Rozdział 29 "To twoja jedyna dziewczyna, którą polubiłem, więc nie schrzań tego, okej?"

/ x / czwartek, 28 listopada 2013
1
-Nie zdążymy!- powiedział po raz setny, aż naszła mnie ochota, by zakneblować mu buzię do samego rozstania.
-Niall, przysięgam, że jeśli jeszcze raz to usłyszę to...-Harry nie dokończył, ale i tak wszyscy wiedzieliśmy co dokładnie miał na myśli. Zawsze są te same groźby bez pokrycia, wypowiadane z powodu zirytowania.
-Ja tylko mówię, nie musisz od razu z wyrzutem, stary. Cóż…- Horan spojrzał ponownie na zegarek.- Definitywnie nie zdążymy.
Curly, w zamian za kolejne "jeszcze słowo, a...", posłał blondynowi spojrzenie przez lusterko, w które akurat obaj zerknęli. A było dość wymowne, idealnie odzwierciedlało stan Stylesa- na granicy spokoju, chociaż może to tylko pozory? W końcu oddaje Niallowi swoje autko pod opiekę i żadne zgrzyty nie są mu potrzebne. Ach, ci chłopcy i ich zabawki, wszystko dla ukochanego samochodu.
-Niall, powiedz ty mi, dlaczego to ma nam niby zwiać ten samolot?
-Sekundy, sekundy, Stella, ja mam wszystko policzone, wyliczone i obliczone.
Nie odpowiedziałam, szkoda mi było niszczyć jego przekonania, tej racji, której bronił niczym lew, mówiąc, że czas został zmieniony o godzinę do tyłu... Zapewne Harry za chwilę wygarnie to roztrzepanie blondyna, ale z drugiej strony zastanawiam się jak Niallowi udało się wszystko zrobić punktualnie? Ach, nieważne. Jestem tak podekscytowana powrotem do domu, że moje myśli wydają się zbyt rozbiegane, by pozwolić mi się zastanowić nad czymś dłużej niż kilka sekund. No i uznać to za godne uwagi.



*
-Widzisz, Niall, jeszcze zostało nam pół godziny do odprawy, koniec końców- zdążyliśmy!- Harry zaakcentował ostatnie słowo, by zdeptać wcześniejsze uwagi blondyna, na co ten spojrzał na niego gniewnie. Zresztą Harry nie pozostawiał na nim suchej nitki od czasu wjechania na parking. Skarciłam "mojego" chłopaka wzrokiem. Wzruszył pytająco ramionami, udając, że nie ma pojęcia o co mi chodzi, ale wiedział. I to doskonale.
Oddawaliśmy nasze bagaże i w momencie zamieszana "czyje to?", zwróciłam się do szatyna:
-Daruj sobie resztę uwag, okej? Niektóre były serio nietaktowne. Powinieneś go przeprosić moim jakże skromnym zdaniem- skinęłam na chłopaka obok nas.
-Stella, widać mało wiesz o naszej braterskiej więzi, w mgnieniu oka wszystko wróci do normy-podsumował pewnie. Wspaniale, wyszłam na głupią. Muszę jakoś wyjść z tego z twarzą.
Wyciągnęłam rękę do tablicy korkowej, która była tuż koło mnie i wyjęłam z niej szpilkę. Obróciłam ją w palcach na wysokości twarzy Stylesa.
-Jeśli o mnie chodzi, po twoim karygodnym zachowaniu, wzięłabym takie oto coś lub hmm...- zastanowiłam się chwilę nad doborem słów- trochę grubsze i przypadkiem przeszła obok tego czarnego, lśniącego audi, które stoi na zewnątrz budynku, kojarzysz, tak?
Curly popatrzył na mnie dość sceptycznie, ale szybko załapał, że wcale nie blefuję.
-Nieee- zaśmiał się- nie zrobiłabyś tego. Tylko sobie ze mnie żartujesz. Chcesz mnie zwyczajnie przestraszyć.
Boszzzz, jak on nic nie rozumie.
Jedna z moich brwi powędrowała w górę, a kąciki ust ani myślały drgnąć. To nie był żart.
Chociaż… Czy on właśnie zakwestionował moje działania i wyśmiał mnie? O nie!
-Jeszcze zobaczymy- wysiliłam się na nikły uśmieszek i upewniwszy się, że mam jeszcze chwilkę czasu, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Stella!- zawołał, a ja zamiast się zatrzymać, przyśpieszyłam kroku. –Stella, stój! Cholera.
-Hej, a wy dokąd?- krzyknął Nialler, omiatając wzrokiem pomieszczenie.
-Stella, nie rób scen- Harry zagroził. –To się źle skończy.
-Oj, tak. Czarny lakier ma zdecydowanie przechlapane i to jeszcze nie ze swojej winy- wtrąciłam, zbywając jego wcześniejsze słowa.
Wyszczerzył się, co mnie trochę skonfundowało. Czy mnie coś ominęło?
-Przytul mnie- powiedział w końcu, a mnie się wydawało, że się jedynie przesłyszałam. Kiedy prawie poprosiłam o powtórzenie, on wyciągnął ręce w moją stronę. Nie, zdecydowanie się nie przesłyszałam.
-C-co?- mruknęłam, ale tak cicho, że nie usłyszał. Nie jestem nawet pewna, czy to oby nie było wyłącznie w mojej głowie.
-Pismaki robią zdjęcia- pokazał nieznacznie w ich stronę.
Och, teraz wszystko jasne jak słońce. Nieustanie robię sobie nadzieję. Dlaczego ja sobie wyobrażam o wiele za dużo? To się kiedyś źle skończy.
-Awww, jak słodko, jesteście moją ulubioną parą- powiedział Niall, pojawiając się przy nas kilka sekund później. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, lecz wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie szeroko. –Czas na was- stwierdził, a mnie ukuło w sercu. Nie lubię pożegnań, nawet na tak krótki czas. Zawsze się rozpłakuję.
Horan objął mnie ramionami, a ja odwzajemniłam uścisk, zaciskając przy tym zęby. Zamierzałam się trzymać mojego postanowienia „żadnej łzy”. Blondyn poklepał następnie swojego przyjaciela i to zupełnie bez żadnej urazy, może faktycznie sobie dokuczają bez większych fochów?
-Prawdopodobnie moim zadaniem jest powiedzieć coś w stylu „Harry, opiekują się Stellą” czy jakoś,  ale wiem, że będzie odwrotnie. I nie próbuj zaprzeczać, kręcony.
-Niall…- odezwał się szatyn.
-A co, może nie?- skonfrontował i uniósł ręce w górę. –Mam rację- szepnął w moją stronę, na co „mój” chłopak się naburmuszył.
-Dzięki, Nialler, postaram się nie zgubić piątego koła wozu One Direction- potaknęłam dłonią po ramieniu Harry’ego, a ten przewrócił na mnie oczami. Myślałam, że dostanę sławny, cięty komentarz z ust H. Styles’a, ale się przeliczyłam. Nawet dałabym sobie głowę uciąć, że jego usta wykrzywiły się w chytrym uśmiechu.
-Okej, skoro tak ci zależy- blondyn dał za wygraną i dodał dla zasady- opiekuj się Stellą. To twoja jedyna dziewczyna, którą polubiłem, więc nie schrzań tego, okej?
Co? Ja stoję tuż obok i nic nie rozumiem…
-Niall, ale ty wiesz, że my…- Harry rozejrzał się naokoło i ściszył głos do szeptu. –Nie jesteśmy razem, prawda?- dokończył.
-Och, tak, jasne- odpowiedział mu beztrosko.
Okej, teraz zrozumiałe- no tak jakby, ale dalej dziwne.
Usłyszeliśmy komunikat o naszym locie i wtedy Niall chyba wziął sobie za punkt honoru, żeby nas osobiście wpakować do samolotu. Na nic zdały się protesty ochrony i organizatorów, że nie ma biletu, wstęp wzbroniony i inne podobne do tych zakazów wiszących na każdej ścianie i barierce. Niall Horan może wszystko i niczym się nie przejmuje- dziś dostaliśmy próbkę.
-Stary, menadżer cię zabije- powiedział Harry, będąc prawie na pokładzie powietrznego środka transportu.
-Zwalę winę na ciebie, jak zawsze zresztą- roześmiał się, a Curly do niego dołączył. Taaa, braterska więź.
Wymienili jeszcze ostatnie uwagi na temat samochodu, standardowo „nie porysuj go” na samym szczycie listy sprawowania opieki nad autem podczas nieobecności właściciela, która spisana- nie miałaby końca. Nawet encyklopedia wiedzy o każdej dziedzinie świata wypadłaby blado, a trzeba przyznać, że to musi być kawał książki…



2
-Beverly Boulevard 5291 proszę- rzuciłam chłodno do taksówkarza, kiedy tylko wrzucił bagaże, moje i Harry’ego, do auta.
-Los Angeles? Myślałem, że lecimy do Nowego Jorku- szatyn, z którym siedziałam na tylnym siedzeniu przerwał w ciszę, która trwała od początku drogi.
-Moi rodzice często się przemieszczają, teraz akurat są w Los Angeles, ale jeszcze dwa dni temu był to Waszyngton, wiec sam wiesz- odpowiedziałam, jakby to było coś normalnego, ale pewnie nie wszyscy rodzice są jak moi. Nie każdego dnia inne miasto. I właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem niemalże nic o rodzinie Harry’ego.
-Jasne- mruknął pod nosem.
-Ymm, czy coś nie tak z LA?- zapytałam niepewnie, nie chcąc ciągnąć poprzedniego tematu, na który przez przypadek weszłam.
-Nie, wszystko w porządku- powiedział to z takim przekonaniem, iż mogłam dostać rozdwojenia jaźni z tymi jego humorami. Ci faceci…
Na szczęście jazda nie trwała długo, bo mój dom był oddalony od lotniska jedynie dwadzieścia siedem kilometrów, dodatkowo taksówkarz sprytnie ominął wszystkie korki i wjechaliśmy na ogromny podjazd w rekordowym czasie.
Harry wyciągnął z bagażnika nasze walizki i zamknął z hukiem jego klapę.
-Przepraszam, to przez to suche powietrze- wymamrotał pośpiesznie, kiedy właściciel auta zmrużył na niego oczy. Za to ja musiałam się mocno pilnować, by nie roześmiać.
-Suche powietrze? Poważnie?- zaczęłam się wypytywać Styles’a z uśmiechem, kiedy taksówka znikła za bramą.
-A nie? Spójrz na moje włosy, nie cierpią takiego klimatu- usprawiedliwił się od razu, przeczesując palcami.
Przytaknęłam dla świętego spokoju i ruszyłam w stronę drzwi. Moje palce zdołały dotknąć zimnego metalu, gdy poczułam, że się cofam. Harry złapał mnie za nadgarstek drugiej ręki i uniemożliwił dalsze zamiary. Odwróciłam głowę w jego stronę z szeroko otwartymi oczami.
-A co jeśli mnie nie polubią?- zapytał powoli, jakby to faktycznie miało dla niego duże znaczenie. I czekał na słowa otuchy. Na usta cisnął mi się uśmiech.
-Czyżbyś się stresował moimi rodzicami?- pokręciłam głową, odganiając myśli roześmiania się na całe zachodnie wybrzeże.
-Nie, jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?- udał obrażonego. –Po prostu się zastanawiałam czy twój tata nie zakopuje, na ten przykład, nieodpowiednich chłopaków dla swojej córki w ogrodzie za domem- wzruszył ramionami.
-No mniej więcej- odpowiedziałam naturalnym tonem. –Nie bierz tego do siebie, jeśli podpadniesz mu na wejściu, to bardziej niż prawdopodobne- „pocieszyłam” go do tego stopnia, że gdyby zza drzwi nie wychyliła się moja mama, zbierałby szczękę z ziemi.
-Zamierzaliście kiedyś pojawić się w środku, hmm?- zapytała przeskakując wzrokiem między mną a Harrym.
-Mamo, to jest…
-Harry!- wtrąciła mi się w słowo, kiedy zamierzałam jej przedstawiać „mojego” chłopaka.
-Dzień dobry, miło w końcu panią… Poznać- dokończył, znalazłszy się w uścisku mojej matki, czego się kompletnie nie spodziewał. Właściwie nie, kiedy machnęła niedbale ręką, że można było uznać w takich okolicznościach, iż miał to być dobry początek do powszechnie znanego uścisku dłoni na powitanie, przywitanie czy pożegnanie się. Ale mama nie należy do zwyczajnych, szarych ludzi, więc nie uznaje takich, jak to ona kiedyś określiła- sztywniackich gestów.
-Cała przyjemność po mojej stronie, dużo o tobie słyszałam, Stella cię zachwalała- dodała uprzejmie, puszczając go z objęć.
-Mamo… Przestań…- powiedziałam zażenowana, marząc o tym, żeby nie kopała pode mną dołka, albo gorzej, ogromnej przepaści. Harry roześmiał się, trącając mnie lekko łokciem.
-Wejdźcie do środka, nie będziemy chyba tak stać na schodach przed domem, prawda?
Poszliśmy za nią opakowani w bagaże. Okej, Harry opakowany w bagaże, uparł się, że sam da radę. W porządku, no przecież nie będę się kłócić o noszenie ciężarów.
-Naprawdę mnie zachwalałaś?- zapytał szeptem i uniósł wyzywająco brew w moim kierunku.
-Nie, coś ty! Zwariowałeś?- zaprzeczyłam szybko, czując, że policzki przybierają różowy kolor. Jednak pomimo negatywnej odpowiedzi, twarz Harry’ego pojaśniała.
-Jasne, że tak- postawił na swoim, śmiejąc się pod nosem. Przekręciłam oczami.
-Stella, zabierzcie rzeczy na górę, pokaż Harry’emu pokój gościnny i przychodźcie zaraz na obiad- rodzicielka wychyliła się zza framugi kuchni, wycierając mokre ręce w ręczniczek jednorazowy.
-Dobra- odpowiedziałam. –Chodź- pociągnęłam chłopaka za koszulkę, czego się nie spodziewał. Ja też, autentycznie! Miałam go złapać za rękę, średnio mi to wyszło- jak widać…



*
Patrzyłam na mojego ojca i tylko czekałam aż zacznie upokarzać Harry’ego. Nie zrozumcie mnie źle, nie chciałam tego. Wywnioskowałam po jego minie, że jednak tego nie ominiemy. A przypadkowo podsłuchując jego rozmowę z mamą, kiedy zeszłam po szklankę wody, byłam tego pewna bardziej niż czegokolwiek innego. Oj, zdecydowanie nie będzie przyjemnie.
-On nie jest dla niej odpowiedni, Sally!
-Przestań, po prostu przestań. Nie zadałeś sobie trudu, żeby nawet się z nimi przywitać. Wiesz jak Stella musi się teraz czuć, wiedząc, że własny ojciec jej unika, bo się zakochała w kimś, kogo nie akceptujesz?- broniła swojego zdania.
-Nie unikam jej- powiedział dobitnie. –Nie chcę tylko patrzeć na niego. Od razu mi się nie spodobał. Te tatuaże, ten styl… Szkoda słów!
-Bo dla ciebie jedyny słuszny styl to garnitur przez całą dobę, tak?- wymachnęła rękami przed siebie. No przynajmniej zawsze tak robiła. –Teraz młodzi tak się ubierają- wyciągnęła kolejny argument na wierzch.
-Już widzę, że ten związek jest dla niej toksyczny. On jej zrobił pranie mózgu. Nasza Stella nie wyjechałaby tak po prostu na drugi koniec świata. Dla nikogo- dodał silnym tonem głosu. –Zwłaszcza dla takiego… Ehh… Szkoda tracić sił na tą bezsensowną rozmowę.
-Ostrzegam cię, Frank. Masz się zachowywać przez ten weekend, bo inaczej porozmawiamy.
-Zrobię to, co uważam za stosowne- powiedział głosem niecierpiącym sprzeciwu, co oznaczało także koniec dyskusji. Mama wróciła szybkim krokiem do kuchni, skąd ja wręcz wybiegłam drugim wyjściem, ochlapując sobie przy tym połowę spodni. Na szczęście mnie nie widziała.
-Więc, Harry, na tą chwilę śpiewasz w zespole, co będziesz robić, gdy się rozpadnie?- tata zmierzył go surowym wzrokiem i powędrował widelcem do swojego talerza po kolejny kęs obiadu.
-Mam nadzieję, że to się nie stanie, ale jeśli, to dalej chciałbym pracować w przemyśle muzycznym.
-Typowe, zawsze tak mówią- odrzekł lekceważąco ojciec. –Żadnych pewnych perspektyw na życie, jedynie marzenia ściętej głowy. I ja mam wierzyć, że moja córka będzie szczęśliwa i z bezpieczną przyszłością?- zapytał retorycznie, żadne z nas nie miało zamiaru się odezwać.
Chyba straciłam apatyt.
-Ciekawe kiedy jeszcze ty nabierzesz rozumu, że śpiewanie nie da ci pewnego jutra, hmm?- zwrócił się tym razem do mnie. –Osiemnaście lat i dalej naiwna, niewiarygodne!
Auć.
-Frank!- krzyknęła mama, a na jej twarzy pojawiło się rozdrażnienie. Lub może było już wcześniej, a ja nie zauważyłam? –Trochę kultury!
-Nie będę udawał spokojnego i grał, że podoba mi się ten wybór.
Zapewne miał na myśli to, że ja i Harry jesteśmy parą.
-Ale chociaż to uszanuj!- walnęłam pięścią w stół, który zatrząsł się dość mocno, rozlewając przy tym dwie szklanki z sokiem i coś jeszcze. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że już nie siedziałam na krześle, ale stałam patrząc na mojego ojca z góry.
-Nie będę tolerował takiego zachowania, chyba się zapominasz do kogo mówisz.
-Nie, nie zapominam się, ale nie będę siedzieć cicho i słuchać twojej bezpodstawnej krytyki. Masz wieczną pretensję i czepiasz się dosłownie o wszystko. Mam tego dość!- wysyczałam przez zęby.
-Stella, wyjdź i przemyśl swoje zachowanie, natychmiast- rozkazał, pokazując na drzwi.
-Och, pewnie, rezerwuję bilet na najbliższy lot i wracam do Londynu. Wtedy nikt cię nie będzie denerwował, swoje własne towarzystwo cię wykończy- teraz już krzyczałam, ale byłam wyprowadzona z równowagi bardziej niż jakby zsumować i podnieść do dziesiątej potęgi wszystkie moje irytacje z kilku ostatnich miesięcy.
-Świetnie, tylko nie wracaj z podkulonym ogonem.
-Frank!- ponownie odezwała się mama.
-Nie wrócę- powiedziałam, odchodząc od stołu.
-Nie jesteśmy razem- usłyszałam głos Harry’ego, o którym w tamtym momencie zapomniałam, że w ogóle jest z nami w pomieszczeniu. Nie ma co, zdecydowanie udany obiad.
-Co? Co on bredzi?- zapytał ojciec, przeskakując wzrokiem po wszystkich po kolei, kończąc na mnie. Natomiast mój wzrok był utkwiony w Styles’ie.
-Stella, nie ma sensu tego ukrywać, nie kosztem pogorszenia twoich stosunków z rodzicami- powiedział w końcu, przerywając ciszę, a czułam się jakbym dostała cegłą w twarz. Moja szansa na bycie w związku maleje z każdą godziną.
-Czy doczekam się w końcu jakiś wyjaśnień?- burknął sami wiecie kto, nie trzeba wspominać.
-Stella?- odezwała się cicho mama, trzymając splecione dłonie przy piersi. Zawsze tak robiła, gdy nie była czegoś pewna lub się o coś martwiła.
Ścisnęłam usta w cienką linię, czując jak ich wewnętrzna część wbija się w zęby.
-No więc?- ojciec odchrząknął, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. –Nie mamy całego dnia- dodał, spoglądając teatralnie na zegarek, którego nie było na ręku i zarobił za to dodatkowo karcące spojrzenie od mamy, które samo za siebie krzyczało: „Frank! Skończ do cholery!”.
-Harry ma rację- przyznałam niechętnie, ale właściwie jakie miałam wyjście z tej beznadziejnej sytuacji? Miałam związane ręce. Wszyscy przeciwko mnie. Czuję się jak dziecko na dywaniku dyrektora, który oczekuje, że się przyznam do jakiejś psoty. Może nie najlepsze porównanie, ale mniej więcej wiadomo o co chodzi. –Nie jesteśmy parą. Tylko udajemy, że jesteśmy razem- wydukałam zażenowana.
-Ale… Dlaczego?- zapytała moja mama z szeroko otwartymi oczami, starając się poukładać wszystkie te niejasne wiadomości w całość.
-Na litość, Sally, to pewnie pomysł tej walniętej menedżerki- westchnął ciężko, jakby to było oczywiste. -Mówiłem na początku, żeby ją zwolnić. Pakuje nasze dziecko w jakieś bagno, a potem zniknie bez słowa, zostawiając nas z tym problemem- powiedział hardo, spoglądając przy tym na Harry’ego. –Zaraz zadzwonię do niej i przemówię do rozumu- rzekł rozwścieczony i ruszył w stronę telefonu.
-Frank!- ponownie imię taty wydobyło się z ust mojej mamy. –Chyba nie mówisz poważnie!
-A wyglądam, jakbym żartował?
-Nie dzwoń, to nic nie da, dobrowolnie się na to zgodziłam- broniłam Evelyn, pogrążając jednocześnie samą siebie, ale nie chciałam stawiać jej w czarnym świetle, kiedy tak naprawdę mogłam powiedzieć „nie”, lecz tego nie zrobiłam.
-Świetnie- krzyknął ironicznie. –Chcesz sobie robić co ci każe menedżerka? W porządku. Nie rozumiem tylko dlaczego ukrywasz prawdę przed nami.
-No bo ja…- zaczęłam i momentalnie przerwałam. Co miałam powiedzieć? Prawda jest taka, że wcale nie musiałam zatajać przed moimi rodzicami faktu, że ja i Harry to tylko ustawka. Zrozumieliby bez takiego piekła, jakie jest teraz. Chyba…
-Co ty, hmm? Myślałaś, że co? Achh- zastanowił się chwilę- nie myślałaś, zgadłem?
Auć razy dwa.
-Frank, uspokój się, to twoja córka- broniła mnie mama, ale widziałam w jej spojrzeniu, że też jest zawiedziona moim zachowaniem.
-Nie mam córki widać, wyrzekła się nas- powiedział jako ostatnie i wyszedł, a jego słowa uderzyły mnie ze zdwojoną siłą. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę takie zdanie, nie wliczając w to oper mydlanych.
-Mamo- powiedziałam cichutko błagalnym tonem, jakby mogła coś z tym zrobić, pstryknąć palcami i sprowadzić wszystkie wydarzenia na właściwy tor. Ale wiedziałam, że tak nie będzie. Ze spuszczoną głową ukryła się w swoim małym królestwie- kuchni.
Pięknie.
-Stella- usłyszałam głos Harry’ego, który stał w kącie, przyglądając się całej sytuacji bez słowa. Nie oczekiwałam, że wtrąci się w kłótnię. Właściwie byłam wdzięczna, że trzymał język za zębami, bo mogło być tylko gorzej.
-Jestem okropna- mój głos się złamał i byłam bliska płaczu. Już czułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami i lada chwila spłyną po policzkach.
-Nie jesteś.


*
-Lubię tu przychodzić. Tylko tu jestem w stanie jasno myśleć- odpowiedziałam, kiedy Harry znalazł mnie w środku nocy w altance w ogrodzie. Powiedział, że nie mógł zasnąć i kiedy wyjrzał przez okno, zobaczył mnie siedzącą na zewnątrz. –Dzięki- mruknęłam, czując, że nakrywa moje ramiona ciepłym kocem. Szczerze mówiąc zamarzałam, jednak nie miałam zamiaru się stąd ruszać. Śmieszny paradoks, co nie?
-A o czym tak rozmyślasz?- zapytał, uważnie mi się przyglądając. Mój wzrok utkwiony był w rozgwieżdżonym niebie. Doszukiwałam się na nim wszystkich konstelacji, o których słyszałam, ale tylko dojrzałam wielki wóz. No i jeszcze była droga mleczna, która ciągnęła się, rozcinając sklepienie niebieskie na dwie części.
-O tym wszystkim, próbuję spojrzeć na to z innej perspektywy. Nie wiem właściwie. Mam tylko mętlik w głowie- przyznałam szczerze. –Czuję, że ich zawiodłam- westchnęłam ciężko, wzruszając bezradnie ramionami.
-Na pewno nie, wyolbrzymiasz to po prostu- skonfrontował dość pewnie.
-Widziałeś, słyszałeś, nie wyolbrzymiam- opuściłam wzrok z nieba na ziemię, skupiając całą uwagę na otaczających nas roślinach.
-Daj im trochę czasu, sama przyznasz, że taka wiadomość może być nieco szokująca- zaśmiał się cicho. –Nie wyobrażam sobie chwili, w której powiedziałbym o tym mojej mamie. Myślę, że zawał jak w banku- przejechał dłonią przez rozczochrane włosy.
-Też jej nie powiedziałeś?- zapytałam naiwnie, chociaż dopiero co dostałam odpowiedź.
-Nie mogłem- odrzekł, zakładając ręce za głowę i splótł je na karku. –Cieszyła się, że w końcu znalazłem kogoś miłego, zwyczajnie nie mogłem jej tak brutalnie uświadomić, że to kolejny przekręt- wyjaśnił, kiedy wlepiłam w niego pytające spojrzenie. –Polubiła cię, chociaż nawet cię nie poznała osobiście- dodał z uśmiechem. Zrobiło mi się przyjemnie, jednak zaraz uczucie ciepła, które gdzieś się we mnie tliło, zostało bez skrupułów zgaszone przez wyrzuty sumienia. Ona też nie zna prawdy. Niewiele osób ją zna.
-Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane, co?
-Nie wiem. Może życie zapewnia nam podwyższoną dawkę dziwaczności tak po prostu?- uśmiechnął się, a w jego oczach można było w bardzo łatwy sposób dojrzeć rozbawienie.
-Najwidoczniej- pokręciłam głową, kiedy moją świadomość dosięgły wspomnienia z ostatnich miesięcy, nad którymi nie było nawet najmniejszej kontroli.
-No ale wiesz, co nas nie zabije to nas wzmocni i…- przerwał, marszcząc brwi.- Mam coś na twarzy?- spytał z niepokojem w głosie.
Roześmiałam się.
-Nie, skąd! Po prostu nie sądziłam, że sławny Harry Styles będzie mi tak rzucał trafnie powiedzonkami. Zaskoczyłeś mnie- przyznałam, zakrywając się szczelniej kocem.
Przekręcił teatralnie oczami, jednak nie naburmuszył się, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło.
-Ranisz mnie- udał obrażonego, wydymając usta.
-Bywa…- odrzekłam krótko z powodu lodowatego powiewu wiatru, który uniemożliwił mi mówienie.
-Chodź do środka- Harry wstał z ławki, wyciągając dłoń w moją stronę. –Evelyn urwie mi głowę… Cóż, w najlepszym wypadku głowę, jeśli jej gwiazda nie będzie w stanie się podnieść z łóżka, żeby pozbierać chusteczki, a co dopiero wejść na scenę i dać show na najwyższym poziomie.
Uniósł wyrywająco brew w moim kierunku. Palce dalej wyciągniętej ręki, machnęły do mnie zachęcająco i byłam skłonna zrobić wszystko, co każą, jednak nie potrafiłam znowu przekroczyć progu tego domu. Nie chciałam.
-Nie- spochmurniałam, odwracając wzrok od jego twarzy.
Styles, będąc trochę zdezorientowanym, nie upierał się długo przy swojej propozycji. Ponownie usiadł obok mnie, dokładnie w tym samym miejscu co przed minutą.
-Stella, daj im trochę czasu, okej? Chociaż spróbuj. Albo… Postaw się na ich miejscu, jakbyś zareagowała, hmm? Jakoś nie wierzę, że udałoby ci się wysłuchać tego z absolutnym spokojem- powiedział, a na mojej twarzy z jakiegoś powodu pojawiła się irytacja.
-Nieprawda- skłamałam. Oczywiście, że bym nie usiedziała z założonymi rękami bez słowa, ale to wcale nie znaczy, że się do tego przyznam.
-Prawda! Mnie nie oszukasz- trącił mnie łokciem, kiedy moje uszy były wypełnione jego uroczym śmiechem. –Zresztą wcale się nie dziwię, że twój tata mnie nie zaakceptował. Te moje tatuaże mogą człowieka przestraszyć na amen- zażartował z siebie. Zadziwia mnie jego dystans do własnej osoby.
-Najgorszy jest ten krwiożerczy motyl lub nie… Czekaj, jaskółki są najstraszniejsze i te ich szpony! Okropność! Czasami budzę się z krzykiem, jak mi się śnią- wymamrotałam pospiesznie, zakrywając dłonią usta.
-Ha ha ha- Harry  rozpoznał moją ironię i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-No ale poważnie, jak możesz sądzić, że ktoś cię skreśla przez kilka…set czarnych kresek na ciele? To niedorzeczne przecież- broniłam swojego zdania. Co się stało z „nie oceniaj książki po okładce”? Geez, teraz ja się przerzuciłam na powiedzonka?
-Nie wiem, ale to trochę niecodzienny widok- wzruszył ramionami , odpowiadając w prosty sposób.
-Niecodzienny?- powtórzyłam, nie wierząc, że zaraz zniszczę jego opinię i podepczę butami. –Niecodzienne to jest widzieć Nialla w towarzystwie waszej czwórki, kiedy to on jest bladziutki jak kartka papieru i można by na nim namalować tyle rzeczy. Nie wiem jak on wytrzymuję tą presję, zwłaszcza, że co chwila któryś z was przychodzi z nowym rysunkiem na ramieniu - powiedziałam z ciężkim westchnieniem. –Jakim cudem jeszcze się nie poddał waszym namowom- nie mam pojęcia. Podziwiam go.
-Tatuaże to fajna rzecz, są jak wspomnienia, które nie blakną- stwierdził z uśmiechem.
-Możliwe- przytaknęłam z częściowym przekonaniem. –A co, jeśli byś chciał wymazać niektóre z nich?
Zmarszczył brwi w zastanowieniu.
-Okej, czaję, jest za późno na takie trudne pytania- zachichotałam i dałabym sobie nawet rękę uciąć, że u niego także pojawił się lekki uśmiech na ustach. –Chodź- powiedziałam, wstając na równe nogi. Miałam być nieugięta, ale ten mały kompromis z mojej strony jest lepszym wyjściem niż zamarznięcie na kostkę lodu, siedząc w ogrodzie. Wywiesiłam chwilowo białą flagę, ale bunt się jeszcze nie skończył.
-Wiedziałem, że zmienisz zdanie- poklepał się dumnie w pierś. –Przekonałem cię moim nieodpartym urokiem, poczuciem humoru czy ogólnie nie możesz już ze mną wytrzymać?- poruszał zabawnie brwiami, a w jego oczach tańczyły radosne ogniki.
-Nie mogę z tobą wytrzymać- urwałam, kiedy jego wyraz twarzy widocznie się zmienił. Zła odpowiedź? –Ale jeszcze bardziej nie mogę wytrzymać bez ciebie- dodałam szybko i nim zdążył odpowiedzieć, uniemożliwiłam mu to poprzez pewne złączenie naszych ust.
Zaskoczyłam go, tego byłam pewna bardziej niż czegokolwiek. Chociaż nie, bardziej zaskoczyłam samą siebie. Zrobiłam to dość impulsywnie, nie myślałam, nie planowałam.… Nie sądziłam, że to się stanie teraz, ale przynajmniej nerwy nie zjadały mnie od środka, tylko motyle przyjemnie łaskotały w brzuchu.
Moje dłonie powędrowały w górę jego ramion, aż w końcu oplotły szyję, co tym samym zmniejszyło odległość naszych ciał do minimum. Jego usta były delikatne i uzależniające, takie same jak zapamiętałam. I…
-Stella…- zaczął Harry w środku pocałunku.
Nadeszła chwila prawdy. Serce waliło mi jak dzwon, aż dziwne, że nadążało pompować krew. Miałam wrażenie, że upadam, ale on trzymał mnie mocno w ramionach. To one sprawiały, że czułam się bezpiecznie, mimo wszystko.
Mój oddech był przyspieszony, trudno było nie zauważyć. Nawet nie miał szans się unormować, bo kolejna iskierka przeszyła moje ciało od samego policzka, który został muśnięty palcami chłopaka, kiedy próbował założyć jeden z moich niesfornych kosmyków za ucho. Z sukcesem zresztą, co już jest dla mnie imponujące i magiczne, bo moje włosy się mnie nie słuchają ani trochę.
Patrzyłam w jego oczy. Obserwowały mnie z uwagą. Nie mogłam z nich wiele wyczytać, wystarczyło, że brak światła naokoło sprawił, że zieleń zmieniła się w czerń, nie wspominając o poprawnym rozpoznawaniu emocji.
Czego mam się spodziewać? Nie mam pojęcia… Ale jak się powiedziało „A”, trzeba powiedzieć też „B”, tak?
-Zakochałam się w tobie- wyszeptałam tak cicho, że już w sumie nie wiedziałam czy słowa wyleciały z moich ust, czy może dalej kłębiły się wśród innych myśli mej podświadomości.
-Nie mówisz poważnie, prawda?- zapytał z niedowierzaniem.
-Mówię- mruknęłam pod nosem, jednak widząc zmieszanie na jego twarzy, odsunęłam się z mocnego uścisku.
-Ale j-ja…- zaczął z małym zająknięciem i zrobił pauzę. –Jesteś wspaniała, naprawdę, ale nie mogę być z tobą. Przykro mi…
-Dlaczego?- zapytałam naiwnie, czując, że za chwilę poleją się łzy. Smak goryczy w ustach zniekształcał mój głos do tego stopnia, że brzmiał kompletnie żałośnie. –Nie wiesz jakby to było. Nie możesz dać nam szansy, by się przekonać?
-Mogę, ale tego nie zrobię- wziął głęboki oddech, odwracając wzrok od mojej twarzy. –Nie chcę ci dawać złudnej nadziei. Nie kocham cię i nie pokocham. Przepraszam- wyjaśnił swoje stanowisko tak dobitnie, że dotarło do mnie aż za bardzo. Jedno szczególne zdanie właśnie złamało moje serce na pół.
Pokręciłam głową, zaciskając mocno oczy, by choć trochę zahamować wodospad słonych kropel. Usta również zaciśnięte były w wąską linię- na wszelki wypadek, aby uniknąć całkowitego rozklejenia się.
-Stella…- zrobił krok do przodu, ja również zrobiłam, lecz do tyłu. Odpuścił. –Przepraszam, nie mogę być dla ciebie kimś bliższym, ale zawsze będę twoim przyjacielem- starał się jakoś zmniejszyć moją rozpacz. Ma rację, to, że nie będziemy parą wcale nie oznacza, że to koniec znajomości, ale… No właśnie, zawsze jakieś „ale”…
-Nie, nie potrafię się z tobą tylko przyjaźnić- słowa pełne żalu odbiły się echem w całym ogrodzie. –A już w ogóle nie przeżyję, jeśli się w kimś zakochasz. To chyba najgorsze, wiesz?- uśmiechnęłam się pomimo płaczu. –Patrzeć na kogoś, kogo się darzy najpiękniejszym uczuciem, a on w tym czasie kocha inną osobę, nie ciebie. To by mnie zabiło, Harry…- pozwoliłam sobie na ostatnie spojrzenie w jego czarujące oczy, które zawsze się do mnie śmiały. Teraz były smutne, zupełnie jak moja dusza. Takie zgaszone, bez nadziei na lepsze jutro i ukazanie się słońca na horyzoncie.
-Przepraszam. Żegnaj… Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

To koniec. To naprawdę koniec. Moje życie posypało się w jeden dzień.


_______________________________________________
Tak, wiem, że przestawiłam im czas z czwartku na piątek. Nikt nie powiedział, że życie bohaterów jest usłane wyłącznie różami. To po pierwsze. Po drugie- pewnie spłonę w piekle, bo musicie tak długo czekać na nową publikację. Ciekawe czy w ogóle ktoś pamięta ten blog, a jeśli tak, to w takim razie, czy jest w stanie opisać jako tako fabułę...? Jeśli odpowiedź dalej brzmi "tak", to proszę napisać w komentarzu, chętnie sobie przypomnę XDD Możecie na mnie krzyczeć za całą akcję pod koniec, śmiało! Spam? Do tego jest zakładka, daruj sobie pod rozdziałem. Miłego dnia/wieczoru! :3


PS. Jakby ktoś był zainteresowany, to dodałam one shot'a [KLIK], którego napisałam jakoś 2 lata temu i przypadkiem natknęłam się na niego w którymś folderze. Podobno jest śmieszny, takie dostałam o nim opinie, ale mogli też kłamać, więc czytacie na własną odpowiedzialność, okej? ;)  



16 komentarzy:

  1. JEJUUUUUUUUUU
    na jej miejscu bym chyba go pobiła, jakby mi tak powiedział, boożee, biedna :(
    tak strasznie chcę, żeby byli razem i mam taką nadzieję, że coś się jeszcze wydarzy, hm? :) czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam tego bloga prawie od poczatku i myslalam ze Harry ja kocha...
    To akcja na koncu mnie zaskoczyla.
    Mimo ze Stella kocha Harryego, powinna byc z Louisem

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu nie wierzę w to czekałam na to tak długo a on mówi że nie pokocha jej no bo nie pokocha jeśli już ją kocha. Ona musi być z Harrym nie Louisem kocham Louisa ale bardziej do Stell pasuję Harry <3 kocham i czekam

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeny czy ty chcesz żebym ja umarła na zawał serca? Aż tak bardzo mnie nienawidzisz? No dobra, dobra wszyscy kochają trochę dramy, nie powiem. Ale że... i on... a ona... jak on mógł... i wtedy... NO COŚ TY ZE MNĄ ZROBIŁA?! Ja się tu zaraz rozpadnę! To jest dokładnie to czego Stella się bała i teraz te wszystkie koszmary stały się prawdą... :'( Jestem oficjalnie w dołku emocjonalnym. Teraz będziesz mi musiała zafundować antydepresanty, bo bez jakiejś pomocy nie dam rady. Tak długo czekałam aż ona mu powie, że go kocha, a tu takie coś... Ale to jeszcze na pewno nie koniec i Harry zrozumie, że jest idiotą, że coś takiego jej powiedział i do niej wróci i wszystko będzie super i pięknie, no nie? No bo przecież on coś do niej czuje, to widać. UGH jak można być tak głupim, nooooooo! Poważnie się teraz na niego wkurzyłam. No po prostu ankdnjsqownbdoihodphqwpo9dhuiqewcbviwqbuige91yhw9821qhoiwsadhwqiduhwdkjnwjsdnboqnownihfuwcqbejsncokiwqjpekiqop[jpoanzmklnklqwnduoiegyhvbfidenbcljnmdslkmeoihfuigpdemklfnowaqephfqiuebvihfebvwuiy
    Ale ja i tak będę shippować Harrellę do samego końca. Oni mają być razem i tyle. Louis nie może z nią być no bo... no bo nie, a ona i tak kocha Harry'ego i Harry kocha ją, tylko że jeszcze o tym nie wie, ale się dowie i wszystko będzie ładnie i będą żyli długo i szczęśliwie.

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boze jak smutno :(
    O Boze jak sie rozczarowalam Harrym.
    O Boze jaka jestes cudowna :*
    I o Boze, jak Cie kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. ejej, w tym momencie co ona mówi że go kocha HArry powinien powiedziec "Ja się w Tobie też zakochałem" i happy :D
    Ale to twoje opowiadanie i twój pomysł : )
    Rozdział cudowny, opłacało się czekac tak długo, serio :)
    Pozdrawiam gorąco :)
    G xx

    OdpowiedzUsuń
  7. tego się nie spodziewałam. jestem w totalnym szoku. i co tu więcej powiedzieć? rozdział po prostu świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Buuu...;_; Nie może tak być ona ma być z Harrym nie z Louisem ;_; proszę niech ona będzie z Harrym !!!! proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę roszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę !!!!!!!!! plissss ona bardziej pasuje do HARREGO !!!!!! proszę

    OdpowiedzUsuń
  9. Że co proszę?! No chyba nie! Tak nie miało byc!
    Odpowiedź brzmi: TAK. Pamiętam fabułę, ale to co teraz zrobiłaś... nie podoba mi sie ta fabuła. Biedna Stella, wreszcie mu powiedziała, a tu taki... bęc. Harry, czemuuuuu? No powiedz czemu. Jesteście dla siebie stworzeni. Niech ci sie w tej łepetynie poprzewraca.
    Harry kochasz ją ty tępy głąbie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, że pamiętamy ! :) czytając końcówkę akurat słuchałam Half a heart - mocne połączenie :( mi to síę wydaje, że Harry ją kocha tylko nie chce być powodem do jej kłótni z rodzicami... Jeśli to prawda, to byłoby pięknie iii w sumie to ich szipuję *_*

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój Boże, moje oczy wychodzą na wierzch, bo myślałam, że Harry też coś do niej czuje mimo, że jestem za Lou, a tu taaaaaaaaaaaaaka niespodzianka. Chyba, że Harry jednak się ukrywa z tym i to bardzo dobrze. Cóż, bardzo mnie teraz boli, że Stella została zraniona, bo to nieprzyjemna sprawa, i jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo myślę, że będzie bardzo ciekawie! :)x Jak zawsze z resztą, to ja plotę :) WENY!

    OdpowiedzUsuń
  12. Za jakie grzechy Ty nam to robisz? :< No po prostu przeczytałam rozdział rano, teraz jest prawie 15, a ja nadal nie mogę się otrząsnąć... Zaskoczyłaś wszystkich. Mam ogromną nadzieję, że jednak on ją kocha i powiedział tak tylko dlatego, bo coś lub ktoś mu nie pozwolił na wyznanie swoich uczuć... Ja Cię nie proszę, ale tym razem błagam, żebyś dodała rozdział trochę szybciej niż zazwyczaj. :) Wiem, że pewnie nie masz teraz dużo czasu, ale ja chyba nie dam rady wytrzymać przez tak długi czas. :D Podziwiam Cię, że piszesz tak długie rozdziały, ja bym nie potrafiła. :)
    Życzę weny i pozdrawiam! x

    Nat.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja mama cię zabije... zawsze coś przez ciebie zrobię... teraz np. wylałam herbatę na dywan w salonie. Cóż, miejmy nadzieję, że plama się wyteguje zanim rodzice wrócą z Zakopanego XDD

    przechodząc do rozdziału... płaczę...
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    ZE SZCZĘŚCIA!!!
    AAAA SZAKA LAKA BUM BUM YEAHHH
    C'EST GENIAL MIĘTUSIE! <3
    LOUELLA LOU LOU LOUELLA PIZZA ITALIANA! *śpiewa do melodii z reklamy giuseppe*
    zaraz mnie ktoś zlinczuje ahahah XD

    DŻIZAS TAKICH EMOCJI Z TYM BLOGIEM JESZCZE NIE MIAŁAM.
    AAAAAAAAAAAAAA
    nie mogę się ogarnąć po tym "Nie kocham cię i nie pokocham." czekałam tylko na "jestem gejem" LOL
    to było takie piękne ;') 'zrobiło mi dzień' XDD

    podsumowując... czekam z utęsknieniem na następny :3
    Patkaaaa x

    OdpowiedzUsuń
  14. Hahaha, zgadzam się z Patts. Stella definitywnie powinna być z Louisem i, przepraszam wszystkich, którzy się nie zgadzają, ale zdecydowanie shippuję Louellę <3
    Naprawdę opłacało się czekać na ten rozdział tak długo. Uważam, że piszesz świetnie, a ta drama w zakończeniu... Genialna :)
    ~ Spence.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ona.. On.. Ja.. Co?! Że jak?! Czytam, czytam jestem wniebowzięta, bo się całują, a tu KABUM BUM! Ja nie wierzę w żadne jego słowo. Co to to nie! A może to się jej tylko śni? Oby :) Droga Mięto (mam nadzieję, że mogę się tak do Ciebie zwracać), co Ty ze mną robisz.. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej ;) + oczywiście, że pamiętam fabułę

    OdpowiedzUsuń
  16. NIECH BĘDZIE Z LOU <333 proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę :c +pamiętam fabułe :)

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)