Rozdział 27 "Masz przy sobie dwójkę ludzi, którzy knują za twoimi plecami, robiąc z ciebie idiotę."

/ x / poniedziałek, 16 września 2013
1
-Co to miało, cholera, być, Louis?!- powtórzyłam dobitniej, zwracając się imieniem, taka psychologiczna sztuczka.
Dalej cisza, spuścił wzrok, nie raczył na mnie spojrzeć.
Odwróciłam się… Tylko nie to…
Nie, nie, nie…! NIE!
Jak wielkie musi nade mną wisieć fatum, żeby stało się coś naprawdę nieprawdopodobnego? Mam na myśli, to znaczy, emm… Takie rzeczy dzieją się tylko i wyłącznie w kryminałach, a czy moje życie to jakaś tandetna książka, znana jako dodatek z gazety, bo się nie sprzedaje na pulkach księgarni, więc trzeba się pozbyć całego nakładu za wszelką cenę? Jeśli tak, to nawet nie zasługuję, żeby znaleźć się w tym niszowym magazynie…? „Teraz moje życie ma sens!”
-Jeszcze jedno, uśmiech proszę- usłyszałam, a moja samokontrola traciła na sile z każdym tyknięciem sekundowej wskazówki zegara.
Pstryk.
Oślepiło mnie światło z migawki i momentalnie obraz stał się biały z rozmazanymi przebłyskami otoczenia. Nie miałam pojęcia, kiedy Louis znalazł się tuż koło mnie, nie zauważyłam, ale poczułam ciepło drugiej osoby po lewej stronie. Nie było to komfortowe, zwłaszcza po pocałunku…? Czy mogę to tak nazwać?
-Mówiłam, że jesteście żałośni, o ile mnie pamięć nie myli, ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że mi to nie pasuje… Właściwie odwaliliście całą robotę za mnie!- Debbie, widocznie ucieszona takim obrotem sprawy, klasnęła w dłonie, jak dziecko, które za chwile miało dostać wielką watę cukrową na patyku po długim staniu w kolejce.
O czym ona bredzi?
-Postradałaś rozum czy spalił się w solarium?- zapytałam, zastanawiając się… Nie, właściwie nie. Już nie można myśleć, czy to był nieszczęśliwy wypadek z samoopalaczem w roli głównej czy głupota w czystej postaci, bo pomarańczowa skóra ani nie jest atrakcyjna, ani nie wygląda modnie.
-Jaki rozum?- zanucił ironicznie chłopak, ale musiałam przyznać mu rację. Debby wydawała się go pozbawiona, tak samo jak człowieczeństwa, dobroci i współczucia.
Brunetka puściła zaczepne uwagi mimo uszu, zupełnie jakby płynęły po niej niczym woda.
-Mam dowód, że dziewczyna Harry’ego i jego najlepszy przyjaciel mają ze sobą romans, jak myślicie, będzie skłonny słuchać wyjaśnień, hmm?- zapytała szyderczo, przeskakując wzrokiem między naszą dwójką.
To mógł być faktycznie nóż w plecy dla niego, ale po pierwsze primo „dziewczyna Harry’ego i jego przyjaciel” nie mają romansu, na litość boską, co wszyscy się tak na to uwzięli? Jestem pewna, że widziała jak go odpycham i krzyczę, skoro zrobiła nam zdjęcie, gdy Tomlinson się na mnie rzucił z ustami. To jest wbrew logice, chyba że będzie wmawiać swoją zmyśloną wersję wydarzeń chłopakowi z lokami, którego miała na oku od jakiegoś czasu. Po drugie primo nie przypominam sobie, żebym była ze Styles’em na poważnie, a nie jedynie na papierze, więc… Z drugiej jednak strony chciałam z nim być, a to wszystko, co dzieje się od dziesięciu minut, może jedynie zmniejszyć moje szanse na prawdziwy związek. Ugh, to okropne.
-Znowu szukasz pretekstu, żeby uwieść Harry’ego kolejny raz? Przykro mi, ale musze cię zmartwić, bo to zdjęcie oklejone twoją kolejną bajeczką tym razem nie wystarczy- brutalnie zmieszał jej plan z błotem, a mnie odbijało się w uszach jedno słowo niczym echo.
Znowu?
To miało już miejsce? Co?
-Jeszcze zobaczymy, skarbie- odrzekła z wyższością, ale kpiący uśmieszek znikł z jej ust, jakby słowa Louisa mogły ją trochę wystraszyć.
-Nie nazywaj mnie tak- syknął Tomlinson. –Nie jestem twoim skarbem i nigdy nie byłem- dopowiedział z taką ilością jadu, której nigdy u niego nie słyszałam i mam nadzieję nie doświadczyć na własnej skórze.
Okej, teraz to mam mętlik w głowie. Najpierw było coś o uwiedzeniu Harry’ego, a teraz jakby szatyn stojący obok miał wspólną przeszłość z brunetką naprzeciwko mnie. Czy tylko mi się to wydaje niedorzeczne, że aż nierealne, a jednak tak cholernie prawdziwe? Czułam się w tej chwili jak widz, gdy tych dwoje mierzyło się groźnie wzrokiem i jak ja mam ocenić ich racjonalnie? Mogą kłamać, zmyślać, dopowiadać, przekręcać albo być całkiem szczerzy…
-Możecie mi powiedzieć o co chodzi, bo myślę, że to jakaś grubsza sprawa?- zauważyłam, ściągając mocno brwi i wbijając wyczekujące spojrzenie to w jedną osobę, to w drugą.
-Może ty już lepiej nie myśl, bo coś ci się przegrzeje tam w środku, hmm?- skinęła na mnie arogancko kobieta.
-Ale ty mogłabyś zacząć i chyba się dzisiaj zacięłaś przy goleniu- zmrużyłam oczy, by się przyjrzeć jej twarzy, a potem poklepałam się po policzku, pokazując mniej więcej ślad, którego rzecz jasna nie było, ale czemu by jej nie zdenerwować?
Obsesyjnie zaczęła przeszukiwać swoją torebkę, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na moją twarz od początku. Wyjęła małe lusterko w kształcie koła i przejrzała się w nim bardzo dokładnie. –Jędza- mruknęła cicho pod nosem, kiedy mijaliśmy ją z Tomlinsonem. Właściwie, kiedy ja ją mijałam, on tylko szedł za mną i nie odezwał się nawet słowem.
Nie mam zamiaru toczyć z nią głupiej rozmowy, z której i tak nic nie wyniknie, także postanowiłam znaleźć resztę chłopaków i Jane, mając nadzieję, że są ciągle tam, gdzie byli, nim wybiegłam z najstarszym członkiem zespołu.
-Hej, już wrócili- powiedział radośnie blondyn, ale na tym kończył się cały optymizm sytuacji. Nasze grobowe miny nie zwiastowały niczego dobrego.
-Musimy porozmawiać- krzyknęła Debbie, która dotarła do pomieszczenia dopiero teraz. -Ja, ty- wskazała na Stylesa- Louis i ta blond wywłoka- wskazała na mnie ręką, a mnie prawie szlag trafił.
-Chyba pójdę po popcorn, też chcecie?- Niall spytał Zayna oraz Jane gdzieś w tle, którzy uważnie nas obserwowali.
-Tak, tak- brunet machnął niedbale ręką, ale Horan się tym nie przejął.
Nie odpowiedziałam, musiałam wbić paznokcie w wewnętrzną część dłoni, by nie rzucić się na jej farbowane kudły i ich po prostu nie wyrwać.
-O czym?- zapytał chłopak z kręconymi włosami całkiem zniesmaczony takim obrotem spraw.
-O nas, ale to raczej na osobności- odpowiedziała tak po prostu, wzruszając ramionami i poprawiając aparat wiszący na jej szyi. Zerknęła jeszcze na Liama, ale ten czekał na rozwój wydarzeń.
Harry posłał mi pytające spojrzenie, a mój grymas na twarzy tylko się powiększał.
-To nie jest dobry pomysł, jesteśmy dopiero co po koncercie…
-To ważne- weszła mu w słowo, wbijając w niego palące spojrzenie.
Tomlinson, powiedź coś, no powiedź! Ja za siebie akurat nie ręczę.
Harry spojrzał na mnie jeszcze raz, godząc się na jej prośbę skinieniem głowy, co mu przyszło z trudem.
-Ale uważaj na słowa, to moja dziewczyna i nie życzę sobie, żebyś mówiła o niej w taki sposób- powiedział surowo, naprawdę surowo, nie miałam pojęcia, że ten chłopak może być aż taki stanowczy.
Objął mnie ramieniem na pocieszenie oraz poparcie swoich słów. Jej oczy się zwęziły.
-To gdzie możemy porozmawiać?- zapytała, zapominając o jego uwadze co do mojej osoby.
-Tam- Louis wskazał na drzwi do przyległego pokoju. W końcu się odezwał, bo myślałam, że całkiem stracił głos.
Tylko nasza czwórka. Co z tego wyniknie? Nic dobrego. Jestem o tym święcie przekonana.


*
Szklany kwadratowy stolik, na którym stał dzbanek z wodą oraz kilka szklanek. Z każdej strony krawędzi mebla fioletowe fotele, a w nich my, siedzący w ciszy.
Harry trzymał w dłoniach aparat, kilka minut temu wiszący na szyi brunetki naprzeciwko mnie, dzięki  przymocowanemu do niego paska.
„Masz przy sobie dwójkę ludzi, którzy knują za twoimi plecami, robiąc z ciebie idiotę”.
Właściwie rozmowa okazała się jednym zdaniem, póki co.
-Teraz mi wierzysz?- cisza została przerwana przez intrygantkę, która zwróciła się do chłopaka z kręconymi włosami, gdy ten wydawał się być zahipnotyzowany małym świecącym ekranem sprzętu. Oderwał od niego wzrok, a następnie zaszczycił nim kobietę. -Wiem, że to dla ciebie może być szok, ale nie powiesz mi, że cię nie ostrzegałam wcześniej- powiedziała stanowczo, zakładając ręce na piersi.
-Że co?- wtrąciłam się w jej głupie tłumaczenia.
-Przestań, bezczelnie kłamiesz, byłaś z nim tylko dla kasy! Niech wie, jaką manipulatorką jesteś, nigdy nie zależało ci na nim, tylko na korzyściach, które z niego czerpiesz- prychnęła, kręcąc głową.
Cholernie dobra aktorka, ale coś w tym jest…
-Znalazła się obrończyni uciśnionych dusz- mruknęłam gniewnie, poprawiając się niespokojnie na siedzeniu.
-Jaki masz w tym interes?- odezwał się Tomlinson, patrząc wyczekująco na Debbie, ale ta zignorowała jego pytanie. –Nie odpowiesz?- zapytał kpiąco, na co jej oczy się zwęziły. Przerwała ten kontakt wzrokowy i przeniosła całe skupienie na drugiego chłopaka.
-Ja po prostu chcę, żeby Harry nie był otoczony kłamcami. On zasługuje na szczęście, nie na was- odrzekła arogancko, odgarniając swoje włosy na bok.
Trzymajcie mnie, bo po prostu…
-Nie znałem cię od tej strony, takiej opiekuńczej i bezinteresownej- Louis wyraźnie z niej szydził, nawet się z tym nie krył. To nie było tak, gdy my się kłóciliśmy. Nasze przekomarzanie nigdy nie było tak emocjonalne. Poza tym widać było, że chłopak żywi jakąś urazę wobec brunetki i nie mogłam tego tak zwyczajnie bagatelizować.
Zaczęłam miętosić w dłoni skrawek różowej sukienki. Miałam wrażenie, że za chwilę usłyszę coś, co ma związek z przeszłością, która ciągnie się za nimi do teraz i na nieszczęście- zostałam wciągnięta do tej pogmatwanej historii bez pytania.
To, że oficjalnie jestem z Harry’m jest tylko dziełem przypadku. Nikt mi nie wmówi, że jeśli nie zawarłabym z nim umowy, Debbie by się tu nie pojawiła. Oczywiście, że by tu była, tylko że z inną bajeczką i inną ofiarą zamiast mnie.
-Oh, przestań być dzieckiem i nie rozpamiętuj starych dziejów, ludzie się zmieniają- machnęła ręką, ponownie poprawiając opadające na ramiona włosy.
-Doprawdy? I udowadniasz to teraz?- pokręcił głową z niezadowoleniem w oczach. –Chyba że mówisz, że na gorsze, wtedy absolutnie się z tobą zgadzam.
-Ale chyba nie zaprzeczysz temu, prawda?- impulsywnie podstawiła mu pod nos aparat z wyświetlonym zdjęciem, wyrwawszy go Styles’owi z rąk.
-Nie wypieram się, nawet nie miałem zamiaru- odpowiedział bez cienia emocji, wzruszając ramionami.
-I ty mi śmiesz wspominać o zmienianiu się na gorsze, kiedy sam przystawiasz się do dziewczyny najlepszego kumpla?- syknęła z odrazą, a jej twarz zmarszczyła się niemal z obrzydzeniem.
Przygryzłam wargę, nie wiedząc, co się dokładnie dzieje. Czy tylko ja odniosłam dziwne wrażenie, że razem z Harrym zostaliśmy odsunięci od rozmowy lub tego, czymkolwiek była interakcja Debbie-Lou? Posłałam „mojemu” chłopakowi pytające spojrzenie, ale on również wydawał się być zmieszany i najchętniej by stąd uciekł. Tak, uciekłby jak najdalej od tej dwójki świrów, których za chwilę będzie trzeba rozdzielać siłą.
-A ty śmiesz mówić o nas takie rzeczy? Dobrze wiesz jak wygląda prawda, a próbujesz tak zamieszać sytuacją, żeby wyszło na twoje. Nazywasz Stellę manipulatorką, ale spójrz na siebie!- zmierzył ją wzrokiem, wyciągając kolejny argument na wierzch.
-Ja?- zdziwiła się kompletnie zbita z tropu. –Ja po prostu chcę pomóc mojemu przyjacielowi- wskazała ręką na młodszego chłopaka- on zasługuje na prawdę, więc zachowaj sobie te kłamstwa, którymi go karmisz- rzekła odważnie, bezpiecznie dobierając słowa do swojej wypowiedzi.
-Jesteś podła- odpowiedział natychmiast. –Czego chcesz tym razem? Sławy, pieniędzy, rozrywki?- wymieniał, nie zważając na ton swojego głosu, który już dawno przekroczył dopuszczalną granicę. Teraz to można zakwalifikować jedynie jako krzyk.
-Niczego z tych rzeczy- odpowiedziała natychmiast.
Louis zmarszczył czoło.
-Czego więc?
-Harry’ego- odpowiedziała nader poważnie. To nie był żart, kłamstwo też nie. Ona faktycznie chciała Harry’ego, dała mi to do zrozumienia kilka razy. I zrobiła to dobitnie.
Wpatrywałam się w nią tępo, Tomlinson też i nim zdążył ponownie zabrać głos, w pomieszczeniu rozległo się trzaśnięcie drzwiami.
-Kochanie!- brunetka krzyknęła tęsknie i wybiegła przez drzwi, a kiedy koło mnie przeszła, poczułam duszący zapach perfum, który powaliły nawet konia. A jeśli chodzi o przejażdżkę windą z Debbie, problemy z oddychaniem gwarantowane, jeśli nie od razu wygrana biletu w jedną stronę… do szpitala.
-Zostaw mnie!- przez niedomknięte drzwi słychać było głos chłopaka, który przed momentem opuścił ten pokój. –Nie mam teraz ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, chcę być sam- zakończył dobitnie, bo dziewczyna nie protestowała, przynajmniej nie słownie.
-Hazza, w porządku?- odezwał się Liam, ale dostał w odpowiedzi tylko kolejne trzaśnięcie drzwiami.
-Ja tylko chciałam go pocieszyć- broniła się żałośnie kobieta, spuszczając głowę z zawstydzenia. –Cześć- pożegnała się z obecnymi w tamtym pokoju, nie zaszczycając ich spojrzeniem, to było jej ostatnie słowo i także wyszła.
Widziałam część tej sceny przez szparę. Nie chciałam podsłuchiwać ani podglądać, ale chęć ogarnięcia tej sytuacji i poukładania jej sobie od początku do końca była za silna.
Od momentu przekroczenia progu, pałeczkę rozmowy przejęli Debbie i Louis. Harry nie odzywał się wcale. To tak, jakby był mediatorem w tej waśni między jego najlepszym przyjacielem a… okej, okej, nie będę przeklinać. Nią. Między nim a nią. A ja jestem po co, hmm? Piąte koło u wozu czy coś. Wice-sędzia niepotrzebny, raczej jakiś ochroniarz by się przydał, który nie dopuści do bójki, ale szkoda na… nią marnować nowego manikiuru.
Wstałam z fotela i również zamierzałam opuścić to miejsce, które od dzisiaj nie będzie mi się kojarzyć za ciekawie. Niedobrze, bo jestem piosenkarką, garderoby będą wszędzie- przy wywiadach, nagraniach, sesjach, koncertach i tak dalej. No dziękuję, One Direction.
-Gdzie są wszyscy?- zapytałam Marcus’a, o ile dobrze pamiętam wywody Nialla „przedstawię ci naszych ochroniarzy oraz całą resztę”. Przeskanowałam jeszcze raz te cztery ściany, ale wszystkie rzeczy chłopaków były pozabierane, co mogło oznaczać tylko jedno…
-Już pojechali, Liam wyszedł jako ostatni dosłownie przed chwilą- odpowiedział grzecznie, nie odrywając wzroku od kolorowej kostki w swoich rękach, którą zacięcie próbował ułożyć.
-Pojechali, yhym. A taka szatynka z falowanymi włosami, która tu była, wiesz może gdzie poszła?- pytałam dalej. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia, a wydaje mi się, że nie wzięła telefonu, więc nie zadzwonię.
-Zayn chyba miał ją odwieźć, obiło mi się o uszy coś takiego.
-Umm… Dzięki- wydukałam nieśmiało i wyszłam na opustoszały korytarz. Otworzyłam torebkę, żeby znaleźć komórkę. Muszę od razu do niego zadzwonić i skontrolować jego… ją… ich… Cokolwiek, byleby nie myśleć o Harrym i Louisie. No i może przy okazji odegrać się za tak wiele dwuznacznych tekstów z jej i chłopaka strony odnośnie mojego życia miłosnego, ale jak mówiłam- to tylko przy okazji…
-Hej, Candy, odpowiem zanim zapytasz. Zayn zaproponował, że mnie odstawi bezpiecznie do domu, bo nie zanosiło się, że zdołasz się wyrwać z… rozmowy- odezwała się moja przyjaciółka, będąca po drugiej stronie połączenia, nie bardzo wiedząc jak ubrać w słowa nasze prywatne spotkanie z Debbie. Nie można zaprzeczyć, że to dość niecodziennego.
-I to, że ty odbierasz jego telefon ma mnie skutecznie przekonać, że wrócisz bez żadnych atrakcji po drodze, hmm?
-Ja mam nadzieję, że nie- szepnęła, chichocząc delikatnie.
-Tylko pamiętaj, żeby się tam grzecznie zachow…
-Dobrze, mamuś, pa!- weszła mi w słowo i zakończyła połączenie, żeby przypadkiem nie dostać kolejnej „cennej” rady.
To teraz, gdy trochę ochłonęłam po całej niemiłej sytuacji, czas się skontaktować ze Styles’em i guzik mnie obchodzi, że nie ma ochoty z kimkolwiek gadać. Jeśli będę musiała, zmuszę go, żeby mnie wysłuchał.
Przepraszamy, abonent jest czasowo niedostępny… Bla, bla, bla… Please, try your call again later…
Zakończ.
Wyłączył komórkę? Nie wierzę przecież. On nigdy by tego nie zrobił, nie Harry Styles, którego znam. Nie rozstaje się ze swoim telefonem i wiele razy prawił mi kazania na ten temat, że bez tego urządzenia czuje się jak bez ręki. Ciekawe.
Wsadziłam telefon na swoje miejsce we wnętrzu torebki i zaczęłam zapinać guzki płaszcza, bo pewnie zdążyło się zrobić chłodno. Nie, żeby wcześniej nie było już zimno, ale londyńskie noce nigdy nie rozpieszczały swoją temperaturą, dla mnie również nie zrobią wyjątku.
-Stella- podskoczyłam na dźwięk uformowany w moje imię.
-Louis, nie teraz- spojrzałam na niego przelotnie z niezbyt uradowanym wyrazem twarzy i zrobiłam kilka kroków w stronę wyjścia.
-Daj mi wytłumaczyć- poprosił bezradnie, ale ja nie chciałam się zgodzić. Nie zwolniłam.
Chłopak podbiegł, łapiąc za moje ramię, a następnie obrócił twarzą do siebie.
-Proszę- powiedział prawie bezgłośnie, a ja nie potrafiłam wyczytać z jego oczu żadnej intencji.
-A możesz w ogóle to zrobić? Masz usprawiedliwienie?- prychnęłam niezadowolona.
-Tylko się nie denerwuj- poinstruował mnie, mierząc mnie wzrokiem bez mrugnięcia oczami.
-Nie będziesz mi mówił, co mam robić, a czego nie. Jeśli mam ochotę być na ciebie wściekła, to będę i wiesz co? Zapracowałaś na to jak nikt inny.
Szatyn spuścił głowę i zagryzł nerwowo wargę.
-Masz rację, masz pełne prawo, żeby się na mnie złościć- przyznał drżącym głosem.
-Świetnie, że się rozumiemy- podsumowałam arogancko i odeszłam od niego.
-Nawaliłem, okej? Wiem to, jestem idiotą- ruszył od razu za mną.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę- wtrąciłam w jego wywód, ale… musiałam. Okazja była idealna, żeby nie powiedzieć tego na głos, a jedynie zatrzymywać w umyśle.
-Przepraszam- powiedział, po czym pociągnął mnie za nadgarstek, który zamknął w szczelnym uścisku dłoni- naprawdę przepraszam- powtórzył ponownie.
Moje oczy spotkały się z oczami Louisa, który odwrócił wzrok.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie pocałowałeś?- wydusiłam z siebie, a mój głos zabrzmiał nie inaczej niż bezradnie. To mnie przerosło. Kariera w show-biznesie to prawdziwe wyzwanie. Jeden nieostrożny krok i uznają, że woda sodowa uderzyła ci do głowy, że niemożliwie gwiazdorzysz, dbając wyłącznie o swoje wygórowane zachcianki i uważasz, że skoro ktoś cię kojarzy, możesz spocząć na laurach. Nieprawda. To nieustająca walka i ciężka praca, ale nie zrozumie ten, który nie zazna tego na własnej skórze. Doszedł układ „fake” i musisz być jeszcze bardziej ostrożny. Tak, właśnie- żeby się nie zdemaskować, inaczej opinia kłamcy jest jak w banku. Czy to nie jest za dużo? Ach, widać nie. Ironia lubi się domowić w życiu ludzi, musiała też w moim i zesłała Lou oraz kłopoty. Dlaczego to się przytrafiło akurat mnie?
-To dłuższa historia, nie krótka opowiastka przy okazji stania w holu- odpowiedział stanowczo, lustrując otoczenie. Przewróciłam oczami i pokręciłam głową, nim Louis dodał –chodź, opowiem ci.
Byłam jak uparte dziecko. Ostatnio nie skończyło się dobrze nasze sam na sam…
Widział moje wahanie, sięgnął delikatnie po moją dłoń i pociągnął za sobą. Natychmiast ją wyrwałam, gdy poczułam nieprzyjemny dreszcz na mojej skórze.
-Mogę iść sama- mruknęłam po nosem, uważając, by nie potknąć się o własne nogi.
Szatyn ciężko westchnął, nim z powrotem na mnie spojrzał. Nie starał się nawet kwestionować mojego zachowania. Zwyczajnie odpuścił, pamiętając, że ledwo udaje mi się zachować spokój.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które- powiedziałabym- jest przeznaczone dla tancerzy, ale mając w domyśle One Direction- oni nie są im potrzebni, bo chłopaki sami z siebie tak świetnie tańczą i robią show, czyż nie?
Usiadłam na sporej wielkości sofie o pastelowym kolorze i czekałam. Nie minęła sekunda, gdy Louis usiadł na tej samej kanapie, ale na drugim jej końcu, lecz po chwili zerwał się na nogi i zaczął chodzić wokół okrągłego stolika na środku pokoju. Chłopak przesunął ręką po włosach, po czym stanął w miejscu. Jego klatka piersiowa mocno zadrżała, pewnie przez głęboki wdech, zasilający płuca w powietrze.
Czy Louis jest zestresowany, czy to tylko ja to tak odbieram?
-Nie umiem tego wytłumaczyć- wyszeptał po nosem, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
-Wiedziałam, szkoda mojego czasu- prychnęłam, sięgając po swoją chustkę. Wstałam i chwyciłam za klamkę, ale drzwi ani myślały drgnąć. Zamknięte? Zmierzyłam groźnie chłopaka wzrokiem, gdy spojrzałam przez ramię.
-Na wszelki wypadek- wzruszył ramionami.
-Teraz będziesz mnie przetrzymywał, tak?- pokręciłam głową z niedowierzaniem. -Poważnie, Louis?
-Chcę jedynie mieć pewność, czym jest to coś między nami.
-O czym ty znowu bredzisz?- wyrzuciłam szybko ręce przez siebie. –Uważałam cię za przyjaciela. Czy dałam ci kiedyś do zrozumienia, że jest inaczej, poza tym, że mnie denerwujesz czasami… często- poprawiłam się po zastanowieniu się chwilę- więc do czego chcesz mieć pewność? Co tu jest jeszcze do sprawdzania?
-Nie udawaj- wymamrotał pośpiesznie.
-Nie no trzymajcie mnie- rzekłam, opadając na swoje miejsce na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.
-Właściwie wiem, jak to wytłumaczyć- usłyszałam z mojej prawej strony, gdy zajął miejsce obok.
-Louis- westchnęłam- jesteś tak konkretny, jak kobieta podczas PMS’u- powiedziałam kpiąco.
-Przepraszam.
-Przestań mnie przepraszać, po prostu powiedź, co masz do powiedzenia i po temacie. Czy to takie trudne?
-Tak, to bardzo skomplikowane, temat w sensie- wyjaśnił sporną kwestię.
-To może zacznij od początku, hmm?- zaproponowałam. Zsunęłam z nóg czarne buty i podciągnęłam kolana do brody. Usadowiona i mająca na chłopaka dobry widok, oczekiwałam na choćby słowo z jego strony.
-Wiesz kim jest Debbie?- zapytał powoli, lekko prostując plecy.
-Znajomą Harry’ego i twoją?-  wzruszyłam ramionami. –Co to ma do rzeczy?
-Masz złe informacje- uciął szybko.
Zmarszczyłam brwi. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że coś tam się mogło stać między nimi w przeszłości, ale jaki to ma związek z naszym pocałunkiem?
-Debbie była kiedyś moją dziewczyną- wymamrotał cichutko, składając swoje palce dłoni w jeżyka i zaczął się mu przyglądać.
-P-proszę?
-Zakochałem się w niej i byłem szczęśliwy, że ona odwzajemnia moje uczucie. Od początku nasz związek był tajemnicą, nawet chłopaki nie wiedzieli, a jak już musiałem ją przedstawić- zawsze mówiłem o niej „przyjaciółka”- zamknął na chwilę powieki i złapał głęboki oddech, by kontynuować. –A potem zrozumiałem, że owinęła mnie sobie wokół palca. Byłem jej potrzebny, żeby zdobyć kolejny cel. Jest płytka, zależało jej na pieniądzach i sławie, nie miała oporów, żeby mnie wykorzystać, a potem to samo zrobić z… Harrym.
Moje brwi podniosły się w górę możliwie jak najwięcej. Słowa Louisa, z jakiegoś dziwnego powodu, uderzyły mnie w sposób dość szczególny.
-Teraz wróciła i chce go z powrotem- podsumował z zniesmaczoną miną.
-Ale dlaczego? Harry przecież dał jej jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany- powiedziałam. Nic mi tu nie pasowało.
-On ją kochał i dalej kocha- Louis przeczesał ręką włosy. -Nie może się uwolnić z tej pułapki.
Dalej?
Harry mi mówił, że… Nie, moment… To było o Caroline… To ją miał na myśli, gdy wyznał, że nigdy nie poczuł czegoś więcej… Czyli, że mógł ukryć swoje uczucie do… Tak?
-Powiedział ci to?- spytałam z niepokojem w głosie.
-Nie, nie musi, jest jak mój brat, nie potrzebuje tego mówić, żebym ja wiedział.
-Yhym- mruknęłam pod nosem. –A czy…- na chwilę się zatrzymałam, nie byłam pewna, czy to dobry moment na wyciąganie takiej informacji- tobie nie przeszkadzało, kiedy odeszła od ciebie i zaczęła się spotykać z nim?
-Przeszkadzało, nawet bardzo- roześmiał się- ale to dlatego, że wiedziałem jaka jest i że przez nią będzie cierpiał, nie dlatego, że byłem zazdrosny. To nie była miłość, pomyliłem się na początku.
-A Harry wie, że byliście, no wiesz, razem?
Pokręcił przecząco głową.
Głupio mi było, że się tak wypytuję, ale nie mogłam się wręcz powstrzymać. To moje zaplanowane na dzisiaj „wyznanie miłości”, mogłoby być lekko nie na miejscu i przekreślić wszystko, także…
-I nie mów mu, innym też nie, proszę- powiedział niemal błagalnie, podkreślając ostatnie słówko.
-W porządku- nie zamierzałam się kłócić, ale z drugiej strony to byłby niezły argument, który… Okej, dobra, nie. –Ale wiesz, że ten „wyskok” uwieczniony na zdjęciu może sprawić, że się do niego zbliży, co nie? Nie mówię, że na pewno, ale zawsze jakiś cień szansy jest. Tak tylko głośno myślę…
Od czasu, gdy tu weszliśmy, nie zapadła niezręczna cisza, aż do teraz. Nie było już nerwowej atmosfery, ale dało się wyczuć fakt, iż żadne z nas nie zabrało głosu, jest dość krępujący.
-No to… słuchaj, doceniam, że mi na tyle zaufałeś, żeby mi o tym powiedzieć, ale dalej się zastanawiam co to ma wspólnego z…
-Pocałunkiem?- wszedł mi w słowo i uśmiechnął się chytrze. Dziwne, niedawno przepraszał mnie skruszony, a teraz?
Skinęłam lekko głową, poprawiając się na kanapie.
-Bo chyba coś… Sam nie wiem… Nie potrafię przy tobie racjonalnie myśleć…- przyznał nieśmiało, zerkając na mnie spod wachlarza rzęs.
-Jesteś walnięty, to dlatego- prychnęłam od niechcenia.
-Ty przy mnie też?- puścił moją uwagę mimo uszu i zapytał z nadzieją. Przyciągnął swoje ramiona, kładąc je wygodnie na moim kolanach. Oparł o nie swoją brodę i wlepił we mnie wzrok.
-Czy przy tobie jestem walnięta? Nie, Lou, absolutnie nie.
Przewrócił oczami, wydymając usta w niezadowoleniu.
-Czy możesz przy mnie myśleć racjonalnie?- poprawił pytanie na dokładniejsze.
-Muszę, jedno z dwójki powinno przynajmniej, wypadło na mnie- wytknęłam język w jego stronę, co nie było dobrym posunięciem, bo ten się poprawił i jego twarz była jeszcze bliżej mojej, niż poprzednio.
-Teraz też?
-Też- odrzekłam i zacisnęłam usta w wąską linię. A co jeśli nie?
-Rumienisz się- Louis zauważył i uśmiechnął się promiennie.
-C-co? Nie! Zwyczajnie ci się wydaje- zaprzeczyłam zażenowana i strzepnęłam jego ramiona z moich kolan. Poprawiłam grzywkę w zakłopotaniu i opuściłam nogi na ziemię, które dotknęły puchatego dywanika.
Zaśmiał się na moją reakcję. No nie. Zmrużyłam na niego oczy.
-Słodka jesteś, mała- dokuczał mi dalej, gdy się wyprostował i przeciągnął rękami, jakby właśnie wstał z łóżka.
-Powiedź to jeszcze raz, a wtedy…
-Wtedy?- zapytał wyraźnie zaciekawiony.
-Wtedy…- zaczęłam niepewnie, nie mając przygotowanej żadnej ciętej riposty.
Louis pochylił się bliżej mnie, mojej twarzy, a ja zamarłam na tę bezpośrednią bliskość.
-Wtedy…- powtórzyłam- …coś z pewnością wymyślę, żebyś cierpiał- dokończyłam jakoś z sensem.
-Pocałuj mnie.
-Lou, nie… Już to przerabialiśmy, jesteś dla mnie tylko przyjacielem- wymamrotałam pośpiesznie.
-Pocałuj mnie, a potem to powtórz- postawił ultimatum, wbijając we mnie palące spojrzenie.
-Nie.


2
-Odbierz, odbierz- szeptałam pod nosem, ale ciągle to samo.
Abonent czasowo niedostępny…
Oh, Harry, no weź!
Ostatni raz, teraz musi się udać!
Byłam zdesperowana. Wiem, że wydzwanianie za kimś w środku nocy nie jest zbyt kulturalne, ale ja musiałam, zupełnie jakby to była kwestia życia i śmierci.
Abonent czasowo niedostępny…
Kolejny raz nic.
-Jesteśmy na miejscu- moje rozmyślania na temat chłopaka przerywał taksówkarz.
-Hmm, dziękuję- mruknęłam i zaczęłam wygrzebywać pieniądze z portfela. Wtedy mnie oświeciło, tak bardzo, że drobniaki wyleciały na całe tylne siedzenie oraz pod te przednie. –Wie pan co, niech pan jedzie dalej i na pierwszym skrzyżowaniu w prawo- poinstruowałam go, a on z chęci zarobku, jechał tam, gdzie tylko zapragnęłam.
-To chyba tutaj- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego, lustrując otoczenie na zewnątrz, co graniczyło z cudem, bo latarnie nie spełniały swojego zadania należycie.
-Należy się siedemdziesiąt dwa funty- powiedział facet, chytrze spoglądając w moją stronę.
-P-przepraszam, ile? Oszalał pan? Nie jeździliśmy przecież po całym Londynie- zaczęłam się z nim spierać, ale w końcu wyciągnęłam oczekiwaną sumę i miałam nadzieję już nigdy go nie zobaczyć. Zresztą nie warto było na niego tracić czas, bo Harry był prawdopodobnie tak blisko mnie.
Wbiegłam do budynku szybciej, niż myślałam, że to możliwe na tych obcasach. Dodatkowo zimny wiatr nie rozpieszczał, a po moim ciele przeszło kilka nieprzyjemnych dreszczy. Nie zważając na wszelkie przeciwności, już wchodziłam po schodach niczym błyskawica, przeskakując co raz po dwa stopnie, żeby przyśpieszyć jeszcze bardziej.
Pokonałam każde piętro, aż znalazłam się na samej górze budynku i wiecie co? Był tu, siedział skulony na murku z głową pochyloną w dół. Nie zauważył mnie. Powinnam podejść? Chciał być sam, a ja tylko chciałam go zobaczyć, sprawdzić, czy jest bezpieczny. Na rozmowę trochę nieodpowiednia chwila, a tym bardziej na moje miłosne wyznania. A co jeśli Louis mówił prawdę? Znaczy, chyba nie miał powodów by kłamać, bo i po co?
-Stella, co ty tu robisz?- zapytał cicho, potrząsając lekko głową, jakby bał się, że tak naprawdę mnie tu nie ma i że to tylko halucynacja męczy jego umysł.
-Chciałam… Ja tylko… Po prostu…- zaczęłam się jąkać, nie umiałam ubrać w słowa swoich myśli. Podeszłam do niego truchtem i od razu zauważyłam podpuchnęte oczy. Ciągle siedział w tym samym miejscu, ale teraz spoglądał na mnie. Na jego twarz opadały niesforne loki, zakrywając ją prawie w całości.
Ostrożnie oplotłam go ramionami, siadając na jego kolanach. Wtulałam głowę w jego szyję, która nie była owinięta szalem i który tylko zwisał z jego ramion.
-Przeziębisz się, niepotrzebnie przychodziłaś- zauważył, obejmując mnie mocniej w pasie. –Jak ja to potem wytłumaczę Evelyn?
-Sama się wytłumaczę, nie martw się- ucięłam krótko. –Musiałam cię zobaczyć.
-Skąd wiedziałaś, że tu będę?
-Brak zasięgu w telefonie- oderwałam się od niego na chwilę i spojrzałam prosto w jego oczy, będąc z siebie zadowolona. Jakbym co najmniej rozwiązała zagadkę na miarę Sherlocka Holmes’a.
-Nieźle- pochwalił mnie i ponownie przyciągnął do wtulenia w siebie.
-Harry, jesteś zły?- zapytałam cichutko. Bałam się jego reakcji, ale mój strach był wręcz nielogiczny z racjonalnego punktu widzenia.
-A miałbym być? Dlaczego tak myślisz, hmm?- poprosił o wyjaśnienie.
-Nie wiem. W ogóle ta cała sytuacja z tym zdjęciem i Debbie była… Nawet nie wiem jak to ująć… Niedorzeczna?- pokręciłam głową.
-Zdecydowanie taka była- szepnął do ucha.
-Kim ona jest, Harry?- zapytałam nieśmiało. Powie mi prawdę czy nie?
-Mówiłem, że znajomą…
-Nie- przerwałam mu, uciszając ręką. –Kim jest naprawdę… Nie rób ze mnie idiotki, dobrze? Znajome się tak nie zachowują- oznajmiłam stanowczo, przez co na twarzy chłopaka pojawiło się zmieszanie.
-Była moją pierwszą miłością- przyznał cicho.
-Była?- zasugerowałam nieśmiało.
-Tak, uczucie wygasło, tak mi się zdaje.
Miałam wrażenie, że moja skóra robi się coraz cieplejsza, gdy wpatrywałam się w zielone oczy Harry’ego, które zdawały się być kwintesencją wszelkich emocji. Oniemiałam, czując, że poprawia mój doszczętnie rozwalony warkocz, wystający gdzieś spod zawiniętego szala. Opuszki palców, przypadkowo spotkane z moją skórą, zostawiały po sobie przyjemny żar. Czy ja już wariuję?
-Ale z jej strony chyba nie wygasło, nie sądzisz?- zapytałam, nim odwróciłam wzrok od przenikliwego spojrzenia Stylesa.
-Nie wiem, chyba, ale ja nie chcę…- zająknął się, szukając odpowiednich słów- …nie jestem pewny, czy jestem gotowy na związek. Z nią czy z kimkolwiek innym.
Boli?
Boli.
Momentalnie zaczęło padać. Taka nagła ulewa mogła mieć tylko jedno wytłumaczenie sensowne wytłumaczenie… Okej, może nie sensowne, ale mam to gdzieś. Natura się ze mną solidaryzuje i też zaczyna płakać. Moje łzy całkowicie zmieszały się z kroplami z nieba i dzięki temu mogłam dać upust kłębiącym się emocjom bez krępującego tłumaczenia się.
-Chodźmy, bo nie zostanie z nas ani jedna sucha nitka- powiedział, przeczesując palcami przemoknięte loki.
-Okej- przytaknęłam niemal bezdźwięcznie, wstając z jego kolan. Poprawiłam swój płaszcz i ruszyłam w stronę, z które przybyłam. Chłopak szedł tuż koło mnie.
Weszliśmy na klatkę schodową przez żelazne drzwi, które sprawiały wrażenie masywnych, ale tak naprawdę było kwestią czasu, aż się wyłamią z zawiasów. Stanęłam na samym szczycie schodów, nie odwracając się do niego. Przetarłam dłońmi twarz, by pozbyć się wszystkich kropel wody, które się na niej znajdowały. Użyłam wszelkich sił, by zatrzymać płacz, co się udało tylko na zewnątrz, wewnętrzne wypłakiwałam morze łez.
-Stella, wszystko w porządku?- zapytał z nutką niepokoju w głosie, łapiąc moje ramię.
-Tak, jasne- zebrałam się w garść i odpowiedziałam stanowczo. –Tylko zimno mi trochę- skłamałam dość zgrabnie, ciesząc się, że to całkiem wiarygodna wymówka.
-Mówiłem, że się przeziębisz- powiedział, kręcąc głową. Szybko mnie do siebie przytulił i zaczął masować jedną ręką plecy, a drugą zatrzymał tuż pod szyją. –Trochę?- zaśmiał się. –Jesteś jak wyjęta z zamrażalki.
Czy to była jedyna okazja, żeby go szczerze przytulić? Nie w taki sztuczny sposób, gdy pozujemy do zdjęć, nie… Tamte ruchy były wymuszane, zarówno z mojej strony, jak i z jego. To wręcz krępujące, nie wiedzieć, jak daleko można się posunąć lub rozmyślać „czy granica nie jest już przekroczona?”. Nawet takie małe gesty typowe dla przyjaciół ucierpiały przez nasz kontrakt. Przykre. Może, gdybyśmy go nigdy nie zawarli, wszystko inaczej by się potoczyło? Pewnie byśmy się kiedyś spotkali, prędzej czy później, ale jestem pewna, że to było nieuniknione. On jest piosenkarzem, a ja piosenkarką, dużo nie trzeba, żeby się poznać przy okazji jakiejś gali. Zresztą menedżerka Harry’ego- Grace jest przyjaciółką Evelyn, to też mogłoby być ułatwienie.
Odwzajemniałam uścisk, czerpiąc z niego jak najwięcej pozytywnej energii. Musiałam jej nabrać tyle, by móc potem egzystować w mojej niekolorowej rzeczywistości.

.............................................................................................................
Moja sister (@TodayImUnicornstwierdziła, że wszystko za bardzo komplikuję i czytając rozmowę Candy z Harrym,  zaproponowała własną wersję, która przedstawia się następująco:
-Kocham cię- powiedziała bez namysłu Stella. O matko, ze też nie potrafiła ugryźć się w język.
-Ja ciebie też- wyznał po chwili Harry. Widać oboje mieli problem z szybką interakcją między zębami a językiem.

I to by było na tyle w tym temacie :) Pytania standardowo na ASKU lub TWITTERZE, nie bać się, ja nie gryzę, do czasu… :>

36 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ahaaaahahaha
    Ja naprawdę nie mam co tu komentować i się rozwodzić, bo wiadomo, ze znasz moją opinie o tym i kolejnym rozdziale już od wczoraj.
    Serce krwawi mi na samą myśl...
    Eh.
    O i wiadomo każdy przyzna, że mój dopisek lepszy ;3
    Looovee
    sisteeer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ala, wszyscy kochają twoją wersję, nie ma co! :D Chyba nie zapomnę jak mnie męczyłaś "weź mi wyślij, chcę już przeczytać, nooo" zabawne to było, huh ^^ Tylko siedź cicho i nie zdradzaj dalszej fabuły, jasne?
      Loveee

      Usuń
  2. Boju niech powie harremu ze go kocha on ja tez kocha a lou to tylko przyjaciel i tyle @swagbieberbitch

    OdpowiedzUsuń
  3. Od samego początku miałam nadzieję, że Stella będzie z Lou, ale powoli zaczynam tracić nadzieję... Ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni się będą cieszyć, że Stella z Harrym, drudzy nie albo że Stella z Lou, jedni wiwatują, drudzy nie. No niestety nie da się zadowolić wszystkich :<

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  4. Ja bym wolała żeby Candy byłą z Lou :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nie wiem co Ci napisać, wszystko jeszcze przed nami, więc zobaczymy.

      Usuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie jest świetne super kocham po prost <33 ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech oni będą razem nooo !
    Lou to super chłopak, ale tutaj widzę go tylko jako przyjaciela Candy. A Hazz... No kurcze ile można czekać aż oni będą razem ?!
    HAROLDZIE MASZ POWIEDZIEĆ STELLI, ŻE JĄ KOCHASZ ! xD

    Czekam na nn ;D

    Cudo <3

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie kiedyś będzie z którymś... lub nie XD
      Na wyznanie miłosne można czekać i czekać, bo to wcale nie takie łatwe i przyjemne :<

      Dziękuję za przeczytanie i napisanie komentarza. To wiele dla mnie znaczy ♥

      Usuń
  7. DOBRA. JEST DOBRZE. WCALE MI SIĘ NIE CHCE RYCZEĆ.
    Oooookeeeeeej. Ogólnie rzecz biorąc to ten rozdział to był trochę taki rollercoaster. Na początku ucieszyłam się, że to jednak nie Harry przyłapał całujących się Louisa i Stellę i nawet to, że miała aparat na początku mnie nie ruszało. Potem się przestraszyłam. A co jeśli ta wiedźma wszystko zniszczy. Potem się wkurzyłam. Najpierw na nią, a potem na Louisa. Idiota kazał Stelli się pocałować i cały czas ją podpuszczał. Szczęście, że mu się nie dała XD ALE potem znowu się przestraszyłam, że Harry może nie odwzajemniać jej uczuć, zakochany w och jakże cudownej Debbie, ale szczerze mówiąc, to że się 'odkochał' było do przewidzenia. No bo kto by chciał z taką tam Debbie. POTEM się ucieszyłam kiedy Stella znalazła Harry'ego i się do niego przytuliła i wszystko było tak ślicznie i pięknie, a potem to już po prostu złamałaś mi serce. No ale przecież wszyscy kochamy te cudowne komplikacje, a jakżeby inaczej. Chociaż w sumie to wersją twojej sister też bym nie pogardziła XD Także ten, po tym wszystkim co dzisiaj przeżyłam przez ten rozdział, nie wrócę do siebie zbyt szybko. Przyślę ci rachunek za tabletki.
    Aha, no i SZABLON *-*

    P.S. AWNKJBHKFJBFCKJDSBKVNHRKLOEJGOIJFKLNBKJABWHDIQUHDEOIUSDPOUJWSPOJDCKSNZ CKJNBDJGBFUYGFQIOWDFPIDNFKJURIHTGOIQJOIFJQPJIJCNBHVGBRUYGFHUIEHDOIWEJKCNMJRNHUIRHEIUPQHOFIWEJSKLDCMPOAJEFIOJEICNRHUGHUIREHJKVNJDHFIAQL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie troch tak góra, dół, góra, dół :D Jestem łamaczką serc, jeśli mam to podsumować haha, ale komplikacje muszą być, bo nie byłabym sobą przecież XD Wersja mojej sis jest już tak sławna i powszechnie lubiana, że szok :O Mam nadzieję, że tabletki nie będą zbyt drogie, bo kiepsko u mnie z funduszami :c

      P.S.
      Dziękuję za przeczytanie i zostawienie komentarza ♥

      Usuń
  8. A ja bym zaproponowała trochę inny dialog...
    "-Pocałuj mnie, a potem to powtórz- postawił ultimatum, wbijając we mnie palące spojrzenie.
    Zagryzłam mocno policzek od środka spoglądając w jego oczy. Znienawidzony nawyk.
    Nagle poczułam się zmęczona. Zmęczona odczuwaniem, zmęczona rozważaniem każdego detalu. Powoli ujęłam jego twarz w dłonie i nie musiałam już robić nic więcej... Jego dotyk wpłynął na mnie zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Iskry przebiegły całe moje ciało. W jednym momencie uświadomiłam sobie co robię. Z sykiem odsunęłam się od niego.
    Oczy szatyna wpatrywały się we mnie z nadzieją, ale ja nie umiałam odpowiedzieć na niemo zadane pytanie. Teraz sama zaczęłam się zastanawiać "(...)czym jest to coś między nami.""
    dobra nie wiem czemu to napisałam, ale samo mi przyszło do głowy XD w każdym bądź razie to lepsza wersja a nie jakaś odpowiedź nie w myślach i ja się mam domyślać czy ona go pocałowała i zdała sobie sprawę, że woli Harryego czy jest tchórzem?!
    MIĘTAAAAAAAA
    i znowu mi namieszałaś w głowie, miałam pisać o Skawińskim a ty mi tutaj zlouellowałaś życie i jeszcze znowu podoba mi się Harella uhguhfksjanhfkjnaskj

    ogólnie to ta louellowa scena była taaaaka fajna *O*
    nadzieja umiera ostatnia i wcale nie jest matką głupich, czekam na louellę bbe

    i mistrz rozdziału: "-Louis- westchnęłam- jesteś tak konkretny, jak kobieta podczas PMS’u" LOL tak bardzo prawdziwe xd

    czekająca z niecierpliwością na kolejny rozdział Patka xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dialog też może być XD Harella jest awwww, wiem, wiedziałam, że cię kiedyś do niej przekonam XD Czekaj, czekaj! Nie mówię, że to źle. Miętussssss <3

      Usuń
  9. Miało być już koniec, ostatni rozdział, ale widzę, że tu się coś jeszcze wydarzy. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, że jeszcze się z nami nie rozstajesz ;D Co do rozdziału, to był rewelacyjny. Ja mam ogromną nadzieję, że Candy powie Harry'emu co tak naprawdę czuje! Dziewczyno, potem będzie za późno hahah
    Uwielbiam to opowiadanie i życzę Ci weny na kolejne rozdziały! xxx

    Pozdrawiam
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec? O nie, nie, nie, nie, nie... Napisałam kiedyś, że powoli będziemy zbliżać się do końca, a nie, że teraz już jest koniec. Jeszcze wiele się wydarzy :>

      Dziękuję ♥

      Usuń
  10. ZABIJE CIĘ zabije zakopię a potem odkopię i zmuszę do pisania kolejnego rozdziału. JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ? Urwać w takim momencie?!
    w ogóle..
    booże ten pocałunek Lou. W ogóle Lou. czytając poprzedni rozdział (bo nie wiem jakim cudem jeden pominęłam!) dolna szczęka spadła mi na klawiaturę i nie mogłam jej podnieść.
    Harry..
    boże on płakał bo bo.. kocha Stellę nie mógł zrozumieć dlaczego całowała się z Lou. o boże za dużo tego wszystkiego :O
    Zabraniam ci jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi! masz w tej chwili iść do laptopa i pisać dla mnie rozdział! W TEJ CHWILI!

    @Im_A_Fruit
    what-if-we-have-never-met.blogspot.com
    tak się zastanawiam... czy tylko moje komentarze są pozbawione sensu?

    OdpowiedzUsuń
  11. i jeszcze jedno pytanie.. LUDZIE CO Z WAMI CZEMU TAK MAŁO KOMENTARZY!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy będę zdatna do pisania po tych wszystkich torturach, wiesz? :O W jakim momencie ja urwałam? Nie jest środek rozmowy ani akcji przecież XD

      Nie, nie tylko twoje komentarze się pozbawione sensu. Moje też są, jeśli u kogoś zostawiam, uwierz ^^

      Nie wiem co z tymi ludźmi właśnie, lenistwo chyba, huh :>

      Usuń
  12. ona musi być z Harrym :333

    OdpowiedzUsuń
  13. a już miałam taką nadzieje, że jednak Harry powie że coś do nie czuje do Stelli!! czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wszystko przyjdzie czas :3 Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie ♥

      Usuń
  14. Kurcze, no, jak mogłaś? On wręcz MIAŁ jej powiedzieć co czuje. Biedna Stella. Czekam na to już od dawna, wiesz? Ale mam nadzieję, że w końcu przyjdzie taki moment, a ja będę latać w euforii. Czekam na kolejny rozdział. <3

    W wolnym czasie zapraszam do mnie:
    http://troublemaker-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy i rany, też chcę się nauczyć latać w euforii czy też bez niej :D ♥

      Usuń
  15. Uwielbiam ten rozdział! Tyle emocji i wszystko tak świetnie opisane, że czuję się jakbym tam była :)
    Nie mogę się na niczym skupić bo ciągle wracam myślami do tego co się dalej będzie działo. Z kim będzie Stella? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
    Pozdrawiam, Lena x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię trzymać ludzi w niepewności :> Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie ♥

      Usuń
  16. świetny rozdział . !!! Mam nadzieję, że Stella będzie z Harry'm . * . *

    Zapraszam do siebie :)
    http://believedreamforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne :)
    peacelovemus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Jest jeszcze szansa że Louis będzie z Stellą ? ;C

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja i moja predkosc komentowania rozdzialow... Do tego nie wiem jak podpisywalam sie w innych komentrzach... No i nie wiem co mam shippowac (tradycyjnie gym odpowiedziala ze Larry'ego ale to nie tutaj...) - harrelle czy louelle :(( (tak wiem, ja to mam problemy). No nic, ice do nastepnego rozdzialu z nadzieja ze rozdzial 29 to jeszcze nie koniec.

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)