego, że wiedziałem jaka jest i że przez nią będzie cierpiał, nie
dlatego, że byłem zazdrosny. To nie była miłość, pomyliłem się na początku.
-A Harry wie, że byliście, no wiesz, razem?
Pokręcił przecząco głową.
Głupio mi było, że się tak wypytuję, ale nie
mogłam się wręcz powstrzymać. To moje zaplanowane na dzisiaj „wyznanie miłości”,
mogłoby być lekko nie na miejscu i przekreślić wszystko, także…
-I nie mów mu, innym też nie, proszę- powiedział niemal błagalnie,
podkreślając ostatnie słówko.
-W porządku- nie zamierzałam się kłócić, ale z
drugiej strony to byłby niezły argument, który… Okej, dobra, nie. –Ale wiesz,
że ten „wyskok” uwieczniony na zdjęciu może sprawić, że się do niego zbliży, co
nie? Nie mówię, że na pewno, ale zawsze jakiś cień szansy jest. Tak tylko
głośno myślę…
Od czasu, gdy tu weszliśmy, nie zapadła niezręczna
cisza, aż do teraz. Nie było już nerwowej atmosfery, ale dało się wyczuć fakt,
iż żadne z nas nie zabrało głosu, jest dość krępujący.
-No to… słuchaj, doceniam, że mi na tyle
zaufałeś, żeby mi o tym powiedzieć, ale dalej się zastanawiam co to ma
wspólnego z…
-Pocałunkiem?- wszedł mi w słowo i uśmiechnął
się chytrze. Dziwne, niedawno przepraszał mnie skruszony, a teraz?
Skinęłam lekko głową, poprawiając się na
kanapie.
-Bo chyba coś… Sam nie wiem… Nie potrafię przy
tobie racjonalnie myśleć…- przyznał nieśmiało, zerkając na mnie spod wachlarza
rzęs.
-Jesteś walnięty, to dlatego- prychnęłam od
niechcenia.
-Ty przy mnie też?- puścił moją uwagę mimo uszu
i zapytał z nadzieją. Przyciągnął swoje ramiona, kładąc je wygodnie na moim
kolanach. Oparł o nie swoją brodę i wlepił we mnie wzrok.
-Czy przy tobie jestem walnięta? Nie, Lou,
absolutnie nie.
Przewrócił oczami, wydymając usta w
niezadowoleniu.
-Czy możesz przy mnie myśleć racjonalnie?-
poprawił pytanie na dokładniejsze.
-Muszę, jedno z dwójki powinno przynajmniej,
wypadło na mnie- wytknęłam język w jego stronę, co nie było dobrym posunięciem,
bo ten się poprawił i jego twarz była jeszcze bliżej mojej, niż poprzednio.
-Teraz też?
-Też- odrzekłam i zacisnęłam usta w wąską linię.
A co jeśli nie?
-Rumienisz się- Louis zauważył i uśmiechnął się
promiennie.
-C-co? Nie! Zwyczajnie ci się wydaje-
zaprzeczyłam zażenowana i strzepnęłam jego ramiona z moich kolan. Poprawiłam
grzywkę w zakłopotaniu i opuściłam nogi na ziemię, które dotknęły puchatego
dywanika.
Zaśmiał się na moją reakcję. No nie. Zmrużyłam
na niego oczy.
-Słodka jesteś, mała- dokuczał mi dalej, gdy się
wyprostował i przeciągnął rękami, jakby właśnie wstał z łóżka.
-Powiedź to jeszcze raz, a wtedy…
-Wtedy?- zapytał wyraźnie zaciekawiony.
-Wtedy…- zaczęłam niepewnie, nie mając
przygotowanej żadnej ciętej riposty.
Louis pochylił się bliżej mnie, mojej twarzy, a
ja zamarłam na tę bezpośrednią bliskość.
-Wtedy…- powtórzyłam- …coś z pewnością wymyślę,
żebyś cierpiał- dokończyłam jakoś z sensem.
-Pocałuj mnie.
-Lou, nie… Już to przerabialiśmy, jesteś dla
mnie tylko przyjacielem- wymamrotałam pośpiesznie.
-Pocałuj mnie, a potem to powtórz- postawił
ultimatum, wbijając we mnie palące spojrzenie.
-Nie.
2
-Odbierz, odbierz- szeptałam pod nosem, ale ciągle
to samo.
Abonent czasowo
niedostępny…
Oh, Harry, no weź!
Ostatni raz, teraz musi się udać!
Byłam zdesperowana. Wiem, że wydzwanianie za
kimś w środku nocy nie jest zbyt kulturalne, ale ja musiałam, zupełnie jakby to
była kwestia życia i śmierci.
Abonent czasowo
niedostępny…
Kolejny raz nic.
-Jesteśmy na miejscu- moje rozmyślania na temat
chłopaka przerywał taksówkarz.
-Hmm, dziękuję- mruknęłam i zaczęłam wygrzebywać
pieniądze z portfela. Wtedy mnie oświeciło, tak bardzo, że drobniaki wyleciały
na całe tylne siedzenie oraz pod te przednie. –Wie pan co, niech pan jedzie
dalej i na pierwszym skrzyżowaniu w prawo- poinstruowałam go, a on z chęci
zarobku, jechał tam, gdzie tylko zapragnęłam.
-To chyba tutaj- powiedziałam bardziej do siebie
niż do niego, lustrując otoczenie na zewnątrz, co graniczyło z cudem, bo
latarnie nie spełniały swojego zadania należycie.
-Należy się siedemdziesiąt dwa funty- powiedział
facet, chytrze spoglądając w moją stronę.
-P-przepraszam, ile? Oszalał pan? Nie
jeździliśmy przecież po całym Londynie- zaczęłam się z nim spierać, ale w końcu
wyciągnęłam oczekiwaną sumę i miałam nadzieję już nigdy go nie zobaczyć.
Zresztą nie warto było na niego tracić czas, bo Harry był prawdopodobnie tak
blisko mnie.
Wbiegłam do budynku szybciej, niż myślałam, że
to możliwe na tych obcasach. Dodatkowo zimny wiatr nie rozpieszczał, a po moim
ciele przeszło kilka nieprzyjemnych dreszczy. Nie zważając na wszelkie
przeciwności, już wchodziłam po schodach niczym błyskawica, przeskakując co raz
po dwa stopnie, żeby przyśpieszyć jeszcze bardziej.
Pokonałam każde piętro, aż znalazłam się na
samej górze budynku i wiecie co? Był tu, siedział skulony na murku z głową
pochyloną w dół. Nie zauważył mnie. Powinnam podejść? Chciał być sam, a ja
tylko chciałam go zobaczyć, sprawdzić, czy jest bezpieczny. Na rozmowę trochę
nieodpowiednia chwila, a tym bardziej na moje miłosne wyznania. A co jeśli
Louis mówił prawdę? Znaczy, chyba nie miał powodów by kłamać, bo i po co?
-Stella, co ty tu robisz?- zapytał cicho, potrząsając
lekko głową, jakby bał się, że tak naprawdę mnie tu nie ma i że to tylko
halucynacja męczy jego umysł.
-Chciałam… Ja tylko… Po prostu…- zaczęłam się
jąkać, nie umiałam ubrać w słowa swoich myśli. Podeszłam do niego truchtem i od
razu zauważyłam podpuchnęte oczy. Ciągle siedział w tym samym miejscu, ale
teraz spoglądał na mnie. Na jego twarz opadały niesforne loki, zakrywając ją
prawie w całości.
Ostrożnie oplotłam go ramionami, siadając na
jego kolanach. Wtulałam głowę w jego szyję, która nie była owinięta szalem i
który tylko zwisał z jego ramion.
-Przeziębisz się, niepotrzebnie przychodziłaś-
zauważył, obejmując mnie mocniej w pasie. –Jak ja to potem wytłumaczę Evelyn?
-Sama się wytłumaczę, nie martw się- ucięłam
krótko. –Musiałam cię zobaczyć.
-Skąd wiedziałaś, że tu będę?
-Brak zasięgu w telefonie- oderwałam się od
niego na chwilę i spojrzałam prosto w jego oczy, będąc z siebie zadowolona.
Jakbym co najmniej rozwiązała zagadkę na miarę Sherlocka Holmes’a.
-Nieźle- pochwalił mnie i ponownie przyciągnął
do wtulenia w siebie.
-Harry, jesteś zły?- zapytałam cichutko. Bałam
się jego reakcji, ale mój strach był wręcz nielogiczny z racjonalnego punktu
widzenia.
-A miałbym być? Dlaczego tak myślisz, hmm?-
poprosił o wyjaśnienie.
-Nie wiem. W ogóle ta cała sytuacja z tym
zdjęciem i Debbie była… Nawet nie wiem jak to ująć… Niedorzeczna?- pokręciłam
głową.
-Zdecydowanie taka była- szepnął do ucha.
-Kim ona jest, Harry?- zapytałam nieśmiało.
Powie mi prawdę czy nie?
-Mówiłem, że znajomą…
-Nie- przerwałam mu, uciszając ręką. –Kim jest
naprawdę… Nie rób ze mnie idiotki, dobrze? Znajome się tak nie zachowują-
oznajmiłam stanowczo, przez co na twarzy chłopaka pojawiło się zmieszanie.
-Była moją pierwszą miłością- przyznał cicho.
-Była?- zasugerowałam nieśmiało.
-Tak, uczucie wygasło, tak mi się zdaje.
Miałam wrażenie, że moja skóra robi się coraz
cieplejsza, gdy wpatrywałam się w zielone oczy Harry’ego, które zdawały się być
kwintesencją wszelkich emocji. Oniemiałam, czując, że poprawia mój doszczętnie
rozwalony warkocz, wystający gdzieś spod zawiniętego szala. Opuszki palców,
przypadkowo spotkane z moją skórą, zostawiały po sobie przyjemny żar. Czy ja
już wariuję?
-Ale z jej strony chyba nie wygasło, nie
sądzisz?- zapytałam, nim odwróciłam wzrok od przenikliwego spojrzenia Stylesa.
-Nie wiem, chyba, ale ja nie chcę…- zająknął
się, szukając odpowiednich słów- …nie jestem pewny, czy jestem gotowy na
związek. Z nią czy z kimkolwiek innym.
Boli?
Boli.
Momentalnie zaczęło padać. Taka nagła ulewa
mogła mieć tylko jedno wytłumaczenie sensowne wytłumaczenie… Okej, może nie
sensowne, ale mam to gdzieś. Natura się ze mną solidaryzuje i też zaczyna
płakać. Moje łzy całkowicie zmieszały się z kroplami z nieba i dzięki temu
mogłam dać upust kłębiącym się emocjom bez krępującego tłumaczenia się.
-Chodźmy, bo nie zostanie z nas ani jedna sucha
nitka- powiedział, przeczesując palcami przemoknięte loki.
-Okej- przytaknęłam niemal bezdźwięcznie,
wstając z jego kolan. Poprawiłam swój płaszcz i ruszyłam w stronę, z które
przybyłam. Chłopak szedł tuż koło mnie.
Weszliśmy na klatkę schodową przez żelazne
drzwi, które sprawiały wrażenie masywnych, ale tak naprawdę było kwestią czasu,
aż się wyłamią z zawiasów. Stanęłam na samym szczycie schodów, nie odwracając
się do niego. Przetarłam dłońmi twarz, by pozbyć się wszystkich kropel wody,
które się na niej znajdowały. Użyłam wszelkich sił, by zatrzymać płacz, co się
udało tylko na zewnątrz, wewnętrzne wypłakiwałam morze łez.
-Stella, wszystko w porządku?- zapytał z nutką
niepokoju w głosie, łapiąc moje ramię.
-Tak, jasne- zebrałam się w garść i
odpowiedziałam stanowczo. –Tylko zimno mi trochę- skłamałam dość zgrabnie,
ciesząc się, że to całkiem wiarygodna wymówka.
-Mówiłem, że się przeziębisz- powiedział, kręcąc
głową. Szybko mnie do siebie przytulił i zaczął masować jedną ręką plecy, a
drugą zatrzymał tuż pod szyją. –Trochę?- zaśmiał się. –Jesteś jak wyjęta z
zamrażalki.
Czy to była jedyna okazja, żeby go szczerze
przytulić? Nie w taki sztuczny sposób, gdy pozujemy do zdjęć, nie… Tamte ruchy były
wymuszane, zarówno z mojej strony, jak i z jego. To wręcz krępujące, nie
wiedzieć, jak daleko można się posunąć lub rozmyślać „czy granica nie jest już przekroczona?”.
Nawet takie małe gesty typowe dla przyjaciół ucierpiały przez nasz kontrakt.
Przykre. Może, gdybyśmy go nigdy nie zawarli, wszystko inaczej by się
potoczyło? Pewnie byśmy się kiedyś spotkali, prędzej czy później, ale jestem
pewna, że to było nieuniknione. On jest piosenkarzem, a ja piosenkarką, dużo
nie trzeba, żeby się poznać przy okazji jakiejś gali. Zresztą menedżerka
Harry’ego- Grace jest przyjaciółką Evelyn, to też mogłoby być ułatwienie.
Odwzajemniałam uścisk, czerpiąc z niego jak
najwięcej pozytywnej energii. Musiałam jej nabrać tyle, by móc potem egzystować
w mojej niekolorowej rzeczywistości.
.............................................................................................................
Moja
sister (@TodayImUnicorn) stwierdziła, że wszystko za bardzo komplikuję i czytając rozmowę Candy z
Harrym, zaproponowała własną wersję,
która przedstawia się następująco:
-Kocham cię- powiedziała
bez namysłu Stella. O matko, ze też nie potrafiła ugryźć się w język.
-Ja ciebie też- wyznał
po chwili Harry. Widać oboje mieli problem z szybką interakcją między zębami a
językiem.
Jestem pierwsza ahaaaahahaha
OdpowiedzUsuńJa naprawdę nie mam co tu komentować i się rozwodzić, bo wiadomo, ze znasz moją opinie o tym i kolejnym rozdziale już od wczoraj.
Serce krwawi mi na samą myśl...
Eh.
O i wiadomo każdy przyzna, że mój dopisek lepszy ;3
Looovee
sisteeer
Tak, Ala, wszyscy kochają twoją wersję, nie ma co! :D Chyba nie zapomnę jak mnie męczyłaś "weź mi wyślij, chcę już przeczytać, nooo" zabawne to było, huh ^^ Tylko siedź cicho i nie zdradzaj dalszej fabuły, jasne?
UsuńLoveee
Boju niech powie harremu ze go kocha on ja tez kocha a lou to tylko przyjaciel i tyle @swagbieberbitch
OdpowiedzUsuńTo nie takie proste :<
UsuńOd samego początku miałam nadzieję, że Stella będzie z Lou, ale powoli zaczynam tracić nadzieję... Ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę xx
OdpowiedzUsuńJedni się będą cieszyć, że Stella z Harrym, drudzy nie albo że Stella z Lou, jedni wiwatują, drudzy nie. No niestety nie da się zadowolić wszystkich :<
UsuńDziękuję za komentarz!
Ja bym wolała żeby Candy byłą z Lou :C
OdpowiedzUsuńOjej, nie wiem co Ci napisać, wszystko jeszcze przed nami, więc zobaczymy.
UsuńUwielbiam to opowiadanie jest świetne super kocham po prost <33 ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńNiech oni będą razem nooo !
OdpowiedzUsuńLou to super chłopak, ale tutaj widzę go tylko jako przyjaciela Candy. A Hazz... No kurcze ile można czekać aż oni będą razem ?!
HAROLDZIE MASZ POWIEDZIEĆ STELLI, ŻE JĄ KOCHASZ ! xD
Czekam na nn ;D
Cudo <3
Mwahh ♥
Pewnie kiedyś będzie z którymś... lub nie XD
UsuńNa wyznanie miłosne można czekać i czekać, bo to wcale nie takie łatwe i przyjemne :<
Dziękuję za przeczytanie i napisanie komentarza. To wiele dla mnie znaczy ♥
DOBRA. JEST DOBRZE. WCALE MI SIĘ NIE CHCE RYCZEĆ.
OdpowiedzUsuńOooookeeeeeej. Ogólnie rzecz biorąc to ten rozdział to był trochę taki rollercoaster. Na początku ucieszyłam się, że to jednak nie Harry przyłapał całujących się Louisa i Stellę i nawet to, że miała aparat na początku mnie nie ruszało. Potem się przestraszyłam. A co jeśli ta wiedźma wszystko zniszczy. Potem się wkurzyłam. Najpierw na nią, a potem na Louisa. Idiota kazał Stelli się pocałować i cały czas ją podpuszczał. Szczęście, że mu się nie dała XD ALE potem znowu się przestraszyłam, że Harry może nie odwzajemniać jej uczuć, zakochany w och jakże cudownej Debbie, ale szczerze mówiąc, to że się 'odkochał' było do przewidzenia. No bo kto by chciał z taką tam Debbie. POTEM się ucieszyłam kiedy Stella znalazła Harry'ego i się do niego przytuliła i wszystko było tak ślicznie i pięknie, a potem to już po prostu złamałaś mi serce. No ale przecież wszyscy kochamy te cudowne komplikacje, a jakżeby inaczej. Chociaż w sumie to wersją twojej sister też bym nie pogardziła XD Także ten, po tym wszystkim co dzisiaj przeżyłam przez ten rozdział, nie wrócę do siebie zbyt szybko. Przyślę ci rachunek za tabletki.
Aha, no i SZABLON *-*
P.S. AWNKJBHKFJBFCKJDSBKVNHRKLOEJGOIJFKLNBKJABWHDIQUHDEOIUSDPOUJWSPOJDCKSNZ CKJNBDJGBFUYGFQIOWDFPIDNFKJURIHTGOIQJOIFJQPJIJCNBHVGBRUYGFHUIEHDOIWEJKCNMJRNHUIRHEIUPQHOFIWEJSKLDCMPOAJEFIOJEICNRHUGHUIREHJKVNJDHFIAQL
No faktycznie troch tak góra, dół, góra, dół :D Jestem łamaczką serc, jeśli mam to podsumować haha, ale komplikacje muszą być, bo nie byłabym sobą przecież XD Wersja mojej sis jest już tak sławna i powszechnie lubiana, że szok :O Mam nadzieję, że tabletki nie będą zbyt drogie, bo kiepsko u mnie z funduszami :c
UsuńP.S.
Dziękuję za przeczytanie i zostawienie komentarza ♥
A ja bym zaproponowała trochę inny dialog...
OdpowiedzUsuń"-Pocałuj mnie, a potem to powtórz- postawił ultimatum, wbijając we mnie palące spojrzenie.
Zagryzłam mocno policzek od środka spoglądając w jego oczy. Znienawidzony nawyk.
Nagle poczułam się zmęczona. Zmęczona odczuwaniem, zmęczona rozważaniem każdego detalu. Powoli ujęłam jego twarz w dłonie i nie musiałam już robić nic więcej... Jego dotyk wpłynął na mnie zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Iskry przebiegły całe moje ciało. W jednym momencie uświadomiłam sobie co robię. Z sykiem odsunęłam się od niego.
Oczy szatyna wpatrywały się we mnie z nadzieją, ale ja nie umiałam odpowiedzieć na niemo zadane pytanie. Teraz sama zaczęłam się zastanawiać "(...)czym jest to coś między nami.""
dobra nie wiem czemu to napisałam, ale samo mi przyszło do głowy XD w każdym bądź razie to lepsza wersja a nie jakaś odpowiedź nie w myślach i ja się mam domyślać czy ona go pocałowała i zdała sobie sprawę, że woli Harryego czy jest tchórzem?!
MIĘTAAAAAAAA
i znowu mi namieszałaś w głowie, miałam pisać o Skawińskim a ty mi tutaj zlouellowałaś życie i jeszcze znowu podoba mi się Harella uhguhfksjanhfkjnaskj
ogólnie to ta louellowa scena była taaaaka fajna *O*
nadzieja umiera ostatnia i wcale nie jest matką głupich, czekam na louellę bbe
i mistrz rozdziału: "-Louis- westchnęłam- jesteś tak konkretny, jak kobieta podczas PMS’u" LOL tak bardzo prawdziwe xd
czekająca z niecierpliwością na kolejny rozdział Patka xxx
Ten dialog też może być XD Harella jest awwww, wiem, wiedziałam, że cię kiedyś do niej przekonam XD Czekaj, czekaj! Nie mówię, że to źle. Miętussssss <3
UsuńMiało być już koniec, ostatni rozdział, ale widzę, że tu się coś jeszcze wydarzy. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, że jeszcze się z nami nie rozstajesz ;D Co do rozdziału, to był rewelacyjny. Ja mam ogromną nadzieję, że Candy powie Harry'emu co tak naprawdę czuje! Dziewczyno, potem będzie za późno hahah
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie i życzę Ci weny na kolejne rozdziały! xxx
Pozdrawiam
Natalia.
Koniec? O nie, nie, nie, nie, nie... Napisałam kiedyś, że powoli będziemy zbliżać się do końca, a nie, że teraz już jest koniec. Jeszcze wiele się wydarzy :>
UsuńDziękuję ♥
ZABIJE CIĘ zabije zakopię a potem odkopię i zmuszę do pisania kolejnego rozdziału. JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ? Urwać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńw ogóle..
booże ten pocałunek Lou. W ogóle Lou. czytając poprzedni rozdział (bo nie wiem jakim cudem jeden pominęłam!) dolna szczęka spadła mi na klawiaturę i nie mogłam jej podnieść.
Harry..
boże on płakał bo bo.. kocha Stellę nie mógł zrozumieć dlaczego całowała się z Lou. o boże za dużo tego wszystkiego :O
Zabraniam ci jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi! masz w tej chwili iść do laptopa i pisać dla mnie rozdział! W TEJ CHWILI!
@Im_A_Fruit
what-if-we-have-never-met.blogspot.com
tak się zastanawiam... czy tylko moje komentarze są pozbawione sensu?
i jeszcze jedno pytanie.. LUDZIE CO Z WAMI CZEMU TAK MAŁO KOMENTARZY!?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będę zdatna do pisania po tych wszystkich torturach, wiesz? :O W jakim momencie ja urwałam? Nie jest środek rozmowy ani akcji przecież XD
UsuńNie, nie tylko twoje komentarze się pozbawione sensu. Moje też są, jeśli u kogoś zostawiam, uwierz ^^
Nie wiem co z tymi ludźmi właśnie, lenistwo chyba, huh :>
ona musi być z Harrym :333
OdpowiedzUsuńMusi? :O Czy to nakaz? XD
Usuńa już miałam taką nadzieje, że jednak Harry powie że coś do nie czuje do Stelli!! czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńNa wszystko przyjdzie czas :3 Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie ♥
UsuńKurcze, no, jak mogłaś? On wręcz MIAŁ jej powiedzieć co czuje. Biedna Stella. Czekam na to już od dawna, wiesz? Ale mam nadzieję, że w końcu przyjdzie taki moment, a ja będę latać w euforii. Czekam na kolejny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do mnie:
http://troublemaker-fanfiction.blogspot.com/
Zobaczymy i rany, też chcę się nauczyć latać w euforii czy też bez niej :D ♥
UsuńUwielbiam ten rozdział! Tyle emocji i wszystko tak świetnie opisane, że czuję się jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się na niczym skupić bo ciągle wracam myślami do tego co się dalej będzie działo. Z kim będzie Stella? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
Pozdrawiam, Lena x
Lubię trzymać ludzi w niepewności :> Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie ♥
Usuńświetny rozdział . !!! Mam nadzieję, że Stella będzie z Harry'm . * . *
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://believedreamforever.blogspot.com/
Dziękuję! <3
Usuńświetne :)
OdpowiedzUsuńpeacelovemus.blogspot.com
Dzięki :>
UsuńJest jeszcze szansa że Louis będzie z Stellą ? ;C
OdpowiedzUsuńPewnie jakaś jest :)
UsuńJa i moja predkosc komentowania rozdzialow... Do tego nie wiem jak podpisywalam sie w innych komentrzach... No i nie wiem co mam shippowac (tradycyjnie gym odpowiedziala ze Larry'ego ale to nie tutaj...) - harrelle czy louelle :(( (tak wiem, ja to mam problemy). No nic, ice do nastepnego rozdzialu z nadzieja ze rozdzial 29 to jeszcze nie koniec.
OdpowiedzUsuń