Epilog

/ x / piątek, 27 grudnia 2013
1
Sekunda, minuta, godzina, doba, tydzień, miesiąc, rok, kilka lat… Czuję, jakby minęła wieczność. Patrząc na plakaty nietknięte od bardzo, bardzo dawna, a właściwie chyba od ich powieszenia tutaj, nic się nie zmieniło. Znów jestem w punkcie wyjścia. Te cztery ściany i ja. To faktycznie brzmi jak smutny początek, kiedy to Evelyn zadzwoniła do mnie z jej iście genialnym planem powrotu na sam szczyt show-biznesu, który zakładał wzajemną pomoc dwóch gwiazd z całkiem innych rynków muzycznych. Gdybym wiedziała, jeśli tylko…
Co mi to dało? W mojej pracy nic, nie weszłam do studia nagraniowego od ponad pół roku ani nie spróbowałam przelać swoich myśli na papier, by mieć co potem nagrywać. Pół roku znikło, jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki i nic sobą nie wniosło, prócz jednego. Harry’ego.
-Dzień dobry- usłyszałam moją mamę, która starała się robić jak najlepsze wrażenie. Można powiedzieć, że została wyjęta prosto z reklamy przedświątecznej, kiedy to paniusie wdzięczą się w kuchni i z uśmiechem na ustach sprzątają cały dom. Ale czego się nie robi dla reklamy?
Mruknęłam coś w stylu „do kogo dobry, dla tego dobry”, przytknęłam szklankę do ust i zaczęłam powoli sączyć sok. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę. Właściwie nie wiem po co zjawiłam się na parterze. Cały dzień pod kołdrą to całkiem dobra alternatywa.
-Harry niedługo zejdzie, tak?- zaczepiła mnie znowu mama, chcąc nawiązać rozmowę. Ewentualnie cień rozmowy.
-Nie.
Zmarszczyła brwi. Coś jej nie pasowało.
-Pojechał z samego rana na lotnisko i wraca do Londynu.
-Dlaczego? O nie, to chyba nie przez wczoraj… Prawda?- ścisnęła mocnej ręczniczek w dłoni i przyciągnęła go do twarzy, chcąc ukryć zaskoczenie. –Frank! Chodź tu natychmiast!- krzyknęła niecierpliwie.
-Czemu krzyczysz? Pali się czy coś?- mojego ojca słychać było już z drugiego pokoju. Pewnie nie był zadowolony, że przerwano mu oglądanie ulubionego programu, na który nie ma nigdy czasu, bo ciągle pracuje, a teraz to i w wolny dzień coś mu przeszkadza.
-Przez twoje karygodne zachowanie Harry wyjechał. Mówiłam, że to się tak skończy!- mama wymachiwała rękami na lewo i prawo, udowadniając, że wszystkie jej przypuszczenia się urzeczywistniły.
-I gdzie ty widzisz problem?- wzruszył tylko ramionami, a ręce wsadził do kieszeni spodni dresowych. To było dziwne widzieć mojego ojca w zwykłym domowym ubranku, a nie w garniturze. –Ten chłopak był jedynym problemem, a skoro go nie ma, nie ma się już czym przejmować.
To jak oglądanie filmu. „Gdzie mój popcorn?”, zakpił głos wewnątrz mnie, który zganiłam od razu. Nie ma się z czegoś śmiać. Moi rodzice kłócą się o coś, co właściwie nie zrobiło na Styles’ie wrażenia. No cóż, aż tak wielkiego, by dzwonić w środku nocy do Grace, żeby zarezerwowała mu najbliższy lot. A nie, inna strefa czasowa, w Londynie był dzień, a nie środek nocy. Nie jestem przyzwyczajona do różnych godzin. Żyłam, jakby świat kręcił wokół mnie. Nie byłam jeszcze w sytuacji, żeby się przejmować o coś innego… Do teraz, bo cały mój świat oddałam jemu.
-Rozumiemy się?- ojciec pstryknął palcami przed moimi oczami.
-Co? Co?- wyrwałam się z moich chaotycznych myśli i spojrzałam w jego stronę ze zdziwieniem.
-Pytałem- westchnął głęboko, patrząc na mnie z góry. –Czy się rozumiemy. Powtórzę jeden, jedyny raz. Nie chcę widzieć tego twojego pożal się Boże chłopaka, który na szczęście nim nie był. Ani żadnego innego, który go przypomina. Koniec dyskusji- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
„A gdzie rozumiemy się?” wołała moja podświadomość, jednak nic takiego już nie było.
-Jestem dorosła, nie będziesz mi mówił z kim mogę się spotykać.
-Jestem twoim ojcem. Mam coś do powiedzenia w sprawie „chłopak, narzeczony, mąż”.
-Dla ciebie żaden nie będzie wystarczająco dobry, czyż nie?- wyrzuciłam ręce z pretensją, wiedząc, że mam rację. –Nawet jeśli sam miałbyś wybrać, każdy, ale to po prostu każdy będzie nieodpowiedni.
Mama próbowała się wtrącać, ale ojciec nie brał jej zdania pod uwagę. Skupił się na kłótni ze mną.
-Nie tym tonem. Zachowujesz się rozwydrzony bachor, a nie jak na dorosłą przystało- powiedział lodowato.
Auć.
-Bo twoje oskarżenia są bezpodstawne, a wymagania wręcz niedorzeczne!- skonfrontowałam ostro. Ta kłótnia jest powtórką każdej poprzedniej. Te same argumenty, te same przypisane winy, to samo zakończenie. Nie odzywamy się do siebie.
-To nieprawda- wyprał się, patrząc mi prosto w oczy.
-Prawda, doskonale o tym wiesz!
-Frank, na litość boską, uspokój się już. Stella, ty też usiądź.
Wow, znowu się podniosłam z krzesła i nawet nie pamiętam, w którym momencie.
-Kiedy tylko się widzicie to za każdym razem się wydzieracie- kontynuowała mama, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Aż poczerwieniała na twarzy przez swoje próby uspokojenia nas. –Mam tego dość!
-Twoje dziecko jest głupio uparte i nie mogę nic na to poradzić.
-Teraz to moje dziecko?! Czy ty się słyszysz w ogóle?
Nie ma to jak być wyrodną córką.
-Nie będę tego słuchać. Idę się spakować- oznajmiłam półgębkiem. Wszyscy wiemy, że jest lepiej, gdy się nie widzimy. No kto się odważy zaprzeczyć choćby po dniu spędzonym w tym domu?
-Jeszcze nie skończyliśmy- puściłam uwagę mojego ojca mimo uszu i stąpnęłam kolejne kilka kroków w stronę salonu. –Nie bądź bezczelna, Stella.
-Czemu?- odwróciłam się na pięcie i skrzyżowałam ręce na piersi. –Uczę się od najlepszych. Powinieneś być dumny.
Chyba przegięłam w tym momencie.
-Przepraszam, nie wiem dlaczego to powiedziałam- poprawiłam się natychmiast.
-Och, ja wiem- wtrąciła się mama. –Frank, bo to moje dziecko ma rację, jesteś bezczelny i sprawiasz, że inaczej się z tobą nie da rozmawiać.
-Bzdury opowiadasz, Sally. Stella nie ma racji, ale nie przyzna się do tego- twardo stał przy swoim zdaniu.
-Jak grochem o ścianę- wzniosła bezradnie ręce w tym samym momencie, kiedy ja przewróciłam oczami. Mówiłam, nasze kłótnie zawsze kończą się tak samo, a mama idealnie to podsumowała.


2
-Czemu jesteś taka smutna?- Evelyn przywitała mnie tak, jak tylko ona potrafi. Żadnego „dzień dobry”, to takie niemodne.
-Smutna?- zdziwiłam się. –Wiesz co, nie o tyle smutna, o ile zmęczona- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ostatni miesiąc był naprawdę pracowity, zamknęłam się w studiu nagraniowym i tworzyłam, tworzyłam, jeszcze więcej tworzyłam. Napisałam wiele piosenek, ale do nowego albumu weszło tylko kilka z nich. Ludzie, których zatrudniła moja menedżerka, stwierdzili, że same depresyjne kompozycje nie są dobrym wyborem, że przydałaby się różnorodność. Wszystkie pozostałe utwory zostały napisane przez innych pisarzy teksów.
-Zarzuć na pół godziny uśmiech, a po wywiadzie dam ci dwa dni wolne- powiedziała pokrzepiająco, wypychając mnie na plan zdjęciowy.
-Nie udało się wcisnąć tej sesji promocyjnej na jutro?- zapytałam ciekawsko, chociaż znałam odpowiedź doskonale.
-Nie- jej optymizm prysł i po chwili powrócił na nowo- ale nic straconego, na czwartek i piątek zarezerwowałam najlepszych fotografów, a w następny poniedziałek ruszamy na podbój świata.
-Wiesz, że trzeba jeszcze nagrać dwie piosenki i kilka dodatkowych partii, nie?- spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale to przecież Evelyn, mogło jej umknąć kilka „nieistotnych” szczegółów.
-Będziesz nagrywać na bieżąco z promocją- wzruszyła ramionami. Dla niej wszystko wydaje się takie łatwe i przyjemne.
-Zaczynamy za trzydzieści sekund!- rozległ się głos z głośników, zapowiadający początek nagrania.
Na szczęście program nie leci na żywo i wszystko można będzie wyciąć. To przydatne, jeśli palnę coś bez namysłu, o co nietrudno, kiedy się zasypia na stojąco. Zresztą jest już dość późno i naprawdę nie mam pojęcia, jak Evelyn to zrobiła, że zgodzili się na taką godzinę. Dziesiątą mianowicie i nie bynajmniej rano. Ale nie będę pytać, bo usłyszę słynną sentencję „czas to pieniądz!”, która załatwia każde moje pytanie.
PIĘĆ, CZTERY, TRZY, DWA, JEDEN… WCHODZISZ…
-Uśmiech- Evelyn popchnęła mnie ręką i dodała niemalże bezgłośnie. Moje usta wykrzywiły się w grymasie, który mam nadzieję, że choć trochę przypominał naturalny uśmiech.

*
-Pracujesz nad nowym albumem, tak?
-Tak. Właściwie jest już prawie skończony. Robimy ostatnie poprawki.
-Siedziałaś długimi godzinami w studiu, ale nie zniknęłaś w tym czasie z mediów, jak niektórzy artyści. Jest w tym jakaś tajemnica?
-Raczej nie. Myślę, że miałam potrzebę gdzieś wyjść i spotkać się z ludźmi. Nie można siedzieć cały czas w czterech ścianach.
-Najprzyjemniejsza rzecz, która mnie dzisiaj spotkała to?
-Zdecydowanie ulubiona czekolada w mojej garderobie.
-Jak ci się podoba najnowszy singiel One Direction?
-Och, ich nowy kawałek jest naprawdę świetny!
-Byliście taką piękną parą, przykro mi.
-Tylko mi się tutaj nie rozpłacz! Nie wiem, czy są jakieś zabezpieczenia przed powodziami.
-Wiesz, że musimy kończyć? Popatrz tylko jak pukają w zegarki.
-Już? Naprawdę? Ja się nie zgadzam.
-Ja też. Nie kończymy, puknijcie się w głowę!

*
Całkiem sprawnie nam poszedł ten wywiad. Obeszło się bez powtórzeń, cięć i dubli. To dobrze, szybciej wskoczę do łóżka, bo po prostu padam ze zmęczenia.
Przebrałam się w garderobie w swoje ubrania. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam całkiem dobrze. Delikatny makijaż, który zrobiono mi przed nagraniem idealnie zakrywał wszelkie niedoskonałości. Twarz wyglądała promiennie i jeśli jakiś fotograf pstryknie mi zdjęcie po wyjściu z tego budynku, to nie będę musiała się wstydzić sińców pod oczami.
Zebrałam swoje porozrzucane rzeczy, wetknęłam telefon do torebki i wyszłam z pomieszczenia.
-Lou!- pisnęłam zachwycona i podbiegłam do niego, ile sił w nogach, kiedy tylko go spostrzegłam opartego o ścianę.
Rozłożył swoje ramiona, czekając aż w nie wskoczę, by mógł mnie zamknąć w uścisku. Poszło zgodnie z planem, no prawie, bo zarzuciłam moje ręce na jego szyję.
-Jezu, jak dawno cię nie widziałam, stęskniłam się za tobą!- powiedziałam, ściskając go mocniej.
-Też się za tobą stęskniłem, mała!- roześmiał się na cały korytarz. Naprawdę brakowało mi tego zarażającego optymizmem śmiechu.
-Co cię sprowadza?
-Muszę mieć jakiś powód, żeby spotkać się z moją ulubioną piosenkarką?- położył dłoń na piersi, udając obrażonego. –Ranisz mnie myśląc w ten sposób.
Podniosłam jedną brew do góry, uważnie lustrując go od góry do dołu i z powrotem.
-Trochę cię znam- żachnęłam. –Plus to podlizywanie się, hmm- zastanowiłam się sztucznie- to coś musi oznaczać.
-Dobra, masz mnie- przyznał zrezygnowany. –Ale to wcale nie znaczyło, że mi cię nie brakowało- dodał natychmiast, bym nie czuła się zawiedziona takim obrotem sprawy. –Mam coś dla ciebie.
Wyciągnął białą kopertę i mi ją wręczył.
-Co to?
-Koperta- odpowiedział, a ja przewróciłam na niego oczami.
„Co za spostrzegawczość!”
-No widzę, a co w niej jest? Jakieś dowody na, no nie wiem, rzekomy romans czy… Co tak patrzysz?! Zastanawiam się tylko!
-Śmieszysz mnie po prostu- „wspaniale”. - Zobaczyłem twoje imię i nazwisko na wierzchu, więc stwierdziłem, że należałoby zawieść do właścicielki, zwłaszcza, że mieliśmy w tym samym miejscu wywiad.
-Jak to? Kiedy?- zmarszczyłam brwi na jego rewelacje. Nie przypominam sobie czegoś takiego.
-Dwa dni temu u Alana Carr’a. Minęliśmy się. Byłaś w odcinku przed nami.
Coś mi mignęło w pamięci, ale z moim napiętym grafikiem nie zwróciłam na to większej uwagi tylko pojechałam do następnego miejsca, które wyznaczyła mi Evelyn.
-I wszystko jasne. Dzięki w każdym razie za fatygę- pomachałam mu przed twarzą białą przesyłkę i wrzuciłam ją do torebki, jak wcześniej telefon. -Cieszę się, że znowu cię widzę- uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam, a Lou odwzajemnił ten gest.


3
Nie, nie, nie! Przecież to jakaś niedorzeczność. Nie sądziłam, że moje życie może kolejny raz przewrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Przysięgam, że nie pozbierałam się po poprzedniej radykalnej zmianie i nagle bum, następna. Nie miałam o tym pojęcia, kiedy sięgnęłam po skrawek białej koperty, o której istnieniu całkowicie zapomniałam, jednak, gdy nieznaczna jej część wystawała z niezdarnie rzuconej torby na łóżku, postanowiłam sprawdzić co kryje jej zawartość. Pożałowałam natychmiast. Zamiast leżeć i narzekać, że muszę wstawać o horrendalnie wczesnej godzinie, zerwałam się gwałtownie z miękkiego materaca, przewracając przy tym lampę… Ale nie ma się co dziwić, taka wiadomość poderwałaby nawet zmarłego z grobu.

*
Podałam taksówkarzowi drżącymi rękami kartkę z adresem, mając nadzieję, że będzie w stanie rozszyfrować pismo, które wcale nie przypominało liter, lecz jakieś egipskie znaczki. To drugi z powodów, dlaczego złapałam taksówkę. Och, chcecie wiedzieć jaki był pierwszy? Głównie to załamanie nerwowe, tak w telegraficznym skrócie.
Przez czas krótkiej jazdy, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność, nie wymyśliłam nic. Kompletnie nic, choć moje myśli latały jak oszalałe po całym umyśle. Chyba moje szare komórki jeszcze nigdy w życiu nie były zmuszone do tak intensywnej pracy, a ja dalej nie widziałam wyjścia z tej sytuacji. Podsuwały mi się jedynie obrazy z otoczką bezsilności, że mogłam jedynie upaść na kolana i płakać.
-Należy się dwadzieścia cztery funty- odchrząknął kierowca po raz drugi, wyciągając swoją brudną dłoń po pieniądze. Wygrzebałam szybko kilka banknotów i rzuciłam na przednie siedzenie, a następnie w mgnieniu oka wyskoczyłam z obskurnego samochodu, krzycząc za sobą niezbyt elegancko „reszty nie trzeba”.
Momentalnie obiegło mnie z każdej możliwej strony milion uśmiechniętych twarzy, które błagały o zdjęcie, podpis czy chociażby o zwrócenie na nich swojej uwagi, ale ona została od razu przykuta gdzieś indziej.
Westchnęłam ciężko. Za jakie grzechy…?
-No, no, no… Kogo my tu mamy? Stella „niesłodki cukiereczek” Kane? Dalej nie możesz przeżyć, że Harry woli mnie od ciebie?- Debbie zarzuciła swoje długie włosy na drugie ramię. Ma szczęście, że nie trzymam nożyczek w dłoni, inaczej szybko by się z nimi pożegnała. No dobra, nie na oczach fanów. Najpierw zaciągnęłabym ją do jakiegoś składziku na szczotki i tam dokonała swoją powinność. Wizja była świetna sama w sobie.
-Ciebie też „miło” widzieć- uśmiechnęłam się szyderczo, na co mina jej odrobinę zrzedła. Chociaż tyle.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś go zostawiła w spokoju? Dalej nie dotarło do tej pustej główki?- zrobiła smutną minkę.
Już miałam jej powiedzieć to, co chciałam od bardzo dawna, ale w myślach usłyszałam karcący głos Evelyn, żeby nie robić scen i nie popadać w kłótnię na oczach świadków. Niech to… Ma rację.
-Nie mam czasu na przekomarzanie się z tobą, mam nagranie- skłamałam, wymijając ją bez problemu.
-Jesteś bezczelna!- krzyknęła zza moich placów, ale jej głos wydawał się blady i prawie niesłyszalny w gwarze tłumu.
Ochrona budynku pomogła mi się dostać do środka. Dziwne, że mogłam wejść bez żadnych przepustek i tłumaczeń. Żadne nagranie nie miało mieć tutaj miejsca, a mnie w ogóle nie powinno tu być, więc ich naiwne podejście jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
Ochrona schodzi na psy.
Moje stopy dudniły o cementową podłogę, kiedy szłam w głąb holu, nie wiadomo dokąd prowadzącego. Coraz bardziej mnie to przerażało. Do głowy wpadła mi myśl, że źle trafiłam, ale zaraz przypomniałam sobie o obecności Debbie. Nie, to musiało być tutaj, bo co innego ona by tu robiła? I to jeszcze na zewnątrz, z ludźmi, których najlepiej trzymałaby z daleka od siebie… Na pół kontynentu…?
Nie miałam pojęcia, że mój szybki marsz przerodził się w średniej prędkości bieg. Patrzyłam tylko na mijane drzwi, które niczym się od siebie nie różniły, jednak instynktownie wiedziałam, że nie znajdę tam tego, czego poszukuję.
Moją prostą drogę dosięgło rozwidlenie. Teraz którędy? Prawo czy lewo? Banalne decyzje sprowadzały się dzisiaj do tych najtrudniejszych w życiu, bo nie mogłam sobie pozwolić na wieczne tułanie się po ogromnym budynku. Czas był zbyt drogocenny, by go tak po prostu tracić.
-Niall!- krzyknęłam, kiedy zza rogu pojawiła się znajoma sylwetka z blond czupryną. No w końcu może ktoś mi pomoże.
Chłopak obrócił się w moją stronę z wymalowaną konsternacją na twarzy, oczekując, że może jakaś szalona fanka w amoku zaraz się na niego rzuci. Kiedy na mnie spojrzał, widziałam ulgę w jego oczach.
-Stella! Myślałem już, że fani się przebili przez ochronę i alarmy- uśmiechnął się, podchodząc do mnie.
„Ach, nie, to tylko ja i… Czekaj, co? Alarmy? Jakie alarmy?”.
-Niall, potrzebuję pomocy- powiedziałam desperacko, modląc się w duchu, żeby nie było za późno.
-NIALL! Na plan! Ile można ci powtarzać?- usłyszeliśmy głos Tomlinsona, który podobnie jak blondyn przed chwilą wyszedł zza rogu korytarza.
-Bo ja właśnie…- Horan próbował się tłumaczyć, kiedy Louis pacnął go po głowie. –Ała, za co to było?- jęknął, łapiąc się za bolące miejsce.
-Czemu nic nie powiedziałaś, że Stella tu jest?
-Miałem zamiar, ale jak zwykle musiałaś się pojawić i zostawić kolejnego guza- prychnął oburzony. –Zrobiłeś się okropnie agresywny, trzeba pomyśleć nad zamknięciu cię w jakimś psychiatry ku czy coś.
Kolejne pacnięcie ręką.
-Ała!
-Nie pyskuj, Horan. Ten Coletti wzywa cię do siebie, nie podobają mu się ujęcia i chce zrobić nowe- wyjaśnił szatyn.
Coletti? Oliviero Coletti?
Wspaniale… Czujecie ten sarkazm?
-Znowu? Zrobił chyba już milion zdjęć, jakim cudem żadne z nich się nie nadaje?- Niall zaczął narzekać i wcale mu się nie dziwię. Jeśli chodzi o robienie sesji zdjęciowej, Oliviero nie należał do tych najprzystępniejszych fotografów.
-Niall, biondo ragazzo (tłum. blond chłopcze), idziesz?
-Zaraz!- odkrzyknął Horan wychylając głowę za ścianę, a następnie powrócił wzrokiem do mnie. –Więc, Stella, co takiego chciała…- zaczął, ale pewna kobieta podeszła do nas i złapała go za ramię, ciągnąc za sobą, kiedy Niall nie miał pojęcia co się dzieje, jednak trzymał buzię na kłódkę.
-Lepiej nie wkurzać Grety, nowej asystentki tego Coletti- szepnął Lou, kiedy zniknęła wraz z blondynem z pola widzenia.
-Harry, gdzie jest Harry?- wybuchłam zrozpaczona, łapiąc go za rozpiętą koszulę i zwijając przy tym swoje dłonie w pięści. Moje paznokcie boleśnie wbijały się w skórę, zostawiając nieestetyczne ślady, ale trudno, jeśli to miało choć w jakikolwiek sposób opóźnić moje całkowite załamanie, nie dbałam o to.
-U siebie, chyba- odpowiedział po chwili zastanowienia. –Czemu…- nim zdążył powiedzieć to, co miałam wrażenie, że powie, a mianowicie „czemu pytasz?”, wetknęłam mu do rąk ostatnią z pliku kartek, które wczoraj od niego otrzymałam, z tych znajdujących się w kopercie.
Louis zrobił się jeszcze bardziej blady niż mleczne ściany, które nas otaczały. To chyba niedobrze, prawda?

*
Wszystko potoczyło się szybko. Dudnienie w uszach, oślepiające światła, specjaliści, którzy kazali nam się trzymać z daleka, bo tylko będziemy przeszkadzać, a oni przecież doskonale wiedzą, co robią.
Płacz.
Ból.
Połamane serce.
Wieczna noc.
Brak nadziei?
Nie.
Moja nadzieja zawsze będzie.
Ja chcę jeszcze raz zobaczyć błyszczące ogniki w szmaragdowych oczach.



KONIEC

Zakończenie otwarte to zakończenie utworu, które nie dopowiada, nie zamyka fabuły i losów bohaterów. Oznacza ono, że na końcu książki nie wiemy, jakie konsekwencje mają czyny bohaterów. Pozostaje nam pewien niedosyt, ponieważ fabuła nie została dopowiedziana.
______________________________________________
Uwaga! Do opowiadania będzie jeszcze dodatek, zostanie dodany już niedługo, ale nie mam na myśli miesiąca czy dwóch (lol), tylko dużo wcześniej, bo już jest napisany, trzeba tylko nanieść kilka poprawek i będzie gotowy. Niech emocje opadną. Jeszcze się nie żegnam :)

A jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę śmiechu (chociaż nie obiecuję ;)) to zapraszam na mój stary, niezależny one shot [KLIK]


10 komentarzy:

  1. PEWIEN NIEDOSYT? PEWIEN NIEDOSYT?
    CZYŻBYM JA ZAPOMNIAŁA SOCZEWEK UBRAĆ?! CO. TO. MA. BYĆ?!
    wdeeeech. wyyyydech. spokojnie Patka.
    .
    ..
    ...
    ....
    JAK MOGŁAŚ?! CO TO W OGÓLE ZNACZY?
    ŚMIERĆ? SAMOBÓJSTWO?
    ah nie, to pewnie będzie morderstwo
    ok już mi napisałaś, że nie.... NO TO CO ZAPLĄTAŁ SIĘ W CHOINKOWE ŚWIATEŁKA CZY UMIERA NA ALERGIĘ?
    MIĘĘĘĘĘTAAAAAAA
    ostatni raz posyłam ci jakąkolwiek kartkę. pogrywasz z moimi uczuciami i przez ciebie prawie przegryzłam kabel od moich superaśnych słuchawek
    w ogóle gdzie louella i and they lived happily ever after?!?!
    zabijesz mnie kiedyś x.x
    I CO TAK KRÓTKO?
    ten komentarz się kupy nie trzyma, wiem. ALE TE EMOCJE.
    POTARGAŁAŚ ME EMOCJE NICZYM SZTORM MORSKIE FALE. i przy okazji przez ciebie zaczęłam bredzić. dzięki.
    nie wiem co mogę jeszcze napisać.... czekam na dodatek i ma być louella albo to raczej MI będziesz załatwiać miejsce w psychiatryku.

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewien niedosyt.... TSAAAA, JASNE! Ja cię znajdę i, i będę torturować nim nie skończysz tego porządne ;_;. Nie wzięłam na serio tego w komentarzach że może być z Harrym, może być z Lou a może z żadnym o.O. Co prawda pod koniec byłam już rozdarta pomiędzy Louellą a Harrellą aleee... To nie tak miało być, no błagam ;_;. Jestem przybita...

    Czekam na dodatek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieta, glupia, naiwna Mieta... nie zdajesz sobie sprawy ze za dwie minuty będziesz martwa ponieważ UDUSZE CIE GOŁYMI REKAMI
    JAK MOGŁAŚ?????? HDUDHDBDJDBGSIENDOSHDVDB JESTEM WŚCIEKŁA HDUDTSINVKDEIFJSTVJIFYWUSBDIWHDB ZGIŃ PRZEPADNIJ
    @im_A_fruit

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeny... ja po prostu AANKDBJAWIUFGEIVGHHBFSIWOHDOQJPIWFHJOVJNJBBHFHGIRIGIHDONVJNVKJFIDUGWGHOUEHOGHSDJOVBJDHEIEHOIRUWOPHGIEPHGIJFNXVNCXMBVNMBCXVHJBDFIUGWEUYHEIYOQIUOIEWAHJDKCKJNJKVBJKDFGIGEUW93YEHIFHJNDCMVBGHFUIEKSMXNCVHHDJHGUEWHURHOQHFJNVJNJKDBGKDDJGDKKD

    OdpowiedzUsuń
  5. Co?! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeereeeweeeee!!!! Nie kończ tego opowiadania!!! Codziennie !! Rozumiesz codziennie !! Wchodzę na to opowiadanie i sprawdzam czy jest nowy rozdział a ty mi wyskakujesz z jego zakończeniem ?! Masz pisac je dalej !! Blaggggg prosze prosze prosze !! To najlepsze opowiadanie jakie czytam !! Blagaaaaam nie kończ go !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak dlugo zbieralam sie z tym, aby wreszcie nadrobic komentowanie Twoich rozdzialow, az w koncu natknelam sie na epilog. No coz Kochana, bedziesz musiala mi to jakos wybaczyc..
    Coz. Od zawsze, od samiusienkiego poczatku uwazalam Cie za niesamowita pisarke. Jestes cudowna, masz niewyobrazalnie wspaniala wyobraznie i mam nadzieje, ze pomimo iz to juz koniec opowiadania, to nie zakonczysz tak szybko swej przygody z pisaniem. To bylo cos niesamowitego. Pamietam jak na samym poczatku codziennie sprawdzalam czy moze nie pojawil sie nowy rozdzial, az w koncu odkrylam, ze moge Cie przeciez zaczac obserwowac! a potem odkrylam ta nutke lenistwa w Tobie i zamilowanie do slodyczy (jak mi sie zdaje), ktore zreszta podzielam <3
    Konkretnie odnoszac sie do Epilogu. Tak, jak cale opowiadanie ubostwialam i wrecz moglabym nosic Cie za nie na rekach, tak Epilog jest dla mnie niezrozumialy. Przeczytalam go zaledwie kilka godzin temu i od razu sie w nim pogubilam (chodzi mi bardziej o zakonczenie), pominmy fakt, ze na dana chwile nie pamietam juz nic z finalu tej historii. Przepraszam za szczerosc, ale.. albo to ja juz jestem dzisiaj bardzo zmeczona, albo naprawda czuje zaklopotanie i pewien niedosyt :(
    Juz nie moge doczekac sie tego, obiecanego dodatku !
    Tylko nie obrazaj sie na mnie Kochana, przepraszam za szczerosc. Love You <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że musiałam się porządnie przespać z tym epilogiem. Oprócz niedosytu czuje też zdenerwowanie bo w końcu zakończenie otwarte? Nie jest chyba zbyt przyjemnie. Bynajmniej jak dla mnie. Jakoś ta myśl od samego rana, gdy mam otwartą tą kartę nie może mi przejść przez myśl, palce, więc chyba jej nie napiszę. Może pod dodatkiem.

    Mięto, dziękuje Ci za Twoje opowiadanie, pamiętam że gdy je znalazłam pochłonęłam wszyściutkie rozdziały. Później miałam trochę problemu znów mi się nazbierało, ale na końcu dałam radę czytać każdy nowy, świeży jak bułeczka z piekarni. I nie żałuje ani jednej minuty, której przesiedziałam tutaj. Nie wiem na razie co jeszcze powiedzieć poczekam na dodatek może tam wycisnę z siebie o wiele więcej a teraz.. cóż mam nadzieję, że nie zakończysz swojej przygody z pisaniem... naprawdę, bo nie ma nic piękniejszego niż pięknie ubrane słowa! :)
    Trzymaj się :) xx

    OdpowiedzUsuń
  8. NIEEEEEEEEEEEEE, NAPISAŁAM KOMENTARZ I CAŁY MI SIĘ USUNĄŁ :((((((((((((((


    PROSZĘ NIE, TAK NIE MOŻE BYĆ! DLACZEGO OSTATNIO WSZYSTKIE OPOWIADANIA SIĘ TAK KOŃCZĄ? JA WIEM, ŻE TY I PATKA ROBICIE MI TO SPECJALNIE!
    Jestem zszokowana. Jak zobaczyłam, że dodałaś epilog to się we mnie zagotowało. Szybko przeczytałam i takie "NIEEEEE, COOO, PROSZĘ NIEEEEE" TO BOLI, TO BARDZO BOLI. Przez cały wieczór przeżywałam hahah. Wiem, że jest jeszcze dodatek, ale jednak nie będę wiedzieć co się stało z Harry'm...
    Teraz mogę się tylko domyślać, jak to by mogło się skończyć. Harry chciał popełnić samobójstwo? To napisał w liście? A może wyznał Stelli miłość?Nie, bo Louis też się zdziwił. Może to wcale nie Harry napisał? Jeju, nie wiem co myśleć ahahah
    KIEDYŚ WAS ZNAJDĘ I MI ODPŁACICIE ZA TE MĘKI

    A tak na serio, to dziękuję, że napisałaś to opowiadanie. Teraz będzie dziwnie, bo byłam do niego przywiązana przez ponad rok i nagle koniec. Wiadomo, rozdziały nie pojawiały się często, ale za to ich długość zawsze mnie powalała. ;D Ja też nie byłam idealna, bo nie zawsze komentowałam. Mam ogromną nadzieję, że razem z Patką nie zakończycie na tym i coś jeszcze stworzycie. :)

    Kończę już, bo muszę wziąć się za mój rozdział, bo Patka mnie zatrzaśnie... A wiadomo, tego nie chcemy :))

    Powodzenia! x

    Nat.
    @Little_Black_1D

    OdpowiedzUsuń
  9. O zesz w mordke. :-D no ja przeciez zaraz nie wytrzymam. Jak moglas skonczyc w takim momencie.. :-( ogolnie epilog genialny. Pomijajac klotnie Stelli i jej ojca. Jak on moze oceniac Harrego nic kompletnie nic o nim nie wiedzac. Nie rozumiem z tego nic. Rozmawial z nim chwile a juz ocenia go na zlego.. Teraz dopiero Stella ma kupe roboty. Plyta , sesje , wywiady. Nie dziwie sie jej ze zmeczenie daje jej sie we znaki i marzy tylko o tym by zasnac i odpoczac. Louis jak to on jak zwykle usmiechniety i sprytny. Jestem ogromnie ciekawa co bylo w tej kopercie i dlaczego Stella az tak zareagowala. Haha Horanek najlepszy. No jesli zadno zdjecie nie spodobalo sie fotografowi widocznie jest zlym modelem :-D Ale to do niego niepodobne. Emocje wziely gore. Jeszcze ta zolza Debbie. No tego to bym sie nie spodziewala. Moze w jej marzeniach Harry ja woli bo powiedzmy szczerze ze Stella pasuja do siebie jak dwie krople wody ;-) ♥ Czekam na ten dodatek ktory mam nadzieje wytlumaczy nam wszystko. Pozdrawiam. xoxo iputtheonmyback.

    OdpowiedzUsuń
  10. Och... Pewien niedosyt powiadasz? Ja tu zawału dostałam, kiedy zobaczyłam, że to epiolog. Nie wiem co teraz myśleć. Oczwiscie jest on nieziemski, ale nie mogę pogodzić się, że to już koniec. Żal mi, że już nie będę czytać dlaszych losów Stelli (dobrze, że będzie jeszcze dodatek). Domyślam się, co napisał jej Harry w liście. Jeju... Nie spodziewałam się tego.
    Twój blog był/jest/będzie moim ulubionym. Tak. Czytam naprawdę wiele opowiadań, baaaardzo dużo. Twoje było/jest zupełnie inne. Takie przemyślane, dokładne, pełne napięcia, po prostu PIĘKNE!
    Trafiłam tu jakoś w październiku 2012, może trochę wcześniej. Wtedy dopiero zaczynałam moją "przygodę" z czytaniem. Możesz sobie wyobrazić, ile opowiadań przeczytałam w tym czasie. Żadnego nie mogę porównać z Twoim. Pamiętam z jakim napięciem i radością czytałam każdy rozdział. Dwa słowa - coś cudownego. Do czego zmierzam. Chcę Ci lekko zasugerować, abyś pisała dalej, ja napewno będę czytać.
    Nie wiem czy przeczytasz mój komentarz, mam nadzieję, że tak, bo w tych ostatnich słowach chciałabym Ci powdziękować za to opowiadanie i życzyć Ci wszystkiego dobrego w nadchodzącym 2014 roku. Mam nadzieję, że to nie jest mój ostatni komentarz. Xx

    OdpowiedzUsuń

« »

Obserwatorzy

Jakim cudem tu jesteś?
Ale wiesz, nic nie dzieje się przypadkiem :)