Rozdział 28 "Hokus pokus i ma mnie w garści w dzień i w nocy"

/ x / sobota, 12 października 2013
1
-Cześć…- zaczęła przyjaciółka, gdy zauważyła mnie wchodzącą do kuchni, ale na przywitaniu się skończyło.
-Cześć- odpowiedziałam półgębkiem.
-Sądząc po twoim ogromnym entuzjazmie, wszystko wczoraj poszło zgodnie z założeniami, tak?
Od razu zauważyłam aluzję. Skinęłam głową, biorąc z blatu kubek gorącej herbaty i przeniosłam go szybko na stół, bo niemiłosiernie parzył mi rękę.
-Wszystko. Jest. Idealnie.- podsumowałam z goryczą.
Wzięłam łyżeczkę w dłoń, wsypałam do napoju trochę cukru, by chociaż on osłodził mi dzisiejszy dzień.
-Nie powiedziałaś mu?- Jane chciała się upewnić.
-Nie. Widziałaś tą brunetkę? Nazywa się Debbie. Już jakiś czas próbuje się zbliżyć do Harry’ego i może wczoraj by się jej nawet udało popsuć nasz „związek”- nakreśliłam w powietrzu cudzysłów- jeśli by istniał. Zrobiła taki dym, że niby zdradziłam go z Lou i powinien mnie rzucić- prychnęłam oburzona, przypominając sobie wczorajszą rozmowę.
-A zdradziłaś?- zapytała z grymasem na twarzy.
-Nie, to Tomlinson mnie zaczął całować, a nie ja niego- burknęłam.
Dziewczyna zagwizdała z uznaniem.
-Wiedziałam, że coś się kroi, no wiedziałam- dopowiedziała pewnym głosem.
-W każdym razie- puściłam jej uwagę mimo uszu i kontynuowałam- Debbie próbowała przekonać Harry’ego, że byłaby lepszą dziewczyną i mało tego! Ona jest jego wielką miłością z przeszłości, która raptem zrozumiała, że zostawienie go było najgorszą decyzją jej całego życia i pragnie drugiej szansy bardziej niż czegokolwiek na świecie- uderzyłam ręką w stół, takie kłamstwa to może wciskać komuś innemu.
-Co na to sam zainteresowany? Uwierzył jej?- zapytała bardzo zaciekawiona, gryząc końcówkę ołówka, który musiał tu zostać na stole, podobnie jak kilka książek Jane.
-Nie wiem, może, zdjęcie nie było przeróbką, a Louis nie zaprzeczał.
-To źle.
-Ale Harry potem stwierdził, cytuję, „uczucie wygasło” i nie jest skłonny do ponownego związku z nią.
-To dobrze.
-I z kimkolwiek innym też.
-To źle.
-Przechlapane- zauważyłam, biorąc łyk ciepłej herbaty z dopiero co dodaną cytryną.
-Czyli Louis cię pocałował, tak? Jak było?- nie wytrzymała, wyszczerzyła się w moją stronę. Wiedziałam, że to pytanie musi paść od momentu, gdy o tym wspomniałam, a w jej oczach zapaliły się płomyki zainteresowania.
-Nijak- wzruszyłam ramionami, odpowiadając bez cienia emocji.
-Nie umie całować?- aż wstała, podpierając się rękami o stół. Spojrzała na mnie z góry wyczekująco.
-Umm…- jęknęłam cicho. –Zresztą, czy to ważne? Przez tego pacana moje szanse u Harry’ego zmalały do zera- westchnęłam, mieszając bezradnie łyżeczką w kubku.
-Hej, a wiesz w ogóle dlaczego ten „pacan”- przedrzeźniła mnie- cię pocałował?- zadarła w górę jedną z brwi. –Mam dwie teorie- wystawiła w górę rękę z rzymską piątką ułożoną dwóch z palców. –Po pierwsze, musiał się biedak w tobie, no wiesz, zauroczyć- wyszczerzyła się radośnie- no i opcja numer dwa, patrz na opcję numer jeden, bo tylko ta jest prawdziwa.
Zamrugałam kilka razy, nim jej słowa w końcu do mnie dotarły.
-Ty to jednak jesteś głupia- powiedziałam, kręcąc głową z politowaniem. –Te studia ogłupiają, a nie nauczają, jak to pusto obiecują. No tak… Ale my tu tracimy czas na rozważania, a ty mi jeszcze nic nie powiedziałaś jak twoje sam na sam z Zaynem, hmm?- oparłam brodę na dłoniach rąk, które wsparłam o blat stołu i poruszyłam znacząco brwiami.
Na twarzy szatynki pojawił się słodki rumieniec.
-Zwyczajnie mnie podwiózł, co było bardzo miłe z jego strony, to wszystko- z niepokojem zagryzła dolną wargę i poprawiła nerwowo niesforną czuprynę.
-Jasneee, dlatego jesteś taka czerwona. Ciekawe jaki kolor by przybrała twoja buźka, jeśli jednak coś by tam było pomiędzy wami?- zastanawiałam się na głos z ukrytym podtekstem. Próbowałam jej dokuczyć, mając w podświadomości te wszystkie razy, kiedy ona robiła sobie ze mnie żarty.
-Cands!- syknęła ze złością i wyszła szybko z kuchni, niezdarnie ukrywając swoje policzki.
Oko za oko, ząb za ząb, skarbie” podpowiedział cichy głos w mojej głowie, z którym nie mogłam się nie zgodzić.


*
-Co robisz?- podskoczyłam na krześle, słysząc obok siebie głos Jane. Kiedy ona nauczyła się tak skradać? Jakieś warsztaty z ninją czy co?
-Zamawiam bilety do domu, w końcu mogę to zrobić, bo Evelyn zdołała odebrać i wyrazić zgodę na takie małe wakacje- przewróciłam oczami. To niesprawiedliwe, że muszę się pytać innych o pozwolenie, żeby odwiedzić rodziców. Chore, nie? Ale właśnie taki jest ten show-biznes.
-Dwa?- przyjaciółka wyraźnie się zdziwiła, zerkając na liczbę w formularzu oferty.
-Tak…
-Cands, chcesz mi coś powiedzieć?- zapytała, wypowiadając każdy wyraz bardzo powoli.
-Z Harrym, chyba, jak się zgodzi. Jego menedżerka podeszła do tego pomysłu raczej entuzjastycznie, bo „to będzie kolejny krok w związku, co uszczęśliwi media na co najmniej tydzień”- wyrecytowałam dokładnie to samo, co usłyszałam od Grace przez telefon.
-Aha- przeciągnęła słówko- a kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
-Nie wiem, dzisiaj może, jeśli uda mi się go złapać. Pracują nad nową płytą, więc raczej krucho z czasem- powiedziałam z wyraźnym zmartwieniem. Dzisiaj był czwartek, a samolot startuje jutro o siedemnastej. Tak czy owak muszę się streszczać, bo czas płynie niemiłosiernie szybko. Mogłam to oznajmić już wczoraj, ale oczywiście nie. „Rozważę to i wtedy dam ostateczną odpowiedź” odbiły mi się w uszach słowa mojej menedżerki.
Rozważę to…”, yhymmm, ale nad czym się tu zastanawiać? Chyba mam prawo pojechać do rodziny chociaż raz na pół roku, tak? To, że moja mama wręcz nie może się doczekać poznania… ugh, zięcia, to też nie moja wina. Głupi kontrakt, głupie kłamstwa, głupia ja.
-Dasz radę- dziewczyna poklepała moje plecy pocieszająco, chcąc dodać mi trochę otuchy. –Wracam na uczelnię i chyba za wcześnie nie wrócę, ale będę trzymać kciuki- dodała, pokazując swoje mocno ściśnięte pięści na dowód i uśmiechnęła się optymistycznie.
Usłyszałam trzaśnięcie dobiegające z korytarza, co oznaczało, że zostałam sama w moim apartamencie. Zerknęłam kilka razy na telefon, zbierając się do wybrania odpowiedniego numeru, w celu nawiązania połączenia.
A może nie dzwonić, tylko napisać? Z własnego doświadczenia wiem, że lepiej nie wybijać zaabsorbowanego człowieka w studiu nagraniowym z jego rytmu, więc może sms wystarczy?
Musi wystarczyć.

Do: Harry
Możemy się spotkać, proszę? To pilne.

Nie minęło nawet pięć minut, a telefon zaczął buczeć, oświadczając nową wiadomość.

Od: Harry
Jasne, będę u ciebie za pół godziny :) H x

Pół godziny… Pół godziny?! Czy on zwariował?! Muszę się ogarnąć, znaczy… Nie, żebym tego rano nie zrobiła, ale zawsze się można lepiej postarać, tak? Tak?
Czy możliwe jest przybycie tu w trzydzieści minut z drugiej strony miasta, biorąc poprawkę na godziny szczytu i wszelkie korki na ulicach? Pewnie się spóźni, no ale „pół godziny”?! Wariat albo ja wariatka, niepotrzebnie pisałam, że to pilne.
Przemknęłam biegiem do łazienki i zaczęłam w pośpiechu nakładać tusz do rzęs, który jak na złość brudził mi też całe powieki. Złapałam potem za pędzelek w jedną rękę i opakowanie z różem do policzków w drugiej, po czym nałożyłam trochę kosmetyku na twarz, uważając, żeby nie przesadzić, jak to się zwykle zdarza.
Przeczesałam dokładnie włosy grzebieniem, ale już ich nie spinałam, po prostu pozwoliłam im swobodnie opadać falami na ramiona.
Stwierdziłam dość krytycznie, że wyglądam w porządku. Na szczęście kolorowe, jak zarówno i eleganckie, paznokcie bardziej przykują uwagę chłopaka niż moja twarz, to jedyny plus w tym całym czekaniu, aż lepiąca emalia w końcu wyschnie i będzie można normalnie funkcjonować.
Jeszcze szybciej wyszłam z łazienki, niż do niej wbiegłam. Potruchtałam do swojego pokoju w poszukiwaniu normalnych ubrań, a mając na myśli „normalnych” to nie w paski. Owszem, mam tak dużo ubrań w paski, że aż sama w to nie wierzę. Większość zabrałam od Harry’ego i Nialla, którzy nie mogą ich zakładać z powodu Tomlinsona. A mnie się przydały, żeby go denerwować.
Założyłam zwykłe ciemne jeansy. Na górę zarzuciłam kremową bluzkę na ramiączka, a następnie sweterek w serek o tym samym kolorze. Jako niezobowiązujący dodatek, zawiesiłam na szyi wisiorek z granatowymi i żółtymi gwiazdkami.
-Może być- mruknęłam pod nosem, przeglądając się w lustrze z każdej strony.
Jaki czas? Piętnaście minut! Jestem mistrzem! Tylko jeszcze wypadałoby posprzątać w domu albo chociaż zrobić takie wrażenie, żeby wydawało się czysto.
Wróciłam do salonu, zgarniając wszystko ze stolika kawowego, co wylądowało w koszu, zmywarce lub innym, odpowiednim dla tej rzeczy, miejscu. Wychodząc z kuchni, złapałam się za głowę, ciężko wypuszczając powietrze. Jane zostawiła taki bałagan na stole, że chyba nie da rady postawić nawet cukierniczki. Podręczniki i zeszyty walały się wszędzie. Na podłogę pospadały kolorowe długopisy, którymi robiła rano notatki. No cóż, może Harry tu nie zajrzy? A jeśli tak, mam na kogo zrzucić winę.
To drugie piętnaście minut minęło szybciej, niż zdołałam sobie to uświadomić.
Usiadłam na sofie, czekając na mojego gościa. Czułam się spęta i nie wątpiłam, że wyglądam jak kłębek nerwów. Złapałam się na nerwowym tupaniu nogą czy zagryzaniu dolnej wargi. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co zajęłoby na chwilę moje chaotyczne myśli. Dostrzegłam na bocznej półce książeczkę z krzyżówkami. Och, tak! Przyniosłam ją na samym początku, kiedy wyprowadziłam się od chłopaków, rzuciłam w kąt i całkowicie zapomniałam. Teraz będzie jak zbawienie.
Sięgnęłam po nią, rozglądając się jeszcze za jakimś pisakiem i ponownie ułożyłam się na sofie.
„Stolica Jemenu”? Łatwe, Sana.
Po jakimś czasie, zatraciwszy się całkowicie w rozwiązywaniu krzyżówek, usłyszałam huknięcie zamykanych drzwi. „Jak do siebie…” pomyślałam, zerknąwszy w tamtą stronę. Już odłożyłam książeczkę z zaznaczoną stroną, gdzie skończyłam, a do pomieszczenia nagle wpadł Zayn, krzycząc „vas hapenin’?”. No moment, a gdzie Harry?
Chłopak z lokami na głowie wszedł chwilę za brunetem, gdy zadałam sobie pytanie w myślach i oparł się o framugę. Och, o wilku mowa.
Obecność Malika była o tyle kłopotliwa, że nie zaproponuję Styles’owi żadnego wyjazdu. Lubiłam Zayna, nawet bardzo, ale dlaczego musiał przyjść akurat dzisiaj? Za jakie grzechy nic nie idzie po mojej myśli…?
-Hej, Stella, ja tylko na dosłownie chwilkę, bo Jane zadzwoniła do mnie i zapytała się, czy nie mógłbym jej przywieść na uczelnię jakiejś książki… mam ją tu… tytuł…- mówił, szukając w telefonie wiadomości z tą informacją. –Powiedziała, że będziesz wiedzieć- powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Pokaż to- rozkazałam, a ten wręczył mi swój telefon. „Etyka w modzie”? Chyba gdzieś widziałam książkę z tym podpisem, rano plątała się przy śniadaniu.
-Jest w jej pokoju, tak?- zapytał, dostając z powrotem swoje urządzenie.
-Chciałabym, serio. Jane ma swoje książki dosłownie wszędzie- westchnęłam zrezygnowana, bo jednak odwiedzą kuchnię, a tak bardzo liczyłam, że nie.
-A-ale wiesz gdzie jest?- spytał niespokojnym głosem, a uśmiech znikł z jego ust.
-Chyba tak, ale nie jestem pewna- wyjaśniłam i zamierzałam pójść do pomieszczenia naprzeciwko.
Harry bacznie obserwował całe widowisko, nie dodając od siebie ani słowa. Mijając go w przejściu, nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Głęboka zieleń przeszyła całe moje ciało, że w pośpiechu musiałam odwrócić głowę i skoncentrować uwagę na swoich stopach.
Weszłam do kuchni, a chłopcy przyszli za mną, ogarniając wzrokiem nieporządek.
-No stary, tak wygląda życie studenta, patrz i ciesz się, że jednak nie poszedłeś na prawo- zakpił ze Stylesa przyjaciel i poklepał go po ramieniu.
-Harry prawnikiem? Poważnie?- wtrąciłam oderwawszy się od szukania zguby Jane.
-Oj tam- burknął z posępną miną.
-Sprzeciw! Podtrzymuję pytanie- Zayn próbował mu dokuczyć, co mu się udało. Na twarzy Harry’ego od razu pojawiło się rozdrażnienie.
Roześmiałam się, zerkając łagodnie na „obrażonego”. Śmiesznie wyglądał, gdy się irytował.
-Już, już, rozchmurz się, kochanie- powiedział kpiąco Malik, a ten go zmrużył oczy, oznajmiając jeszcze większe niezadowolenie.
-Dobra, kochanie, tu jest ta książka, a teraz idź- wsadziłam brunetowi szukaną pozycję w ręce i niemalże wypchnęłam z apartamentu.
-Wyganiasz mnie?- zapytał zmieszany, ale i rozbawiony.
-Nie, ja dbam o ciebie. Jane nie jest zbyt cierpliwa, nawet w stosunku do ciebie, więc albo się pośpieszysz, albo licz na cud- odpowiedziałam wymijająco, a chłopakowi zaróżowiły się policzki.
-No skoro tak stawiasz sprawę, to idę- wymamrotał cicho i pognał schodami w dół. Zamknęłam za nim drzwi i wróciłam do salonu, gdzie mój chłopak zdążył się już rozgościć.
-Nie wiesz, co to jest „opakowanie kota”?- spytał, zerkając to na mnie, to na krzyżówkę.
-Nie wiem wszystkiego- zmarszczyłam brwi- albo jeszcze do tego nie doszłam.
-Akurat- wytknął zabawnie język w moją stronę.
-Tak? Więc co to jest, mądralo?
-Worek. Koty w worku, no przecież- powiedział triumfalnie.
Zrobiłam młynka oczami.
-Z amatorem kotów to ja nie mam co konkurować nawet- pokręciłam głową, zerkając w jego stronę ukradkiem, nim usiadłam na sofie. Harry opierał się o boczne oparcie mebla, a nogi miał wyciągnięte przed siebie, przez co ja mocno skulona, ledwo trzymałam się na krawędzi. –Chciałabym, żebyś pojechał ze mną w odwiedziny do rodziców…- wydusiłam to od razu na wstępie.
Harry uniósł brwi w sposób, który pokazał, że nie był przygotowany na pytanie, ale tak szybko, jak jego zdziwienie się pojawiło, także zniknęło, podczas gdy nadal patrzył na łamigłówki w swojej dłoni.
-Evelyn i Grace też uważają, że to całkiem dobry pomysł- dodałam, żeby moja prośba nie zabrzmiała na całkiem prywatną, ale w pewnym też stopniu jako zobowiązanie zapisane w kontrakcie.
-Och, ja, um… ja… Oczywiście, że z tobą pojadę- odpowiedział w końcu, formując pełne zdanie i przenosząc swoje zielone tęczówki na mnie.
-Super!- posłałam mu szczery uśmiech. Hmm, a może w końcu uda nam się porozmawiać w spokoju na neutralnym gruncie? –To zaraz ci napiszę o której i z którego lotniska- poderwałam się, zgarniając laptop ze stolika. Usiadłam z nim na kolanach na fotelu przy sofie i zaczęłam spisywać najważniejsze informacje. –Mamy na siedemnastą, tylko się nie spóźnij- oznajmiłam stanowczo, nie przerywając pisania.
-Spokojna głowa- zapewnił uprzejmie, powracając do rozwiązywania haseł.
Byłam ciekawa, czy to miało na celu nie prawienie kazań na temat czasu, czy faktycznie nie muszę się o to martwić. Mam cichą nadzieję, że to drugie.
-Hmm, silna trucizna na siedem liter… trzecie „j”…
-Cyjanek- mruknęłam cicho. –Ktoś nie uważał na chemii- dodałam śpiewająco, na co chłopak zrobił oburzoną minę i skrzyżował ręce na piersi.
-Oj, Harry, nie musisz od razu ciskać we mnie piorunami z oczu, nie każdy był ze wszystkiego orłem- uśmiechnęłam się przepraszająco. Chyba złagodziłam sytuację, bo jego spojrzenie się zmieniło. -Patrz- wstałam z fotela i podeszłam do niego, siadając dosłownie na krawędzi sofy- tu masz wszystko napisane, a w razie wątpliwości dzwoń nawet i w nocy, okej?- wręczyłam mu świstek papieru.
Przytaknął głową i ponownie przeniósł wzrok na kwadratowe pola z hasłami.
-A dziewiąta w greckim alfabecie?
Przewróciłam na niego oczami.
-Jota.
-Przyjechać po ciebie?- zapytał, wpisując dobrą odpowiedź, a gdy nie dostał szybko odpowiedzi, odwrócił się z powrotem do mnie.
-To by było miłe z twojej strony- posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił, tylko u niego pojawiły się dodatkowo jeszcze urocze dołeczki po obu stronach twarzy.
Telefon Harry’ego zaczął dzwonić niemiłosiernie głośno, ale i krótko. To musiała być wiadomość tekstowa. Chłopak sięgnął ręką do kieszeni po małe urządzenie, a ja w tym czasie przesiadłam się na fotel i zaczęłam miętosić w rękach poduszkę, której na szczęście Lou nie zabrał.
-To Zayn, czeka na dole w samochodzie, musimy wracać do studia- wyjaśnił pośpiesznie i wstał do pozycji siedzącej, szukając butów, które rzucił wcześniej niedbale na podłogę.
-No tak, nowa płyta- przypomniałam sobie- a ja ci zawracam głowę.
-To nic, serio- uśmiechnął się. –Już nagrałem wszystkie solówki, teraz to właściwie tylko Liam jest tam najbardziej zapracowany- wyjaśnił, zawiązując drugiego trampka.
-Och, skoro tak mówisz- wyrwało mi się.
-To co? Widzimy się jutro, tak?- wstał z kanapy i zrobił kilka kroków w moją stronę. Kiwnęłam na tak. –To jeszcze zadzwonię przed przyjazdem po ciebie, do zobaczenia- pochylił się i złożył słodkiego całusa tuż przy moich ustach. Wychodząc, zerknął jeszcze przez ramię. Uśmiechnęłam się promiennie.
Moje kąciki ust były wyciągnięte ku górze jeszcze jakiś czas od jego wyjścia. Śmiałam się jak głupia do sera i chociaż zdarzyły nam się o wiele bardziej namiętne pocałunki w życiu, to ten był zdecydowanie najszczerszy. Nie, żeby się popisać przez prasą, nie na pokaz. Tak… po prostu i właśnie przyprawił mnie o motylki w brzuchu.


2
Louis pochylił się bliżej mnie, mojej twarzy, a ja zamarłam na tę bezpośrednią bliskość.
-Wtedy…- powtórzyłam- …coś z pewnością wymyślę, żebyś cierpiał- dokończyłam jakoś z sensem.
-Pocałuj mnie.
-Lou, nie… Już to przerabialiśmy, jesteś dla mnie tylko przyjacielem- wymamrotałam pośpiesznie.
-Pocałuj mnie, a potem to powtórz- postawił ultimatum, wbijając we mnie palące spojrzenie.
-Nie.
-Uparta jak zawsze.
-Walnięty jak zawsze- nie byłam mu dłużna. Wstałam z kanapy, by trochę ochłonąć, to było za wiele. On również się podniósł i stanął naprzeciwko mnie, na moje nieszczęście.
-Mieszasz mi w głowie, możesz mieć pretensję tylko do siebie- przyznał na swoją obronę i zrobił krok w moją stronę.
-Musisz mi wybaczyć, nie kontroluję swojego uroku, nawet, jeśli bym bardzo chciała- wzruszyłam ramionami, wymyślając totalnie głupią wymówkę.
Zaśmiał się, spojrzał w dół na podłogę i po sekundzie z powrotem nawiązał kontakt wzrokowy.
-Coś do ciebie…- następny krok naprzód- …czuję…- i jeszcze jeden, i kolejny, i jeszcze kolejny.
-Louis, przestań- jęknęłam cicho, stojąc dosłownie przed nim i czując jego ciepły oddech na skórze policzków czy szyi.
-Proszę- wypowiedział bezgłośnie i zbliżył swoją twarz jeszcze bardziej. Jego usta zawisły literalnie kilka milimetrów nad moimi. Nasze nosy stykały się bokami. Szatyn miał zamknięte oczy, moje także mimowolnie się zamknęły. Nie byłam w stanie podnieść ponownie powiek, zupełnie jakbym była pod jakimś czarem. Były za ciężkie, nie słuchały moich poleceń, które wykrzykiwałam w myślach. Czułam się na przegranej pozycji, jednocześnie nie odbierając tego jako porażki.
Louis przechylił nieco głową, sprawiając, że nasze wargi się lekko musnęły. Niesamowite ciepło przeszło przez całe moje ciało, które jeszcze szybciej z niego uciekło, a ja? Ja chciałam go więcej, znacznie więcej.
Więc czym jest to „coś” między nami? Oczywiście mam na myśli „to”, prócz przyjaźni, co nie pozwala mi ostatecznie powiedzieć „nie”. Louis nieźle namieszał mi w głowie, nie tylko zapachem swoich perfum, które skutecznie mąciły w moich starannie poukładanych- dotychczas- opiniach na jego temat. Jego słowa też nie były bez znaczenia, wyraźnie dawał mi znak, że chciałby czegoś więcej niż przyjaźni. Wprawdzie bez tych dwóch magicznych słów, które każdemu już dudnią w uszach.
Nie wytrzymałam, pokusa była zbyt wielka. Nie chcę się już zastanawiać ani sekundy dłużej, muszę to sprawdzić, odstawiając konsekwencję na bok, które z pewnością powrócą ze zdwojoną siłą w najmniej odpowiednim czasie. Złączyłam nasze usta pewnym gestem. Naprawdę nie miałam dużego doświadczenia w całowaniu, bo robiłam to tylko z Harrym, jeśli ominąć Austina…
Było inaczej, wargi Tomlinsona były chłodne od wody z lodem, której przed chwilą skosztował. Kontrastowały z moimi ustami, które wręcz płonęły, przyprawiając nas o niesamowicie przyjemne dreszcze. Niewiarygodne, że przeciwieństwa, którymi jesteśmy, mogą się jednak przyciągać. Louis wodą, ja ogniem. Z Harrym był zawsze tylko ogień, który podgrzewał atmosferę i doznania. Kto by pomyślał, że mieszanka odmiennych żywiołów może wywołać jeszcze więcej iskier? Zaciskałam dłonie na koszulce chłopaka, a on podtrzymywał mnie w talii i stanowczym ruchem masował moje plecy drugą ręką, dostarczając mi dodatkowej przyjemności. Jęknęłam przez pocałunek, a Louis sprytnie to wykorzystał i rozchylił moje wargi, by nasze języki zaczęły się wzajemnie pieścić. Wiedziałam, że to było coś więcej. Już nie mogłam włożyć jego osoby do szufladki z podpisem „przyjaciele”, on jest w innej kategorii, od dawna był, ale ja nie chcę tego uparcie przyznać. Oszukuję wszystkich, a najbardziej siebie.
Jęknęłam ponownie między składanymi na jego ustach całusami.
-Stella…- mruknął, odsuwając się ode mnie. Poczułam ciepłe palce na mojej szyi oraz ponownie jego delikatne wargi na mojej skórze, wędrujące wzdłuż żuchwy. Dosięgając nimi ucha, przygryzł jego płatek. –Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem…
-Ja też- przyznałam cicho.
Beep, beep, beep… Budzik. 
Gwałtownie otworzyłam oczy, przyglądając się białej powierzchni. Mój sufit, mój pokój, mój apartament, a to wszystko był tylko sen. To się nie wydarzyło, prawda? Czuję się skołowana, to było takie realne, ale nie zdarzyło się w prawdziwym świecie.
Starałam sobie przypomnieć i poukładać wszystkie wydarzenia chronologicznie. Odmówiłam Louisowi. Tak. Nalegałam, żeby mi otworzył drzwi. Też tak. Zrobił to, owszem. Żadnego pocałunku nie było. Przynajmniej nie tego drugiego.
Westchnęłam głośno i już nie wiedziałam, czy to dlatego, że mi ulżyło, czy dlatego że byłam rozczarowana…?
Za jakie grzechy zaczęły mnie męczyć koszmary? Dlaczego teraz, kiedy zdecydowałam, że chcę zrobić coś w kierunku urzeczywistnienia mojego związku z Harrym, pojawił się Louis ze swoimi szczerymi do bólu wyznaniami? No dlaczego? Mało tego, w snach pozwalam mu na wszelkie sposoby zbliżenia się do mnie, nie jedynie słowne deklaracje. Założę się, że musiał rzucić na mniej jakąś magiczną formułkę, hokus pokus i ma mnie w garści w dzień i w nocy.
Czy ja już wariuję? Och, tak, przecież gadam od rzeczy, oczywiście, że wariuję. Louis nie ma wpływu na moje sny, to ja mam, czyli więc mentalnie na to pozwalam? Chcę tej bliskości i w ogóle jego, ale w hipokratyczny sposób za każdym razem go odpycham… To ma sens? Nieee, a może tak?
Zerknęłam na zegarek z niezadowoloną miną. Czas wstać i zacząć szykować się do wyjazdu.


*
Godziny mijały szybciej niż zwykle. Zostało już niewiele do odlotu samolotu, a przecież trzeba jeszcze dojechać na lotnisko. Harry powinien być tu lada chwila.
Pakując ostatnie rzeczy do walizki, które i tak się nie przydadzą, usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeklęłam pod nosem z powodu suwaka, który się zaciął. Tak to jest w pośpiechu, wszystko się psuje albo utrudnia działania.
Zostawiłam to i pobiegłam otworzyć mojemu „chłopakowi”.
-Hej- uśmiechnął się- dlaczego nie odbierałaś telefonu?
Co?
-A dzwoniłeś?
Fantastycznie, sprzeczka na dzień dobry.
-Powiedziałem, że zadzwonię i tak zrobiłem- podniósł brew ku górze.
-Oj, toczyłam bitwę z walizką, zresztą musisz mi pomóc, bo jestem na straconej pozycji- tłumaczyłam, kłamiąc jak z nut i pociągnęłam go za rękaw płaszcza do środka.
-Nie, najpierw odbierzesz- powiedział zatrzymując mnie w połowie drogi przez korytarz.
-Co?
Wyciągnął telefon z kieszeni i po kliknięciu na nim palcami, przyłożył go do ucha. Usłyszałam znajomy dzwonek, dochodzący z mojego pokoju.
-Ty chyba sobie żartujesz!- wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Drugi sygnał.
-Jesteś głupi.
-Trzeci sygnał.
-Harry…
-Czwarty.
-Poważnie?- jęknęłam.
W odpowiedzi kiwnął głową na tak.
-Faceci- westchnęłam ciężko. –Jak ich zrozumieć?- mruknęłam pod nosem, tym samym powodując uśmiech na twarzy chłopaka.
Przekroczyłam próg mojego pokoju i złapałam za buczące urządzenie.
-Halo?
-Za późno, sekretarka- krzyknął z korytarza, gdzie został.
-Nie wiesz, że do kobiet dzwoni się zawsze dwa razy? Jedno połączenie może nie starczyć, żeby odnaleźć telefon w torebce- odpowiedziałam, podchodząc do framugi, opierając się o nią bokiem tułowia. Założyłam ręce na piersi, czekając na odpowiedź.
Styles ponownie wybrał coś na dotykowym telefonie i przyłożył do ucha.
-Niall, zaraz będziemy… Okej…- mruknął i zakończył połączenie.
-Niall?
-No tak, zabierze potem samochód z lotniska. Ubieraj się, a ja wezmę twoje rzeczy- powiedział tonem niecierpiącym sprzeciwu.
-Tak jest, sir- odrzekłam i wciągnęłam na nogi jesienne botki, a następnie zarzuciłam na ramiona brązowy płaszcz. Wzięłam także rękawiczki, pogoda nie rozpieszcza ostatnio, więc lepiej nie marznąć.
Harry wyłonił się z mojego pokoju z moimi pakunkami w rękach. Wszystkie były zapięte. Niemożliwe, no niemożliwe po prostu! Czyli tylko ja nie umiem zasunąć odpowiednio suwaków?
-Tylko tyle?- zapytał, zerkając jeszcze za siebie, chcąc się upewnić, czy to faktycznie wszystko.
-Tylko? Spakowałam rzeczy na co najmniej miesiąc, a przecież jedziemy zaledwie na weekend. Powinnam raczej wziąć 1/8 tego o tutaj- machnęłam ręką w jego stronę.
Zaśmiał się. To nie było śmieszne, co nie? Czy było?
-Uwierz, to jest mało. Już nie dramatyzuj, chodźmy- powiedział, zmuszając mnie do wyjścia z apartamentu. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy schodami w dół, a potem na lotnisko.

20 komentarzy:

  1. Pierwsza? Zatem nie mogę przegapić tego i muszę zostawić po sobie ślad.
    Uwielbiam Ciebie i to opowiadanie, od którego się uzależniłam. Często wchodzę i sprawdzam, czy dodałaś coś nowego. Historia Stelli jest niesamowita, a Ty masz wielki talent, naprawdę. Dzięki Tobie, sposobie, którym piszesz widzę doskonale w wyobraźni każdą sytuację, miejsce, w których dzieje się akcja.
    Na dodatek ten trójkąt miłosny Harry-Stella-Louis... Boże, jesteś genialna. Jestem Twoją ogromną fanką. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych części i..cóż, nie wiem której parze kibicować.. Stella będzie musiała podjąć ciężką decyzję..
    Dziękuję za wszystkie emocje wyzwalane we mnie dzięki temu, co piszesz. Pozdrawiam
    LouLou

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mi sie przypomina to w nastepnym rozdziale bd wiecej akcji z harrym jeju chce juz nowy napisz szybko pliskaa ❤️ @swagbieberbitch

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy... Czy ty naprawdę chcesz zginąć z moich rąk??
    JEZU JAKIE MIALAM FEELSY a to byl tylko sen!!
    Jdjdvfdnkdjdnsiffjjdi
    okej Harrella jest calkiem fajna, ale... Grr
    Wgl to zdanie Jane "Wiedziałam, że coś się kroi, no wiedziałam" haha tak bardzo w moim stylu xd
    Nie no louella dream made my... night xd
    Co do harelli jejusiu juz myslalam, ze Harry powie, ze on nie moze jechac i ona pojedzie z louuuu to by bylo takie cudowne *o*
    Ale oczywiscie jedzie z Harrym, w sumie niezbyt duże zaskoczenie, tam mu pewnie powie, ze go kocha, będą razem a lou będzie cierpial -.- fbnxhsjsjs
    LOUELLA FOREVA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty chcesz mnie przyprawić o zawał serca tą końcówką! Znaczy tą której nie czytałam xDDD Czekam na kolejny rozdział. Będę się normalnie o niego modlić, bo studencik pewnie czasu nie ma teraz ;___;

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nic nie komentowałam, ale nadrabianie zaległości rozpoczynam od Ciebie :-) Z góry przepraszam, że tak okropnie opuściłam się w Twojej historii ;(
    Sama jestem sobą zaskoczona. Z początku tak okropnie kibicowałam głównej bohaterce i Harry'emu, ale teraz po tym śnie, nie tylko poglądy Stelli się odmieniły, ale moje również. Nie wiem jak to się stało, że Tomlinson najbardziej zdołał mnie do siebie przekonać w momencie, w którym tak naprawdę go nie ma. To troszkę dziwne, I think.
    Cóż.. Co do Styles'a.. Jeśli główna bohaterka naprawdę go kocha, to życzę im dużo szczęścia, ale obecnie bardziej Lou mnie do siebie przekonuje :)
    Co do samych rozdziałów. To wiesz, że Cię kocham. Za charakter, charyzmę i sposób, w jaki potrafisz porwać czytelnika :) Uwielbiam Cię i jestem pewna, że nigdy się to nie zmieni :D Czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje uczucia będąc w połowie tego rozdziału musiały wyglądać jakoś tak: adiosgufobhufdbhjdlfkbfdnjhbuidfbhfdkjbfsdiobhsoflvbjsfvsbfisfuivbsilvsjndvsbsivusdknvjshbygsigvofslfvknasjvisuvhseovifgsvjsubipklvdjvbisdiupwhovsdvjsdf
    Naprawdę, doprowadziłaś mnie tym do szaleństwa, czytam i myślę że jeśli to sen, to ty jesteś martwa. I był sen, niestety wyczułam to i plus tego, że to nie było takim szokiem. Louis i Stella to idealnie połączenie, kurcze. Stella masz obok siebie dwóch wspaniałych facetów, i co tutaj zrobić.
    Harry...? Harry jest tu słodki, zabawna sytuacja z tym telefonem, naprawdę mi się to podoba i ten całus, obok ust. No, no Styles zaczynam Cię coraz bardziej lubić..
    Ale to nie znaczy, że odchodzę od Louelli Nigdy!
    Życzę weny i z niecierpliwością, czekam na kolejny .... Usycham :c
    ! :) xxxxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam opowiadanie od początku, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji skomentować- po przeczytaniu jestem w zbyt wielkim szoku ! Nadrobię teraz i od razu pochwalę pomysł fejkowego chłopaka, suuper i jeszcze styl Twojego pisania, wspaniałe dialogi, to składa síę w idealną całość. Przyznam szczerze, że od początku kibicuję Harry'emu i Stelli i na razie zdania nie zmienię, chociaż wiem, że Lou nie jest jej do końca obojętny, mam nadzieję, że z H. wszystko jej síę ułoży :)
    To nie jest najlepszy komentarz w moim życiu, ale nadal żyję tym rozdziałem ;3
    Wiedz, że na ten rozdział czekałam z ogromną niecierpliwością, ale do następnego już odliczam dni :))
    TWOJA WIELKA FANKA - @KikaOfficial_

    OdpowiedzUsuń
  8. o kurde, ale się dzieję! Kocham to opowiadanie no!
    Rozdział genialny, zresztą jak wszystkie pozostałe. Komentuje tutaj pierwszy raz, bo nie dawno przeczytałam wszystkie twoje rozdziały :) Ktoś mi polecił twojego bloga i się nie dziwie, bo jest wspaniały.
    A więc co do Jane... Kocham tą niecierpliwą wariatkę :D Gdy był ten pocałunek Stelli i Louisa... Uff na szczęście to był tylko sen. Wielka ulga.
    Kurde, czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Jestem ciekawa, czy Stella wyzna mu w końcu, że jest w nim zakochana? Ugh, to mnie męczy. Oby Lou się nie wpitolił znów :D
    Czekaj, czekaj za każdym razem wcinałaś coś w opowiadanie, a teraz tego nie ma... tzn czytam rozdział a nagle 'Cześć, tutaj od autorki: napiszcie w komentarzu np. cukierek' a teraz tego nie ma, a chciałam już pisać! :D No nic, czekam na następny.
    Twoja nowa fanka tego opowiadania - Juliett ^^
    Pozdrawiam! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. JA TAK BARDZO CHCĘ, ŻEBY ONA BYŁA Z LOU, ŻE JA NIE MOGĘ!!! ALE NIE TRACĘ NADZIEI XX

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział naprawdę super :) Nie będę tam się kłócić o to, z kim chcę żeby była Stella, bo tylko do ciebie należy decyzja, ale nie kryję,że aż się we mnie zagotowało, kiedy czytałam sen Candy. ;) Już się nie mogę doczekać tego sam na sam Stelli i Harry'ego (sam na sam + kochani rodzice, oczywiście) ;) A ten pomysł z krzyżówką (sama nie wiem, dlaczego) bardzo przypadł mi do gustu :D też lubię rozwiązywać krzyżówki

    Trzymaj się ;**
    http://just-like-a-mirror.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawe opowiadanie, dużo akcji i długie rozdziały :)
    zapraszam do siebie: http://i-knew-you-were-trouble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)